Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 31 stycznia 2018

Kibicujemy (446)

"Kibicujemy komiksiarzom" to rubryka, w której twórcy komiksowi opowiadają o tym, nad czym aktualnie pracują. Pokazują zdjęcia z placu boju, pozwalają nam zerknąć w ich szuflady i uchylają rąbka kadru lub planszy. Ziniol kibicuje komiksiarzom! Pokibicujcie z nami!

Michałowi Śledzińskiemu zawsze kibicowaliśmy skrycie, platonicznie. Aż wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy po prostu podeszliśmy i zapytaliśmy go: Śledziu! Co słychać?

- Toczę w miarę normalną egzystencję, jak na normy które dawno temu sobie wyznaczyłem, oczywiście - odpowiedział. - Raczej się nie nudzę. Wydaje mi się, że wyrobiłem sobie całkiem dobry balans pomiędzy pracą w studiu animacji Human Ark, wieczorami, które potrafię spędzić z komiksem (ale i nie tylko) i wolnym czasem. Chodzę na spacery z psem, rzucam sznurek kotu (przechodni zwierz, koleżanki, czasami się zasiedzi), takie tam... rozrywki. Ostatnio trochę gorzej z wolnym czasem, bo jeżdżę po kraju w związku z wydaniem Na szybko spisane.

Czyli dobrze! Jest dobrze! To rozsądny życiowy balans. A jeśli chodzi o aktywność autora Osiedla swoboda i Wartości rodzinnych na polu obrazkowych historii?

- Odpowiedź muszę podzielić na dwie części - zaznacza Śledziu. - W ramach Human Ark zajmuję się pracami plastycznymi na potrzeby pełnometrażowej animacji Diplodok (na podstawie komiksów Tadeusza Baranowskiego). Kilka miesięcy temu studio pochwaliło się pierwszym, dłuższym kawałkiem animacji oraz pracami koncepcyjnymi dla szeroko pojętej reklamy. Rysuję również całkiem sporo storyboardów, które traktuję jako reżyserskie wprawki.

- A jeśli chodzi o komiksowe sprawki... Staram się w miarę systematycznie przysiadać do rozgrzebanych od lat historii - mówi autor. - Pierwszą z trzech "odhaczyłem" pod koniec roku. Pozostały dwie, w tym kolejna część serii Czerwony Pingwin musi umrzeć!. Tę historię aktualnie mam na warsztacie. Stan prac: 19 plansz bez koloru i szkic do 40 strony. To będzie grubszy album, niż wydana kilka lat temu pierwsza część.

Czerwony Pingwin musi umrzeć
Druga historia to Strange Years: Jesień 2 (zamykamy porę roku). Prawdopodobnie znów nastąpi taka sytuacja, że prace nad obiema seriami w pewnym momencie nałożą się, jak to miało miejsce kilka lat temu. Akurat mi bardzo odpowiada takie przeskakiwanie pomiędzy stylistykami, to zawsze odświeżające uciec z pustkowi w dziwaczny kosmos i z powrotem. W tym przypadku prace rysunkowe nad albumem jeszcze się nie zaczęły i minie jeszcze kilka miesięcy, zanim się zaczną. To będzie czas dla mnie i Artura, aby pogadać intensywniej na temat tej części.

W 2018 już nic nie wcisnę. Na 2019 mam zaplanowaną historię Łowcy Smoków Lecą do Tokio. Ustawiłem już sobie tzw. look komiksu, wracam do czerni i bieli, spisałem outline, poszkicowałem trochę i nawet narysowałem testowo kilka plansz. Jaram się tym komiksem, bo będzie łączył ze sobą moje dwie pasje, czyli komiks i gry. No i w odróżnieniu od tego, w jakim systemie pracowałem przez ostatnie lata z komiksem, to będzie one-shot.
Łowcy Smoków Lecą do Tokio
- W
październiku 2020 r. będę obchodził ćwierćwiecze pierwszych zarobionych na komiksie pieniędzy - mówi Śledziu. - Szykuję coś specjalnego z kulturą gniewu na tę okazję. I to tyle. Cytując Wiśnię z Czerwonego Pingwina: "Plan długofalowy. Tego jeszcze nie było".

Cudowne, dalekosiężne plany! Przed nami dwa lata ciągłego zagrzewania do boju! Dajesz, Śledziu! A tymczasem Marcin Surma...
My też nic już nie mówimy, tylko kibicujemy!

