Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Patronujemy: Festiwal Komiksowa Warszawa

16-19 maja - w tych dniach odbędzie się Festiwal Komiksowa Warszawa. Miejsce akcji to tym razem Stadion Narodowy w Warszawie. Impreza ponownie odbędzie się w ramach Warszawskich Targów Książki. Ziniol objął patronat nad wydarzeniem. Program w ostatecznej wersji dostępny jest tutaj, a tak prezentuje się plakat autorstwa Alfonso Zapico:

niedziela, 28 kwietnia 2013

Szybki konkurs komiksowy - wyniki

"Dlaczego chciałbyś/ chciałabyś ten komiks mieć?" - pytaliśmy kilka godzin temu o "Przybysza" Shauna Tana, mając do oddania jeden egzemplarz komiksu. Odpowiedzi napłynęło tak dużo, że jednoosobowe jury miało dość duży problem z wytypowaniem zwycięzcy konkursu. Tak naprawdę i 10 sztuk rzeczonego komiksu by nie starczyło. W związku z tym, poza zwycięzcą głównym, dwie osoby otrzymają nagrody - niespodzianki. Ale do rzeczy:
Zwyciężczynią konkursu jest Monika Izdebska, której odpowiedź na zadane pytanie brzmiała następująco:
Chcę ten komiks. Nie śpię po nocach, śniąc o nim. "Przybysz" jest na mych powiekach, gdy je otwieram. Myśl o nim rozprasza mnie w pracy. Zbieram forsę od miesięcy, ale zawsze znajdują się jakieś inne, pilniejsze potrzeby (bez ekstrawagancji - woda, chleb, czasem ciuch). A kiedy już uzbieram, moje dziecię spogląda na mnie wzrokiem błagalnym i uzbieraną forsę z ciężkim sercem oddaję mu na "Wielką Kolekcję Komiksów Marvela". Rozmieniam marzenia o "Przybyszu" na drobne. Na supebohaterów. Czuję się jakbym była w błędnym kole. Konkurs w "Ziniolu" jest jedynym wyjściem z tej sytuacji, jedynym ratunkiem dla kobiety, żony i matki u kresu sił.
Pierwsza niespodzianka trafia do: Kamili Magdaleny
Komiksy mojego dzieciństwa typu "Kajko i Kokosz" czy "Tytus, Romek i A'Tomek" nie robiły takiego wrażenia jak to, co tworzy Tan. Za to ilustracje Stasysa Eidrigeviciusa czy Antoniego Boratyńskiego a i owszem. Potem miałam dużą przerwę w kontakcie z obrazem w książkach. Wróciłam do niego kiedy ponad 3 lata temu urodziła się moja córka. To dla niej tworzę kolekcję zarówno starszych rzeczy jak "Alicja w krainie Czarów" z ilustracjami Duana Kállaya, jak i nowszych z ilustracjami Joanny Concejo czy Iwony Chmielewskiej. Ponieważ córce trudno jest usiedzieć i zrozumieć dłuższe teksty, to na obrazie opieramy się przede wszystkim, przy wspólnym przeglądaniu i opowiadaniu sobie różnych historii. I dbam o to, by to, co jej pokazuje było różnorodne. A ona zaskakuje mnie tym z jaką łatwością i otwartością wchodzi w te wszystkie światy. Nie będę oczywiście ukrywała, że cieszenie oczu takimi obrazami sprawia ogromną przyjemność i mnie, więc dodam tylko, że w środę skończyłam 35 lat, prezentów
jakoś nie było i chętnie przygarnęłabym "Opowieści" pod nasz dach :)
Drugą niespodziankę otrzymuje Michał Misztal.
Mógłbym się rozpisać, jak bardzo chciałbym dostać ten komiks, bo pewnie naprawdę jest taki świetny, jak wszyscy mówią i piszą, a do tej pory zawsze się z nim rozmijałem, albo miałem pieniądze, ale polski nakład był wyczerpany, a zagranicznego wydania nie było w empiku, albo, tak jak teraz, komiks jest w sklepach, tylko że akurat nie mam pieniędzy. ale...
wczoraj robiliśmy u mnie imprezę. wszyscy zachowywali się w miarę dobrze, poza jednym kumplem, który wpadł już mocno pijany i niezbyt kontaktował. siadł na sofie i zapalił śmiesznego papierosa. po wypaleniu go zrobił się blady i poszedł spać do pokoju obok. przez kilka następnych godzin piliśmy, głośno rozmawialiśmy, w pokoju leciała muzyka, generalnie zwierzyniec, ale mimo hałasu i tak docierało do nas głównie jego chrapanie. potem kumpel wstał i stwierdził, że idzie bawić się do centrum bielska. nie wyglądał na zdolnego do zabawy, ale poszedł. po kolejnych dwóch godzinach, kiedy już spałem, zadzwonił, że zostawił u  mnie torbę i przyjdzie piechotą z centrum za jakąś godzinę. po godzinie znów mnie obudził, tym razem dzwoniąc na domofon, wpadł po torbę, wypił butelkę wody mineralnej, pół kartonu soku i odmówił propozycji noclegu. poszedł do domu piechotą, mając przed sobą całkiem sporo kilometrów. znowu zasnąłem.
dziesiąta rano. dzwonek do drzwi. nie otwieram. kolejny dzwonek. wstaję, patrzę przez wziernik: sąsiadka. chyba, bo jeszcze nie zdążyłem poznać większości sąsiadów, ale skądś ją kojarzę. pomyślałem, że gdyby przeszkadzała jej głośna impreza, przecież przyszłaby z pretensjami w jej trakcie, więc o co chodzi? wracam do łóżka, jednak sąsiadka nadal dzwoni. otwieram. opieprza mnie za to, że koło 23:00 ktoś wylał na jej parapet "colę albo kawę" i że jak tak można, co to jest, jak mi nie wstyd, ona to musi sprzątać w niedzielę rano, ma się to już nie powtórzyć. mówię jej, że nie wiem, o co chodzi, nic nie widziałem i dlatego nie zareagowałem, nie wiem, kto to, ale oczywiście przepraszam. sąsiadka nadal jest wściekła, w końcu jednak wraca do siebie.
po chwili wracam do pokoju, w którym spał kumpel i widzę wymioty na swoim parapecie. brązowa, zaschnięta breja z kawałkami jedzenia. pojęcia nie mam, jak można było pomylić to z kawą albo colą, ale dobrze dla mnie. patrzę dalej: firanki też są obrzygane. no pięknie. piękny początek znajomości z sąsiadką i piękny poranek. w innym pokoju, poza standardowym sprzątaniem po czapie, czeka mnie jeszcze mycie ściany, na której pojawiły się dziwne zacieki.
czyli jest mniej więcej tak: niedziela, po 17:00, nadal mam kaca, nic nie posprzątane, obrzygany parapet i firanki, zacieki na ścianie, armagedon przy stole, na stole i pod stołem. i sąsiadka, która ledwo mnie poznała i już pewnie mnie nienawidzi. dlatego na konkursowe pytanie "dlaczego chciałbyś/chciałabyś ten komiks mieć?" odpowiadam: bo gdybym po tej 18:00 przeczytał, że wygrałem, dzisiejszy dzień mimo wszystko nie byłby taki do końca beznadziejny. uratowalibyście mój dzień. coś bym wygrał, chyba pierwszy raz w życiu, a wtedy pranie firanek i pozbywanie się wymiotów z parapetu byłoby trochę przyjemniejsze.
Wszystkim, którzy nadesłali swoje odpowiedzi - dziękuję. Ze zwycięzcami (gratulacje!) skontaktujemy się drogą mejlową w celu dopełnienia formalności!

