Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 28 lutego 2011

Kibicujemy (130)

Autor: Maciej Pałka Kibicujcie komiksiarzom! Nadciąga Scientia Occulta! Kończymy zatem kibicowanie temu albumowi i czekamy na rychłą premierę. Oto kilka słów od Łukasza Okólskiego.

Scientia Occulta

Przez ostatnie mniej więcej dwa miesiące było u nas cichutko. Obaj z Robertem byliśmy dość mocno zajęci własnymi sprawami i dopieszczaniem technicznych detali z wydawcą. Dodatkowo komentarze na stronce scientii stały się targetem dla spamu, którego w pewnym momencie już nie byłem w stanie ogarnąć i musiałem je wyłączyć. Straciliśmy więc kontakt z ludźmi czytającymi nasz komiks. Komentarzy pod koniec nie było znów tak wiele, ale dla mnie każdy był pchnięciem do robienia komiksów i dlatego mi ich szkoda. Niemniej komiks cały czas był publikowany bez opóźnień. Jak niektórzy pewnie zauważyli, obiecane dwa rozdziały czekają na bycie przeczytanymi. Zarówno przez tych którzy lubią łyknąć sobie kawałek komiksu raz a dobrze i tych którzy mają ochotę sobie przypomnieć od początku o co właściwie chodziło.

Całość od nowego roku jest skończona, a od niedawna poskładana i gotowa do druku. Do sklepów powinna trafić w kwietniu. Wszystkie informacje na temat ceny, ilości stron i innych bajerów można znaleźć na nowej odpimpowanej stronce scientii. Kto wie, może nawet (i tutaj nie chce nic obiecywać „na bank” bo nie tylko ode mnie to zależy) będzie na niej możliwość preorderu, z zachętą w postaci ilustracyjki analogowej, ołóweczkiem i tuszem, od niżej podpisanego - sto procent autentyk, bez obijania się w photoshopie. Taka gratka dla garstki zainteresowanych kolekcjonerów. Oczywiście na festiwalu nie będzie najmniejszego problemu ze zdobyciem podobnego arciku w albumie, ale wiecie jak to jest, człowiek może być zaganiany, onieśmielony, zadrży mu rączka. Czuję się dość arogancko i nieskromnie przyjmując za pewnik iż ludzie będą chcieli takie autografy, ale kto wie, wszystko musi być możliwe. Pełna profeska.

Zapraszam więc na scientiaocculta.com żeby sprawdzić o co w ogóle chodzi z tym komiksem, czy wart zachodu. Jeszcze bardziej zachęcam do polubienia naszej nówki sztuki, stronki na facebooku. Jako, że komentarze na www raczej nie będą dostępne, to właśnie tam chętnie przeczytam i co więcej, postaram się odpowiedzieć na wszelki feedback i pytanka dotyczące komiksu.

Pozdróweczka i dzięki wielkie za kibicowanie (to pomaga),

Łukasz.



Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

sobota, 26 lutego 2011

Incubatorium Rustecki (04)

Autor: Marcin Rustecki
Incubatorium Rustecki wita przybyłych! Co tydzień o tej samej porze i w tym samym miejscu będziecie świadkami efektów pracy Marcina Rusteckiego, rzeźbiącego co mu do łba przyjdzie. Będzie satyra, będą stripy, będzie space-opera o niemotach space-explorerach... WSZYSTKO będzie! A dzisiaj - kontynuacja "Krótkiej historii szalonego dzieła"...

piątek, 25 lutego 2011

DC Maniak (13)

Autor: Damian Maksymowicz
Przegląd newsów z okresu 11.02.2011 - 24.02.2011:

*Zmarł Dwayne McDuffie - scenarzysta filmów animowanych, m.in. "Justice League: Crisis On Two Earths" i najnowszego filmu "All-Star Superman" oraz wielu komiksów, w tym kilku numerów obecnej serii "Justice League of America" czy niedawno wydanego "Milestone Forever". Śmierć nastąpiła 22 lutego w wyniku komplikacji po operacji z poprzedniego dnia.

*DC zamyka kolejne miesięczniki. W marcu "Azrael", w kwietniu "Batman: Confidential" i "Batman: Streets of Gotham". W maju ich los podzielą "R.E.B.E.L.S.", "JSA All-Stars", "Freedom Fighters", "Doom Patrol" i "Outsiders" (ostatni numer ukaże się jako "Batman and  the Outsiders").

*Peter J. Tomasi o zapoczątkowanym właśnie runie w "Batman and Robin".

*Judd Winick o zbliżającej się do końca serii "Justice League: Generation Lost".
*Geoff Johns odpowiada na 3 pytania dotyczące "Flashpoint".

*Scott Snyder o tym, co w najbliższych numerach "Detective Comics".

*Pierwszy złoczyńca w dziejach Gotham City i mroczna tajemnica sięgająca początków istnienia miasta, która wpływa na teraźniejszość, sekrety starych gothamskich rodów oraz miejskiej architektury - to wszystko w mini serii "Batman: Gates of Gotham", o której opowiada jej scenarzysta Scott Snyder.

*Graficzne zajawki z eventu "War of the Green Lanterns".

*Komiksy z DC zapowiedziane na maj.

*Edytor Mike Marts o przyszłości bat-komiksów.

