Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

niedziela, 10 października 2010

New York Comic-Con - relacja (03)

Autor: Paweł Timofiejuk
Sobota, drugi dzień festiwalu, a zarazem ten dzień, na który już jakiś czas temu zabrakło biletów, a w piątek wszelkie wejścia były obwieszone informacją, że na sobotę nie ma biletów. Cóż, w takiej sytuacji nie dziwi straszny tłok już od początku dnia. Tłok, który znacznie wydłużał poruszanie się po stoiskach wystawienniczych. Tłok, który sprawiał, że w przeciwieństwie do wczorajszego niefortunnego Millera (niefortunnego, bo się nie pokazał), dziś nie udało mi się przebić do kolejki do Gartha Ennisa. Ale przynajmniej udało się ścignąć jego agenta i zdobyć kontakt do ewentualnego załapania się na autografy w Łodzi lub Warszawie. Czas również na zakupy i zdobywanie tytułów z list życzeń znajomych – niestety okazuje się, że zamówienia na bardzo szczególne tytuły nie dadzą się zrealizować na imprezie i trzeba będzie poszukać w sklepach w mieście. Szczególnie dużo dziwnych powiewów świeżości można było namierzyć w Artist Alley. Można było, gdyż jak twierdzą nasi znajomi z Kanady, Niemiec i USA, przy dzisiejszym obłożeniu wyczerpały im się zabrane ze sobą do Nowego Jorku komiksy. Kolejną rzeczą rzucającą się w oczy w sobotę były tłumy przebierańców. Przeróżnych – od głośnych i krzykliwych mangowych postaci, przez superbohaterów wszelkiej maści po starwarsowych przebierańców, z masową nadprodukcją księżniczki Lei. 
Na całym NYCC w oczy rzucało się przede wszystkim skupienie się wydawców i twórców na promocji nowych – cyfrowych nośników przekazu. Wszyscy starają się w tym roku udowodnić, że dostrzegają te nowe narzędzia i przygotowują się do opanowania tego nowego segmentu rynku. Z drugiej strony trwa jednak nieustanne podkreślanie, że to tylko uzupełnianie oferty a nie zastępowanie papierowych wersji cyfrowymi. 
Dziś można było trafić na wiele ciekawych prelekcji. Jako że wiele z nich odbywało się jednocześnie, trzeba było wybierać te, na których najbardziej zależy. Na początek zaliczyłem spotkanie o tworzeniu internetowej telewizji. O przedsięwzięciu fanowskim, które przy dużej popularności może stać się idealnym biznesem utrzymującym się z reklam. O ile większość rzeczy przy tworzeniu takiej TV można zrobić po amatorsku, to jednak dwie rzeczy powinny być w pełni profesjonalne – łącze z serwerem oraz dyscyplina w regularnej publikacji nagrań. 
Następne spotkanie z cyklu poradnikowych dotyczyło pracy dla Hoolywood, a tak naprawdę omawiało ogólną stronę bycia twórcą w zakresie finansów i prawa. Prowadzący – Jimmy Palmiotti oraz Ross z Boom Studios – wspomnieli, że twórcy niezbędni są agent i prawnik (biorący odpowiednio 10 i 5 procent zarobków). Agent jest po to, żeby twórca mógł się zając pracą a nie sprzedażą. Prawnik ma natomiast pilnować, żeby nie trafiły się niekorzystne zapisy w umowach, liczących często ponad 100 stron. Niektórzy twórcy mają również menadżerów, którzy osobiście dbają o ich interesy. Menadżer to najczęściej ktoś bliski – by nie szukać przykładów daleko np. w przypadku Alexa Robinsona jest to jego żona, Kristen. Funkcja ta jest dobrym rozwiązaniem gdy twórca reprezentowany jest przez duże agencje np. ta Palmiottiego obsługuje 8 tys. osób. Podczas spotkania poruszono ważny problem, że żeby zaistnieć w oczach wydawcy trzeba jeździć na imprezy komiksowe, pokazywać się, dawać wydruki swoich komiksów lub egzemplarze jeśli się je wydało. Zapadać w pamięć, tak aby w ciągu kilku lat wyrobić u wydawców odruch, że cię znają i w sumie to powinni w końcu coś twojego wydać. Jako przykład przytoczono brazylijskich bliźniaków – Fabio Moona i Gabriela Ba. Podobnie zachowywać się trzeba w przypadku Hoolywood. I na koniec najważniejsza rada: trzeba pamiętać, że to jest biznes! 