Opowieści z najdalszych przedmieść - Tan

Autor perfekcyjnego "Przybysza" powraca cyklem ilustrowanych opowiadań. I już na dzień dobry wiadomo, że jest to powrót absorbujący. Po przewróceniu okładki następuje bowiem kilkudziesięciominutowe parkowanie na wyklejce. Znajdujące się tam dziesiątki małych rysunków przyciągają wzrok, wywołują "ochy" i "achy", prowokują uśmiech, szeroko otwierają oczy maestrią świetnych mikroobrazów. Tę samą przyjemność autor zapewnia na końcowych stronach albumu.
Wnętrze "Opowieści z najdalszych przedmieść" to równie znakomita, choć zupełnie inna, podróż. Tan operuje przeważnie całostronicowymi ilustracjami, lecz znajduje również miejsce dla - utrzymanych w stylistyce znanej z "Przybysza" - rysunkowych historyjek, czy też fenomenalnie przygotowanego kolażu ("Deszcz w oddali"). Tusz, kolor, ołówek, opowieść w gazecie, spis treści na znaczkach - album zaprojektowany jest zachwycająco.
Powyższymi środkami Tan opowiada historie z dzieciństwa. Takie, jakimi zostały zapamiętane. Tajemnicze, niedopowiedziane, z dreszczykiem i przefiltrowane przez wyobraźnię. Na końcu ulicy mieszkał służący radą bawół? Na trawniku przed domem rozgościł się diugoń? Rzadko wychodząca z domu sąsiadka to wiedźma? Naturalne dla dziecięcej wizji świata historyjki Tan wspomaga - a jakże - morałem (jak np. w krótkim "Czuwaniu"). Ten poetycki wymiar opowiadań podbudowę ma jednak jak najbardziej realistyczną - jest tu wszystko, co zapewne większość czytelników pamięta z okresu dzieciństwa - "pingpongowa mantra" towarzysząca kłótniom z bratem, przemawianie się kto był pierwszy, zbieranie elektrośmieci celem skonstruowania zwierzaka, wyprawy w nieznane... Tan "Opowieściami z najdalszych przedmieść" stworzył pomost do siedzącego w głębi nas, może nieco przykurzonego świata.
W nieistniejącym już fanzinie "Wszywka" istniał dział "Precjozum". Autorzy, kwiecistym językiem, opisywali tam przedmioty, które przyciągnęły ich uwagę na zawsze i które przez wzgląd na swoją wizualną atrakcyjność stanowią integralną część ich życia. Takim precjozum jest również ta świetnie wydana książka. Postawić ją na półce to za mało. Wyeksponować, wracać do niej, wertować strony - to już coś. "Opowieści z najdalszych przedmieść" to przedmiot niewątpliwie wysokiej jakości i wartości.
Wraz z omawianym albumem, kultura gniewu wznowiła "Przybysza". Dla czytelników Ziniola przygotowaliśmy konkurs, w którym można zdobyć reedycję dzieła Shauna Tana. Konkurs należy do gatunku szybkich: do godziny 18:00 dnia dzisiejszego czekamy na Wasze odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego chciałbyś/ chciałabyś ten komiks mieć". Odpowiedzi prosimy przesyłać na adres redakcji. Po 18:00 jednoosobowe jury dokona subiektywnego wyboru, nagradzając najciekawszą odpowiedź.
"Opowieści z najdalszych przedmieść". Autor: Shaun Tan. Tłumaczenie: Magdalena Koziej. Wydawca: kultura gniewu 2013
Album można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl, Picture Book.pl

piątek, 26 kwietnia 2013

Patronujemy: Program LeSzKa

Program V Lubelskich Spotkań z Komiksem: 

Sobota 11 maja 2013 r. 

Sala 1 
11:00 - START V LUBELSKICH SPOTKAŃ Z KOMIKSEM
11:00  - Warsztaty komiksowe z Przemysławem Surmą
12:00  - Warsztaty komiksowe z Katarzyną Babis
13:00 -  O komiksie superbohaterskim rozmowa z Marcinem Rusteckim (legendarnym redaktorem naczelnym wydawnictwa TM-Semic)
13:45 - O superbohaterach DC Comics na dużym ekranie dyskusja z Michałem Chudolińskim
14:30 - O superbohaterach Marvela na dużym ekranie dyskusja z Marcinem Andrysem
15:15 - Improwizacja komiksowa pszrena
15:30  - O Lublinie w komiksie spotkanie z Maciejem Pałką
16:00  - Pokazywankowy konkurs komiksowy
 
Sala 2 
13:00 - 16:00 – Komiksowy kącik dla młodych miłośników historyjek obrazkowych.

Niedziela 12 maja 2013 r.
Sala 1
11:00 - Obraz Londynu w „From Hell” Alana Moore’a
11:45 - Nawiązania do panteonu bóstw japońskich w  mangach Masashiego Kishimoto
12:45 - Dlaczego zginęła Jean Grey? – dyskusja
13:30  - Konkurs superbohaterski

wtorek, 23 kwietnia 2013

Dobro i zło - Lewandowski

Nie zawsze się udaje. To, co artysta sobie założy, może się nie spełnić troszeczkę, w iluś tam procentach, bądź całkowicie. Sławek Lewandowski dał ciała w 90%. To dużo. O wiele za dużo jak na autora, który odpowiedzialny jest za powiew świeżości w polskim komiksie ostatnich lat.
Sławomir Lewandowski, autor docenianych przez krytykę albumów: "Zamach na prezydenta", "Mikrokosmos" czy też seria o Dzikim Zachodzie, tym razem - kierowany wszelkiej maści rankingami i plebiscytami na najlepsze komiksy konkretnego roku - postanowił stworzyć komiks, który owe rankingi i plebiscyty mógłby przegrać z kretesem. Wylądować na ostatnim miejscu. Lub - w razie pojawienia się TOP10 na komiks najgorszy, zatriumfować w tej kategorii. Trzeba przyznać, że się postarał, ale jednak nie tędy droga. Nie w taki sposób robi się najgorsze komiksy.
Najpierw jednak o największym plusie publikacji: okładce. Faktycznie, jest beznadziejna i ciężko będzie ją w tym roku przebić. Autor postawił na kontrasty, dokonując pewnego żenującego zabiegu, który zabił koncept i spełnił założenie twórcy w 100 %: chodzi mianowicie o umiejscowienie literki "i" w taki sposób, by była na skraju i składała się zarówno z bieli, jak i czerni. W skali komiksowej grafomanii 10/10, w skali obsługi painta - 1/10. Niestety im dalej w las, tym lepiej.
Podstawowa sprawa: jeśli robiąc najgorszy komiks roku, rysownik bierze się za inspiracje undergroundowymi komiksami Pały, a scenarzysta nadaje dialogom zwinnej płynności, to jest to akcja na starcie skazana na porażkę. Lewandowski wybrał sobie nie te inspiracje co trzeba - w Polsce mnóstwo jest rysowników, którzy kompletnie nie mają pojęcia o rysowaniu - dlaczego nie sięgnął po ich prace? Również tworząc scenariusz, niby odszedł od charakterystycznego dla siebie stylu, ale jednak w jego ramach pozostał. Zazwyczaj był to absurdalny dowcip, rozbuchany do granic kilkudziesięciostronicowego zeszytu, tym razem również jest to kawał, ale taki z gatunku "denerwujących". Oto rozmawiają dwie postaci (typowa akcja "gadających głów") - jedna zadaje pytanie, druga odpowiada łapiąc pierwszą za słówko, po czym zadaje pytanie kolejne. Świetnie, że pojawia się kilka żenujących gagów - świadczy to o tym, że intencje autora były czyste i że chciał chłop dobrze, jednak - niestety - większość z zaprezentowanych tekstów jest całkiem śmieszna. Trafia się nawet kilka udanych gier słownych, godnych stażysty, który trzyma farbki mistrzowi Baranowskiemu.