Ciąg dalszy nastąpi
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej Kibicujemy komiksiarzom jest Rafał Szłapa

wtorek, 30 stycznia 2018

Kibicujemy (445)

"Kibicujemy komiksiarzom" to rubryka, w której twórcy komiksowi opowiadają o tym, nad czym aktualnie pracują. Pokazują zdjęcia z placu boju, pozwalają nam zerknąć w ich szuflady i uchylają rąbka kadru lub planszy. Ziniol kibicuje komiksiarzom! Pokibicujcie z nami!

Problem jest. Wczoraj weszliśmy w trzeci tydzień kibicowania komiksiarzom. Jak każdy wie, trzeci tydzień jest najgorszy (zaraz, a może drugi?). Dłonie puchną, wzrok siada, myśli odlatują. Jest wtorek, a wydawałoby się, że już piątek. Albo odwrotnie. Problem pielęgnuje i potęguje twórca, którego gościmy dziś na łamach. Sławkowi Lewandowskiemu kibicujemy od pierwszej kreski, jaką postawił na pierwszej kartce papieru i będziemy kibicować do kreski ostatniej na ostatniej kartce. To dla nas nie problem. Opoka polskiego komiksu niezależnego, wytworny gawędziarz i niestrudzony scenarzysta, rysownik, składacz, wynalazca technik druku i wydawca w jednej osobie podesłał redakcji Ziniola bardzo emocjonalny list, w którym wyraża się zarówno o Problemie, jak i o "ostatecznym kibicowaniu", jakiego wszyscy w ostatnich tygodniach doświadczamy. Oto treść tego listu:

Napisał do mnie kolega smutny list. A właściwie to nie był smutny list, bo smutkiem z tego listu nie wiało. Smutno to mi się zrobiło po przeczytaniu tego listu. Nie jestem już pewny czy bardziej smutno mi się zrobiło z powodu treści tego listu czy dlatego, że w dosyć obojętny w uczucia sposób treść listu została przez tego kolegę napisana. Odpisałem że jest okrutny. Zaprzeczył.

O co chodzi? Chodzi o to, że taki jeden - taki, owaki - Dominik Szcześniak napisał do mnie, że kończy z czymś pięknym, potrzebnym i myślę że przez wielu docenianym, czyli z KIBICOWANIEM KOMIKSIARZOM.
Łotr!!!
Bestia!!!
Bez serca!!!
I jeszcze ma w sobie tyle bezczelności, by napisać do mnie że "napisz co tam robisz"?
O tym, co robię, nie napiszę!!!
Nie ma szans!!!
Nie napiszę że dinozaura wplatam w dziwne intrygi z policją, że Jasiu się wreszcie zbuntował i już nie ma zamiaru być dłużej uciemiężonym, sterroryzowanym niewolnikiem - zarówno w domu jak i w pracy - że dinozaur wzorem swych prehistorycznych przodków będzie musiał samodzielnie nauczyć się zdobywać pożywienie…
Nie napiszę!!!
Napiszę natomiast, że obiecałem Dominikowi przyjechać do Lublina. Miało to być koleżeńskie, sympatyczne spotkanie - wiecie jakie - piwko, gawęda, rejs po mieście. Już kiedyś tam u niego byłem w tym celu i było super.
Tym razem jednak będzie inaczej - będę na niego krzyczał, będę mu ubliżał, i na każdym kroku zaznaczał, że zamknięcia KIBICOWANIA KOMIKSIARZOM nie wybaczę!!!


Sławkowi w pracach nad trzecim Problemem kibicujemy! Aby uspokoić wrażliwego artystę, pragniemy dodać, że przecież wszystko kiedyś się skończy. To, że rubryka wkrótce zniknie ze stron Ziniola, nie oznacza, że przestaniemy kibicować polskim artystom komiksowym w głębi naszych kibicowskich serduszek! Otrzyj łzy i nie bądź zły, Sławku! Kibicujemy! Kibicujemy!
A na deser, by przykryć czymś smutek, w cyklu Step by step autorzy Wydziału VII prezentują powstawanie kadru od szkicu po efekt finalny. Rysuje oczywiście Grzegorz Pawlak, a współtwórcami pierwszej odsłony cyklu, zatytułowanej Operacja TotenkopfTomasz Kontny i Marek Turek.

