Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

sobota, 30 stycznia 2016

Warsztatowa odyseja

28 stycznia w Biblio Lublin odbył się finisaż wystawy zorganizowanej z okazji 5-lecia Warsztatów Komiksowych. Na finisażu zjawili się zarówno prowadzący zajęcia, jak i uczestnicy. Premierowo dostępne były dwie publikacje: "Rysopis warsztatowy", zbierający powstałe na przestrzeni 5 lat prace autorstwa Katarzyny Babis, Katarzyny Flor, Julii Bury, Joachima Kowalskiego, Jana Matczuka, Daniela Grzeszkiewicza, Wioli Sudoł i Kingi Mazur oraz "Grzyby" - komiks autorstwa Jaśka Bronikowskiego (scenariusz), Jaśka Matczuka (rysunek) i Joachima Kowalskiego (okładka).
Od lewej: Joachim Kowalski, Jaś Matczuk, Wiola Sudoł, Katarzyna Flor, Daniel Grzeszkiewicz, Grzegorz Nowicki, Jasiek Bronikowski, Agata Komorowska.
Zaczęło się w Chatce Żaka. W grudniu 2010 roku Grzegorz Nowicki i Daniel Grzeszkiewicz mieli miejsce, w którym mogliby prowadzić warsztaty komiksowe oraz środki, przeznaczone na ich funkcjonowanie. Krzewić komiksową naukę zaczęli nieco później, bo pod koniec stycznia.

- Kwestiami merytorycznymi zajmował się Daniel. To on na nich krzyczał, siedział z nimi. Ja byłem księgową i puszczałem filmy. Po pół godzinie byli zmęczeni i znudzeni, wtedy dostawali na deser film animowany. To trwało pół roku, może rok – tak o początkach działalności warsztatów komiksu mówi Grzegorz Nowicki.

Po 12 miesiącach wykrystalizował się stały skład chatkowych spotkań – wśród postaci, zaczynających przygodę z komiksem bądź szlifujących swoje umiejętności pojawiły się takie osobowości, jak Kasia Babis (obecnie uznana rysowniczka komiksów, autorka książki dla dzieci, blogerka o pseudonimie Kiciputek), Martyna Bogusz (znana w sieci jako Zuza Zua), Kasia Flor (zwana Szynszylą lub Florkiem) czy Kinga Mazur. Ambitna ekipa szybko zaczęła pokazywać się „na mieście” – zarówno poprzez organizację wystaw, jak i uczestnictwo w Nocy Kultury w 2011 roku czy realizację muralu w Chatce Żaka. Ten etap działalności warsztatów służył również promocji dzieł nie tyle uczestników, co prowadzących – w 2012 roku w związku z premierą albumu „Gedeon zebrany” odbyło się spotkanie z Danielem Grzeszkiewiczem, który wkrótce potem, porwany przez przepiękny, lecz jakże brutalny świat zawodowego komiksu,  przestał prowadzić zajęcia. Jak dziś wspomina tamte czasy?
-Dało mi to wielką frajdę, bo sobie przypominałem jak się rysuje. Kiedy się nie rysuje, to się rdzewieje, zapomina o podstawach. A jak musiałem z dzieciakami wałkować wszystko po pięćset razy od początku, to szło się nauczyć – mówi Grzeszkiewicz.

Mniej więcej w tym samym czasie skończyła się przygoda z Chatką Żaka, a rozpoczęła tułaczka prowadzących i uczestników. Na kilka miesięcy przycumowali w MDK-u na ulicy Bernardyńskiej (gdzie odbyła się pierwsza wystawa z cyklu „Komiksowa obława”). W tak zwanym międzyczasie, Grzesiek Nowicki nabrał doświadczenia w pracy z dziećmi w Galerii Labirynt, które następnie przeniósł do Dzielnicowego Domu Kultury Węglin. Jak sam wspomina, został tam eksperymentalnie „wpuszczony” przez Sylwię Lasok, gdzie początkowo raz w miesiącu prowadził zajęcia dla dzieci pod szyldem „Dziecinada”, a następnie wraz z Agatą Komorowską ruszył z regularnymi warsztatami. I tu już zarzucili kotwicę. Chcą się rozwijać i mają plany na przyszłość. Po pięciu latach dotarli do celu. Ale czy jest w tym sens? Uczyć dzieciaki zakurzonego rzemiosła, polegającego na siedzeniu zgarbionym przy biurku i rysowaniu obrazków z dymkami? W kraju, gdzie ani to popularne, ani nie przynosi pieniędzy?

Tak, to ma sens. Czego dowodem jest zarówno "Rysopis warsztatowy", podsumowujący pierwszą pięciolatkę warsztatów, jak i zeszłoroczna „Komiksowa obława” zbierająca prace najmłodszych ich uczestników. Zawarte tu i tam komiksy, pokazujące różne stadia komiksowego rozwoju poszczególnych autorów, ujawniają również ich wrażliwość. Jasne, że jest tu gdzieniegdzie dużo do poprawienia. Pewnie, że są rzeczy lepsze i gorsze. Ale widać pasję, która rozwijana pod czujnym okiem prowadzących, da nam kolejnych sprawnych twórców. Po pięciu latach działalności, warsztaty komiksowe nie mają się czego wstydzić.

 (fot. DySzcz)