Sławek Lewandowski "Dobrem i złem" pozostawił wrażenie oderwania od rzeczywistości. Czy on naprawdę uwierzył, że w Polsce nie ma rysowników, potrafiących bez trudu stworzyć beznadziejny komiks? Razi brak researchu - wystarczyło przecież pogrzebać po sieci lub zerknąć w zapowiedzi wydawców na najbliższy rok lub choćby rzucić okiem na naprawdę słabe fabuły, wykorzystujące miks polskiej martyrologii z wyrachowanym targetem. Lewandowski jakby tego nie widział. Uznał, że kiepski komiks robi się ot tak: siada się, coś tam bazgra i jest. Jak się okazuje, był to duży błąd w założeniach.
Przykro patrzeć, jak świetnemu komiksiarzowi nie udaje się spełnić swego celu. Myślę, że biorąc do ręki co najmniej kilka komiksów już w Polsce w tym roku wydanych, zrzednie mu mina twardziela, który chciał podbijać do miana "najgorszego komiksu roku". Niestety, jest to komiks co najmniej dobry. Mam nadzieję, że w przyszłości, porywając się na taki plan, Sławek Lewandowski zrobi jednak lepszy research. Póki co daleko mu do miana najgorszego w jakiejkolwiek kategorii. Całość można podsumować standardami: "Polacy niczego się nie nauczyli po Chopinie" bądź "ten komiks może zamknąć drogę pozyskania funduszy dla wszystkich komiksiarzy, którzy będą chcieli naprawdę zrobić najgorszy komiks roku".
"Dobro i zło". Autor: Sławomir Lewandowski. Prawa autorskie: Sławomir Lewandowski 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl

Patronujemy: V LeSzeK - plakat

Autor: Mikołaj Ratka

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Przygody Nikogo - Tkacz

"Przygody Nikogo" zapraszają na artystyczną wyprawę po wnętrzu. Zadają pytania. Generują zagadki. Prosta kreska Mikołaja Tkacza, kompletnie wykarczowana z fajerwerków graficznych, prowadzi Czytelnika przez drzwi, zatrzymuje się na ścianach nośnych, penetruje kąty między ściankami gipsowymi czy wreszcie wnika w strukturę ściany, ukazując jej nieprzeniknioną i podatną na interpretacje biel. W tej ascetycznej scenerii odbywają się przygody Nikogo. No ale kim jest ten Nikt? W kadrze się nie pojawia, stąd wniosek, iż jest po prostu zwykłym archetypowym Nikim. Lecz może stoi za drzwiami? Lub skrywa się za jednym z plasterboardów? A może skrada się za plecami Czytelnika i nie może powstrzymać się od śmiechu?
"Przygody Nikogo" to komiks ze wszech miar uniwersalny. Identyfikować się z nim może każdy, kto posiada bądź wynajmuje jakąś przestrzeń zamkniętą lub choćby w tejże przestrzeni bywa. Dużo frajdy może Czytelnikowi sprawić porównywanie np. swoich kątów czy ścian z tymi, zaprezentowanymi w komiksie Mikołaja Tkacza. Co ciekawe, wnętrza prezentowanych pomieszczeń są puste. Skłania mnie to do postawienia - być może zbyt śmiałej i nadto kontrowersyjnej - tezy, iż nie dość, że są to tytułowe przygody Nikogo, to również i Niczego. 
U Tkacza nieskazitelne biele (warto odnotować w tym miejscu wspaniały splash na stronie 24) są gdzieniegdzie przybrudzone, co nadaje albumowi chropowatej formy. Niby sprayowe kropki na ścianach w pierwszej chwili dają do myślenia: a może coś się tu miało pojawić? Może autor walczył z myślami, które dudniły mu w głowie szatańskie podpuchy pokroju "narysuj tu jakąś postać, daj się ponieść"? Podobnie z brudami w miejscach, które zwykłemu odbiorcy sugerowałyby nieodpowiednie wykorzystanie papieru ściernego podczas prac wykończeniowych - być może to również miało coś oznaczać? Teorie te, choć ciekawe, zostają rozwiane przez autora (wspomina o tym choćby na spotkaniu podczas poznańskiej Ligatury): jest to jedynie błąd w druku.
Ów błąd nieco zawęża areał interpretacyjny (jednocześnie nakazując wyrazić podziw w stronę konsekwencji autora), aczkolwiek wspominana w niniejszej analizie nieskazitelna biel w połączeniu z pustotą pomieszczeń i tak odrywa rolę spiritus movens albumu młodego artysty. Mamy tu do czynienia z dwojaką symboliką, dwojgiem uczuć z odległych biegunów. Puste ściany dają radość osobom, które wprowadzają się na nowe mieszkanie, ale odbierają ją tym, którzy z pomieszczeń, przez lata stanowiących integralną część ich życia, zostają eksmitowani. Ekstaza, miłość, piękno, rodzina na swoim, ale też strach przed nieznanym i rozrywający serca żal. Idąc dalej: jeśli miłość i piękno, to zapewne również przybicie piątki z kredytem na 30 lat i ostatecznie sytuacja powodująca strach i żal. Błędne koło w prostokątnych ścianach - zdaje się mówić nam Mikołaj Tkacz.
"Przygody Nikogo" w pierwszej wersji pojawiły się w filmie stworzonym w pracowni działań multimedialnych Łukasza Skąpskiego na Akademii Sztuki w Szczecinie, a w obecnej, "pełnometrażowej" formie, powstał w Pracowni Rysunku Zbigniewa Taszyckiego i Artura Malewskiego również na Akademii Sztuki w Szczecinie - tak głoszą słowa na redakcyjnej stronie albumu. Sygnalizują, iż mamy do czynienia ze sztuką przez naprawdę duże "Sz".
Mikołaj Tkacz zaczynał komiksami, które przyciągały nietuzinkowym podejściem. Obecne przejście na artystyczny minimal może wyekspediować go do pozakomiksowego getta. Na pewno znajdą się osoby, które stwierdzą, że rezygnacja z drogi cartoonowej na rzecz zaprzedania duszy sztuce była błędem, lecz zadajmy sobie pytanie: czy rzeczywiście błędem być to może? Mikołaj Tkacz pustymi przestrzeniami zdaje się wołać, że pewien etap ma już za sobą, a "Przygody Nikogo" być może są zapowiedzią znakomitych komiksów, których nie będzie, przez co będą posiadały zarówno wspaniałe walory artystyczne, jak i odniosą sukces komercyjny. Jeśli ktoś kiedyś polski komiks zabił (a są takie plotki!), to być może biel ściany (nawet jeśli zawierająca fragment futryny) krzyczy w naszą stronę, iż właśnie na niej nowy polski komiks się narodzi!
Album "Przygody Nikogo" wydany został w następującym standardzie: format A4, twarda oprawa. Powstał w ramach "Kolekcji Maszina", a jego cena okładkowa to 34,90 zł lub 9 euro. Spodoba się wszystkim którzy lubią komiksy o podróżach pomiędzy pustymi przestrzeniami, odbywających się bez słów. Z komiksem w ciekawą interakcję wchodzi zaprezentowana na zakończonej niedawno Ligaturze, twórczość Judy Dunaway, amerykańskiej kompozytorki, grywającej na lateksowych balonach sprowadzanych z Berlina. W moim osobistym odczuciu, jest to idealny soundtrack do "Przygód Nikogo", choć jestem pewien, iż równie idealnym byłby jakikolwiek inny.
"Przygody Nikogo". Autor: Mikołaj Tkacz. Wydawca: Centrala 2013.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl, Picture Book.pl

niedziela, 21 kwietnia 2013

Ligatura - foto

Na szybko. Kilka zdjęć z zakończonej dzisiaj Ligatury.
Warsztaty "Scenarzysta - rysownik: VS czy &"
Ponownie warsztaty. Na pierwszym planie plansza z wystawy "Nieznany geniusz".
Jednoplanszówki powstają...
Uczestnicy dołączają...
Tak wyglądała wystawa "Nieznany geniusz" Mikołaja Tkacza i Agnieszki Piksy, inaugurująca działalność galerii Cheap East.