*Adrianne Palicki  została wybrana do roli Wonder Woman. Reżyserem serialu prawdopodobnie zostanie Jeffrey  Reiner.

*DJ Caruso wyreżyseruje adaptację głośnego komiku Gartha Ennisa "Kaznodzieja".

*Kevin Costner wystąpi w nowym filmie z Supermanem, podobno wcieli się w Jonathana Kenta. Sam Człowiek ze Stali z kolei ma być bardziej "fizyczny", głównym łotrem nie będzie raczej Lex Luthor, a jakiś potężny wróg, z którym przyjdzie walczyć herosowi. Tymczasem termin ekranizacji goni nieubłagalnie, a studio Warner Bros. ma wątpliwości, co do Zacka Snydera - nie jest zachwycone ostatnim filmem reżysera ("Sucker Punch").

*Tom Hardy i Joseph Gordon-Levitt już są w obsadzie "The Dark Knight Rises", dołączyć ma do nich kolejna gwiazda "Incepcji" - Marion Cottilard. Skoro wspominamy już o Hardym, to aktor zapewnił, że jego Bane będzie zupełnie inny niż ten z niesławnego filmu Schumachera  "Batman i Robin", Hardy musi przybrać na masie 15 kilogramów.

*W ostatnim sezonie "Tajemnic Smallville" powróci Lex Luthor, widzowie mają też zobaczyć Superboya, którym będzie ocalały klon Alexandra Luthora z domieszką DNA Clarka Kenta.

*Film zza kulis produkcji animacji "Green Lantern: Emerald Knights", okładka oraz trailer

*Zwiastun gry "Green Lantern: Rise of the Manhunters".
Okładka tygodnia (09.02.2011): "Justice League: Generation Lost" #19, autor Dustin Nguyen. 3 kolory i znajoma scena sprawia, że okładka od razu przykuwa uwagę, a geek we mnie krzyczy "nieee!".

Zeszytówka tygodnia (09.02.2011): Pierwszy raz w historii kolumny "Zeszytówką tygodnia" zostają ex aequo dwa komiksy: 
-"Batman and Robin" #20, scenariusz Peter J. Tomasi, rysunki Patrick Gleason i Mark Irwin. Tak się robi dobre wejście. Pierwszy numer nowego teamu twórców jest wyjątkowo udany i sprawia, że chce się więcej. Tym jednym zeszytem Tomasi "kupił mnie" bardziej niż dotychczasowymi "Green Lantern: Emerald Warriors", rysunki Gleasona zaś wbrew moim obawom pasują jak ulał do bat-uniwersum. Fabuła dziwaczna, jak wcześniej w "B&R" pisanym przez Morrisona. Jednym słowem jest super.
-"Justice League: Generation Lost" #19, scenariusz Judd Winick, rysunki Joe Bennett. Jeśli lubicie komiksy, które czyta się z zapartym tchem, w napięciu oczekując, co wydarzy się na następnej stronie, to dobrze trafiliście. Seria zbliża się ku końcowi wciąż przykuwając uwagę czytelnika. A zakończenie takie, że szczęka opada.

Okładka tygodnia (16.02.2011): "Supergirl" #61, autorzy Amy Reeder i Richard Friend. Prostota, onomatopeiczność i słaba konkurencja zdecydowały o wygranej tej właśnie okładki.

Zeszytówka tygodnia (16.02.2011): "Green Lantern Corps" #57, scenariusz Tony Bedard, rysunki Tyler Kirkham i Batt. Graficznie wciąż seria pozostawia wiele do życzenia, Bedard wynagrodzą ten mankament fabularnym twistem serwując finał historii, którego nie dało się przewidzieć. I jaka radość, że Sinestro mimo paktu o nieagresji wobec pozostałych Korpusów wciąż jest pierwszoligowym bad-assem.

To się nazywa wilgotny pocałunek (to czerwone to gniew, jeśli ktoś nie jest na bieżąco z Latarnikami - Czerwoni nim "wymiotują") - kadr z "Green Lantern: Emerald Warriors" #7:

Kibicujemy (129)

Autor: Dominik Szcześniak Rafał Trejnis w raporcie z prac nad "Ostatnim wynalazkiem" dziś zaprezentuje kilka prac z roboty researchingowej. Data albumu premiery zbliża się szybko. Kibicujcie komiksiarzom!
Akcja "Ostatniego wynalazku" osadzona została w Lęborku, miasteczku na Pomorzu. Miejscowość, jak wiele innych poniemieckich, z ciekawą historią, postaciami i architekturą z czerwonej cegły. Jako, że bohaterowie śmigają sobie po konkretnych ulicach tam i z powrotem, nie miałem wyjścia - trzeba było zapakować aparat i cztery litery do eskaemki i śmignąć tam w celu zrobienia dokumentacji (jakie to profesjonalne!). Nie budowałem modeli ani nie bawiłem się we wklejanie przerobionych zdjęć w kadry, gdyż jest to zabieg, który nigdy nie napawał mnie entuzjazmem. Być może w tych rysunkach uda się komuś odnaleźć istniejące miejsca.
Ciąg dalszy nastąpi... 
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

czwartek, 24 lutego 2011

Polski doktor Wertham już straszy!