czwartek, 28 stycznia 2016

Batman - Detective Comics: Gothtopia

Seria, która jeszcze nie tak dawno temu w opinii czytelników prezentowała mniej interesujące, lub wręcz kompletnie nieciekawe przygody Batmana, stopniowo podnosi się z kolan. Czy wpływ na to ma wzrastający poziom drukowanych na jej łamach opowieści, czy raczej sprzyjające okoliczności? Oto jest pytanie!
John Layman zdecydowanie nie jest tu w swoim żywiole. Widocznie zarezerwował go dla swojej flagowej serii zatytułowanej "Chew". Z drugiej strony, na tle poprzedników jego scenopisarstwo prezentuje się całkiem ciekawie. W "Gothtopii" pisarz oscyluje między przeszłością a teraźniejszością obrońcy Gotham - choć lepszym określeniem byłoby raczej "obrońców", bowiem równie dużo uwagi co Zamaskowanemu Krzyżowcowi poświęca uczciwemu glinie z Gotham City - Jamesowi Gordonowi. Otwierający album "Blues donosiciela" to niezły policyjny dramat, garściami czerpiący z "Roku pierwszego" Millera i Mazzucchelliego. Nie jest to pierwsze podejście autorów uwspółcześnionej wersji Batmana do jego związku z Gordonem - temat ten jest pielęgnowany na łamach wszystkich publikowanych w Polsce serii. Świadczy to o tym, że choć obecni autorzy dodają coś od siebie, to jednak trzymają się szkieletu opowieści wypracowanego przez klasyków. Bywa również, że pogrywają z czytelnikiem - jak choćby w przypadku tytułowej historii.
"Gothtopia" jest w stanie wprowadzić konsternację w umysłach wielbicieli Batmana i niepokój w ich sercach. Bo wszystko jest tu jak z nieznanej im bajki: miastem Gotham rządzi uczciwy burmistrz Pingwin, przestępstwa nie istnieją, a Batman celebrycko demonstruje swoją miłość do superbohaterki imieniem Catbird. To jawa czy sen? Layman zaprasza do zapoznania się z odpowiedzią nie uciekając się do wyszukanych zwrotów akcji, ale nie schodząc też do poziomu "mniej niż zero". Warto dodać, że Batman zyskuje tu nieoczekiwanych sojuszników, a cała intryga przywodzi na myśl "Grę" Davida Finchera.
W ramach zeszytów, składających się na omawiany album, pojawił się zestaw historii, związanych ze świętowaniem 75 urodzin Człowieka-Nietoperza. Każdy z autorów celebrował na swój sposób, w związku z czym znalazło się miejsce zarówno dla przepisania na nowo klasycznych historii ("Sprawa syndykatu chemicznego"), jak i wglądu w przyszłość opartego na nawiązaniu do legendarnego "Powrotu Mrocznego Rycerza" ("Lepsze dni") oraz zupełnie futurystycznego podejścia ("Dwadzieścia siedem"). Te krótkie formy komiksowe zostały stworzone przez batmańskich fachowców - ludzi, którzy tworzyli tę serię na różnych etapach jej istnienia. Na łamach "Gothtopii" uświadczycie więc prace zarówno duetu Scott Snyder/ Sean Murphy oraz wciąż profesorskiego Neila Adamsa, jak i świetnego Iana Bertrama i znanego z "Mrocznego odbicia" Francesco Francavilli. Dodatkowo, album wyposażony jest w galerię prac autorstwa rysowników znanych z wcześniejszych odsłon serii - również tych, które polski czytelnik poznał dzięki wydawnictwu TM-Semic w latach 90. Swoje grafiki prezentują tu: niezapomniany Kelley Jones, niezastąpiony Klaus Janson, legendarny Frank Miller, uwielbiany Jim Lee, wzbudzający skrajne opinie Graham Nolan oraz Mike Allred czy Jock. Całkiem niezły zestaw starszych i młodszych rysowników!
"Gothtopii" można wystawić dobrą ocenę ze względu na sprzyjające okoliczności, a całkiem niezłą za rozrywkowe i nie silące się na nic więcej scenariusze poszczególnych opowieści. Nie jest to album stojący obok kanonicznych utworów o Człowieku-Nietoperzu, a raczej nawiązująca do nich reinterpretacja w stylu pop. I jako taka się broni.
"Batman - Detective Comics (5): Gothtopia". Scenariusz: John Layman, Brad Meltzer, Gregg Hurwitz, Peter J. Tomasi, Francesco Francavilla, Mike W. Barr, Scott Snyder. Rysunki: Jason Fabok, Aaron Lopresti, Art Thibert, Jorge Lucas, Bryan Hitch, Neal Adams, Ian Bertram, Francesco Francavilla, Guillem March, Sean Murphy. Kolory: Tomeu Morey, Dave McCraig, Blond, David Baron, John Kalisz, Dave Stewart, Francesco Francavilla, Matt Hollingsworth. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2016.
Komiks można nabyć tutaj: sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

niedziela, 24 stycznia 2016

Wiedźmin: Dzieci lisicy - Tobin/ Querio

Opublikowany nie tak dawno temu przez Egmont „Wiedźmin: Dzieci lisicy” to dziecko wydawnictwa Dark Horse Comics. Komiks ten daleki jest od wizji Andrzeja Sapkowskiego, Bogusława Polcha i Macieja Parowskiego. Jest również zupełnie inny niż ten, którego znamy z wersji Michała Gałka i Arkadiusza Klimka. Autorami tej odsłony/ mutacji przygód wiedźmina Geralta są Paul Tobin i Joe Querio, którzy bardziej niż oryginalnymi powieściami inspirują się święcącą triumfy na całym świecie grą komputerową. Tak też zresztą komiks jest reklamowany – jako „pełny akcji horror fantasy, rozgrywający się w świecie bestsellerowej serii gier video.”

Jest to lektura zaskakująco dobra. W „Dzieciach lisicy” wiedźmin Geralt wraz z kompanem Addario trafiają na statek zwący się Prorok Lebioda, wyruszający w morze w związku z pewną tajemniczą misją i mimowolnie stają się obrońcami załogi, której tropem podąża tytułowa lisica. A podąża, bo ma poważny ku temu powód. Wiedźmin i jego brygada grzęzną w świecie iluzji wywoływanych przez groźną i nieobliczalną antagonistkę. Nic nie jest tym, czym się wydaje, a atmosfera staje się klaustrofobiczna i duszna… Pełno tu stworów określanych osobliwym słowotwórstwem, zwrotów akcji i nastrojowych, mglistych scen.

W tym komiksie klisza goni kliszę, ale czyta się go bardzo sprawnie. Tobin umiejętnie stosuje zawieszenia akcji, a w usta bohaterów wkłada bardzo sprawnie napisane sentencje. Całkiem ciekawie - choć również według pewnego powszechnego szablonu - zarysowane są postaci w tej historii. Wśród drugoplanowych bohaterów są zarówno głupcy, tchórze, jak i ludzie niespodziewanie dzielni, czy niesłusznie oskarżani. Klimat horroru, zapowiadany przez wydawcę, rzeczywiście jest wyczuwalny. Rysunki co prawda szałowe nie są, ale też nie przeszkadzają. Joe Querio narysował cały album konsekwentnie, a brak fajerwerków wynagrodzony jest jednolitością warstwy graficznej.