Raz jeszcze warsztaty...
... i zbliżenie na kilka ich efektów.
Wernisaż wystawy :Nieznany geniusz" - od lewej: Agnieszka Piksa, Mikołaj Tkacz, Michał Słomka, pani tłumaczka.

Mikołaj Tkacz i Michał Słomka
Marek Turek zapoczątkował nową świecką tradycję.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Nieskończona miłość którą do ciebie czuję - Monteiro

Do zbiorku "Nieskończona miłość którą do ciebie czuję i inne historie" jak ulał pasowałoby jedno z określeń: nowela graficzna, książka, poemiks. Paulo Monteiro, pozbawił swój zbiorek dialogów (poza jedną historią). W klasycznie zakomponowane plansze wrzucił poetyckie narracje. Zaproponował również rysunkowy rozstrzał, który to sam określił w pewnym momencie "niedorzecznym", a który w rzeczywistości okazał się świetnym zabiegiem, różnicującym kolejne opowieści. Jego kilka słów w dziale "Z dziennika autora" oraz poetyckie podejście do komiksu, stworzyło dzieło specyficzne.
"Jeśli coś łączy te opowieści, to jest to miłość w różnych odcieniach" - opisane uczucie pojawia się w zeszycie w przeróżnych odmianach. Do kobiety, do ojca, do dziadka, do przyzwyczajeń. Jeśli już tematyka miłości w jakiejś historyjce nie występuje, to przynajmniej pada słowo "miłość". Wzorcowo rozegrane są kawałki: "Bo tym się zajmuję", "Tam za górami" czy krzykliwy i świetny rysunkowo "Oto ja". Większość krótkich form jest nieoczywista, nie pozwala przyspieszyć wertowania kartek. Właściwie jedyną klarowną i dość sztampową opowieścią jest "Twoja wojna się skończyła", traktująca o dziadku bohatera, który po przeżyciu wojny, nałogowo gromadzi pozornie niepotrzebne rzeczy na wypadek kolejnej.
"(...) mam problem z trzymaniem się jednego stylu, jednego typu rysunku. Cały czas mam ochotę rysować różne rzeczy" - zdradza czytelnikowi autor. Jego obawy o spójność albumu są bezpodstawne. Nadał ją samą formą, konsekwentnie stosowaną przez całe 60 stron komiksu. Również to "trzymanie się jednego stylu" wyszło mu świetnie, ale i tutaj spektakularna klęska raczej nie wchodziła w rachubę, ponieważ objętość historii jest niewielka. Dość powiedzieć, że większość z nich ma około 3 plansz. Wszystkie robią wrażenie. Można się w nie wgapiać i wgapiać.
Niewątpliwie wartą (kolejnego) odnotowania kwestią jest dziennik autora, w którym dane jest czytelnikom poznać godziny, w jakich pracował. Od 3 do 4:30 nad ranem. Od północy do pierwszej. od północy do czwartej. Trzeba przyznać, że w niektórych co bardziej turpistycznych historiach ta noc wprost wypływa z plansz.
"Nieskończona miłość którą do ciebie czuję i inne historie" to przede wszystkim album dla fanów komiksów poetyckich. Niekoniecznie zmuszających do wysiłku intelektualnego, ale na pewno refleksyjnych, nastrojowych i bezkompromisowych. Również dla takich, którzy cenią w komiksach rysunki - te, zaprezentowane przez Monteiro są naprawdę pierwszej klasy. Fani poemiksu za niektóre znajdujące się tu historie, powinni Monteiro wystawić pomnik. Z kolei ci, którzy w komiksach szukają akcji i sensacji, nie znajdą tu nic dla siebie.
"Nieskończona miłość którą do ciebie czuję i inne historie". Autor: Paulo Monteiro. Tłumaczenie: Jakub Jankowski. Wydawca: timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl, Picture Book.pl

środa, 17 kwietnia 2013

Doomboy - Sandoval

Ten komiks zostaje w głowie. I w niej dudni. Tony Sandoval postarał się, byśmy go słyszeli długo po odłożeniu książki na półkę. Tak, jak wcześniejsze komiksy autora (chociażby "Wybryki Xinophixeroxa") były popisówą graficzną z pretekstową, dość spontaniczną fabułą, tak w "Doomboyu" gra dosłownie wszystko: od pomysłu, poprzez kreację bohaterów, na realizacji graficznej kończąc.
Love story w oparach doom metalu - tak w skrócie można opisać najnowsze dzieło Sandovala (gdyby chcieć nieco dłużej, idealnie pasowałby tutaj opis wydawcy: "Nikt nie wie, kim jest Doomboy. Jest po prostu czymś, co usłyszeliście na żywo w radio. Nie ma płyty, ani demo, to zespół-duch... Miejska legenda"). Autor przepisuje tutaj starą licealną historię o miłości i o dziurze, jaką wywala w sercu śmierć bliskiej osoby, ale robi to w sposób bardzo oryginalny. To komiks o dzieciakach, pełen sytuacji nadprzyrodzonych, ale jednocześnie realistyczny i bardzo wiarygodny. Sielskość nadbrzeżnej mieściny i przelatujące nad nią chthulowskie macki miksują nostalgię z baśnią. "Doomboy" jest jak komiksowa wersja "Stand by Me", czy "Lost Boys".
Bohaterowie skonstruowani są po mistrzowsku - każdy z nich ma swoje pięć minut w historii, ale głównym bohaterem jest ID - łażący wszędzie ze swoją gitarą 17-latek, popijający piwko z kolegami, wałęsający się po koncertach. Na skutek dwóch wydarzeń - śmierci dziewczyny i nocnej wędrówce po polu, podczas której "dzieje się coś dziwnego" - ID zmienia się z gościa, którego imienia nie potrafił(a)byś sobie przypomnieć, w kogoś "o dziwnej reputacji". Celem ID staje się ostatni koncert dla zmarłej dziewczyny. Jako scenerię dla doom metalowej serenady obiera sobie klif. Wygrywając bardzo osobistą i intymną melodię, nie zdaje sobie sprawy z tego, że właśnie tworzy własną legendę.
Głównego bohatera można rozpatrywać jako metaforę zwycięstwa z własnym ego, triumfu natchnienia i idei nad komerchą. Sandoval zdaje się mówić: Róbcie swoje! Róbcie dla siebie! A to, co zrobicie, może albo pozostać w szufladzie, albo wpłynąć na mnóstwo ludzi. O dążeniu do celu, o miłości nierozerwalnie związanej z twórczością, o konsekwencji - o tym traktuje "Doomboy" Sandovala. Tę główną myśl, autor przyozdabia mnóstwem smaczków - powrotem do przeszłości (przegrywanie kaset, antena zrobiona z wieszaka, podsłuchiwanie rozmów marynarzy przez radio dziadka), akcją (ID ścigany jest przez konkurencyjną kapelę) oraz - przede wszystkim - fantastycznymi grafikami, które w formacie A4 robią niesamowite wrażenie.
Zaskoczenie. Kosmos. Najlepsze dotąd dzieło Sandovala. "Doomboy" poraża szczerością i świeżym potraktowaniem tematu. To komiks, do którego wraca się z szaloną regularnością - nie tylko po to, żeby ponownie zagłębić się w lekturę, ale również, by z opuszczoną szczęką pogapić się w te bezzzczelnie piękne ilustracje. 
"Doomboy". Autor: Tony Sandoval. Tłumaczenie: Katarzyna i Małgorzata "Margo" Sajdakowskie. Wydawca: timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2013.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl, Picture Book.pl