Autor: Paweł Timofiejuk
Cała afera z "Chopin. New romantic" najpierw była poważna, potem śmieszna, aż w końcu stała się straszna, a koniec końców jest polskim biciem piany dla samego bicia piany. Na wspomnianą antologię składa się osiem komiksów polskich i niemieckich autorów, a wszyscy dziennikarze, którzy nie zapoznali się z całością, robią aferę z powodu skandalizującego i słabego komiksu Krzysztofa Ostrowskiego. Jednak w antologii są dobre i interesujące komiksy, choćby Paryż 1836 czy Polski Beat 2001, o czym z telewizji się nie dowiemy. Oczywiście cała kampania medialna prowadzi do wywołania reakcji zleceniodawcy, czyli Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Zanim jednak dalej o tym, najpierw trochę historii. Był początek lat 40. XX wieku, gdy znany psycholog dziecięcy Frederick Wertham zainteresował się komiksem jako złem wcielonym. Rozpoczął wtedy trwającą do połowy następnego dziesięciolecia krucjatę przeciwko komiksowi. Opierał się na błędnym założeniu, że dziedzina sztuki, jaką jest komiks, przeznaczona jest tylko dla dzieci, a w związku z tym żadne inne treści niż te przeznaczone dla nich właśnie nie powinny się w komiksach znajdować. Tępił więc wydawców horrorów, kryminałów i fantastyki, których publikacje w większości były skierowane do dojrzałych odbiorców. Z roku na rok zyskiwał coraz większą rzeszę zwolenników, którzy w grudniu 1948 roku rozpoczęli akcję masowego palenia komiksów. Podobne wydarzenia trwały aż do połowy lat 50., kiedy wprowadzono restrykcyjny Comics Code, który regulował, jakie treści powinny znajdować się w komiksowych publikacjach na rynku amerykańskim. Przed zinstytucjonalizowaniem tej autocenzury amerykańskich wydawców polowania na komiksy i ich niszczenie trwały w najlepsze – w 1948 spalono komiksy w Binghampton, Nowy Jork , a jeszcze nawet w 1955 zbierano je do pick-upów i zwożono do spalenia choćby w Norwich, Connecticut. Sam Wertham na fali popularności swoich poglądów w 1954 roku wydał książkę Seduction of the Innocent, która mówiła o zgubnym wpływie tej dziedziny sztuki na dzieci. Oczywiście nie zająknął się ani słowem o dorosłych początkach komiksu, tylko skupił się na jego dużej popularności wśród dzieci, które po wojnie, jako główny odbiorca wielomilionowych nakładów komiksów superbohaterskich, zastąpiły dotychczasowych czytelników, czyli żołnierzy.
Mało kto poza badaczami wie, że w trakcie wojny amerykańska armia nabywała masowo komiksy, w których superbohaterowie gromili nazistów. Masowo to nie znaczy 2 tysiące sztuk, tylko kilka milionów. Oczywiście w komiksach tych pojawili się szpiedzy, korupcja, przemoc wojenna, bo kraj był w stanie wojny, a obywatele przez kulturę mieli wykształcić odpowiednie postawy wobec wroga. Po wojnie rynek zaczął szukać nowych form wyrazu, a wydawcy zalali rynek tytułami skierowanymi do różnych odbiorców – w tym i dzieci i dorosłych. Jednak Wertham i jemu podobni zaczęli domagać się skanalizowania tej dziedziny sztuki tylko w ramach ich wyobrażeń o komiksie jako o medium dla dzieci. Skutki ich działalności były daleko idące, gdyż wprowadzony w 1954 roku Comics Code zabraniał pisania między innymi o korupcji w amerykańskiej policji, o przekupstwie sędziów, itd. Postaci miały być jednowymiarowe – tylko dobre albo tylko złe. Lata 50. to zanik komiksu dla dorosłych w USA, natomiast rozwój we Francji oraz Japonii, gdzie ta dziedzina sztuki rozwijała się bez ograniczeń i narzucania odbiorcom jej zdegenerowanego rozumienia o byciu li tylko infantylną dziecięcą rozrywką. W tym okresie świat nadrobił lata, które stracił do USA w pierwszym półwieczu XX w., i poszedł w artystyczne eksperymenty, które pozwalały utrzymywać się w głównym nurcie kultury. Natomiast w Stanach trwało mozolne wydobywanie się z zapaści. Najpierw latach 60. i 70. pojawiły się komiksy undergroundowe, które w drugim obiegu zdobywały rzesze fanów na zrewoltowanych uniwersytetach i w kształtującej się kontrkulturze. Następnie w latach 80. i 90. nastąpił powolny zanik przestrzegania Comics Code również w mainstreamie. Natomiast ostatnie dziesięciolecie przyniosło już całkowitą wolność w tworzeniu komiksów dla dorosłych i szybkie nadrabianie zapóźnienia wobec innych dziedzin kultury. Komiks trafił na salony, zdobywa nagrody literackie, jest przedmiotem poważnej dyskusji, w tekstach naukowych funkcjonuje na równych prawach z filmem, literaturą czy teatrem. I w końcu nadszedł też ten dzień, gdy ostatni wydawcy w USA ogłosili, że w styczniu 2011 roku przestają używać Comics Code w komiksach dziecięcych, gdyż nawet w uwspółcześnionej, okrojonej formie nie przetrwał on próby czasu, co widać m.in. we wszechobecności wulgaryzmów w kreskówkach.
