Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 11 października 2010

New York Comic-Con - relacja (04)

Autor: Paweł Timofiejuk
Na początek muszę przeprosić was, że relacja z ostatniego dnia konwentu przychodzi jednak dzień po nim, ale atrakcje Nowego Jorku nie pozwoliły napisać jej wieczorem. Jak się okazało wczoraj mieliśmy również Dzień Kolumba, który pobliską nam Aleję 8 zmienił w wielkie targowisko, ciągnące się aż do Central Parku. Natomiast krótka wizyta w pubie na dwa piwa zmieniła się w wielogodzinny festiwal stawiania nam piwa przez Amerykanów, którzy nagle odnajdywali w sobie korzenie polskie (np. wujek, mąż cioci jest Polakiem, to i ja też). To sprawiło, że przed snem nici z relacji.
Ostatni dzień festiwalu, mimo wielokrotnych informacji od znajomych, że bywa na nim mniej ludzi, okazał się ponownie przebijaniem się przez liczny tłum. Tłum, który nie zelżał do 17.00, kiedy wszyscy z pełną dyscypliną zaczęli opuszczać budynek targów. Wielka szkoda, że u nas niedziela nigdy nie stanowi atrakcji dla zważonego piwem miłośnika komiksów, który w tym dniu nie myśli już o imprezie komiksowej, ale zastanawia się tylko nad drogą powrotną do domu. Tutaj do samego końca warto być na miejscu, by na przykład wygrać na groszowej aukcji lub za piękne oczy rysunek bohatera DC, podczas godzinnej sesji, na której znani twórcy rysują na żywo i przy okazji pokazują różne techniki rysowania.
Zacznijmy jednak od spotkania, na które czaiło się wielu słuchaczy, ale nikt z wydawnictwa na nim się nie pojawił. Kodansha USA, jak krążyły słuchy w kuluarach, miała ogłosić, że sama będzie wydawać mangi na rynku amerykańskim. Niestety nikt z wydawnictwa nie pofatygował się na spotkanie by potwierdzić lub zaprzeczyć plotkom.
W wyniku wypadnięcia tego spotkania z programu udało nam się zaliczyć jeszcze końcówkę spotkania z aktorami nowej "Nikity", na którym trwało kadzenie publiki aktorom i tak jak w wynikach oglądalności, tak i na spotkaniu przeważała męska publika. Zaraz potem rozpoczął się pokaz trailera "Vampire Diaries", który okazał się krótkim wprowadzeniem do tego, co będzie się działo w dalszej części sezonu. Oczywiście większość akcji skupi się na Katerinie i próbach zabicia jej przez naszych bohaterów. Potem odbyło się spotkanie z aktorami – niestety w większości pojawili się tylko ci odgrywający role drugoplanowe. Na tym nie było dość zawodów z części filmowej tego dnia. Gdyż największy zawód miał dopiero nadejść. Pokaz "Żywych trupów" zbliżał się nieubłaganie, a kolejka do wejścia nań gęstniała niesamowicie. Kiedy w końcu się zaczął, oczekiwało na wejście ponad 6 tys. ludzi i niestety ponad połowa nie zdołała go obejrzeć, w żadnej z tur. Niestety po ponad półtorej godziny oczekiwania, okazało się że znaleźliśmy się w tej gorszej połowie. Cóż, pozostaje zazdrościć tym, którzy obejrzeli już amatorskie nagrania z pokazu w sieci.
Po nieudanych przygodach w kinie festiwalowym wróciliśmy do części targowej gdzie w najlepsze trwała wyprzedaż na wielu stoiskach. Aby nie zabierać towaru do domu, wielu sprzedawców obniżało ceny koszulek i figurek niemal o połowę. Tanich komiksów dostępnych w dniach poprzednich nie dawało się już niemal znaleźć. Z jednym wyjątkiem… Marvel w mega niskich cenach wciąż zalegał tonami na stoiskach.
Na koniec festiwalu zaliczyłem jeszcze spotkanie o cyfrowej inwazji DC, które traktuje temat jako przyszłość komiksu w wydawnictwie. Jednym z dyrektorów zarządzających projektem jest Jim Lee, który zaprezentował aplikację wydawnictwa na iphona i ipada oraz ogłosił podjęcie ścisłej współpracy wydawnictwa z cyfrową księgarnią-biblioteką komiksów Comixology. Wydawnictwo zapowiedziało wprowadzanie komiksów na rynek cyfrowy co tydzień, tak samo jak na rynek papierowy. Oczywiście tytuły będą ukazywać się na nim z lekkim opóźnieniem wobec wersji papierowych, choć i w tym wypadku będą elastyczni i dynamicznie dostosują się do wymogów ciągle zmieniającego się rynku. Padły głosy z Sali, że czytelnicy są gotowi płacić za papierowe komiksy 3,99, jeżeli jednocześnie będą mogli ściągnąć cyfrową wersje nabytego zeszytu. Na koniec wydawcy zadeklarowali, że z papierowych wersji komiksów nie zamierzają w najbliższych latach rezygnować.
Konwent dobiegł końca. Czas wracać do domu, oczywiście nie od razu. Nie bez wcześniejszego zwiedzenia miasta. Każdy miłośnik komiksu powinien chociaż raz wybrać się na konwent do USA, aby zobaczyć tę inną skalę i atmosferę niż u nas. Tylko tutaj na ulicy zatrzyma się samochód i kierowca krzyknie w twoją stronę pytanie, skąd masz taką świetną komiksowa koszulkę. Tylko tutaj setki ludzi przebranych za przeróżne postaci z popkultury przez cały weekend będzie paradować po festiwalu i z cierpliwością da fotografować się setkom zwiedzających. To tutaj najszybciej dotrze się do artystów i w bezpośredniej rozmowie zdobędzie się kontakt i zaprosi ich do Polski. Jeśli już o tym, to i Ben Templesmith i Jeff Lemire z chęcią odwiedziliby nasz kraj. Ten drugi o tyle, że raz już poniósł w tej materii klęskę. I na koniec jeszcze refleksja, że wypadałoby, tak jak zrobili brazylijscy i portugalscy twórcy, w przyszłym roku zebrać się paru artystom i przyjechać z komiksami i pracami na konwent. Wynająć tam stoisko w Artist Alley i promować się. Ściskać ręce wydawców i innych twórców. Prezentować się i utrwalać w pamięci. Oczywiście komiksy robione przez naszych twórców były obecne na konwencie – Oleksickiego, Adlera i Sambora, ale to nie oni promowali się na stoiskach, tylko scenarzyści. Panowie twórcy bierzcie sprawy w swoje ręce, czas podbić Amerykę!
To tyle. Bez odbioru!