Zapewne nie wszyscy się ze mną zgodzą, lecz sądzę, że komiksowy wiedźmin z Ameryki jest lepszy od poprzednich prób autorstwa polskich artystów. To solidna rozrywka dla tych, którzy lubią, kiedy po planszach walają się upiory, demolowane przez prawych gości, jak również dla tych, którzy lubią być delikatnie przestraszani i trzymani w napięciu. „Dzieci lisicy” podtrzymują niezły poziom, wyznaczony przez pierwszy tom serii, zatytułowany „Dom ze szkła”.

"Wiedźmin (2): Dzieci lisicy". Scenariusz: Paul Tobin. Rysunki: Joe Querio. Tłumaczenie: Karolina Stachyra, Jacek Drewnowski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2015.
Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl 

sobota, 23 stycznia 2016

David Boring - Clowes

„David Boring” – przez lata i z utęsknieniem wyczekiwany przez polskich czytelników - nareszcie pojawił się na polskim rynku. Autorem tego komiksu jest Daniel Clowes, znany polskim czytelnikom chociażby z ekscentrycznego albumu zatytułowanego „Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza” czy też obyczajowego i w interesujący sposób zaadaptowanego do potrzeb filmu „Ghost World”.
„David Boring” to bardzo specyficzny komiks o poszukiwaniu. Poszukującym jest tu tytułowy bohater - nastolatek, pracownik ochrony, a poszukiwanymi: wymarzona dziewczyna oraz prawda o losach ojca-rysownika komiksów, który opuścił Boringa i jego matkę, gdy ten był dzieciakiem. 
Dlaczego ten komiks jest specyficzny? Ponieważ we wspomniany wątek zostaje wkomponowana zagłada nuklearna, a część akcji dzieje się na wyspie, na której giną ludzie. Jakby tego było mało, autor komiksu jest tym samym człowiekiem, który stworzył wspomniany we wstępie i głęboko osadzony w lynchowskich surrealizmach komiks „Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza”. Należy to odczytywać jako zapowiedź dość niebanalnej zabawy. Clowes opowiadanie historii oddaje w ręce swojego bohatera, dzięki czemu historia jest uporządkowana, co zresztą bardzo pasuje do rysunków. To czysta czarno biała kreska, bez żadnego bałaganu i z wyeksponowaną funkcją komunikatywną rysunku, tylko momentami urozmaicona kolorowymi rastrowanymi kadrami z superbohaterskiego komiksu ojca Davida Boringa. 
Boring został podzielony na trzy akty i w każdym z nich nacisk położony został na inną tematykę. W jednym sporo miejsca autor poświęcił na rozmyślania o kobiecej cielesności, w innym na nakreślenie relacji między grupką rozbitków. A wszystko to spięte narracją głównego bohatera. Clowes zagląda we wnętrze Boringa, a swoje obserwacje relacjonuje czytelnikowi. Wciąga, irytuje, zadziwia, wywołuje uśmiech i niedowierzanie. O to chodzi.
Fabuła – choć skomplikowana – wskutek niezwykle komunikatywnej narracji jest dość łatwa do ogarnięcia, co czyni „Davida Boringa” jednym z najprostszych w obsłudze i gładko przyswajalnych komiksów Daniela Clowesa. Ten komiks to po części standardowa obyczajówka, po części thriller i kryminał. Wybuchowa mieszanka, nieco hipnotyzująca. Polecam. 
"David Boring". Scenariusz i rysunki: Daniel Clowes. Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2015.
Komiks można kupić tutaj: sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

piątek, 22 stycznia 2016

Mocarz - Stefaniec

„Mocarz” to komiks walczący, wymierzony w biznes związany z dopalaczami. O tym jak dotkliwy jest to problem i jakim syfem są te narkotyki przekonało się wielu młodych ludzi, którzy wpadli w problemy z prawem, których dotknęły choroby psychiczne i wreszcie takich, którzy zmarli po zażyciu tych substancji. „Mocarz” mówi: „Nie bądź kolejną ofiarą” i robi to z wykorzystaniem tej jakże pojemnej formy przekazu, jaką jest komiks. 
Za gazetowy zeszyt odpowiedzialny jest Wojciech Stefaniec, który zdecydował się stworzyć go w czerni i bieli. Dlaczego? Trafną diagnozę wystawił rekomendujący "Mocarza" Robert Biedroń, prezydent Słupska, który powiedział: „prawda o dopalaczach jest czarno-biała. Nie ma tutaj kolorów. Używając dopalaczy rujnujesz sobie życie i na ma innych scenariuszy”.
Stefaniec rozpoczął swój komiks nieco przewrotnie, pozornie zachęcając do zażywania produktów wywołujących ekstazę. Dopalacz uosobiony jest tu przez superbohatera, w którego przemienia się zwykły człowiek po zażyciu magicznej pigułki. A zażywa po to, żeby uciec od rzeczywistości i spróbować czegoś innego i nowego. Szybko jednak okazuje się, że wraz z tą nowością i innością idzie zniszczenie. Bohaterskie czyny mocarza z urojonego alternatywnego świata, w rzeczywistości są tylko irracjonalnymi i głupimi czynami człowieka. Radość staje się szaleństwem. Zabawa zaczyna pachnieć śmiercią. „Mocarz” pokazuje również jak w sytuacji konfrontacji z dopalaczami powinna się zachowywać rodzina ofiary tych specyfików. 
Komiks mówi jasno i wyraźnie: dopalacze to ogromny biznes. Po prostu biznes. „Koledzy, narkotyk, szpital. Koledzy, narkotyk, szpital. Jak przerwać tę pętlę? Wiedzą dorosłych, która wpłynie na młodą wyobraźnię. Inaczej wszyscy skończymy w psychiatryku” – konkluduje Stefaniec. Ten komiks to co prawda niewielki kamyczek w walce z dopalaczami, ale kamyczek bardzo ważny. 
Komiks, w ramach akcji Stop dopalaczom, rozdawany jest za darmo w szkołach na terenie Pomorza i Pomorza Zachodniego - w Słupsku, Lęborku, Koszalinie i Miastku. Zawarte w nim zostały ważne informacje, takie jak poradnik gdzie szukać pomocy i zestawienie faktów i mitów dotyczących dopalaczy. To bardzo ważna inicjatywa, o której należy mówić i pisać jak najwięcej i którą należy naśladować w innych rejonach kraju.
"Mocarz". Scenariusz i rysunki: Wojciech Stefaniec. Współpraca: Krzysztof Kraszewski, Janis Chrisidis, Teresa Maksimowicz. Komiks wydany w ramach akcji społecznej "Stop dopalaczom!". Organizatorzy: Głos Pomorza, Miasto Słupsk, Powiat Słupski.  

czwartek, 21 stycznia 2016

Dylan Dog – Sclavi/ Piccatto

Cytat na początek: „Całymi dniami mogę bez znudzenia czytać Biblię, Homera i Dylana Doga”. Kto to powiedział? Ano, te słowa wyszły z ust autora m.in. „Tajemniczego płomienia królowej Loany” i „Imienia Róży” – Umberto Eco, znanego pisarza, filozofa i bibliofila. Czy istnieje jakaś lepsza rekomendacja dla tej włoskiej serii komiksowej?
 

