Pan Żarówka to ładny przedmiot. Precjozum. To rzuca się w oczy od razu. Do czarnej cegły wyglądającej jak niewielkiego formatu Biblia dołączona jest zakładka. To zabawne, bo całkiem możliwe, że podczas lektury nie użyjecie jej ani razu. Ja nie użyłem. Przewróciłem pierwszą kartkę, minął jakiś czas, przewróciłem ostatnią. Zakładka się nie przydała. Niezły dowcip.
Jest taka obrazkowa anegdotka. Nad rysującym autorem stoją jego koledzy - Tomasz Leśniak i Śledziu. Pierwszy z nich rzuca: "Nie rysujesz dobrze, ale dobrze to ukrywasz". Drugi dodaje: "Rysujesz źle, ale szczerze". Obaj mają rację. Wojtek Wawszczyk może i nie jest dobrym rysownikiem, ale niewątpliwie jest świetnym komiksiarzem. To reżyser (Kacperiada, Jeż Jerzy), scenarzysta i animator. Potężne doświadczenie fachowo przełożył na swoją debiutancką powieść graficzną. Wspominałem już, że zakładka jest zbędnym gadżetem? Przeprawa przez Pana Żarówkę jest tak ekscytująca, że przerwy stają się zbędne.
Surrealistyczna opowieść o świecącym chłopcu, panu naleśniku i przepołowionej kobiecie czy raczej dogłębna analiza dorastania, wyobcowania i funkcjonowania w społeczeństwie? Absurdalna opowieść napakowana dziwacznością czy chwytający za serce życiowy dramat? Czy może jedno i drugie?
Jedno i drugie. Wawszczyk absurdom nadał ludzką twarz, a skazany na tendencyjność dramat o życiu ożywił surrealną pikanterią. To ponad 600 stron znakomicie opowiedzianego komiksu. Z wizualnym zapisem muzyki techno, animacją i kilkoma wybitnymi kompozycyjnie planszami.
W skrócie: tak. Bardzo tak.
"Pan Żarówka". Autor: Wojtek Wawszczyk. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa, 2018.
2 komentarze:
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.
Prześlij komentarz