Wydawałoby się, że w Polsce już dogoniliśmy Zachód po latach komunistycznego wykorzystywania komiksu jako narzędzia propagandy; okazuje się, że tak naprawdę stoimy w miejscu, w którym świat był 60 lat temu – chcemy niszczyć książki. Wynika to z tego, że niestety polskie elity dały sobie wmówić w PRL, że komiks to zło, a jedyna wartość, jaką niesie, to prostacka (i propagandowa) rozrywka dla dzieci. Takie właśnie rozumienie tej dziedziny sztuki pokutuje po dziś dzień, gdyż stereotyp łatwo utrwalić. Powiem więc wyraźnie: Czytelnicy, Dziennikarze i Politycy – komiks to taka sama dziedzina SZTUKI jak każda inna i ma prawo do posługiwania się takimi samymi środkami wyrazu jak inne dziedziny sztuki. Jest kierowany do takich samych odbiorców jak wszystkie inne dziedziny sztuki! Niestety Polska utknęła w punkcie, w którym Ameryka była w latach 40. XX w., a w mediach słychać nawoływania polskich Werthamów do palenia i niszczenia komiksów. Na podobne nawoływania, zamiast poszukać innych rozwiązań, otworzyło się Ministerstwo. Jest to równie szkodliwe dla wizerunku kraju jak nowela, która wywołała cały skandal, wpłynie bowiem na postrzeganie polskich wypowiedzi w kwestii wolności słowa i na naszą wiarygodność w wypowiedziach w jego obronie. Jak bowiem zauważył Christoph Heubner z Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego, cenzurować sztuki żadnym rządom nie wolno, a dyskusja w tym wypadku dotyczyć powinna gustów. Może zatem warto przemyśleć sprawę jeszcze raz i na przykład przedefiniować odbiorcę, do którego cała antologia będzie skierowana, pamiętając o tym, że mieści się w niej poza tym jednym tekstem jeszcze siedem innych, ze skandalem niemających nic wspólnego. Niszczenie kultury to ostateczność.
Odbiorcy niemieccy, szczególnie młodzież, wcale nie są tacy łagodni jak baranki i obcują ze znacznie bardziej wulgarnymi komiksami niż ten, o którym toczy się ostatnio dyskusja. Rekordy popularności od lat bije seria Fil, której bohaterowie nieustannie klną w berlińskim slangu i szargają wszystkie świętości. Polskim odpowiednikiem tej serii jest popularny Wilq braci Minkiewiczów. Dlatego proponuję spróbować jednak wyjść z tą antologią do odbiorców, którzy zresztą zapewne bardziej zainteresują się pozostałymi siedmioma komiksami z antologii niż wulgarną diagnozą polskiej sceny muzycznej, mediów i życia celebrytów.
Na przyszłość należy pamiętać, że ani wydawca, ani instytucja zlecająca nie są zwolnieni z refleksji nad tym, nad czym pracują i jak to wpłynie na odbiór utworu. Muszą pamiętać o tym, jaki może być odbiorca i w procesie powstawania publikacji prowadzić wymianę poglądów nad jej ostatecznym kształtem, a nie zakładać, że skoro to komiks, to nic niebezpiecznego nie może się zdarzyć. W przypadku wielu instytucji zlecających produkcję komiksów (choćby Muzeum Powstania Warszawskiego, Narodowe Centrum Kultury) taka kontrola nad produktem ma miejsce, czyżby w tym wypadku jej zabrakło?
Przypomina mi się sytuacja sprzed paru lat, gdy wraz z Wojtkiem Stefańcem postanowiliśmy z prowokacyjnym komiksem wziąć udział w konkursie o powstaniu warszawskim. Pomimo tego, że nasza praca zdobyła nagrodę, nie znalazła się ostatecznie w antologii pokonkursowej. Słusznie, gdyż zadaniem wydawcy nie miało być prowokowanie, a edukowanie. Zainteresowani czytelnicy mogli zapoznać się ze wspomnianym komiksem w jednym z pism komiksowych i Internecie, gdzie jego obecność była na miejscu.
W dzisiejszych czasach cenzurą nie wygra się ze zinformatyzowanym społeczeństwem, gdyż PDF-y nie płoną… Na chwilę obecną w opinii publicznej Chopin. New Romantic zaistniał tylko w postaci jednej  historyjki. Dlatego warto, by Ministerstwo przejęło kontrolę nad wydarzeniami i zapoznało społeczeństwo z wartościową, sensowną całością, a nie z gorszącym wyimkiem, który zresztą już wędruje po świecie.