Na polskim rynku, po latach nieobecności (wcześniej podejście do serii zaliczył Egmont Polska w latach 2001-2004 i 2010-11) ukazał się niedawno kolejny album z przygodami „detektywa mroku”, zbierający dwa odcinki regularnej serii, zatytułowane „Golkonda!” i „Piąta pora roku”. No i co tu dużo gadać - słów autora „Wahadła Foucalta” przecież nie przebiję, ale za to potwierdzę, że ten komiks to wyśmienita rozrywka. 
„Dylan Dog” opowiada o detektywie, zajmującym się sprawami nadprzyrodzonymi. Demony, upiory i wilkołaki są tu na porządku dziennym, podobnie jak wykwintny humor, serwowany przez pomagiera detektywa, wyglądającego jak jeden z braci Marx. Zresztą nawiązań jest tu mnóstwo. Na kartach komiksu co chwila kłaniają się czytelnikowi jakieś smaczki zaczerpnięte z literatury, czy filmu. "Dylan Dog" jest taką esencją grozy, pozbieraną z przeróżnych mediów i ubraną w efektowne komiksowe szaty. 
W pierwszym tomie wydanym przez oficynę Bum Projekt, autorzy strasząc śmieszą, serwując jednocześnie masę niebanalnych pomysłów. Na przykład punktem wyjścia jednej z historii jest pomyłka w numerze telefonu, przez którą pewna pani zamiast do menago zespołu muzycznego Demony, dodzwania się do samego Szatana. 
Pod adres tego komiksu można kierować same komplementy. Autorzy – Tiziano Sclavi i Luigi Piccatto – hołdują klasycznemu pojmowaniu sztuki komiksowej. Kreska jest więc tradycyjna, realistyczna, a humor raczej z wyższej półki, daleki od dowcipów związanych z puszczaniem bąków. Idealna lektura dla młodych i starych. Umberto poleca, polecam i ja.
"Dylan Dog: Golkonda! Piąta pora roku". Scenariusz: Tiziano Sclavi. Rysunki: Luigi Piccatto. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawca: Bum Projekt, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl

środa, 20 stycznia 2016

Zapowiedzi 2016: kultura gniewu (część pierwsza)

Co czeka polskich czytelników komiksów w roku 2016? W ziniolowym dziale zapowiedzi dziś kilka słów od Szymona Holcmana z wydawnictwa kultura gniewu, który powróci również za kilka dni, by dopowiedzieć nieco więcej. Na wstępie jednak informacja o tym, który komiks edytora z 2015 roku sprzedawał się najlepiej - był to album "Zrozumieć komiks" Scotta McClouda.
Szymon Holcman: Zaczynamy ten rok od dwóch bardzo mocnych premier. Pierwsza nie jest nowością. "Black Hole" Charlesa Burnsa wydaliśmy po raz pierwszy w roku 2009 i komiks ten błyskawicznie się sprzedał. Nic dziwnego zresztą, to jedno z najwybitniejszych dzieł współczesnego komiksu. Jedna z tych pozycji, która pozwoliła przebić się na świecie terminowi "powieść graficzna". Mroczna, niepokojąca opowieść o amerykańskich nastolatkach, których dotyka tajemnicza choroba przenoszona drogą płciową to popis pisarskiego i ilustratorskiego kunsztu Burnsa, rzecz dzisiaj już legendarna. Sam nie wiem, dlaczego tak długo zwlekaliśmy z drugim wydaniem.
Z kolei "Arab przyszłości" to komiks, który otrzymał nagrodę dla najlepszego komiksu roku na poprzednim festiwalu komiksu w Angouleme. Autobiograficzna opowieść Riada Sattoufa, jednego z najpopularniejszych obecnie twórców we Francji, zyskała rozgłos natychmiast po premierze. Autor mówi w niej o swoim dzieciństwie spędzonym w cieniu trzech dyktatorów – Mu'ammara al-Kadafiego, Hafiza al-Asada i własnego ojca. W pierwszym tomie – zatytułowanym „Dzieciństwo na Bliskim Wschodzie 1978-1984” - udaje się Sattoufowi w fascynujący sposób uchwycić dziecięce spojrzenie na świat i gorączkę politycznego idealizmu. Gdziekolwiek "Arab przyszłości" był publikowany budził gorące dyskusje. To świetny komiks, który poprzez bardzo osobiste doświadczenia tłumaczy dzisiejszą sytuację na bliskim wschodzie. Porównania z "Persepolis" Marjane Satrapi nasuwają się same.
W 2016 roku zaczniemy też publikację dwóch serii dla młodszych - ale nie tylko! - czytelników. Obie są już dzisiaj klasykami, ale w formie jaką przygotowujemy nie ukazały się jeszcze nigdy. Pierwsza z nich to "Tymek i Mistrz" duetu Tomasz Leśniak i Rafał Skarżycki. Historia przyjaźni maga Mistrza i jego ucznia Tymka ukazywała się przez cztery lata w słynnym "Komiksowie", a potem w albumach wydanych przez Egmont. My zbierzemy wszystkie powstałe opowieści z serii - Egmont opublikował jakieś 40% materiału - w trzy tomy. Komiksy będą w nich ułożone chronologicznie zgodnie z kolejnością powstawania. Do tego dodatki, materiały specjalne itp. To gratka nie tylko dla wszystkich, którzy Tymka i Mistrza jeszcze nie znają, ale i dla miłośników polskiego komiksu. 
Nie wiem jednak czy jeszcze większą gratką nie będzie edycja komiksów z serii "Binio Bill". Kultowy bohater stworzony przez Jerzego Wróblewskiego, jednego z najwybitniejszych twórców polskiego komiksu, powróci w pełnej krasie. Zremasterowany, uzupełniony o masę nigdy nie publikowanego materiału i gotowy podbić serca fanów komiksu w XXI wieku. Nie mam wątpliwości, że to będzie triumfalny wjazd legendarnego kowboja do komiksowego miasteczka.
Na przełom marca-kwietnia szykujemy też wspólnie z innymi wydawcami światową premierę najnowszego komiksu Daniela Clowesa, autora "Ghost World", "Niczym aksamitna rękawica odlana z żelaza" i "Davida Boringa". Polscy czytelnicy będą mogli przeczytać "Patience" - to imię kluczowej bohaterki - w tym samym czasie, co czytelnicy w Stanach Zjednoczonych, Francji, Hiszpanii, czy Włoszech. Na blisko 200 stronach Clowes opowiada historię o wielkiej miłości, która zmusza bohatera do... podróży w czasie, by zapobiec morderstwu. Nic więcej nie powiem, ale dzieje się w tym komiksie niesamowicie dużo.

