Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Chimichanga - Powell

Autor: Łukasz Kowalczuk 
Chimichanga* to imię stwora, który wykluł się z wielkiego jaja znalezionego przez pewną dziewczynkę. Dziewczynka ma na imię Lula, nosi brodę i należy do trupy cyrkowej. Nastały trudne czasy dla cyrkowców. Na nikim nie robią już wrażenia klowny, złota rybka o twarzy chłopca czy cyganka i jej tajemnicza koza. Wybawieniem może być tytułowy potwór, który ma nie tylko wilczy apetyt, ale bardzo szybko się uczy i jest w stanie szczelnie wypełnić namiot. Nikt jednak nie przewiduje nadchodzącej katastrofy... 
Tę historię wymyślił i narysował Eric Powell, znany polskim czytelnikom jako twórca Zbira**. Klimat jest podobny, ale tym razem to komiks adresowany do całej rodziny (z dziećmi powyżej 6-7 lat). Jak filmy animowane Pixara czy innego Dreamworks. Porównanie nie jest przypadkowe - projekt Chimichanga powstawał bowiem z myślą o telewizyjnej kreskówce. Zleceniodawcy, jak wspomina autor, nic się nie podobało. Konkretnie – nie był to produkt odpowiedni dla najmłodszych. Jestem ciekawy, według jakich kryteriów wybiera się dziś produkcje, które trafiają na antenę? Z odsieczą przybyły dzieci Powella, które miały inne zdanie niż „eksperci” i wykazały o wiele większe zainteresowanie (czyt. nie dawały ojcu spokoju). Na szczęście dla nas, rzecz została ukończona pod postacią komiksu. 
Miłośnicy stylu Powella poczują się tu jak w domu. Nietuzinkowi bohaterowie (główne postaci są świetne, ale moim ulubieńcem został Randy) narysowani czytelnie, z pazurem i szacunkiem dla tradycji jednocześnie. Słabo wypada tu jedynie zły charakter, który jest niestety nijaki. Zostaje wprowadzony stosunkowo późno - możliwe, że po wymyśleniu takiej galerii autorowi wyczerpały się na moment pomysły? Pierwotnie Chimichanga została opublikowana przez Albatross Exploding Funny Books jako trzyczęściowa mini-seria. Pierwsza wersja jest pozbawiona kolorów, na potrzeby zbiorczego wydania w Dark Horse dodał je siedmiokrotny (!) zdobywca Eisnera Dave Stewart. Zrobił kawał świetnej roboty, nie wyobrażam sobie tego komiksu w innej wersji (obawiam się, że byłby nieco za ponury?). 
Opowieść o brodatej dziewczynce i zezowatym monstrum nie należy do skomplikowanych. Ma to być w końcu rozrywka familijna, gdzie granica pomiędzy dobrem a złem jest wyraźnie wytyczona a czytelnik nie musi się ani przez chwilę zastanawiać z kim powinien sympatyzować. Historia jest prosta, ale nie schematyczna dzięki pomysłowości Powella. To prawie 100 stron świetnego komiksu i materiał na kreskówkę (w trakcie lektury wyobrażałem sobie salwy śmiechu na sali kinowej). Być może, jeśli ekranizacja Zbira wreszcie powstanie i odniesie sukces, Chimichanga będzie następna w kolejce? Fajnie by było zabrać pociechę na coś takiego zamiast na siódmego Shreka. 
* Za wikipedią: „Chimichanga - potrawa meksykańska. Rodzaj burrito smażonego na oleju lub maśle, popularna na północy Meksyku, szczególnie w stanach Sonora i Sinaloa. Pszenną tortillę o różnych rozmiarach pokrywa się farszem mięsnym i składa tworząc prostokątną torebkę. Często zdarzają się również inne dodatki, jak fasola, ryż, ser. Podawane z pikantnymi sosami lub guacamole”. 
** Zbir/Goon, choć jest komiksem świetnym, nie zdobył uznania wśród polskich czytelników. Nie na taką skalę, na jaką zasługuje. Wszystkie trzy wydane przez Taurus Media odcinki można kupić bez problemu ponad pięć lat od momentu ich wydania. A może coś mnie ominęło i są to dodruki? Echhh, szkoda. W Stanach Goon zaczął być niedawno miesięcznikiem.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Epoka Dymu 1-3 – Biram Ba