Kibicujemy (128)

Autor: Dominik Szcześniak Immortal Suicide powstaje. Na dowód tego co jakiś czas zamieszczamy wypowiedzi twórców komiksu - Magdy Łysak, Jana Sławińskiego i Norberta Rybarczyka. Dziś coś nowego - fragment scenariusza zaadaptowany na mini-opowiadanie...
Immortal Suicide – scena 5

 Tego właśnie potrzebował. Orzeźwiający prysznic, wygodny fotel i stary druh – Jack Daniels.
Stone pociągnął łyk ze szklaneczki i spojrzał na rozpościerający się przed nim widok. Północna ściana, w całości zbudowana ze szkła, ukazywała panoramę rozświetlonego światłami miasta skąpanego w ciemności bezksiężycowej nocy. Z gramofonu popłynęły pierwsze dźwięki, wypełniając pokój.


"It's all right, It's all right..."


Stone zamknął oczy. Dzień nie należał do najłatwiejszych. Zginął dwa razy, a do tego musiał prowadzić męczącą grę z Freemanem. To stawało się uciążliwe. I jeszcze to przekonanie Freemana o własnym sprycie… Głupiec.


Nagle zgasło światło.


Muzykowi nie dano zbyt wiele czasu na zdziwienie, bo w tej samej chwili północna ściana wybuchła, posyłając we wszystkie strony mordercze, szklane okruchy.


Gdy ogień trochę przygasł, z kłębów dymu wyłoniły się cztery złowieszcze postacie. Spowici w długie płaszcze, z zakrytymi twarzami, opierający o ramiona ogromne miecze. Przerażający, pradawni i zawsze milczący zabójcy – Rycerze Pustki.


- Nie wiem kim jesteście – odezwał się ochrypłym głosem Stone, ukryty wraz z fotelem w cieniu. Jedynie ręka trzymająca szklankę z bursztynowym napojem była widoczna, dzięki padającemu na nią blaskowi dogasającego ognia. – i czego chcecie, ale przygotujcie się na wpierdol życia.
Szklanka pękła w jednej chwili, gdy Muzyk z siłą zacisnął pięść.


Stone powoli podniósł się z fotela, jednocześnie wyjmując z kieszeni białą chusteczkę. Z każdym kolejnym krokiem, wycierając chustką dłoń, przybliżał się do kręgu światła. Zatrzymał się niecały metr od Rycerzy.


Robił wrażenie. Lekceważąco wyprostowany, z rękoma w kieszeniach… Z szaleńczym uśmiechem na ustach i jednym okiem błyszczącym, niby w gorączce… Jednak największe wrażenie robiła druga część jego twarzy -  ta bez oka, zakrwawiona, zmasakrowana, z wystającymi kawałkami szkła…
- Macie przewalone – stwierdził bezbarwnie Stone, potęgując groteskowe, makabryczne wrażenie.


Rycerze nie odpowiedzieli. Zaatakowali w ułamku sekundy.


"... Don't need a sword to cut through flowers, oh no, oh no"

(z wykorzystaniem piosenki "Whatever Gets You Through The Night" Lennona)
Ciąg dalszy nastąpi... 
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

środa, 23 lutego 2011

Čas na komiks w Bratysławie

17 lutego w Galerii Instytutu Polskiego w Bratysławie odbył się wernisaż wystawy "Čas na komiks". W imprezie uczestniczyli Krzysztof Gawronkiewicz oraz Przemysław Truściński, którzy dodatkowo ozdobili jedną ze ścian Instytutu freskiem powiązanym tematycznie z rokiem Czesława Miłosza. Wystawa potrwa do 18 marca. Kolejnym miejscem, w którym zostanie pokazana będzie Galeria Bielska BWA (kwiecień).
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wydarzenia. Autorami zdjęć są: Marta Miara, Piotr Machłajewski, Krzysztof Gawronkiewicz.
Dodaj napis
Krzysztof Gawronkiewicz przy pracy
Fresk na ścianie przy wejściu do galerii Instytutu powiązany z rokiem Czesława Miłosza. 
Zoja Gawronkiewicz prowadzi wywiad z Wrzątkunem
Otwarcie wystawy. Od lewej Tomasz Grabiński, Piotr Machłajewski, Milica Urbániková, Zoja oraz Krzysztof Gawronkiewicz, Przemek Truściński
Publiczność wernisażowa
Zoja i Krzysztof Gawronkiewicz
Przemek Truściński oraz Agata Rychlik
Przemek Truścińsk
Agata Rychlik, Zoja oraz Krzysztof Gawronkiewicz
Krzysztof Gawronkiewicz oraz fragmenty z trzeciego albumu Mikropolis
Krzysztof Gawronkiewicz
Publiczność wernisażowa
Zakonnice Zombie Jakuba Rebelki
Piotr Machłajewski
Publiczność wernisażowa
Wiedźmin Przemka Truścińskiego
Machłajewski, Truściński, Gawronkiewicz
Trust oraz Gawron

Kibicujemy (127)

Autor: Maciej Pałka Kibicujcie komiksiarzom! Pora sprawdzić, co słychać w temacie komiksu nad którym w pocie czoła pracują Daniel Gizicki i Krzysztof Małecki.
Gizicki Małecki Postapo
Daniel:
W sobotę 19 lutego ok. godziny 18.33 skończyłem pisać, wykańczać i poprawiać scenariusz trzeciego zeszytu/rozdziału "Postapo" (tytuł roboczy). Kolejne 22 strony historii o przygodach Marcina Tramowskiego, części jego rodziny i znajomych to bieganina po lesie, strzelaniny, ryczące silniki ciężarówek, typy spod ciemnej gwiazdy, lejąca się z ran postrzałowych krew, pękające kości i chowanie się po krzakach. Co będzie dalej? Na razie nie zdradzę, powiem za to czego nie będzie. Nie będzie zombiaków, wampirów ani wilkołaków. W czwartym zeszycie/rozdziale bohaterowie zaczną zastanawiać się "co dalej?"