5 komentarzy:

Dominik Szcześniak pisze...

Foty zostaną dorzucone niebawem. Dzięki wszystkim, którzy śledzili relacje Timofa - dajcie znać co sądzicie o takich akcjach.
Tych, którzy śledzą cykl "Na krawędzi" zapraszam dzisiaj na godz. 20.00.

Paweł "Trreker" Wojciechowicz pisze...

Czadzik, swietna relacja. Znaczy jakakolwiek relacja z tego byłaby swietna, szczegolnie, ze Polak z krwi i kosci inaczej zerka na cąłosc, niz panowie z jakiegos WeeklyCrisis:)

Anonimowy pisze...

Świetna relacja! Gratuluję, oby więcej takich inicjatyw.
A gdyby jeszcze w przyszłym roku pojawili się wszyscy ci artyści, którzy byli wymieniani, to byłby to chyba najlepszy festiwalowy rok w Polsce.

timof pisze...

raczej tych i paru innych artystów ze złapanych kontaktów trzeba rozplanować na 2 może 3 najbliższe lata. ale część powinno udać się zobaczyć w przyszłym roku.

Marcin Łuczak pisze...

Rewelacyjny pomysł z tymi relacjami. Każdą czytałem wręcz z wypiekami na twarzy i przy każdym "wyraził ochotę przyjechać do Polski" gęba mi się szeroko uśmiechała. Mam nadzieję, że chociaż część tych osób odwiedzi nasz kraj.

Jeśli tylko będą kolejne możliwości takich relacji, to ja poproszę :)