Autor: Łukasz Kowalczuk 
„Witam. Dhalmun: Epoka Dymu to historia o tych, którzy mają moce i tych, którzy mają władzę. Zresztą, co za różnica?” Krótko i na temat, prawda? Pierwsze trzy odcinki tej super-bohaterskiej opowieści są dostępne za darmo lub za niewielkie pieniądze na stronie twórcy*. Biram Ba publikuje już od paru ładnych lat (dokonania z lat 2007-2011 można ściągnąć ze strony). 
Bogaty dorobek autora. Solidny warsztat. Fakt, że pomysł na historię o herosach kiełkował od dłuższego czasu - wszystko to sprawiło, że rzecz zapowiadała się ciekawie. I faktycznie, warto sprawdzić ten komiks. Fabularnie Epoka Dymu odbiega od następującego schematu: „na początku musi być geneza powstania głównego bohatera – sromotna porażka – wylizanie się z ran - epicki rewanż – happy end – przechodzimy do następnego numeru, o ile ktoś to będzie chciał jeszcze czytać”. Świat przyszłości, w którym dzieje się akcja, został klarownie przedstawiony przez Birama. Wprowadzenie jest wplecione w scenariusz na tyle umiejętnie, że autor może spokojnie prowadzić intrygę. Wszystko na tyle dobre, że jestem ciekawy ciągu dalszego. Nie będę za wiele zdradzał, po prostu przeczytajcie. 
Komiks został w całości(?) stworzony przy pomocy technik cyfrowych. Biram Ba dobrze sobie radzi w niemal realistycznym stylu. Świetną robotę robią tu kolory** - nie ma tandetnych gradientów ani efektów (huurrraaa!). Wystarczy spojrzeć na stare prace zamieszczone na stronie Epoki Dymu, żeby uświadomić sobie skalę postępów autora. Zdarza się jednak wiele miejsc, gdzie cyfrowa technika jest aż nazbyt widoczna – rysunki przypominają wtedy wykonane w pośpiechu szkice koncepcyjne do jakiejś gry. Tytułowa strona trzeciego odcinka to żart? Swoją drogą można było się pokusić o jakąś bajerancką okładkę do trzech pierwszych odsłon cyklu. Nie kupuję zabiegu ze zmianą czcionki w każdej z części. Rozumiem intencje autora, ale średnio wyszło. 
To co mi się jeszcze nie spodobało w Epoce Dymu to, na szczęście, tylko jedna kwestia techniczna**. Autor mógł pokusić się o wyższą rozdzielczość (przynajmniej w płatnej wersji). Pliki ważą mało (to w pewnym stopniu plus) i traci na tym jakość. Nie jest to wielki problem, zauważalny raczej dla osób lubiących nieco powiększyć kadr. Czekam z utęsknieniem na porządną platformę z polskimi e-komiksami (od klasyków po takich twórców jak Biram Ba czy Boettcher), gdzie formaty będą zunifikowane a jakość odpowiednio dostosowana do potrzeb. Jak wspominałem przy okazji recenzji Kottona, pojawiły się pierwsze zwiastuny tego, że idzie ku lepszemu. 
Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby Epoka Dymu ukazała się jako bardziej dopracowana zeszytówka, to przebiłaby dotychczas wydane polskie tytuły tego typu. Pod względem fabularnym jest na pewno lepsza niż np. Orzeł Biały czy Henryk Kaydan. Jeśli o grafikę chodzi to też jest lepiej. Nie odnoszę wrażenia, że oglądam w akcji kolejną kopię Mc Farlane'a czy innego Jima Lee. Czekam na następne odcinki, a jeśli kilka rzeczy zostanie doszliwanych, to będę czekał jeszcze bardziej. 
* Ciekawe ilu komiksowych skąpców jednak sięgnęło do sakiewki po te, o zgrozo, niecałe 4 złote.
** Widziałem kilka prac autora wydrukowanych w odcieniach szarości (Człowiek bez Szyi). Tracą połowę uroku, jeśli nie więcej.
*** Niestety, we wszystkich dotychczas recenzowanych przeze mnie polskich elektronicznych historyjkach obrazkowych jest jakiś defekt.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Marvel Universe vs. The Punisher – Maberry/Parlov