Krzysztof:
Wciąż pracuję nad pierwszym rozdziałem/zeszytem" Postapo" (tytuł roboczy), bawiąc się między innymi kolorami, z których wciąż nie jestem zadowolony i najchętniej oddałbym komuś utalentowanemu do obróbki. Powoli zbliżam się do końca pierwszego rozdziału. Idzie trochę wolno. Bywa, że jedną stronę rysuję trzy, cztery razy. Okładki rozdziałów w założeniu będą częścią opowieści. I tak jest z pokazaną tu okładką z roboczym tytułem.
Gizicki Małecki Postapo
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

wtorek, 22 lutego 2011

"Chopin New Romantic"

Autor: Dominik Szcześniak

"Nieortodoksyjne, a czasami idące wręcz pod prąd i prowokacyjne, podejście do postaci Fryderyka Chopina" - zapewnia w opisie komiksu wydawca. I rzeczywiście, zawartość antologii "Chopin New Romantic" daleka jest od podobnych okolicznościowych laurek, wystawianych przez polskich komiksiarzy w prawdopodobnie jedynych płatnych zleceniach. Mimo, iż albumik formą wydania stylizowany jest na bryka dla gimnazjalistów, młodzież zdaje się nie być jego targetem. Nie ma tu biografii słynnego kompozytora, nie ma anegdotek z jego życia. Są natomiast historie alternatywne, lokujące postać w owym "nowym romantyzmie", oderwane od rzeczywistości, a częstokroć oderwane nawet od postaci samego Chopina. A przy tym komentujące polską kulturę i sztukę. W lepszy i gorszy sposób.

"New Romantic" to koprodukcja polsko-niemiecka, sfinansowana ze środków MSZ i berlińskiej ambasady i zawierająca prace twórców związanych w większości z  wydawnictwem kultury gniewu. Polska strona to autorzy, udzielający się jedynie przy okazjach podobnych antologii (Ostrowski, Janusz, Rebelka, Frąś), a niemiecka to równie dobrze znani w Polsce Mawil czy Sascha Hommer. Nie wszyscy autorzy dorównują sobie poziomem. Szukając wspólnego mianownika wszystkich obecnych tu prac, na myśl nasuwa się jeden: odwaga. Podejście co niektórych faktycznie jest nieortodoksyjne i prowokacyjne.

Etatowy polski scenarzysta komiksów na zlecenie, Grzegorz Janusz, to firma solidna, choć mogąca swoim "wiecznym romantyzmem" co niektórych już nieco nużyć. Tu prezentuje dwie historie - "Paryż 1836", stworzony wespół z Jakubem Rebelką i stanowiący naprawdę mocne wejście w antologię; oraz przewrotną i dowcipną "Całkiem inną historię" z rysunkami Jacka Frąsia. Pierwszy komiks to wyciszony i świetnie rozegrany kawałek, orbitujący wokół stworzenia największego dzieła sztuki, drugi natomiast jest alternatywną wersją życia Chopina, który wyrwawszy się z objęć gruźlicy został - dosłownie - rozmieniony na drobne. Oba utwory mają ten januszowy feeling, który może się podobać lub nie, ale na pewno zalicza się do pisarstwa wysokich lotów.

Tym dwóm najlepszym komiksom z polskiego podwórka towarzyszy taka sama ilość świetnych niemieckich produkcji. Zakładając jednak, że celem publikacji było przedstawienie nawet jak najbardziej oderwanych od rzeczywistości teorii na temat Chopina, komiks Saschy Hommera i Jana-Frederika Bandela balansuje niebezpiecznie na granicy utrzymania się w temacie, a utwór Mawila daleko poza tę granicę wyskakuje. Oba komiksy są znakomite - "Skowyt na cześć Chopina" to prześmiewająca awangardę perełka, napisana i narysowana po prostu fantastycznie, a "Polski beat 2001" to pocztówka autora ze Świnoujścia, ukazująca jego zainteresowanie winylami. 100% Mawila w komiksie o Chopinie.

Pozostałe komiksy to utwory zbędne. Impresja Endo przynosi na myśl smutne komiksy z czasów krótkiej formy zinowo-konwentowej, a "Polish Classics" to ominięcie tematu około-chopinowskiego szerokim łukiem. Osobną kwestią jest komiks Krzysztofa Ostrowskiego, który może być odczytywany jako krytyka polskiej kultury, jak również festyniarskiego charakteru samego roku chopinowskiego. Ostrowski ogłosił swoją artystyczną wolność totalną, ale  pozostaje pytanie czy znalazł sobie ku temu odpowiednie miejsce. Jego wyczyn spotkał się z reakcją mediów - wulgaryzmy i "cweloholocaust" zwojowały internet i telewizję.

"Chopin New Romantic" to antologia nierówna, zawierająca kilka smaczków, kilka niewypałów oraz jedną ogromną kontrowersję, przez którą komiks leżakuje sobie obecnie w piwnicach konsulatu i prawdopodobnie nie zostanie dopuszczony do dystrybucji. Przeglądając opinie mediów, można natrafić na opinie, iż album miał być przeznaczony do dystrybucji wśród niemieckich uczniów. Czy jednak uczniowie są targetem tej pozycji? Czy komiks okolicznościowy, robiony na zamówienie zawsze musi mieć charakter laurki? "Chopin New Romantic" udowadnia, że nie. Udowadnia również, że specyfika i misja komiksowego medium nie jest zrozumiała dla wszystkich.