wtorek, 19 stycznia 2016

Równonoce – Cyril Pedrosa

Żeby czerpać przyjemność z lektury „Równonocy” trzeba być sympatykiem ludzi i opowieści o nich. Dłuższych, krótszych, zatrzymanych na kartce papieru czy w obiektywie aparatu. Właśnie takie opowieści, ubrane w zgrabną, wielowątkową historię, serwuje czytelnikom Cyril Pedrosa. Na łamach tego elegancko wydanego komiksu, przepełnionego urokiem i czarem,  są i momenty zadumy i uśmiechu, chwile pośpiechu i błogiego spokoju.  
Tytułowa równonoc to moment, w którym długość dnia zrównuje się z długością nocy. Do tej równowagi dąży również w swoim życiu człowiek. Na kartach komiksu spotykamy zatem ludzi bardziej i mniej słabych, pogodzonych z życiem i pragnących je zrozumieć, mających obawy przed postawieniem kroku do przodu, wyobcowanych, samotnych… Dialog między nimi lub też tego dialogu brak buduje przepełnioną emocjami historię.  
Ten komiks jest świetnie skomponowany. Składa się z czterech rozdziałów, z których każdy dotyczy innej pory roku i poprzedzony jest niemą historyjką, przenoszącą czytelnika w czasie o miliony (?) lat. Co ciekawe, w elementy narracji komiksowej wkomponowane są fragmenty prozy. Pedrosa każdej porze roku nadaje inną oprawę plastyczną. Na graficzne eksperymenty pozwala sobie również w obrębie poszczególnych rozdziałów. Album pod tym względem robi ogromne wrażenie, podobnie zresztą (jeśli nie większe) jak wydana kilka lat temu „Portugalia” tego samego autora.  
„Równonoce” to także świetne dialogi - bardzo życiowe i naturalne To również przede wszystkim znakomita kompozycja i świetna rytmika opowieści, nie zaburzona zastosowaną przez autora wielością form. Ten komiks opowiada o śladach, jakie po sobie zostawiamy i jakie – jeśli w ogóle – mają one znaczenie. Jeśli ktoś lubi subtelne, delikatne historie niekoniecznie przepełnione akcją, ale za to opowiadające o czymś ważnym i pozostawiające czytelnika z szeregiem przemyśleń, to "Równonoce" są dla niego albumem idealnym.
Trzeci w kolejności album Cyrila Pedrosy wydany na rynku polskim (po "Trzech cieniach" i "Portugalii", nie licząc "Szkicownika portugalskiego") to dotychczas najbardziej ambitne podejście francuskiego twórcy do materii komiksu. Niegdysiejszy współpracownik studia Disneya wprowadza "Równonocami" w stan spokoju. Efektowny, poetycki, przemyślany majstersztyk. Polecam.
"Równonoce". Autor: Cyril Pedrosa. Tłumaczenie: Katarzyna Sajdakowska. Wydawca: timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2015.
Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Jaki ojciec, taki syn?

Co synowie dziedziczą po swoich ojcach? Ta kwestia stanowi wspólny mianownik trzech wydanych w ostatnim czasie albumów komiksowych: „Bękartów z południa”, „Coutoo” i „Żywych trupów”. 

W „Bękartach z południa” historia kręci się wokół powrotu syna marnotrawnego do domu, hrabstwa Craw w Alabamie na południu Stanów Zjednoczonych. To miejsce, w którym – jak pisze scenarzysta – króluje żarcie z grilla, wsiochy i futbol. Drużyna Pędzących Rebeliantów to chluba regionu i pięciokrotni mistrzowie stanu w futbolu amerykańskim. Ale nie tylko. To również ekipa, która rządzi hrabstwem i która obok niezliczonej ilości trofeów ma na koncie równie ogromną liczbę ofiar. W te niezbyt gościnne strony powraca Earl Tubb, który bez żalu opuścił je czterdzieści lat temu. I choć planował zabawić tu chwilę, to przeszłość dopada go na dobre. Widząc stan, w jakim znalazły się jego rodzinne strony, postanawia pójść w ślady zmarłego ojca – szeryfa, który swego czasu wyplenił wszystkie chwasty z okolicy. Earl wkracza na drogę walki o porządek. Problem jedynie w tym, że w tej walce jest osamotniony.

„Bękarty z południa” to brutalny, bezkompromisowy komiks z ostatnim sprawiedliwym w roli głównej. To taki Clint Eastwood, wyrównujący rachunki na południu. Charles Bronson w komiksowym „Życzeniu śmierci”. Scenarzysta Jason Aaron pisze bardzo sprawnie, konstruując soczyste dialogi i odpowiednio dawkując napięcie. Wtóruje mu rysownik Jason Latour, którego świetna kreska pięknie ukazuje cienie i blaski amerykańskiego południa. Co prawda nigdy nie miałem okazji odwiedzić ukazanych w komiksie stron, ale autorzy zadbali o to, bym poczuł się jak w domu. Sceneria zarysowana jest przez drugi plan: znaki na drodze informujące o mnogości kościołów w okolicy, jazgoczący pies, brutalna walka na boisku, żeberka w knajpie… Oddając ducha rodzinnych terenów, Aaron i Latour główny wątek fabularny oparli również na motywie wręcz metafizycznym. Pierwszy tom „Bękartów z południa”, zatytułowany „Był to facet, co się zowie” to więcej niż świetne wejście w serię. Brutalna, mocna lektura. Polecam.