Autor: Łukasz Kowalczuk 
Zdarzyło mi się już kupić w cyfrowej dystrybucji kilka komiksów wydanych przez „wielką dwójkę”. Skuszony niską ceną dostawałem nauczkę, bo często coś było nie tak z produkcjami Marvela/DC objętymi promocją. Świetna oprawa, ale słaba historia. Przyzwoita opowieść, ale kiepskie rysunki. 
Marvel Universe vs. The Punisher, na który się skusiłem, odbiega od smutnej normy. Ale po kolei. Spółka Maberry/Parlov postawiła siebie przed cholernie trudnym zadaniem. W skrócie: świat opanowała plaga kanibalizmu. Frank Castle jako jeden z niezarażonych (a przy okazji maszyna do zabijania) walczy na terenie opustoszałego Nowego Jorku z żądnymi krwi plemionami złożonymi z byłych herosów i złoczyńców. Wszystko, dosłownie wszystko o czym autorzy chcieli opowiedzieć w tej mini-serii, już było (w komiksach, książkach, grach, filmie... wszędzie!). I nie chodzi tu tylko o post-apokaliptyczny Nowy Jork*. Trykociarze zmienili się w inteligentne zombie w komiksie Kirkmana i Philipsa w 2005 roku, Punisher „zabił uniwersum” jeszcze wcześniej (one-shot Punisher Kills the Marvel Universe z roku 1995, do którego scenariusz stworzył Ennis).   
W sumie to klasyczny western (nie tylko dzięki „kostiumowi” Hulka). Z sennym miasteczkiem, uciśnionymi mieszkańcami i ostatnim sprawiedliwym w roli głównej. Wyraźny podział na złych i dobrych ulega zachwianiu, przez co z prostej historyjki rodzi się coś więcej**. Castle przedstawiony został tak, jak komiksowy Pan Bóg przykazał. Nie wiem, który to już raz pojawiają się rozterki Franka na temat tego, że robi się miękki... wspominałem jednak, że ten komiks to jedna wielka powtórka z rozrywki. Spodobał mi się motyw podziału na szczepy walczące o swój teren, wojenne zdobycze dodają kilku kanibalom „uroku”. 
Kreska Parlova przypadła mi do gustu. Solidne rzemiosło z wieloma bardzo dobrymi momentami, za to bez efekciarstwa (to też zasługa stonowanej kolorystyki). Przypomniały mi się tm-semicowe zeszyty, w których rysowali Romita Jr czy Sal Buscema. Do tego kilka dodatkowych punktów za rysowane onomatopeje (nic tak nie wyprowadza z równowagi jak świetna ilustracja z komputerowym, źle złożonym fontem).   
Kilka rzeczy sprawiło, że z tych oklepanych do bólu elementów powstał zwyczajnie fajny komiks. Nie jakieś wybitne dzieło, tylko przyjemna lektura na leniwe popołudnie. Otrzymałem dokładnie to, czego oczekiwałem i wcześniej czy później sprawdzę Marvel Universe vs. Wolverine. Choć tutaj pojawia się problem, bo część historii znam z recenzowanego powyżej tytułu.   
To rzecz nie tylko dla miłośników super-bohaterskiego „co by było gdyby”. A jeśli ktoś uważa inaczej, to polecam przygody Supermana w czasie wojny secesyjnej. Ała.    
*Skoro już o Marvelu, Nowym Jorku i katastrofie mowa, to czytam sobie teraz Essential Killraven. Pierwotnie chciałem o nim napisać na łamach swojego bloga. Okazuje się jednak, że rzecz nie jest taka zła a zestaw nazwisk tworzących tą serię jest imponujący i ostatecznie recenzja trafi, wcześniej czy później, tutaj. 
**Bez obaw. Nie dostajemy rozprawy filozoficznej. Po prostu zakończenie daje czytelnikowi do myślenia.