Ze spotkań typu poradnikowych wybrałem się jeszcze pod koniec dnia na spotkanie o powieściach graficznych, które w rzeczywistości okazało się ordynarną promocją nowego albumu komiksowego nieznanych bliżej twórców. Przyznam, że pomimo wykiwania, dałem się jednak wciągnąć i zainteresowałem się nabyciem tego tytułu. Jego prezentacją zajęli się twórcy przebrani za parodie superbohaterów z lat 50. i 60. Jeden odgrywał tytułowego Unemployed mana, którego przygody opowiadają o obecnym kryzysie ekonomicznym. 
NYCC towarzyszy konferencja ICv2ór - w tym roku poświęcona jest komiksowi w mediach cyfrowych, co w cale nie narzuca uczestnikom dyskutowania tylko i wyłącznie na zadany temat. Udało mi się trafić akurat na spotkanie na temat komiksu niezależnego, w którym brali udział Julia Wertz, Mike Dowson, Jason Little oraz Alex Robinson. Autorzy opowiadali o tym, że tworzą tego typu komiksy po prostu z miłości do tego medium i z tego powodu, że z tym medium rozumieją się najlepiej. Potem dyskutowano o tym co należy uznać za komiks niezależny. Najbardziej nastrojony humorystycznie Jason podkreślał, że są to komiksy, które sprzedają się na MoCCa lub SPX w całości. Śmiano się z tego, że są to komiksy bardziej lubiane przez kobiety, bo czytają je również dziewczyny komiksiarzy. Było tez miejsce na diss Julii na Diamonda, która wściekała się na to, że firma ta wzięła w dystrybucję jej komiks wydany samodzielnie natomiast odmówiła sprzedaży jej nowego komiksu, który wydała już w dużym książkowym wydawnictwie. Na koniec Alex podzielił się swoimi spostrzeżeniami z Europy (a dokładniej Polski), że nie widać tu podziału na żadne gatunki komiksu, bo po prostu rynek jest tak mały, że wszystko stanowi ten sam segment rynku. Jason zreflektował, że Europa to świat całkiem innych komiksów i znacznie większej wolności twórców. Spotkanie podsumowali stwierdzeniem, że lubią robić komiksy interesujące, a nie z potrzeby odniesienia komercyjnego sukcesu i najważniejsze jest to aby czytelnik był zadowolony, a nie portfel pełny. 
Udało mi się zaliczyć też 2 spotkania wydawców – Vertigo i Vertical. Na obu trwała licytacja tytułów, które ukażą się w najbliższym czasie i na pewno zainteresowani znajdą o nich informacje na amerykańskich portalach komiksowych. Najważniejsze informacje z Vertigo to, to że Azzarello wraz Risso w przyszłym roku zrobią nową serię! Wood powróci z "New York Five" (kontynuacja NY Four) jako ministeria. DC będzie świętować 20-lecie "Hellblazera" licznymi miniseriami z tym bohaterem. I coś ciekawego dla każdego łasucha – Anthony Bourdain zabierze się za powieść graficzną o jedzeniu i nowym w mieście szefie kuchni o tytule "Get Jiro!" Vertical natomiast wypuści parę nowych grubasów od Tezuki m.in. Ayako. Elektryzującą wiadomością była informacja o debiucie w Japonii młodego twórcy Felipe Smitha z Chicago, którego Vertical wspierał publikując jego serię Peepo Choo. 
Obok spotkań, konferencji i targów na festiwalu prezentowane są też seriale. Dziś odbyła się prezentacja zaczynającego się na początku listopada drugiego sezonu V. Patrząc po zaprezentowanym fragmencie można powiedzieć, bez spolerowania, że będzie się działo. I miejmy nadzieję, że akcja nie będzie się wlekła jak flaki z olejem, co miało miejsce w pierwszym sezonie. Do serialu zostaje wprowadzona nowa postać – stara przywódczyni obcych – Diana (na zdjęciu wraz z odtwórczyniami ról Anny i Lisy oraz producentem serialu). Serial zgodnie z obietnicami uczestnikami panelu nabierze teraz rozmachu. 
Tyle o minionym dniu. Jutro dzień ostatni.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ciekawe czy nasz korespondent zagraniczny zakupi tam jakąś fajną licencję:)

Anonimowy pisze...

Ennis? Kirkman? woow! do tej pory ziniol ma 100procentową sprawdzalnośc, jeśli chodzi o gości (Milligan, Breyfogle), mam nadzieję, że i tym razem wypali!
Wojtek

Paweł "Trreker" Wojciechowicz pisze...

Zazdrosc mnie zżera.

Ystad pisze...

na tym zdjęciu trzech lasek super wyszła mistrzyni drugiego planu po lewej stronie...

Kuba Oleksak pisze...

konferencja ICv2ór :)