Ciąg dalszy nastąpi
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej Kibicujemy komiksiarzom jest Marcin Rustecki

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Kibicujemy (444)

"Kibicujemy komiksiarzom" to rubryka, w której twórcy komiksowi opowiadają o tym, nad czym aktualnie pracują. Pokazują zdjęcia z placu boju, pozwalają nam zerknąć w ich szuflady i uchylają rąbka kadru lub planszy. Ziniol kibicuje komiksiarzom! Pokibicujcie z nami!

Anna Krztoń, której komiksom kibicowaliśmy nie raz (First Weeks) i nie dwa razy (Okres krakowski), pochłonięta jest obecnie pracą nie nad zinem (Brudno), czy zeszytem komiksowym, a swoim debiutanckim albumem.

- Nosi on roboczy tytuł Historia o smutku i ukaże się nakładem Wydawnictwa Komiksowego najprawdopodobniej na tegoroczny Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi - mówi autorka. - To jest historia w znacznej mierze oparta na faktycznych wydarzeniach z okresu ostatnich dziesięciu lat – a opowiada o trzech przyjaciółkach, z których dwie chorują na depresję. Narratorka jest świadkiem tych chorób i ich przebiegu, ale nie za bardzo jest w stanie cokolwiek z tym zrobić. Myślę, że w komiksie łatwiej jest dostać opowieść o chorobie napisaną z perspektywy osoby, która ją przeszła – rzadziej zdarzają się takie „z drugiej ręki”, z boku. Przede wszystkim jednak jest to historia o kobiecej zażyłości i walce o przetrwanie przyjaźni, pomimo wszystkich przeciwności losu.

Historia o smutku na pewno nie będzie jedynym komiksem krztoniowym w 2018 roku. O innych planach autorki będziemy jeszcze na łamach Ziniola informować. A co słychać u Marianny Strychowskiej?

- Pracuję nad finałem trzeciej (i ostatniej) części Nie przebaczaj - mówi autorka. - Komiks jest już niemal narysowany. Aktualnie aranżuję układ kadrów końcowej sceny, na którą składa się 8 stron. Pojawią się subtelne kompozycyjne nawiązania do ujęć z poprzednich części, standardowo spróbuję grą światła i cienia wyeksponować emocje postaci, by godnie dopiąć całość i móc zająć się nowymi projektami.
 
Po tak skrupulatnie opisanym procesie powstawania sceny komiksowej, pracom Marianny kibicujemy z całych sił! Dodam, że w minionym tygodniu o postępach prac nad finałem serii mówił na łamach Kibicowania Kuba Ryszkiewicz. Trzymamy kciuki, by komiks - zgodnie z zamiarami autorów - ukazał się na Festiwalu Komiksowa Warszawa!

Ciąg dalszy nastąpi
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej Kibicujemy komiksiarzom jest Wojciech Stefaniec