Kibicujemy (307)

Autor: Dominik Szcześniak Kontynuując wątek przedstawiania ziniolowych planów, dzisiaj informacje a propos regularnych numerów magazynu.
Na dzień dobry - wstępniak z wydanego w czerwcu Ziniola nr 52:
53 numer magazynu powinien pojawić się jeszcze w tym roku, prawdopodobnie pod jego koniec. Będzie grubszy i - podobnie do 52 - składał się będzie z samych komiksów. Póki co mogę zdradzić, że na pewno pojawi się w nim komiks Nie ma jak w filmie ze świetnymi rysunkami Grzegorza Pawlaka, który wskutek tragicznej pomyłki wyleciał z Z#52 (patrz: wstępniak powyżej).

Kolejnym krokiem jeśli chodzi o papierowego Ziniola będzie powieść graficzna pod takim właśnie tytułem. Jeśli chodzi o szczegóły na temat tej publikacji - jakieś o niej pojęcie powinien również dać wstępniak, zacytowany powyżej. Planowana data publikacji: pierwsza połowa 2013 roku.

Tyle, jeśli chodzi o konkrety. Szczegóły - na bieżąco na ziniol.com.

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 10 sierpnia 2012

Kibicujemy (306)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Odkąd ostatni raz Olga Wróbel wypowiadała się na łamach naszego cyklu na temat komiksu Silva Rerum, wydarzyło się bardzo dużo interesujących spraw, toteż postanowiłem zwabić autorkę do ostatecznego kibicowania. Oddaję jej klawiaturę:
Zwabiona dobrym słowem redaktora Szcześniaka wracam na łamy „Ziniola”, żeby zareklamować dwa projekty. 
Pierwszy związany jest z moim najbardziej udanym dziełem, stworzonym w kooperacji z Danielem Chmielewskim - naszą córką Gretą. Obecnie dzieło dynamicznie rozrasta się i pokrywa fałdkami tłuszczu, a w październiku będzie można zapoznać się z historią jego powstawania - nie dosłownie, więc nie ma co liczyć na pikantne sceny, chociaż „Ciemna strona księżyca”, bo tak nazywa się komiks, zawiera pewną ilość rysunków genitaliów, zarówno męskich jak i żeńskich (to zarazem zachęta i ostrzeżenie). Album opowiada o mojej ciąży i w czasie rysowania służył jako zbiornik na wszelkie lęki, frustracje i nieśmiałe nadzieje. Miło było zarysowywać kolejne strony i wyobrażać sobie, że jestem artystką i tworzę, proszę bardzo, tu mam pędzle, farby i finezyjny papier, a nie tylko rosnący stos ubranek, pieluszek oraz dziecięcych akcesoriów, a także hormonalne tsunami w mózgu. W ten sposób wyprodukowałam 64 strony w kolorze, które teraz składa Daniel, a jesienią sprzedawać będzie Centrala, mój podziwu godny wydawca. Bardzo proszę, żebyście dopisali „Ciemną stronę …” do listy zakupów, bo posiadanie dziecka jest szalenie inspirujące i chętnie Wam o tym opowiem, a jeżeli doprowadzę Centralę do bankructwa w pierwszym podejściu, to kto będzie jeszcze chciał we mnie inwestować? 
Druga z zapowiadanych inicjatyw nie wymaga z kolei żadnych nakładów finansowych ze strony odbiorców (zresztą z mojej też nie). Począwszy od 6 sierpnia, co poniedziałek wrzucam na bloga wielką nieskończoną powieść graficzną „Silva Rerum”. Rozlazła mi się praca nad tym albumem, w listopadzie miną dwa lata od kiedy zaczęłam go rysować, a końca nie widać (między innymi dlatego, że zupełnie przestałam zaglądać do teczki, gdzie czekają wyrysowane ramki do rozdziału nr 3). Ale czemu dwa rozdziały, o łącznej objętości prawie 50 stron, mają nigdy nie ujrzeć światła ekranów? Dlatego skanuję je i publikuję, mimo, że są w szkicu (absurdalnie dokładnym szkicu, czemu tak się z tym cackałam?). Nie wiem, jakie będą dalsze losy całości. Może to kiedyś narysuję do końca, może nie. O ile wątki rozliczeniowe już mało mnie cieszą, bo zdołałam nieco dorosnąć, to żałuję rozdziałów o chorowaniu na depresję i leczeniu się z niej – czułam, że akurat tu mogę powiedzieć coś naprawdę pożytecznego społecznie. Mam nadzieję, że uda mi się ten temat przepracować, jeżeli nie w „Silva Rerum”, to w innej formie. 
I tak to wygląda w fabryce komiksów Olgi Wróbel, liczę na Wasze wsparcie, a tymczasem idę rozwieszać pieluszki i podszczypać córkę, żeby się obudziła, bo czemu ona tak długo śpi?