W komiksie „Coutoo” relacja rodzinna również polega na kontynuowaniu przez syna zadania rozpoczętego przez ojca. Tym razem jednak zamiast Alabamy mamy Nowy Jork, na którego ulicach grasuje seryjny morderca, zabijający swoje ofiary dwoma ciosami noża. W pościg za nim rusza porucznik Joe Craft. Lata wcześniej to samo śledztwo prowadził jego ojciec. Jako, że autorem komiksu jest Andreas Martens, śledztwo należy do nietuzinkowych, a wątkowi kryminalnemu towarzyszą motywy fantastyczne.

Andreas, zwany architektem onirycznym, prowadzi fabułę na kilku płaszczyznach czasowych, mocno inspirując się wczesnymi filmowymi dokonaniami Davida Lyncha. Niemiecki twórca wchodzi w grę z czytelnikiem, zostawiając mu tropy i kierując w stronę rozwiązania zagadki. Mimo dość dużej komplikacji fabuły, „Coutoo” to jeden z jego łatwiejszych w odbiorze komiksów. Forma, jaką Andreas wybrał do realizacji tego albumu również należy do łatwiejszych. Nie znajdziecie tu Państwo wycyzelowanych grafik przedstawiających idealnie odwzorowane budynki, które od zawsze były znakiem rozpoznawczym Andreasa. Natomiast kompozycyjnie komiks zrealizowany jest wzorcowo. Solidna kryminalno-metafizyczna lektura dla koneserów gatunku.

Pozostając w relacjach ojcowsko-synowskich wspomnę jeszcze o najnowszym, 23. już tomie serii „Żywe trupy”, zatytułowanym „Z szeptu w krzyk”, w którym to główny bohater – Rick Grimes – przekazuje pałeczkę dowodzenia swojemu synowi – Carlowi, cedując na niego częściową odpowiedzialność za losy grupy, próbującej przetrwać w świecie zdominowanym przez zabójczych zombie i jeszcze bardziej krwiożerczych ludzi. Ten komiks doczekał się adaptacji telewizyjnej – serial, powstały na jego bazie bije rekordy popularności. Co ciekawe, choć główny szkielet opowieści pozostaje ten sam, losy bohaterów w serialu i komiksie prowadzone są zgoła inaczej. Pewne postaci uśmiercone w komiksie żyją i mają się dobrze w serialu, i odwrotnie – ci, których pożarł serial, w komiksie jeszcze oddychają. Robert Kirkman, ojciec jednego i drugiego przedsięwzięcia powinien już odcinać kupony, w komiksie jednak tego nie widać. To wciąż porządna zombie-telenowela. Miała lepsze i gorsze momenty. Z szeptu w krzyk należy do tych pierwszych. 
"Bękarty z południa: Był to facet, co się zowie". Scenariusz: Jason Aaron. Rysunki: Jason Latour. Tłumaczenie: Robert Lipski. Wydawca: Mucha Comics, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl
"Coutoo". Autor: Andreas. Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2015. 
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl
"Żywe trupy (23): Z szeptu w krzyk". Scenariusz: Robert Kirkman. Rysunki: Charlie Adlard. Tłumaczenie: Robert Lipski. Wydawca: Taurus Media, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl

niedziela, 17 stycznia 2016

Czarnobyl. Strefa - Sanchez/ Bustos

„Czarnobyl. Strefa” może być materiałem na jedną lekturę. Nie dlatego, że jest to komiks zły, lecz dlatego, że porusza tematykę trudną i w swojej wymowie jest wstrząsający. Jedna lektura w jego wypadku w zupełności wystarczy, bo wrażenia pozostają na długo.

Komiks opowiada o sytuacji przed i po tragicznym wypadku w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Za tę obrazkową wizję odpowiedzialny jest duet hiszpańskich twórców Francisco Sanchez i Natacha Bustos. Głównym ich założeniem było: nie epatować okrucieństwem, nie gonić za sensacją i nadać tragedii twarze i imiona.

„W życiu najstraszniejsze rzeczy dzieją się spokojnie i naturalnie” – tą otwierającą album sentencją przesiąknięty jest cały komiks. Autorzy pokazują czarnobylską tragedię z perspektywy trzech pokoleń rodziny, która mogłaby istnieć. Komiks opowiadany jest czarno-białą kreską. Zaczyna się wymowną ciszą. Starsza para wraca do swojego domu, który po wypadku w elektrowni atomowej znalazł się w obrębie strefy wykluczenia, czyli obszarze objętym zakazem. Próbują wrócić do życia, lecz nagły zwrot akcji wysyła Leonida na poszukiwania utraconej po tragedii rodziny. Po takim wprowadzeniu autorzy korzystają z dobrodziejstwa retrospekcji, co efektownie buduje dramaturgię komiksu.

Choć katastrofa w Czarnobylu miała wymiar ogólnoludzki, komiks Sancheza i Bustos jest raczej kameralny. Wpisując się w szerszy kontekst, w centrum zainteresowania stawia jednostkę. Największa katastrofa atomowa w dziejach ludzkości ukazana została niezwykle sugestywnie. Wrażenie robi wymarłe miasto Prypeć, położone w odległości 3 km od elektrowni atomowej. Jest w komiksie mowa o poświęceniu tzw. likwidatorów czyli ludzi, którzy pracowali w strefie bezpośrednio po wypadku i jako jedni z pierwszych odczuli jego skutki. Autorzy ukazują również stanowisko rządu, procedury powypadkowe, ludzkie emocje. Nie ma tu patosu, ckliwości i wyciskania łez, choć miejscami te ostatnie rzeczywiście mogą podpłynąć do oczu.

Autorzy podparli się porządną dokumentacją. Zresztą scenarzysta w 2009 roku wybrał się w podróż do strefy zakazanej, co pozwoliło mu uwiarygodnić scenariusz. Warto zwrócić uwagę na materiały dodatkowe, jakie znalazły się w tym albumie – zdjęcia i teksty, które uzupełniają wiedzę na temat tego, co stało się w Czarnobylu 26 kwietnia 1986 roku.