niedziela, 28 stycznia 2018

Najlepsze serie 2017 roku

Redakcja Ziniola wybrała najlepsze serie komiksowe opublikowane w Polsce w 2017 roku. Oto one:
10. Gnat
Kuba: To klasyk, który dopiero tak daleko w podsumowaniu, bo Egmont wydał go w kolorze, który nie jest jakimś specjalnym plusem tej historii. W Gnacie nie chodzi o efekciarstwo (choć wydanie twardookładkowe prezentuje się ładnie), a o historię. Jeff Smith zagrał na strukturze „ważna jest droga, a nie kres wędrówki” i wygrał. Bardzo na plus również spolszczenie elementów świata przedstawionego - inaczej dużo humoru oryginału umknęłoby uwadze polskiego czytelnika. 
9. Bajka na końcu świata
Kuba: Przesympatyczna opowieść o tym, jak dziewczynka i pies poszukują rodziców w świecie post-apo. Prosta i zabawna historyjka, która wypchnęła w swojej kategorii z podsumowania Malutkiego liska i wielkiego dzika. Dla oddechu po ciężkich komiksowych norwidach należy się zrelaksować przy czymś, co czyta się łatwo i przyjemnie, a co przy tym nie robi z nas głupków.
8. Zabij albo zgiń/ The Black Monday Murders
Dominik: Dwie świetne serie ex aequo. Zabij albo zgiń to komiks od ekipy, która wie co robi, Ed Brubaker prowadzi swoją narrację w stylu serialowych hitów, a Sean Phillips rysuje na na swoim stałym, najwyższym poziomie. Zaś The Black Monday Murders to album, który zapowiadał się fatalnie - bo nie dość, że za sterami scenariusza stanął nudziarz Jonathan Hickman, to głównym tematem uczyniono tu zmiksowaną z okultyzmęm ekonomię, giełdę papierów wartościowych i kwestie związane z pieniądzem. A wyszło nadspodziewanie intrygująco. No i te znakomite w swojej kategorii rysunki!
7. ALIAS/ Dziedzictwo Jowisza
Dominik: W Dziedzictwie Jowisza Millar przejechał się po superbohaterach w sposób imponujący. Pokazał trykociarskie skrajności, a gości w rajtuzach potraktował brutalną prawdą. Jest tu i bezkompromisowość nawiązująca do prac duetu Ennis/Dillon, i zarys fabularny zbliżający się w pewnym momencie do Sagi Vaughana i Staples, i elegancko wmontowany motyw z serialu Lost i mnóstwo innych smaczków. Przede wszystkim jest jednak niezwykle sprawnie napisana historia traktująca o tym, czy z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. W kontekście superbohaterstwa jest tu i utopia i wszelkie -izmy i dramat antyczny. Alias z kolei to kolejny z komiksów nurtu okołosuperbohaterskiego, który nie traktuje czytelnika jak głupca. Z zamkniętych czwartym tomem przygód Jessiki Jones można gładko przeskoczyć do Daredevila (również w notowaniu) także pisanego przez Bendisa.
6. Paper Girls
Dominik: Paper Girls to absolutnie znakomita opowieść osadzona w końcówce lat osiemdziesiątych i klimatem przywodząca na myśl filmowe blockbustery skierowane do młodzieży. Z tych powrotów do przeszłości ucieszą się zapewne ci, którzy w latach 80. grali w Arkanoid i oglądali Koszmar z ulicy Wiązów. Paper girls to nostalgiczna jazda bez trzymanki i kolejny przejaw tęsknoty za tymi czasami. Świetny start serii Vaughana i Chianga.
5. Morfołaki: Nowy Testament 
Kuba: Świat Morfołaków jest tak rozbudowany, że można o nim czytać na okrągło i nie odnieść wrażenia, że coś się powtarza. Po zamknięciu komiksu długo trzeba się zastanawiać, co właśnie przed chwilą nas trafiło i czy to było naprawdę? Mateusz Skutnik narysował teraz to, co istniało pod postacią scenariuszy już w momencie wydania zbiorczego z 2007 i to, co Nikodem Skrodzki dopisał. Niezwykła to frajda czytać tamten stary zapis scenarzysty, a potem porównywać z narysowaną na jego podstawie do Nowego Testamentu historyjką. Ale frajda jest też z odkrywania tego bardzo namacalnego świata, którego istnienie czuje się pod skórą, z odkrywania jego mechanizmów i poszukiwania w nim logiki. Morfołaki robią coś takiego z głową, że wielu rzeczy pozornie się nie zapamiętuje, ale potrafią się one wryć w podświadomość i powrócić przy każdej kolejnej lekturze z siłą huraganu Katrina. Mistrz.

Dominik: Mistrz. I najlepsza okładka roku!
4. Punisher Max/ Daredevil
Kuba: Fanom Pogromcy tęskno było za takim Frankiem. Niektórzy czekali na tak udane historie od czasów TMsemikowego rocznika 1991. Mimo brutalności wcielenia Punishera w wydaniu Max, zabawa przy czytaniu tej rozwałki jest świetna (co jest chyba trochę chore…) Ennis wydobywa esencję postaci i przesuwa granice, choć należałoby się zastanowić, czy w zasadzie jeszcze w ogóle jest to w tym przypadku możliwe? Znakomita opowieść, zróżnicowane postaci, masa popaprańców i do tego złotousty Frank, którego wyważone i niewymuszone puenty bywają zabójcze tako, jako i jego czyny. Bam! A nie, jeszcze jeden ogromny plus: Barakuda z trójki! Bam! Bam!