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Kibicujemy (305)

Autor: Dominik Szcześniak Lada dzień, lada chwila kończymy kibicowanie. A kończąc, wypadałoby wspomnieć co nieco o okołoziniolowych planach. Dzisiaj więc słów kilka o drugiej części antologii The Best OFF, która planowo powinna pojawić się w październiku, a w podtytule miała będzie: Rarities and B-Sides.
Muszę przyznać, że pod tak sformułowany tytuł będę musiał nagiąć nieco rzeczywistość, rarytasami i kawałkami ze stron B czyniąc rzeczy mało znane nawet najbardziej hardkorowym czytelnikom Ziniola. Poza całymi numerami (#36), galerią okładek (z towarzyszącym im kolejnym długim tekstem), "wyciągiem z publicystyki", pełnymi albumami (Uwydatnienie Piotra Machłajewskiego, Nie ma cudów Rafała Trejnisa) i szortami komiksowymi, na łamach zbiorku znajdziecie również mini-album Paine: Dyskont Nałęczowianka (scenariusz: Andrzej Śmieciuszewski), komiksy z zinów Szalet i Dół, jak również niepublikowane wcześniej kawałki.

O postępach prac nad antologią będę informował już poza kibicowskim cyklem. Póki co, w ramach ciekawostki, prezentuję jeden z wczesnych etapów tworzenia grafiki do ujawnionej jakiś czas temu okładki vol.2. Autorem jest rzecz jasna Daniel Grzeszkiewicz. 

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

środa, 8 sierpnia 2012

Kibicujemy (304)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Co się dzieje ze Szkicownikiem Śledzia? Kiedy nowy Biceps? Co z Awanturą 2.0? Zamiast zadawać więcej pytań, zapraszam do lektury ATY-Ekspresu przygotowanego specjalnie dla ziniolowego kibicowania przez przedstawiciela grupy, Łukasza Mazura:
Zanim przejdziemy do informacji typowo wydawniczych, wiadomość rodem z Pudelka! I ostrzegamy - nie jest ona dobra dla wielbicielek przystojnych komiksiarzy. Otóż Paweł Kumpiniewski, którego scenariusze pojawiają się w każdym numerze "wyrobu zinopodobnego", w ostatni weekend zmienił swój stan cywilny! Ze strony Komiksowa na uroczystości obecna była nasza redakcyjna trójca oraz Wojciech Stefaniec; przypominamy - wybrany w tym roku Najlepszym Rysownikiem (według Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego). Impreza była nadzwyczaj udana i pomimo uroczystej atmosfery podejmowane były takie problemy jak "na którym tomie skończył się Thorgal?". Młodej Parze życzymy raz jeszcze wszystkiego najlepszego! A teraz pora na komiksy, komiksy, komiksy...