Autor: Maciej Pałka
W Internetach zawrzało! Komiksowa antologia przygotowana przez kulturę gniewu dla Ambasady RP w Niemczech pojawiła się w mediach otoczona atmosferą skandalu. Spowodowała ją nowelka Krzysztofa Ostrowskiego. Nie będę dociekał absurdalnych przyczyn samego szumu medialnego. Jak zwykle, pobieżne sądy są wydawane bez choćby cienia rzetelności. Potępianego komiksu nikt nie czytał - typowa zagrywka szmatławców wspieranych zagonami trolli. Warto jednak przyjrzeć się samej publikacji.

Od razu przejdę zatem do meritum. 13 stron, które wyszły spod ręki wokalisty CKOD to najmocniejszy punkt zbiorku. Powiem więcej, jest to jeden z najlepszych polskich komiksów jakie zdarzyło mi się czytać bodaj od czasu „STANU” Frąsia. Graficznie co prawda jest to tylko świadectwo zapatrzenia Ostrowskiego w Igorta. Styl szybkiego (ale profesjonalnego) brudnego kartonu bez warsztatowej ekwilibrystyki. Czyli od pierwszego wrażenia ostrzeżenie: liczy się treść! A ta jest bodaj jedynym sensownym komentarzem odnośnie „promowania kultury”. Punkt wyjścia fabułki jest taki: piosenkarz wzorowany na Michale Wiśniewskim przybywa do więzienia, gdzie podczas specjalnego koncertu ma wykonać piosenkę napisaną z okazji roku szopenowskiego. Następnie piętrzą się wydarzenia sprokurowane przez mieszankę złych intencji, niedomówień i traum co prowadzi do eskalacji przemocy. W krótkiej i dobitnej formie otrzymujemy zjadliwą satyrę na oficjalnie promowaną „kulturę”. Sugestywna wizja Ostrowskiego bez oporów wpasowała się w opis kraju, gdzie nazwisko i podobizna wielkiego kompozytora promują wódę a tandetne etiudy w stylu sacro-polo ku czci Papieża Polaka okupują listy muzycznych bestsellerów. Telewizja nawet nie udaje, że nie ogłupia a wrażliwość muzyczna jest kształtowana przez absolwentów wydziału jazzu w Katowicach, których jedyną ambicją jest uprawiać muzak do kotleta w programie „Jaka to melodia”. Normą jest mentalna bylejakość i lenistwo. W polskim komiksie są symptomy, że nie dzieje się dużo lepiej. Ostatnio narzekałem na powszechną sitcomowość i intelektualną miałkość szorciaków publikowanych w zinach i magazynach komiksowych. Brakuje mi w nich jakiejkolwiek głębszej refleksji i zaangażowania. Forma przerosła treść, nastąpiło zatracenie się w ślepym pędzie ku poincie. I oto dojrzałem wątły promyk nadziei, że nie wszystko jest stracone. Czy też może poczułem poklepanie po ramieniu i usłyszałem przekaz: „nie warto”. Każdy może konsumować kulturę. Nawet nie jaką lubi, ale na jaką zasługuje. Bynajmniej, gust nie ma tu nic do rzeczy.
Pozostałe nowelki zebrane w antologii prezentują raczej wyrównany poziom. Dobre są komiksy Rebelki i Frąsia narysowane do scenariuszy Janusza. Tradycyjnie nie zawiódł Mawil. Resztę można zaorać (w połaciach pamięci). Jako samodzielne komiksy są niezłe, ale w recenzowanym zbiorze nie mają szans by sięgnąć do poprzeczki zawieszonej przez Ostrowskiego na niebotycznym wręcz pułapie przebłysku geniuszu. Ot, typowy poziom katalogów wystawy MFK.

Komiksy w Szopenowskiej antologii są więc pewną wskazówką dla osób interesujących się losem polskiego komiksu a zwłaszcza tych, którzy sarkają na jego rzekomo niski poziom. Otóż, dziełka te dobitnie unaoczniają, że wśród naszych rodaków są twórcy zdolni do osiągnięcia wyżyn komiksowej sztuki. Są artyści, którzy mają coś ważnego i ciekawego do powiedzenia. Niestety, przypominają sobie o tym tylko wtedy gdy w grę wchodzi albo duża kasa albo darmowa wycieczka do Izraela.
Ostrowski vs Szopen
"Chopin New Romantic". Autorzy: Jakub Rebelka, Grzegorz Janusz, Markus "Mawil" Witzel, Jacek Frąś, Sascha Hommer, Jan-Frederik Bandel, Andreas Michalke, Krzysztof Ostrowski, Agata "Endo" Nowicka, Patryk Mogilnicki, Monika Powalisz. Publikacja sfinansowana ze środków Ambasady Polski w Berlinie i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wydawca: kultura gniewu 2010

Kibicujemy (126)