Dominik: Uwaga! Trykoty niebanalne. Superbohaterowie niestandardowi. Pogłębiona psychologia postaci i "majtki na spodniach" w tle. Oraz rysunki odbiegające od standardu z linii produkcyjnej. To Daredevil: Nieustraszony Briana Bendisa, Alexa Maleeva i Davida Macka, czyli trykociarstwo bez epatowania trykotami. Zamiast eksponowania herosów w kolorowych wdziankach i dziwacznych pozach, jest tu brudna, mięsista kreska, trochę kolażu i kilka scen zapadających w pamięć. Nieustraszony pisany jest na luzie, ale wedle rygorystycznego planu, który pod koniec lektury daje satysfakcję zarówno twórcy, jak i czytelnikowi. Znakomita robota autorów i polskiego wydawcy, który opasłe tomy serii opublikował w tempie ekspresowym.
3. Mały Wampir 
Kuba: Sfar bezczelnie i nielogicznie wmówił nam, że Wampir był kiedyś mały i dorósł. Albo najpierw dorósł, a potem był mały. Nieważne. Ważne, że dostajemy prawdziwy festiwal wyobraźni na drugie danie, a na pierwsze michę kupy. Albo na odwrót. Nieważne. I tak można jeść łyżkami i się nie znudzi, bo od tego jest fantazja Autora. Zresztą to nieważne, bo komiks tak Was wciągnie, że uwierzycie we wszystko, co dzieje się w tym świecie, przyjmiecie to za rzeczywistość, w której dobrze byście się mogli bawić. Szkoda, że tylko przez 228 stron… No, ale zawsze można zacząć czytać od początku!
2. Stolp
Dominik: To jeden z tych komiksów, które trafiają u mnie na górną półkę, z której zresztą bardzo często są zdejmowane do ponownej lektury. Dodam, że lektury niełatwej. Wydaje mi się, że tworząc ten antyutopijny kryminał osadzony w Słupsku przyszłości autorzy nie pragnęli mamić czytelników zapierającymi dech w piersiach zawieszeniami akcji, imponującymi pozami na całostronicowych kadrach czy widowiskowo poprowadzoną intrygą kryminalną. Postawili raczej na coś, o czym dziś zwykło się mówić, że „artysta robi sobie z czytelnika jaja”. To tak jak z filmami Lyncha, które przez zwolenników standardowej i przewidywalnej narracji krytykowane są za celowe tworzenie chaosu i przykrywanie nieładu płaszczykiem artyzmu. Stolp być może nie będzie zadowalający dla fanów popkultury, ale na pewno – i tu rozlegnie się owych fanów popkultury gromki śmiech – na pewno zadowoli tych, którzy szukają czegoś więcej. Moim zdaniem jest to komiks wyjątkowy. Nie zrozumiałem z niego zbyt wiele, ale to jest tetralogia. Lubię, kiedy zrozumienie przynosi kolejna lektura lub lektura całości. Lubię to bardziej, niż chwilową radość z popkulturowego fikołka najmodniejszych na rynku komiksowych producentów. 
1. Skalp/ Kaznodzieja
Kuba: W 2017 dokończono Skalpa ostatnimi dwoma zbiorczymi woluminami. Komiks duetu Aaron/Guéra (i współpracowników) chwyta od pierwszych stron i trzyma do końca. W zasadzie na siłę można wskazać jeden spadek na wykresie bicia mojego lekturowego serca (Słyszeć, jak ziemia się kręci z czwórki - przerywnik, który nie odnosi się do głównej intrygi i niespecjalnie wiem, po co rozbudowuje taki aspekt świata przedstawionego). Niepotrzebne były też żonglerki ze zmianą rysowników. I tyle, choć i te „zarzuty” to zwykłe szukanie dziury w całym. Skalp pokazuje inne oblicze Ameryki, którego chyba wolelibyśmy nie znać (podobnie jak twarzy Ameryki z reportażu Głębokie południe Paula Theroux’a). Opowiada historię, w której nie chcielibyśmy odgrywać żadnej roli. Zmusza do rozpatrywania dylematów, których nie chcielibyśmy mieć. Zaprasza nas do bezpiecznego obcowania z tym wszystkim, co wydaje nam się czystą abstrakcją. 