Przełożony z maja "Szkicownik" Michała Śledzińskiego powinien pojawić się na zbliżającej się emefce (to już niecałe dwa miesiące!). Mamy poskanowanych kilkaset prac Śledzia (plus do zeskanowania czeka to co Śledziu stworzył od początku roku) i czekamy na opisy do tychże. Jednak sami również pracujemy nad pozostałymi składowymi periodyku - obecnie trwają prace (nieustannie) nad możliwie jak najbardziej kompletną bibliografią Śledzia, ale jak się okazuje tych pozycji jest tak wiele, że nawet tacy kolekcjonerzy jak Ystad i TeO co chwilę znajdują coś nowego. Natomiast Tomasz Pstrągowski z Komiksomanii, który jak mało kto w naszym Komiksowie potrafi poprowadzić rozmowę, przeprowadził kilkanaście dni temu wywiad z Michałem, który obecnie jest w fazie przelewania do cyfrowej postaci. Na tę chwilę "Szkicownik" zapowiada się nad wyraz dobrze.

Nad pierwotnie planowaną na marzec "Awanturą 2.0", której nie raz kibicowano na Ziniolu, trwają nieustanne prace. Mamy już u siebie mniej więcej połowę materiału (robi wrażenie!), na pozostałe komiksy czekamy z utęsknieniem. Dowodzący projektem z Bydgoszczy Andrzej Janicki co chwila przypomina autorom o dedline'ach, więc jeśli po drodze nie zdarzy się nic niespodziewanego, to w Łodzi na Międzynarodowym Festiwalu Komiksów i Gier będzie można zapoznać się z powracającym po latach kultowym magazynem. Trzymajcie za to kciuki! Z ciekawostek o których jeszcze chyba nie pisaliśmy - do "A2.0" będzie również dodawana kolejna karta z serii Komiksowej Serii Karcianej, przedstawiająca sylwetkę jednego z komiksowych twórców. Kogo obstawiacie?

Czas na nieco mniej przyjemną wiadomość - pozostałe publikacje planowane jeszcze na ten rok, tj. piąty "Biceps" i drugi "Triceps" przekładamy na rok kolejny. Główne powody to brak czasu, coraz więcej pozakomiksowych obowiązków, ale również przedłużające się prace nad wspomnianymi we wcześniejszych punktach rzeczami. Nie chcąc robić czegoś "po łebkach" zdecydowaliśmy, że po łódzkiej MFK dajemy sobie kilka miesięcy na podładowanie baterii, spokojne przygotowanie wszystkiego i wypuszczenie na świat możliwie jak najlepszego produktu/produktów. Kiedy to dokładnie będzie - tego jeszcze nie wiemy (ale nie powinno to nastąpić później niż w pierwszej połowie przyszłego roku). Możemy jednak obiecać, że trochę w przypadku "Bicepsa" się zmieni. Wierzymy, że na lepsze.

Korzystając z okazji wspomnę też o swojej "Nienawiści Atomowego Rycerza". Zapowiadana na wiosnę 2013 będzie miała (pewnie) spore opóźnienie. Na tę chwilę od początku spisuję scenariusz i jest on gotowy w ok 70% - wcześniejsza wersja, będąca raczej bezmózgą nawalanką, wyewoluowała w nieco inne rejony (nawalanki z domieszką dialogów) i wszystko wymagało napisania od nowa. Niemniej nie rezygnuję z tego projektu i pewnie na początku przyszłego roku wezmę się za przelewanie scenariusza na czyste karty papieru. W głowie mam jeszcze jeden inny albumik z zamkniętą historią i pomysł na zbiór krótszych opowiastek, ale zobaczymy co będzie pierwsze. 

Na deser zostawiliśmy sobie rozwiązanie krzyżówki z czwartego numeru "Bicepsa" i ogłoszenie zwycięzcy. Nagrodą było limitowane wydanie "Zagubionych Dziewcząt" (Mroja Press) ze slipcasem. Pomimo ciekawej, wartej posiadania na półce nagrody (naszym zdaniem), przyszły jedynie trzy prawidłowe rozwiązania. Przyznajemy - było ono niestandardowe (hasło: KUBŁOOAŁŁIFLU), ale krzyżówka nie była tak trudna jak by się mogło wydawać. I tu pytanie - czy owa abstrakcyjność wystraszyła krzyżówkowiczów, czy może zdecydowana ich większość ma już dzieło Alana Moore'a i Melindy Gebbie w swych kolekcjach? Tak czy inaczej przy planowaniu kolejnego numeru stawiamy znak zapytania przy kolejnej krzyżówce. Wracając jednak do przyjemniejszych kwestii - szczęśliwego zwycięzcę wylosował wspomniany we wstępie Paweł Kumpiniewski, świeżutki Pan Młody. I tym samym "Zagubione Dziewczęta" powędrują do... Agaty Nawrot! Natomiast Szymon Kaźmierczak i Mariusz Ciechoński mogą liczyć na egzemplarze kolejnego "Bicepsa". Gratulujemy! 