Patronujemy: Ligatura - wystawy

Informacje na temat wystaw tegorocznej edycji festiwalu Ligatura (przypominamy, że start już w najbliższy czwartek):
CZWARTEK, 18 kwietnia 2013
Portret Podwójny. Polski komiks kobiecy 
„Polski komiks kobiecy. Portret Podwójny” to pierwsza w Polsce antologia autobiograficznych komiksów napisanych przez kobiety, stanowiąca jednocześnie całkiem dobry przegląd głównych trendów w tym gatunku. W rezultacie wybrane prace stanowią przykłady nieco narcystycznej grafomanii (co jest nieuniknione, gdy artystom pozwala się pisać o nich samych). Do zbioru trafiły także komiksy anarcho-feministyczne, przywodzące na myśl prace z antologii Wimmin's Comix. Znajdują się tam również przerysowane zdjęcia, dokumenty i eksperymenty formalne, które nadają opowieściom wiarygodności. Tomasz Pstrągowski, Komiksomania.pl 
Dość tajemnic! Ta antologia otwiera drzwi do ważnego i barwnego, choć nadal pozostającego w cieniu, świata polskiego komiksu kobiecego. Dwadzieścia młodych artystek komiksowych opowiada pasjonujące historie o swoim dzieciństwie, dorastaniu, a także codziennych zmaganiach i radościach, o lękach, pragnieniach i marzeniach. W trakcie zapoznawania się z tą barwną grupą artystek czytelnik będzie miał również okazję przyjrzeć się, jak wygląda życie w Polsce. Komiksom udaje się uchwycić złożone relacje z przyjaciółmi, mężczyznami, a bardzo często także z ukochanymi babciami, które i teraz są w stanie udzielić bardzo ważnych życiowych lekcji.David Schilter, Kuś! 
Wernisaż wystawy: 18 kwietnia o godz. 17.00, SPOT., ul. Dolna Wilda 87.
Komiksy Badyla: wolność/anarchizm/komiks 
Komiks anarchistyczny w Polsce nie istnieje, choć zdarzyło mu się zaistnieć w czasach zamierzchłych, w okresie pre-internetowym, którego podstawowym medium, determinującym warsztat, było ksero. Nawyk szybkiej, często punkowej, formy i kąśliwego przekazu przetrwał. Artyści także. Choć wraz z atakiem komiksu-towaru, zine'owe rysunki zostały zepchnięte do kontrkulturowego lamusa - niszy nisz, powstałej jak czarna dziura po upadku sceny DIY lat 90. 
Zassana materia sztuki wypada dziś jednak z czarnej dziury, jak brud rzeczywistości społeczno-politycznej, zamiatany przez lata pod neoliberalny dywan. Kryzys, w którym wegetujemy, domaga się coraz to nowych form na murach, w głośnikach, w słowach, w ruchomych i zatrzymanych obrazach rzeczywistości i nierzeczywistości buntowniczego imaginarium. 
Anarchiści nigdy nie czekali na to, aż system udławi się sam, zawsze wyciągali ku niemu swoje pomocne pięści. Jednym z czołowych i (o ile można tak powiedzieć) reprezentatywnych twórców nurtu anarchistycznego komiksu w Polsce jest Przemek „Badyl” Badowski, na którego prace w pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę dokonując przeglądu kulturowej broni i amunicji. Wystawa w Zemście rozpoczyna proces odzyskiwania przez środowisko anarchistyczne jego własnych dokonań na płaszczyźnie komiksu i wpuszczania do głównego nurtu ówczesnego trzeciego obiegu. 
Wernisaż wystawy: 18 kwietnia o godz. 19.30, Zemsta, ul. Fredry 5/3a.

Lamelos
Holenderski kolektyw artystyczny Lamelos słynie z tworzenia ekscentrycznych, zabawnych i trudnych do zaklasyfikowania komiksów, ilustracji oraz zwariowanej sztuki performatywnej. Artyści nie ograniczają się do jednego medium i wykorzystują wszelkie możliwe formy – od sitodruku po pacynki, piaskowe rzeźby czy walki kartonowych robotów na żywo. 
Członkami Lameos są Jeroen Funke, Boris Peeters, Aleks Deurloo oraz Sam Peeters, którzy poznali się w akademii sztuk pięknych. Ich prace i występy można było oglądać w wielu krajach, między innymi w Rydze (2009), holenderskim muzeum Singer Laren (2008), na festiwalach komiksu w Barcelonie (2010), Helsinkach (2007) i Haarlem (2006), a także w wielu innych miejscach, gdzie pojawiali jako indywidualni artyści. 
Wernisaż wystawy: 18 kwietnia o godz. 20.30, CK „Zamek”, Hall Główny, ul. św. Marcin 80/82
PIĄTEK, 19 kwietnia 2013 
Gili Gili prezentuje: K jak Kosmos 
A jak astronom / B jak bezmiar / B jak biały karzeł / C jak ciekawość/ C jak czas /C jak czarna dziura/ D jak daleko/ D jak diabelnie daleko / E jak energia / F jak fikuśny / G jak grawitacja / G jak gwiazda/ G jak galaktyka/ H jak halo / I jak irracjonalny /I jak Ijon Tichy / J jak jonowy / J jak Jowisz / K jak kosmos/ L jak lecimy/ Ł jak łobuz/ M jak Mleczna Droga / M jak macki / N jak noc / N jak nieskończony / N jak niebezpieczny / O jak obcy / O jak orbita / O jak Obi Wan Kenobi ju ar maj onli houp / O jak odwaga / P jak podróż / P jak planeta / R jak rakieta / R jak ryzyko / R jak rdzewieć / R jak reumatyzm / S jak skafander / S jak smutek / S jak samotność / S jak Spock / S jak szwendać się / Ś jak światło / Ś jak śmierć / T jak tajemnica / T jak tragikomiczny / T jak tlen / T jak teleportacja / U jak ulotny/ U jak upierdliwy / V jak lord Father / W jak w głąb / W jak wspak / W jak woda/ Z jak zapomnisz mnie na pewno/ Ź jak źle/ Ż jak życie/

Tym razem wysłaliśmy naszych agentów w najdalsze i najskrytsze rejony wszechświata wyobraźni. Jesteśmy jak pierwsi podróżnicy bez cienia lęku w sercu, jak George Mallory atakujący w wełnianej marynarce Mount Everest. Na pytanie: Czemu kosmos? Odpowiemy tak jak on na pytanie o „wielką górę“: Ponieważ istnieje. Nie chcemy czekać setek lat, aż dawno temu wystrzelone sondy łaskawie przekażą niewyraźne informacje słabym głosem. Chcemy wiedzieć teraz! Chcemy wiedzieć już! Wiemy jak to zrobić. Wystarczy zamknąć oczy i wyrecytować za Ray‘em Bradbury’m: K jak Kosmos.
Zapraszamy na trzecią odsłonę "Gili-Gili prezentuje:" publikacji i wystawy prac, stworzonych przez grupę artystów zaproszonych do zmagań z tematem kosmosu przez krakowską grupę Gili-Gili

Jan Van Der Veken (Gent / Belgia), Joanna Karpowicz (Kraków / Polska), Krzysztof Świętek (Kraków / Polska), Rafał Pytel (Kraków / Polska), Monika Chlebek (Kraków / Polska), Damian Siemień (Kraków / Polska), Zofia Szczęsna (Kraków / Polska), Bernard  Fuchs (Wiedeń / Austria), Magda Drobczyk (Katowice / Polska), Natalia Nowacka (Kraków / Polska), Ewa Kawecka (Kraków / Polska), Daria Malicka (Katowice / Polska), Marta Przybył (Warszawa / Polska), Gabriela Hübner (Katowice/Polska), Michał Bartłomowicz (Katowice/Polska), Katarzyna Balicka (Gdynia / Polska), Paulina Semkowicz (Kraków / Polska), Artur Blusiewicz (Kraków / Polska (giligili), Dariusz Vasina (Kraków / Polska (giligili), Maja  Maciejewska  (Kraków / Polska (giligili), Katarzyna Skrobiszewska (Kraków / Polska (giligili), Joanna  Kogut (Kraków / Polska (giligili), Monika Niwelińska (Kraków / Polska), Trevor Philips (USA), Shu Hei Jamashita (Kagaua / Japonia), Aleksandros Mistriotis (Grecja). 
Wernisaż wystawy: 19 kwietnia 2013 o godz. 13.00, mieszkanie przy ul Kochanowskiego 9/5