Dominik: Podstawą sukcesu Kaznodziei jest coś bardzo prostego, a jednak bardzo rzadko spotykanego i trudnego do osiągnięcia w biznesie nastawionym na bezduszną produkcję: postawienie na sprawdzony duet. Na znających się jak łyse konie scenarzystę i rysownika. Na gości, którzy rozumieją się bez słów. I proszę – sukces gotowy. Bo każda plansza Kaznodziei dobitnie pokazuje, że Garth Ennis został stworzony po to, by pisać dla Steve’a Dillona, a Steve Dillon narodził się po to, by rysować dla Gartha Ennisa. Razem osiągnęli absolutne mistrzostwo obrazkowej komunikacji i komiksowej przyjaźni. To najczystszy, archetypowy duet marzeń. I znakomity komiks.

sobota, 27 stycznia 2018

Najlepsze komiksy 2017 roku

Redakcja Ziniola przedstawia 10 najlepszych albumów komiksowych wydanych w 2017 roku w Polsce: 
10. Kot Krejzol. Paski wybrane z lat 1916-1922
Kuba: To klasyk komiksu, jedno z największych osiągnięć medium na przestrzeni lat. George Herriman bawił się językiem, formą komiksową, rozważał problemy tożsamościowe związane z rasą i orientacją seksualną, a także realiami USA z pierwszej połowy XX w. Pod przykrywką pasków komiksowych schował bardzo dużo ze swojego życia. Jego Kot żyje do dziś dzięki takim właśnie publikacjom zbiorczym, wyborom, antologiom. Niech żyje. 
9. Śmieci
Kuba: Opowieść z życia śmieciarza bywa jak życie: w kupie nic nieznaczących śmieci znajdą się jakieś perełki. Derf Backderf stworzył zapis świata, o którym wolimy nie myśleć. No bo kiedy zapakujemy już śmierdzące śmieci w worki i wyrzucimy je do zsypu albo pojemnika z odpowiednią segregacją, to o sprawie zapominamy. Racja, przecież nie ma czym się zadręczać. Ale czy na pewno? Czy kiedy wchodzicie do waszego osiedlowego śmietnika i natykacie się na przepełnione kontenery z pomieszaną segregacją, to ani przez chwilę nie myślicie, że śmieci Was kiedyś zjedzą? Śmieci to: bezpretensjonalna przestroga dla tych, którzy się nie uczą i liczą w pośredniaku na dobrą posadę z klimatyzacją; wgląd w specyficzny humor ludzi, którzy grzebią w czyichś śmieciach; oraz rysunkowa metafora smrodu. Nie bójcie się, podczas i po lekturze nie będzie Wam śmierdziało, ale za to przez długi czas dźwięki pracującej śmieciarki będą wam dzwonić w uszach.
8. Maniak miłości. Wyznania seryjnego randkowicza
Kuba: Przyznajcie: ilu z Was ma w najbliższym otoczeniu kogoś, kto z wyrachowaniem korzysta z aplikacji randkowych? Albo korzysta z nich, żeby po prostu kogoś poznać? Jeśli sami ich nie używacie i nie rozumiecie tego fenomenu, koniecznie przeczytajcie Maniaka. Ten komiks daje wgląd w plusy i minusy, ale też przygotuje na to, co może i dla Was stanie się kiedyś opcją działania na miłosnej giełdzie. Różnie bywa. Chester Brown w Na własny koszt z premedytacją przerzucił się ze stałych związków na prostytutki, co jest wizją zdecydowanie bardziej ostateczną niż poszukiwania partnera w sieci. Wszystko jest dla ludzi, zdaje się mówić Koren Shadmi. Wyrzuty sumienia i zagubienie też. Nie dajcie się zwieść: elektroniczny posłaniec miłości nie rozwiąże za Was problemów.
7. Love in vain
Dominik: W elegancko wydanym albumie Jean-Michel Dupont i Mezzo uciekają jak najdalej od potulnego schematu, że oto biedny artysta z wielką ambicją na rozstajach dróg podpisuje cyrograf, a następnie żyje długo i szczęśliwie śpiewając śliczne piosenki aż do momentu, gdy szatan w oparach dymu i płomieniach ognia przychodzi po swoje, merdając ogonem. Rozwalają ten system począwszy od ukazania tła społecznego i nieidealizowanego obrazu życia muzyków w Missisipi w pierwszych dekadach XX wieku, aż po celne i niebanalne obsadzenie narratora opowieści. Ta koloryzowana biograficzna historia może wydawać się prosta i mało efektowna, ale warsztatowo zrealizowana jest po mistrzowsku. Ma odpowiednio rozłożone akcenty, bardzo przemyślaną kompozycję, a objętościowo nie jest rozbuchana ponad miarę. 