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Kreskon 2012 - blok komiksowy

Już w najbliższy piątek, 10 sierpnia, w Tomaszowie Lubelskim rozpoczyna się Kreskon. Konwent bogaty będzie m.in. w wydarzenia z zakresu fantastyki, gier, mangi i anime. Znajdzie się również coś dla czytelników komiksu - blok poświęcony temu medium trwał będzie od godziny 10.00 do 19.00 w sobotę, a złożą się na niego warsztaty, spotkania z wydawcami (Ważka, timof) oraz autorami komiksów związanych z Ziniolem. Daniel Grzeszkiewicz i niżej podpisany pogadają o lubelskim komiksie i swoich własnych tworach. Nieoficjalne źródła donoszą, że obecna będzie również Katarzyna Babis. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do Zespołu Szkół nr 1 im. Bartosza Głowackiego na ulicy Wyspiańskiego 8. Wpadnijcie, bo będziemy mieli co pokazać - m.in. obfitą prezentację dostępnego obecnie w przedsprzedaży Ksionza oraz - być może - okładkę nowego numeru Ziniola.

Kibicujemy (303)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Dzisiaj drugie wejście zalicza Torgal Huberta Ronka.
Od ostatniego kibicowania powstały tylko dwie nowe plansze - można więc powiedzieć że nadal tkwię w połowie dystansu. ale termin MFK jak na razie nadal realny. Widać jest jeszcze na tyle odległy, że ciągle znajdują się ważniejsze rzeczy... zostało zatem do zrobienia około 10 stron - w takiej stylistyce spokojnie można to machnąć w tydzień. Materiał graficzny to dwie połówki stron i jeden duży kadr. można się z nich zorientować między innymi, że w komiksie występuje również pewien jeż, a autorem jest niejaki Ronek - taka ciekawostka... dzięki za kibicowanie, a po kolejne infa zapraszam już niebawem na mojego mundialmanowego bloga!