„Czarnobyl. Strefa” to album niezwykle ciekawy. Założenia autorów spełniły się w nim w stu procentach. Bardzo możliwe, że po jego lekturze na myśl o Czarnobylu w głowie czytelnika pojawi się nie ogólny obraz tragedii, a konkretna twarz.
"Czarnobyl. Strefa". Scenariusz: Francisco Sanchez. Rysunki: Natacha Bustos. Tłumaczenie: Krzysztof Konopacki. Wydawca: Centrala 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl

sobota, 16 stycznia 2016

Trójca i dwie twarze Vertigo

Opublikowana w kolekcji DC Deluxe „Trójca” to historia pierwszego spotkania ikon amerykańskiego komiksu superbohaterskiego: Batmana, Supermana i Wonder Woman. Prawdę mówiąc nie jest to ich pierwsze spotkanie sensu stricte, bo panowie są kumplami od dawna, natomiast na pewno jest to historia pierwszych spotkań walecznej Amazonki z każdym z wymienionych bohaterów. Bardzo istotnym w wypadku tego komiksu jest fakt, że został stworzony przez Matta Wagnera – artystę, którego prace polski czytelnik ma okazję podziwiać zdecydowanie zbyt rzadko. Wagner zasłynął autorską serią „Grendel”. Dołożył również kilka cennych cegiełek do samodzielnych opowieści o Batmanie. Do tematu spotkania ikon podszedł w całkiem ciekawy sposób, angażując w swoją opowieść zarówno największych wrogów tytułowych postaci, jak i charakterystyczne dla nich lokacje. Jest więc mroczne Gotham City, Metropolis ze swoimi drapaczami chmur oraz zielona i piękna wyspa Amazonek. Co jednak najciekawsze, to konfrontacje charakterów Supermana, Batmana i Wonder Woman. I chemia między nimi. „Trójca” to bardzo przyjemna – ale właściwie nic ponadto - lektura dla fanów herosów ratujących świat.

Album „Sandman: Przebudzenie” pochodzi z okresu schyłkowego pierwszego etapu działań Vertigo, z kolei „Amerykański Wampir” to rzecz całkiem świeża, będąca przykładem tego, jak ta linia wydawnicza wygląda obecnie. Od razu nadmienię, że oba tytułu warto znać i przeczytać. Choć każdy z innych powodów. Finał „Sandmana” to naszpikowana cytatami, intertekstualna zabawa artysty z czytelnikiem, z kolei piąty tom „Wampira” to sensacyjno-przygodowo-wampiryczny tasiemiec, o którego za chwilę będą się pewnie bić producenci seriali telewizyjnych. Frajda podczas lektury obu komiksów jest wielka. Neil Gaiman, pochylając się dostojnie nad grobem swojego bohatera, czerpie z Szekspira i nawiązuje do czasów niewolnictwa, opowiada o śmierci i przemijaniu, ale też o narodzinach i radości życia. Scott Snyder natomiast sięga do legendy o Drakuli, ale daje również dość zaskakującą koncepcję prawdziwej tożsamości Kuby Rozpruwacza. Opowiada o zabójczej odmianie wampirów zwanych Karpatczykami i o dzielnych pogromcach krwiopijców w iście hollywoodzkim stylu. Bywa, że Gaiman przynudza gadaniną. Bywa też, że Snyder przesadza z nagłymi zwrotami akcji. Ale wciąż są to bardzo dobre opowieści. Świetnie narysowane. 
Za oprawę graficzną „Sandmana” odpowiedzialni są tacy artyści, jak Michael Zulli, Charles Vess oraz Jon J. Muth. Za „Amerykańskiego wampira” wzięli się Dustin Nguyen i Rafael Albuquerque. Starzy wyjadacze kontra młodzi gniewni. Piękny pojedynek. „Sandman” to Vertigo takie, jakim było kiedyś: tajemnicze, dziwaczne, mierzące czytelnika z morzem cytatów i odwołań. „Amerykański Wampir” to z kolei Vertigo współczesne – pełne efektownych zwrotów akcji, epickie, zbudowane na silnych charakterach i wsparte krwistymi dialogami. Każdą z tych twarzy amerykańskiego edytora warto poznać na przykładzie właśnie tych serii, bo w swoich kategoriach wagowych są one zdecydowanie najlepsze.
"Trójca". Autor: Matt Wagner. Kolor: Dave Stewart. Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2015. 
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep Gildia.pl
"Sandman (10): Przebudzenie". Scenariusz: Neil Gaiman. Rysunki: Michael Zulli, Jon J. Muth, Charles Vess. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep Gildia.pl 
"Amerykański wampir (5)". Scenariusz: Scott Snyder. Rysunki: Rafael Albuquerque, Dustin Nguyen. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont Polska, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep Gildia.pl

piątek, 15 stycznia 2016

Zapowiedzi 2016: Scream Comics

W kolejnej odsłonie cyklu zapowiedzi wydawniczych propozycjami na rok 2016 dzieli się Marcin Kaliński ze Scream Comics. Zanim przejdziemy do konkretów, informacja o najlepiej sprzedającym się komiksie z oferty SC: jest nim "Incal" Jodorowskiego i Moebiusa.
Marcin Kaliński: Nowy rok zaczynamy w lutym kilkoma premierami: przełożonym z 2015 "Malcolmem Maxem" (Tom 1) - kryminałem steampunkowym z czasów wiktoriańskich i wspaniałą scenografią śmierdzącego i zadymionego Londynu. Komiks, który bił rekordy sprzedaży na niemieckim rynku komiksowym trafi wreszcie do Polski. Mamy nadzieję, że uda się zaprosić jego twórców na Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier do Łodzi. 
Druga nowość to "Bunkier" (tom pierwszy z pięciu) doskonale przyjętego Ch.Beca. Zachwycająca realistycznymi rysunkami opowieść o szaleństwie wojny w fikcyjnym regionie świata, dziwnie przypominającym Afganistan, Pakistan i kraje arabskie. 
Wreszcie to, na co chyba wszyscy czekają: niedokończona opowieść o królowej Diosamante autorstwa Jodorowskiego oraz drugi double-Scream, zamykający przygody Juana Solo (Tom 3. i 4.) duetu Jodorowsky i Bess. Kończymy też serię "Sanktuarium" trzecim tomem historii Dorisona i Bec'a - będzie więcej stron oraz dodatki. 
W marcu i kwietniu planujemy jeszcze kilka premier m.in zakończenie historii Krucjat  (również double-Scream zawierający 2. i 3. tom wydania oryginalnego), autorstwa Izu (brata Xaviera Dorisona), Nikolavitscha i Zhanga.  Będzie zupełnie nowa sensacja autorstwa Xaviera Dorisona - "Red Skin" tom 1 (rysunki Terry'ego Dodsona - mającego w portfolio m.in Harley Quinn, Trouble, Marvel Knights Spider-Man, Wonder Woman) opowiadająca o bohaterce obcego wywiadu (domyślcie się jakiego) w przeżartym złem kapitalistycznym świecie. Wreszcie komiks historyczny dla miłośników militariów i powietrznych pojedynków - przebój rynku francuskiego i belgijskiego - "Niedźwiedzi ząb" (tom 1 - autorzy Yann i Henriet). Tym komiksem chcemy przybliżyć polskim fanom niezwykle popularny dziś na zachodzie nurt realistycznego komiksu wojennego, którego mistrzem jest właśnie Henriet. Zapierające dech w piersi pojedynki lotnicze są jego znakiem firmowym, a realizm w odzwierciedleniu techniki militarnej, w tym samolotów, godny albumów. Nieco później będzie też erotyczna "Guliveriana" mistrza Milo Manary jak i – w nowych kolorach - ostatni integral z cyklu Incala - "Przed Incalem", autorstwa Jodorowskiego i Janjetowa.  Do tego… kilkanaście niespodzianek, w tym jedna ze stajni Dark Horse, ale o tym powiemy więcej po Angoulême. 
W ofercie edytora znalazło się również miejsce dla kolejnego komiksu ze scenariuszem Alexandro Jodorowskiego. "Sang Royal - Królewska Krew" z rysunkami Dongzi Liu to mroczna historia rozgrywająca się w średniowiecznej krainie. 
Kibicujemy realizacji planów wydawnictwa!