6. Strefa gazy. Przypisy 
Kuba: Czasami w podsumowaniach pomija się komiksy, które czytało się w oryginale. O Joe Sacco jednak zapomnieć nie można. Być może w jego dorobku nie jest to najbardziej porywający tytuł, ale i tak na głowę pobije każdy jeden inny reportaż komiksowy. Sacco pokazał w tym komiksie jak ważne są wydarzenia małe, jak relatywna jest „wielkość” czegoś, co się komuś przytrafia. Dwa wydarzenia, dla wielu zasługujące na przypis dolny, ironicznie wzmocnił tytułem i nadał im twarz. Zarysował kolejne setki stron, żeby nie zapomnieć. Ważne jednak jest też to, że tematem tego komiksu uczynił w równej mierze sam proces tworzenia reportażu. Więcej o tym będzie w zaplanowanym na ten rok Journalism, czyli murowanym kandydacie do Top 2018.
5. Favela w kadrze
Dominik: André Diniz, bazując na historii Mauricio Hory, stworzył dzieło wyjątkowe. To komiks potrzebny. Komiks z sensem. Jedna z najbardziej poruszających lektur minionego roku. 
4. Polska mistrzem Polski
Kuba: Tę niepozorną publikację można było otrzymać za „0 złotych” podczas FKW 2017 w ramach Dnia Darmowego Komiksu. Realna wartość tego zbioru pasków i rysunków satyrycznych jest jednak nieoceniona, bo wywołuje rodzaj inteligentnego śmiechu, który niesie się powtarzalnie i donośnie jak Polska długa i szeroka. To znaczy śmiech ten niósłby się jak Polska długa i szeroka, gdyby część Polaków nie była całkowicie pozbawiona poczucia humoru. Satyryczny talent duetu Leśniak/Skarżycki osiąga poziom - zdawałoby się nieosiągalny - Mleczki czy Raczkowskiego. Polska mistrzem Polski kontynuuje wspaniałe obserwacje polskiej rzeczywistości rodem z Dnia świra i dobrze, że szykuje się duże, albumowe wydanie tych historyjek. Zdaje się, że przez format opisywanej tutaj publikacji nie pojawi się ona w większości podsumowań roku 2017, ale może wydanie albumowe zawojuje topy 2018? Zobaczymy, dla mnie musowe miejsce w najlepszej dziesiątce. 
3. Powstanie film narodowy
Kuba: Ten komiks na pewno nie zmieści się w wielu głowach, ale za to w większości podsumowań 2017 już tak. Przy pierwszych pracach Świdzińskiego można było mieć wątpliwości, czy Autor nie robi sobie jaj ze wszystkich, łącznie z czytelnikami. Kolejny komiks z gadającymi patyczakami nie rozwiewa tych wątpliwości w 100%, ale na pewno pokazuje, że Świdziński w takiej właśnie formie potrafi przekazywać poważne treści. Powstanie film narodowy pod osłoną historii kręcenia filmu narodowego opowiada o maniakalnej próbie zaklinania rzeczywistości słowem, naginania jej do tego, że jak się coś jakoś powie, to tak się właśnie stanie. Jeśli to prawdziwe, to nawet nie jest śmieszne, a raczej tragiczne (pamiętaj, nie jesteś bogiem!). Ekipa filmowa z komiksu Jacka Świdzińskiego próbowała nakręcić polski film o sile rażenia (i odrażenia) Transformerów. Świdziński napisał historię, która pokazuje potencjał rażenia komiksem.
2. Syrena z Mongaguá 
Dominik: Syrena z Mongaguá to żart rozciągnięty do formy albumu. Znakomicie narysowana satyra na media, artystów, hochsztaplerów i cały świat. Surrealistyczna przejażdżka, gdzieś na skraju Tuska Kevina Smitha i improwizacji Piwowskiego czy Barei. To krzykliwy nius z brukowca rozbuchany do granic możliwości i wnikający w jego powierzchowność.
1. Ziemia swoich synów
Kuba: Świat po katastrofie jest przerażająco pusty, a Klawy Bóg to samozwaniec. Z jeziora wypływają trupy, a dwóch chłopców musi sobie radzić we wrogiej rzeczywistości. Mają być silniejsi od psów, taką naukę przekazał im ojciec. Co jednak, jeśli surowy ojciec umrze? Tutaj zaczyna się prawdziwa opowieść o pierwotnej naturze i droga, która ma nauczyć na nowo, jak żyć i czuć. Wędrówka i odruchy, aby po prostu przeżyć, zarysowują nowy kodeks moralny. A Gipi tak zarysowuje plansze nerwowymi liniami, aby bynajmniej nie dodać nam otuchy. Dopiero mały gest na końcu okazuje się wątłym przebłyskiem optymizmu.