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Orc Stain – Stokoe

Autor: Łukasz Kowalczuk

„Orki opanowały świat dawno temu. Wielki Tzar, nowy i najpotężniejszy przywódca hordy poszukuje zaginionego artefaktu należącego do zapomnianego boga. Pomóc lub przeszkodzić może mu tylko niewiele znaczący złodziej obdarzony niezwykłym darem.” Gdybym przeczytał taką zająwkę z tyłu jednej z setek książek fantasy, pewnie bym wzruszył ramionami i wyszedł z księgarni. Ale zacytowany tekst dotyczy wydanego nakładem Image komiksu. I w tym przypadku wystarczy rzut oka na kilka stron, żeby stwierdzić, że warto się zainteresować.
 Kogoś, kto spodziewa się „klasycznych” zielonych idiotów będących wypadkową mięsa armatniego z Tolkiena, świata Warhammera czy Warcrafta, spotka niespodzianka. Czy będzie miła? To zależy od tego, czy dana osoba jest zbetoniałym fanatykiem lochów i smoków czy też nie. Owszem, orcza rasa u Stokoe lubi wojnę, jest wredna i zła (z wyglądu przypomina bardziej gobliny), ale mimo wszystko inna. Orki są tu po prostu świetnie zaprojektowane. Nie tylko one, mnóstwo tu różnych dziwnych stworów małych i dużych, broni, urządzeń, gadżetów. No i waluta, ten motyw może wprawić niejednego czytelnika w osłupienie. Oczywiście nie zdradzę o co chodzi. Warto przekonać się samemu.
Stokoe inspiruje się mangą, 2000 A.D., Flinstonami (naprawdę!) i zapewne całą masą innych ciekawych rzeczy. Dba o szczegóły, za kilka epickich scen jestem gotowy kupić autorowi wódkę przy najbliższej okazji*. Świetne wrażenie potęgują kolory. Świat przedstawiony przez Stokoe jest kolorowy i ponury jednocześnie**. Mam wrażenie, że wszystko tu jest sine, gnijące i śmierdzące. Chyba o to chodziło.
Unikalność uniwersum stworzonego przez Jamesa Stokoe powoduje, że nawet słabsza historyjka wydawałaby się całkiem strawna. W tym przypadku jednak opowieść jest na odpowiednim poziomie i dobrze współgra z oprawą graficzną. To już bardziej klasyczne podejście do tematu (jest starożytny skarb, jest potężne zło, wyprawa itd.). Moim zdaniem to dobrze, gdyby wszystko było tu na takim samym, wykręconym poziomie, całość mogłaby wyglądać jak jakaś deliryczna wizja.
Orc Stain to niezła kobyła (168 stron) zbierająca do kupy pierwsze pięć odcinków serii. Niedawno Image zrobiło dodruk i trudno się dziwić... Nie mam w zwyczaju kupować pojedynczych zeszytów amerykańskich wydawnictw, ale w tym przypadku bardzo mnie korci, żeby sprawić sobie numer 6 i 7, które zostały już wydane. Z tego co widzę na stronie autora, facet nie stoi w miejscu i rysuje jeszcze lepiej. Sprawdźcie ten adres koniecznie, jeśli jeszcze tam nie byliście!
* Nie sądzę, żeby się nadarzyła, mogę więc stawiać tych wirtualnych flaszek ile mi się podoba. Taki tani chwyt.
** Pisałem to już o jakimś komiksie. Za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, w której recenzji...

James Stokoe
Orc Stain na Comixology
Orc Stain na Graphicly

Kibicujemy (302)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Kończąc żywot rubryki staram się również zakończyć kibicowanie poszczególnym tytułom. Niekiedy wiąże się to z podaniem konkretnej informacji a propos daty premiery albumu, innym razem jest to zwykłe sprawozdanie z prac nad nim. W przypadku Domu żałoby nr 8, którego premiera była już wielokrotnie przekładana, mogę powiedzieć, że...
...będzie. I czynione są starania, by był jeszcze w tym roku. Będzie to zamknięta, gruba historia, która zakończy serię, ale jednocześnie będzie albumem, który można przeczytać bez znajomości poprzednich odcinków. Póki co folder "DŻ 8" zawiera prace kilku rysowników (niektórzy z nich mogą już nie pamiętać, że takowe popełnili). Wojciech Stefaniec, Paweł Grześków, Grzegorz Pawlak, Otoczak i Daniel Grzeszkiewicz  to tylko niektórzy. Poniżej - plansza autorstwa Gedeona:
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

sobota, 4 sierpnia 2012

Relacja z wystawy Macieja Pałki w SOS Sztuki

3 sierpnia w SOS Sztuki w Lublinie odbył się wernisaż wystawy Maciej Pałka FTW, zorganizowanej z okazji 10-lecia pracy twórczej lubelskiego artysty. Poza mocnym przekrojem prac autora - od komiksów rysowanych w zeszytach szkolnych po fragmenty najnowszych dzieł, wydanych pod szyldem Pracowni Komiksu, na publikę czekał wyklejony na ścianie fragment komiksu Degrengoland, zwieńczony wielkim malowanym kadrem. Maciej Pałka zabrał również głos w sprawie sprawy komiksu w przestrzeni galeryjnej. Z okazji wystawy wydany został ekskluzywny, wieloformatowy katalog.
Na dzień dobry - komiks w przestrzeni galeryjnej...
...czyli zupełnie nieczytelny "Mocz w zupie".
Oficjalna inauguracja wystawy. Maciej Pałka przemawia
Wystawa zgromadziła ważnych emisariuszy polskiego komiksu...
...i lubelskiej sztuki.
Laleczki wytapetowały ścianę.
Te komiksy już niebawem znajdą się na biletach autobusowych w Lublinie.
Stare prace Macieja Pałki.