Autor: Dominik Szcześniak Zdarzyło nam się kibicować (incognito) dziesiątemu numerowi "Ziniola". Było to tak naprawdę kibicowanie kilku projektom albumowym, z których najszybciej realizuje się jeden. Tim i Miki to komiks dla dzieci z rysunkami Piotra Nowackiego, kolorem Sebastiana Skrobola i moim scenariuszem. Wersję czarno-białą już znacie, rzućcie okiem na kolorową i posłuchajcie co mamy do powiedzenia:
Piotr Nowacki: W moim przypadku wszystko zaczęło się od tej graficzki popełnionej na luzie pewnego chłodnego wieczora, kilka tygodni po narodzinach mojego synka. Miałem wtedy lot na tworzenie dziwnych postaci zamieszkujących dziwne kolorowe krainy. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby zrobić cały komiks dla dieci w stylu np. historyjek z Wyspy Umpli Tumpli, bo dzieciaki to są według mnie najlepsi możliwi czytelnicy. Nie marudzą po forach i blogach na twardość okładki czy folijkowatość folijki, nie doszukują się kawangardowych spisków i układów i nie zastanawiają się czy autor jest z prawej czy z lewej strony tzw. środowiska komiksowego. Jeśli historia, którą im zaserwujesz spodoba im się, pokochają Cię miłością czystą i poproszą o więcej. Przy tym projekcie postanowiłem na chwilę dać odetchnąć mojemu głównemu żywicielowi i postanowiłem pobyć trochę naroślą na Dominiku Szcześniaku. Lucek z entuzjazmem zareagował na moją propozycję, po kilku miesiącach przesłał scenarek pierwszych ośmiu plansz, które ja z wielką przyjemnością narysowałem. Pozostała kwestia znalezienia kolorysty i tu postanowiłem spróbować uderzyć do starego dobrego znajomego, czyli Sebastiana Skrobola. Obawiałem się, że Mots nie znajdzie już czasu na kolorowanie moich plansz, bo w ostatnich latach znakomicie radzi sobie (z sukcesami) jako rysownik i kolorysta w jednym.  Sebastian ku mojej i Lucka uciesze zgodził się jednak na współpracę i tym sposobem początek naszej historii jest już gotowy do prezentowania potencjalnym wydawcom w pełnej pięknych kolorów krasie. 
Dominik Szcześniak: Geneza tego komiksu, wszystkie jakieś poboczne anegdotki i historie bledną w zestawieniu z jedną tezą: że jest to świetny komiks. A właściwie będzie, ponieważ póki co dysponujemy jednym jego rozdziałem (z sześciu) narysowanym i pokolorowanym w całości oraz konspektem scenariusza pełnego albumu. Roboczy tytuł to "Tim i Miki". Jest to komiks dla dzieci. Kolorowy, zabawny i pełen sympatycznych postaci. Dla dzieci dużych i małych.
Jego pomysłodawcą jest Jaszczu, który idealnie wstrzelił się w moment. Moment, w którym nasze głowy zaprzątały bardzo podobne kwestie. Z dwóch projektów, które sobie zaplanowaliśmy tylko ten wypalił. I cieszę się, że właśnie ten. 
"Spotkanie z kapitanem" - pierwszy rozdział albumu - zaprezentowany został widowni komiksowej w ostatnim numerze "Ziniola" i miał bardzo otwarte zakończenie. Jesteśmy cwani i już wtedy wiedzieliśmy, że będzie z tego większa sprawa. Po publikacji komiksu otrzymałem kilka ciepłych reakcji na jego temat. Teraz mam nadzieję, że zaregujecie na poniższe i powyższe kadry z wersji full-color.
Graficznie jest to perełka. Choćby z tego powodu komiks namiesza na rynku na bank. Kibicujecie?
Ciąg dalszy nastąpi... 
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Dziwne historie (08)

Autor: Paweł Wojciechowicz
Druga plansza nowej historii:

Kibicujemy (125)

Autor: Maciej Pałka Kibicujcie komiksiarzom! Pora abym znowu podbił bębenek w sprawie "Degrengolandu".
degrengoland rozdział 2 o1
Nasz webkomiks rozkręca się z niezmienną częstotliwością jednej planszy tygodniowo (przypominam – w każdy piątek o godzinie 8.00 na www.degrengoland.com!). Czyli powoli do przodu. Pora zabrać się za przygotowanie drugiego rozdziału. O ile w publikowanej obecnie części pierwszej za większość rysunków odpowiada Paweł Wojciechowicz, to w kolejnym odcinku proporcje odwrócą się wręcz drastycznie. Podzieliliśmy sobie materiał dostosowując styl rysowania do scenariusza. Jest to o tyle zwodnicze, że jeszcze nie znamy zakończenia całej historii i pewnie czeka nas jeszcze niejedna wolta koncepcyjna. Wolty fabularne będą na pewno. Na szczęście jestem przygotowany nawet na najbardziej srogie niespodzianki, którymi może próbować zaskoczyć w nowym scenariuszu Dominik Szcześniak. Patrząc więc od strony rozkminki – jest dobrze, damy radę.

Tymczasem zbieram siły, ostrzę ołówki i zaczynam rytuały, które doprowadzą mnie do stanu permanentnego napinania. Oj, będzie się działo!
Degrengoland Rozdział 2 02

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.