Małgorzata Dmitruk: Kombinat
Wystawa cyklu litografii „Kombinat” to nowatorskie podejście do komiksu i wykorzystywanej w nim narracji. Małgorzata Dmitruk opowiada historię o swoim mistrzu z Białorusi Dimitriju Vasiljewiczu Małatkowie posługując się charakterystyczną dla jej twórczości metodą kadrowania rzeczywistości. Litografie zostaną zaaranżowane w galerii w taki sposób, aby uczestnicy mieli wrażenie przebywania w realnej pracowni Mistrza. 
„Na początku robiłam jeden kard. Pojedyncze obrazy. Potem, stopniowo, całe cykle, żeby opowiedzieć ze szczegółami. Cykle czasu i miejsca” - mówi autorka prac. 
„Kombinat” to opowieść o mistrzu Dimitriju Vasiljewiczu Małatkowie. O pasjonacie. O ljubitelu svaej raboty. Na Kombinacie jest wiele pięter. Wąskich, długich korytarzy. Dużo drzwi i okien. To wielka fabryka z pracowniami, wynajętymi od Sajuza Chudožnikau. Tam też mieści się pracownia Mistrza. Kombinat to historia o człowieku, który codziennie od ponad pół wieku pokonuje tę samą drogę. Z domu do pracowni. Z pracowni do domu. Drogę od młodości do starości. Drogę pracowitą. Bardzo ciężką. Codzienną. Systematyczną. Wyznaczającą rytm dnia. Życia. Rytm niezmienny. Lubimyj. Stały. Wraz ze wstaniem słońca, kiedy inni od świtu piją, a może od wieczora, w swoich pracowniach na Kombinacie, On uže truditsja. Jak pčolka! Zarabatyvaet na chleb.
Wystawa we współpracy z festiwalem Inwazja Barbarzyńców.

Małgorzata Dmitruk urodziła się w 1974 r. w Bielsku Podlaskim na Białostocczyźnie. W 1993 r. rozpoczęła studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Mińsku na Białorusi. W latach 1995-1999 kontynuowała studia na Wydziale Grafiki warszawskiej ASP. Dyplom z wyróżnieniem otrzymała w 1999 r. w pracowni prof. Władysława Winieckiego. Aneks malarski w pracowni prof. Adama Styki. Od 1995 związana z eksperymentalną pracownią w Mińsku na Białorusi prowadzoną przez Dimitra Wasilicza Małatkowa. Od 2002 r. asystentka prof. Rafała Strenta w Katedrze Grafiki Warsztatowej na Wydziale Grafiki warszawskiej ASP. Zajmuje się grafiką, malarstwem, tkaniną unikatową, książką artystyczną, scenografią. 
Twórczość Małgorzaty Dmitruk wyrasta z jej osobistych doświadczeń i wspomnień rodzinnego Podlasia, regionu przenikania się i współistnienia wielu kultur, stanowiącego dla artystki źródło tematów, motywów, obrazów, którym poprzez własne doświadczenia i wrażliwość potrafi nadać uniwersalne znaczenie
 Wernisaż wystawy: 19 kwietnia o godz. 19:00, Galeria Malingrad, al. Marcinkowskiego 20a

Anja Wicki, Za oknem świeci słońce
 Na wystawie będzie można zobaczyć różnorodne prace autorstwa Anji Wicki. Pokażemy oryginalne plansze z jej publikacji „Za oknem świeci słońce”, 30 pamiętników ze szkicami, 20 szkicowników «Gelerntes», jedenaście numerów „Ampel Magazine”, wydawanego przez Anję Wicki we współpracy z Andim Kienerem oraz Lucą Bartulovicem, a także krótkometrażowe  animacje: „Toilettentraum”, „Sein erster zweistelliger Geburtstag”, „The last match”. 
Anja Wicki studiowała ilustrację na HSLU (Hochschule Luzern, Design & Kunst) oraz na  Hamburg University of Applied Sciences. W swoich pracach Anja Wicki zapuszcza się w najróżniejsze rejony sztuki sekwencyjnej oraz artystycznego designu. Z wielką naturalnością łączy w swoich opowieściach elementy pozornie prozaiczne z fantastycznie absurdalnymi. Już od pierwszego panelu Anja Wicki pozwala czytelnikowi poczuć niebezpieczeństwo czające się w scenerii przypominającej sen, a jednocześnie niepokojąco realistycznej, a także wciąga widza w swój utopijny, pozbawiony fałszu świat. 
 Wernisaż wystawy: 19 kwietnia o 20:30, kolektyw 1a, ul. Święty Wojciech 1a 
SOBOTA, 20 kwietnia 2013 
OTWARCIE PIERWSZEJ W POLSCE GALERII KOMIKSU „CHEAP EAST” 
„Cheap East” to pierwsza galeria komiksu w Polsce. Jej oficjalne otwarcie nastąpi 20 kwietnia 2013 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Kultury Komiksowej „Ligatura”. Otwarciu będzie towarzyszyć wernisaż wystawy „Nieznany geniusz” Agnieszki Piksy oraz Mikołaja Tkacza. Zapraszamy! 20 kwietnia 2013, godz. 18.30. CK „Zamek”, ul. św. Marcin 80/82, sala 101 
Agnieszka Piksa, Mikołaj Tkacz: „Nieznany geniusz” 
 Mikołaj Tkacz, pupil surrealizmu, zaskakujący swą dojrzałą kreską, oryginalną formą, niezwykłymi pomysłami. Agnieszka Piksa, dama komiksu artystycznego, autorskiego, w którym komiks nie jest celem, lecz środkiem do wyrażenia idei, koncepcji, myśli. Niewątpliwie jedni z ciekawszych artystów młodego pokolenia, operujący własnym i niepowtarzalnym językiem narracji graficznej. W swoim komiksie „Nieznany geniusz” opowiadają o nieporozumieniu w sztuce, o szczerości i podążaniu własną drogą.

Jest to pierwszy projekt galeryjny tworzony przy współpracy NGO i instytucji kultury wynikający z kilkuletniej współpracy Centrum Kultury „Zamek” oraz Fundacji Tranzyt/Centrali. Nazwa „Cheap East” pochodzi ze sformułowania, jakim określają nas mieszkańcy Europy Zachodniej. My, różnice cywilizacyjne zasypujemy nową estetyką komiksową. Chcemy na bieżąco uprawiać ekspozycję komiksu, zapraszać gości, organizować warsztaty, spotkania, projekcje. 
NIEDZIELA, 21 kwietnia 2013 
Odsłonięcie pracy Aleksandry Waliszewskiej na ścianie Głośnej
Aleksandra Waliszewska - artystka sztuk wizualnych. Zajmuje się malarstwem sztalugowym i ściennym, jest autorką gwaszy, rysunków, grafik i ilustracji. 
Ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. Kilkakrotnie otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Współpracuje z międzynarodową grupą Frederic. Jej prace były publikowane m.in. przez: „My Dance The Skull”, „Fukt”, „United Dead Artists”, „Les Editions Du 57”, „Drippy Bone Books”, „Editions Kaugummi”. Projektowała okładki m.in. dla „Chicaloyoh”, „Scarcity of Tanks”, „Mike'a Doherty” oraz cyklu „Populista” wydawanego nakładem Bolt Records. Współpracowała z grecką reżyserką Athiną Rachel Tsangari nad filmem zamówionym przez Dakisa Ioannou/Deste Foundation, którego premiera odbyła się na dOCUMENTA 13 w Kassel. 
Wernisaż wystawy: 21 kwietnia o 13:00, Głośna, ul. św. Marcin 30.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ligatura 2013: lista premier