czwartek, 14 stycznia 2016

Zapowiedzi 2016: Wydawnictwo Komiksowe

Co dla swoich czytelników zaplanowało Wydawnictwo Komiksowe na najbliższy rok? O tym opowiada Wojciech Szot. Na początek jednak kilka faktów:

1. Najlepiej sprzedającym się komiksem Wydawnictwa Komiksowego w 2015 roku była "Ekspedycja" - dodruki, nakład powyżej 10 tysięcy.

2. Komiks "Tutaj" powinien być dostępny w przyszłym tygodniu. Wydawnictwo jest już w posiadaniu pudełek - pozostało pakowanie.

3. Pierwszymi wydanymi w 2016 roku komiksami Wydawnictwa Komiksowego będą "Rani", "Local" i "Azymut".

Wojciech Szot: Mój główny plan na 2016 rok to zaskakiwanie czytelników, dlatego - w przeciwieństwie do lat poprzednich - zapowiedzi będziemy ujawniać na miesiąc-dwa przed premierą. Zaproponujemy Wam kilkadziesiąt świetnych tytułów, z czego najważniejsza będzie kolekcja komiksów Arta Spiegelmana ("W cieniu nieistniejących wież", "Breakdowns", "Maus", "Co-mix"), ale w naszym portfolio znajdziecie sporo zaskoczeń z różnych komiksowych światów. Co ważne, wrócimy do kilku przerwanych serii i spróbujemy je - z waszą mam nadzieje pomocą - kontynuować. Dla mnie tytułem, który najbardziej chcę byście poznali - a jak znam rynek to jest to trudna do sprzedania "rzecz" - jest "Azymut" Lupano i Andreae. Taka moja osobista perełka, co nie znaczy, że pozostałe tytuły są jakoś "słabsze". Nie - będą zaskoczenia z najwyższej półki.

Trzymamy kciuki za realizację planów!

środa, 13 stycznia 2016

Zapowiedzi 2016: timof i cisi wspólnicy

W drugiej odsłonie cyklu, w którym publikujemy zapowiedzi wydawnicze Paweł Timofiejuk zdradza plany wydawnictwa timof i cisi wspólnicy. Przed konkretami, kilka słów od wydawcy:
1) Najlepiej sprzedającymi się albumami w minionym roku były: "Równonoce" Cyrila Pedrosy i "Aspirine" Joanna Sfara.
2) Seria "Szósty rewolwer" będzie kontynuowana w 2016 roku - pojawią się dwa albumy - po jednym na półrocze.
A teraz konkrety:

Luty 2016
"Powieści graficzne. Leksykon"
"Ostatki" - Joann Sfar (czarno-białe historie z francuskiego zbiorczego wydania "Wampira")
"Tako milczy Zaratustra" - Nicolas Wild
"Ralph Azham 8" - Lewis Trondheim/ Brigitte Findakly

Marzec/kwiecień 2016
"Niebieskie pigułki" - Frederik Peeters
"Space dumplins" - Craig Thompson
"Wyspa kobiet" - Zanzim
"Saga o Atlasie i Axisie 3" - Pau

Maj 2016
Książeczka do "From Hell"
"Suckle" - Dave Cooper
"Crumple" - Dave Cooper
"Rewolucje 10" - Mateusz Skutnik
Nowy album Tony'ego Sandovala
"Postapo", tom 3 - Daniel Gizicki/ Krzysztof Małecki
Nienazwany album - Joan Cornella

Maj lub październik 2016
"Główne problemy teorii komiksu" - Wojciech Birek
"System komiksu" - Thierry Groensteen
"Córka sztuki" - Gradimir Smudja

Październik 2016
"Niewidoczne głosy" - Tony Sandoval/ Grazia La Padula

Październik/listopad 2016
"Przypisy z Gazy" - Joe Sacco

"Powieści graficzne. Leksykon" to od dawna zapowiadana książka pod redakcją Sebastiana J. Konefała z udziałem takich autorów, jak Jerzy Szyłak, Paweł Sitkiewicz, Przemysław Zawrotny, Radosław Bolałek. Jej premiera już niebawem. Cieszy szybki powrót "Wampira" Joanna Sfara, jak również nowy komiks Gradimira Smudji, który oprócz historii różnych malarzy z dwóch tomów oryginalnego wydania zwierał będzie także nowy komiks do scenariusza Wojciecha Birka - jego bohaterem będzie Jan Matejko. Na polskim rynku zadebiutuje Joan Cornella - album zaplanowany na maj będzie kompilacją jego prac. Również w maju powinna zostać nagrodzona cierpliwość wszystkich fanów komiksu Alana Moore'a i Eddiego Campbella "From Hell" - na rynku pojawi się wreszcie książeczka towarzysząca temu dziełu, nad której składem pracuje obecnie Łukasz Mazur. Poza powyższymi zapowiedziami, edytor rozpatruje wydanie kilku innych komiksów, ale konkretne informacje na ten temat zostaną podane po festiwalu w Angouleme. Trzymamy kciuki za wydanie wszystkich pozycji!