piątek, 26 stycznia 2018

Kibicujemy (443)

"Kibicujemy komiksiarzom" to rubryka, w której twórcy komiksowi opowiadają o tym, nad czym aktualnie pracują. Pokazują zdjęcia z placu boju, pozwalają nam zerknąć w ich szuflady i uchylają rąbka kadru lub planszy. Ziniol kibicuje komiksiarzom! Pokibicujcie z nami!

Edycie Bystroń kibicowaliśmy ostatnio przy okazji komiksu Nie chcę się bać. Od tego momentu upłynęło sporo czasu, komiks został opublikowany, a Edyta właśnie dokonuje ostatnich szlifów nad swoim kolejnym albumem.

- Obecnie pracuję nad komiksem Na koniec wszystko spłonie. Historia jest już w całości narysowana - mówi autorka. - Teraz poprawiam błędy, skanuję i obrabiam całość. Komiks narysowany jest w skali szarości i liczy 200 stron. Tworzyłam go około 2 lata. Przykładowe strony można oglądać na mojej stronie na FB (Edyta Bystroń Komiksy), online planuję udostępnić 14 stron. Historia, którą przedstawiłam rozgrywa się w świecie przypominającym wieczną budowę (są tam pustostany, wykopy z drutami zbrojeniowymi i różne niebezpieczne miejsca), a sam komiks opowiada o różnych relacjach międzyludzkich, uwikłaniu, manipulacji i mechanizmach władzy.

- Komiks planuję opublikować w formie papierowej - dodaje Edyta Bystroń. - W lutym zamierzam rozpocząć akcję crowdfundingową, żeby uzbierać fundusze na druk komiksu. Podczas tegorocznej Nocy Muzeów chcę zaprezentować oryginalne plansze tego komiksu na zbiorowej wystawie w Galerii Wolno (Skłot Przychodnia). Oficjalną premierę komiksu planuję na MFKiG 2018. Ale to wszystko tylko wtedy, gdy powiedzie się crowdfunding.

Projekt wygląda obiecująco, więc Ziniol na pewno dorzuci się do akcji. Edycie kibicujemy na finiszu prac! Tymczasem Hubert Ronek, o którego World od Aghart informowaliśmy wczoraj, na tapecie ma znacznie więcej projektów. No więc, co poza World of Aghart?
- Dużo! - odpowiada Ronek. - Rozpocząłem rysowanie albumu na 100-lecie odzyskania niepodległości; mam gotowy komiks obyczajowy, zrobiony w ramach stypendium Prezydenta Lublina, który spokojnie czeka na szlif i wydawcę; chciałbym dorysować kilkanaście stron shortów i wydać w końcu Jestem Bogiem: Epizody; ciągle rysuję nowe odcinki komiksu Ada, Junior i Pirat do magazynu Kumpel (jest szansa na albumowe wydanie tego tytułu); w maju na papierze wystartuje moja nowa seria dla dzieci - Przygody Ojeja - w tym przypadku jestem również autorem scenariusza. W jakiejś cudownej wolnej chwili chciałbym też złożyć i wydrukować Mundialman na papierze vol. 3. Są również inne pomysły, inne plany, inne projekty...  czas pokaże co z tego wszystkiego wyjdzie, na pewno będzie się dziać - kibicujcie, a ja wracam do rysowania!

Hubert, rysuj! A my tu jeszcze mamy trochę sił, więc będziemy kibicować!
Ciąg dalszy nastąpi
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej Kibicujemy komiksiarzom jest Piotr Nowacki