Prezentujemy nadesłaną przez organizatora listę premier rozpoczynającego się w najbliższy czwartek festiwalu Ligatura: 
Fabryka” Nicolas Presl, wyd. Lokator
Czy drobna anatomiczna anomalia wystarczy, by uznać człowieka za wroga, by go napiętnować i rozkręcić przeciw niemu machinę przemocy, a ostatecznie odebrać mu wszystkie prawa, w tym także to najbardziej elementarne: prawo do życia? W totalitarnym świecie Nicolasa Presla "inni" są zwierzyną, na którą polują stróże normalności - doskonale wyszkolona i bezwzględna żandarmeria.
"Fabryka" opowiada historię chłopca, któremu udaje się uciec z łapanki. Pomaga mu spotkany na ulicy pracownik wytwórni bomb. Miejscem kryjówki jest maszynownia zakładu, w której bohater spędza całe dnie i noce. Opiekun chłopca - zwykły, szary człowiek, którego motywacje pozostają dla nas tajemnicą - robi wszystko, by go ocalić. Stawką jest nie tylko przetrwanie, lecz także ochrona tego, co z braku lepszego słowa nazywamy duszą. Nie ma w tej bezsłownej powieści graficznej jednego kadru, przy którym nie stawialibyśmy sobie prostego, a zarazem budzącego w nas niewyobrażalne napięcie pytania: Czy im się uda?
W jednym z tekstów o nazistowskich obozach zagłady Primo Levi opowiada o wizycie w szkole, do której został zaproszony jako prelegent. Miał opowiedzieć o traumie Holokaustu, dać wyobrażenie o piekle, którego doświadczali więźniowie. Pod koniec lekcji jeden z uczniów poprosił Leviego, by na tablicy narysował plan obozu. Gdy rysunek był gotowy, chłopiec podszedł do pisarza i powiedział, że teraz pokaże mu, jak można było stamtąd uciec. Komentując to zdarzenie, Levi mówi, że tym, co przeraża, nie jest jedynie naiwność dziecka, lecz pogłębiający się brak wyobraźni, powszechna dziś przypadłość polegająca na niemożności wczucia się w sytuację ofiar. Przepaść między przeszłością a teraźniejszością, między ofiarami a następnymi pokoleniami, musi zostać zasypana. "Fabryka" Nicolasa Presla jest pomostem, po którym możemy przejść na tamtą stronę.
 
Komarów” Bart Nijstad, wyd. Centrala
Komarów to miasteczko, jakich wiele na świecie. Znajduje się w nim fabryka, sklep, bar z przekąskami i mieszkańcy ze swoimi codziennymi problemami. Ludzie wiodą tu spokojne życie, aż do dnia, kiedy wszystko ulega zmianie.
 Komiks ukazuje niewielką miejscowość w przeddzień spektakularnego końca, który przypomina zarówno filmy katastroficzne, jak i średniowieczne obrazy przedstawiające straszliwe wydarzenia.
Bart Nijstad urodził się w 1979 roku w małej holenderskiej miejscowości Meppel. Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Groningen skupił się przede wszystkim na tworzeniu komiksów. W swoich opowieściach kreuje często przeciwstawne światy. Codzienność spotyka się w nich z bajkowością. Bohaterowie jego komiksów są często antybohaterami. Brak im typowych cech, jakimi obdarza się tradycyjnym bohaterów, podkreślane są wręcz ich niedoskonałości.
 
Maczużnik” Daniel Gutowski, Michał Rzecznik, wyd. Centrala
"Maczużnik" posługuje się konwencją thrillera, by opowiedzieć o ludziach zamkniętych w umownej scenerii (po)pegeerowskiej wsi i ciasnego M-3. Niczym się nie wyróżniające życie głównych bohaterów – pary małżeńskiej i żyjącej z nimi matki żony – okazuje się prawdziwym folie à trois: dzielonym przez wszystkich członków rodziny paranoicznym opracowaniem piekła dusznej codzienności. Opowieść o niszczącej sile więzów rodzinnych i sąsiedzkich, o opresyjnych normach kształtowanych przez małe społeczności oraz próbach ich przekraczania, które muszą prowadzić do szaleństwa.
"Maczużnik" przywołuje realia przełomowego polskiego dwudziestolecia (od końca lat siedemdziesiątych po lata dziewięćdziesiąte XX wieku) i przejmuje nie tylko scenografię tej epoki, ale i rozwiązania narracyjne charakterystyczne zarówno dla polskiego, jak i światowego kina tamtego czasu.
 
Za oknem świeci słońce” Anja Wicki, wyd. Centrala
Anja Wicki studiowała ilustrację na HSLU (Hochschule Luzern, Design & Kunst) oraz na  Hamburg University of Applied Sciences. W swoich pracach Anja Wicki zapuszcza się w najróżniejsze rejony sztuki sekwencyjnej oraz artystycznego designu. Z wielką naturalnością łączy w swoich opowieściach elementy pozornie prozaiczne z fantastycznie absurdalnymi. Już od pierwszego panelu Anja Wicki pozwala czytelnikowi poczuć niebezpieczeństwo czające się w scenerii przypominającej sen, a jednocześnie niepokojąco realistycznej, a także wciąga widza w swój utopijny, pozbawiony fałszu świat. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.
 
Nieznany geniusz” Agnieszka Piksa, Mikołaj Tkacz, wyd. Centrala
No takiego duetu to jeszcze nie było. Mikołaj Tkacz, pupil surrealizmu, zaskakujący swą dojrzałą kreską, oryginalną formą, niezwykłymi pomysłami. Agnieszka Piksa, dama komiksu artystycznego, autorskiego, w którym komiks nie jest celem, lecz środkiem do wyrażenia idei, koncepcji, myśli. (...)
"Nieznany Geniusz" to pozycja, którą każdy szanujący się miłośnik komiksów powinien mieć w swej bibliotece. "Nieznany Geniusz" to pozycja, którą każdy szanujący się amator Sztuki powinien mieć w swej bibliotece. Jest kolejnym dowodem na to, że komiks tak naprawdę nie zna granic.
 
Katalog Silence 2012
„Silence” to zbiór prac powstałych do międzynarodowego konkursu na komiks bez słów. Ideą konkursu jest promowanie formy komiksu, w której narracja prowadzona jest jedynie przez obrazy. W  2012 roku otrzymaliśmy 168 prac z 39 państw. Mamy przyjemność zaprezentować wybrane prace konkursowe.
 
oraz
 
Przygody nikogo” Mikołaj Tkacz, wyd. Centrala
Cykle” Małgorzata Dmitruk. Katalog wystawy "Kombinat", Galeria Malingrad przy współpracy z Fundacją Barak Kultury.
S/N” Michał Rzecznik, wyd. Centrala
#15 Zeszyty Komiksowe „Batman” (współwydawca: Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu)
.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Ostatnie dni Stefana Zweiga - Seksik/Sorel

Życie Stefana Zweiga - austriackiego Żyda, pisarza, humanisty, pacyfisty i antyfaszysty - to materiał na kameralną, wyciszoną opowieść, mogącą urzekać subtelnością i być pozbawioną pikantnych fajerwerków. Historia zaprezentowana przez duet Laurent Seksik/ Guillaume Sorel rozpoczyna się w sierpniu 1941 roku na statku z Nowego Jorku do Rio, obejmuje okres pobytu Zweiga i jego żony w Petropolis, a kończy w lutym 1942 roku samobójstwem pary. I faktycznie jest subtelna i wyciszona. Pytanie: czy aby nie za bardzo?
Zweig w ujęciu rysownika komiksu to człowiek pracy - w jednej scenie przygarbiony, uchwycony od tyłu, w innej pokazany z dystansu, ślęczący nad książką. Wiecznie zamyślony, czasem rzucający coś znaczące spojrzenie, ale zazwyczaj nie reagujący nawet na zapytania ukochanej żony. Trzymający rękopisy blisko siebie i wciąż atakowany komplementami otaczających go ludzi. Poza tym światem jest kimś innym - "wszędzie obcym", tułającym się po świecie, wciąż wierzącym w szybkie zakończenie wojny. Wieści z Europy, informacje o zamordowanych kolegach czy wreszcie o eksterminacji Żydów czynią z niego człowieka coraz bardziej zrezygnowanego. Krok po kroku, ukazując jego reakcje na drastyczną rzeczywistość i pogrążanie się we własnym świecie, scenarzysta wnika w przyczyny samobójstwa pisarza. Robi to właśnie tym wyciszeniem, subtelnością, spojrzeniami bohaterów. A dla nieznających historii austriackiego pisarza - nawet i lekkim napięciem, przejawiającym się w stopniowym odkrywaniu historii jedynej książki Zweiga, trzymanej w tajemnicy przed żoną, a dotyczącej życia i śmierci Heinricha von Kleista.
Chęć uzyskania wiecznego odpoczynku czy plan, którego realizację przyspieszyły wyjątkowo tragiczne wydarzenia? Sprzeciw wymierzony w hitleryzm czy może znużenie i pragnienie zerwania z ciągłym strachem? Autorzy "Ostatnich dni Stefana Zweiga" dają swoją odpowiedź. Bardzo dobrze im to wychodzi, kiedy operują wspomnianym wyciszeniem, znacznie gorzej, gdy zahaczają o tanią symbolikę (czerwona suknia, taniec), a już zupełnie słabo, kiedy uderzają w ckliwy ton, jak w scenie, w której żona Zweiga w teatralny sposób zwraca się o pomoc do służącej, wiedząc, że ta nie rozumie jej słów.
Gadających głów jest w "Ostatnich dniach Stefana Zweiga" mnóstwo, jednak - jako, że głowy te rysowane są bardzo przyjemnie i w efektownych tłach - nie można odbierać tego faktu jako zarzut. To, co za ich pomocą chciał przedstawić scenarzysta, zostaje zazwyczaj trafnie wsparte przez rysownika - ot, choćby kiedy w fantastyczny sposób ilustruje wywód Zweiga o chlubnych czasach Wiednia, czy kiedy zaprasza czytelników na wycieczkę ulicami Rio lub Petropolis. Guillaume Sorel zrobił wszystko, jak trzeba. Nadał opowieści klimat i pozwolił poczuć miejsca, z którymi obcują bohaterowie. 

Próżno tu szukać biografii Stefana Zweiga. Część wydarzeń z życia pisarza pojawia się w retrospekcjach bądź w rozmowach. Intencją scenarzysty, jak sądzę, było ukazanie marazmu i rezygnacji tytułowych ostatnich dni. W związku z tym najbardziej zapada w pamięć Zweig siedzący za biurkiem, przygarbiony, głuchy na kierowane do niego słowa. Według tej koncepcji, scenariusz został zrealizowany świetnie. Jedynym minusem jest ta teatralnie wyrażana nieuchronność losu. 

"Ostatnimi dniami Stefana Zweiga" debiutuje na rynku Wydawnictwo Komiksowe, mające w zapowiedziach dość różnorodne pozycje. Start wypada uznać za udany - czytelnicy dostali komiks rozbuchany graficznie (mimo wyciszonej tematyki) i konsekwentny tekstowo. Nawet jeśli u niektórych spowoduje niedosyt, to będzie on łatwy do zniwelowania - wystarczy zapoznać się z historią i dziełami Stefana Zweiga. Tragiczne ostatnie dni pisarza zachęcają, by cofnąć się do tych wszystkich dni, miesięcy i lat, które je poprzedziły.
"Ostatnie dni Stefana Zweiga". Scenariusz: Laurent Seksik. Rysunek: Guillaume Sorel. Tłumaczenie: Grzegorz Przewłocki. Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe, Warszawa 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl, Picture Book.pl

sobota, 13 kwietnia 2013

Patronujemy: V Lubelskie Spotkania z Komiksem

Tym razem NIE TUTAJ, a w pobliskim Centrum Języka i Kultury Polskiej dla Polonii i Cudzoziemców UMCS odbędzie się LeSzeK
Lubelskie Spotkania z Komiksem odbędą się po raz piąty. Ziniol objął patronat nad wydarzeniem. Poniżej znajdziecie informację od organizatorów oraz garść fotorelacji z lat poprzednich:
W dniach 11-12 maja 2013 r. zapraszamy na V Lubelskie Spotkania z Komiksem. Tegoroczna edycja odbędzie się  w Centrum Języka i Kultury Polskiej dla Polonii i Cudzoziemców UMCS przy ulicy Weteranów 18 w Lublinie.
Organizatorem LeSzKa jest Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki "Cytadela Syriusza". Informacji na temat imprezy możecie szukać na stronie lszk.pl 

piątek, 12 kwietnia 2013

Pustelnik - Ernstsen

"Pustelnik" to debiutancki komiks Centralki, czyli przeznaczonej dla dzieci mutacji wydawnictwa Centrala. Jest to album opowiadający o dzieciństwie, o wyobraźni i o tym, jak z niczego zrobić coś. Płynie się przez "Pustelnika" dość szybko, jednak lektura komiksu nie powinna zostawić niedosytu. Bo Martin Ernstsen swój cel osiąga.
Ten komiks to wspomnienie. Autor opowiada o corocznym wypadzie młodego człowieka do babci, mieszkającej w północnej Norwegii. Babciny telewizor odbiera tylko "jedynkę", a najciekawszą zabawą jest hasanie po brzegu w poszukiwaniu ciekawych rzeczy lub szperanie w stodole. Młodzieniec wyławia z wody raka pustelnika, a w stodole znajduje paczkę z zabawkami. Zapomnianym kompletem figurek E.T. obstawia cały dom, a rakiem (wraz z upływem czasu - rakami) - sumiennie się opiekuje. Ot, zwykłe dzieciaków zabawy, z dala od kablówki i Internetu.
Pustelnikiem jest tu każda z postaci - rak z nazwania, babcia z przyzwyczajenia, chłopiec - przez wzgląd na "zesłanie na wieś". Morał, osiągnięty przez autora w absurdalnie cudownym finale, jest taki, że nikt nie lubi być sam. I jeszcze taki: nie ma nudy! Z przesiąkniętych marazmem kadrów przedstawiających bujanie się w fotelu i gapienie w sufit, ostatecznie lądujemy na zupełnie innej planecie, fundującej takie atrakcje, jak kompletowanie uzbrojenia czy walka z wielkim potworem.
Bardzo gładko, ale bezpiecznie dla umysłu dziecka, następuje w komiksie przejście ze świata realnego do świata fantazji. Zazwyczaj twórcy akcentują tego rodzaju przejście inną paletą barw czy też zmianą obramowania kadrów (pomijając już bardziej łopatologiczne wskazówki), Ernstsen postanowił jednak nie stawiać żadnej granicy. Znalazł inny sposób na to, by pokazać, że jego bohater jest jej świadom.
Historia została bardzo zgrabnie skomponowana - plansze pierwsza i ostatnia świetnie ze sobą korespondują, fotograficzna rozkładówka kończąca album pozwala przypuszczać, że został on oparty na faktach, a po zakończeniu lektury odpowiednie wrażenie robi również znakomicie zaprojektowana okładka, na pozór ukazująca sielankę i nudę, a w swym pełnym wymiarze będąca eksplozją wyobraźni. Wyobraźni bardzo dobrze podsycanej paletą barw zastosowaną przez autora.
"Pustelnik" to zaskoczenie i dobry start dla Centralki. Ciężko przewidzieć, jak na specyficzną kreskę Martina Ernstsena zareagują dzieciaki, przyzwyczajone na przykład do "Kaczora Donalda" czy "Asterixa". Jeśli Centrala obrała sobie za cel zmianę tych przyzwyczajeń, to jest to zadanie bardzo ambitne, któremu warto kibicować.
"Pustelnik". Autor: Martin Ernstsen. Tłumaczenie: Katarzyna Tunkiel. Wydawca: Centrala, Poznań 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl, Picture Book.pl