Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 4 października 2010

Na krawędzi (05): Phantom Stranger

Autor: Dominik Szcześniak
Phantom Stranger jest wędrownikiem - przechadzając się po uniwersum DC odwiedza przeróżnych superbohaterów i wkracza na łamy wielu serii (w Polsce był już np. wtedy, gdy John Constantine kończył czterdziestkę oraz na łamach "Books of Magic"). Zazwyczaj pojawia się na moment, pomaga i odchodzi. Postrzegany jest jako postać o wielkim potencjale, będąca przy tym najbardziej tajemniczą personą w świecie amerykańskiego komiksu.
W wydaniu Alisy Kwitney i Guya Davisa, Phantom Stranger również zyskuje wymiar herosa z doskoku. Bo choć jego rola w omawianym komiksie jest bardzo ważna, jego obecność zostaje ledwo zaznaczona. Pierwsze skrzypce gra tu Naomi Walker. Poznajemy ją w momencie, gdy puka do drzwi domu opieki, gdzie ma sprawować nocną straż. Drzwi otwiera jej ekscentryczny odźwierny, w samym ośrodku znajduje się pełna paleta podobnych jegomości. Kierownik abdykował. A mieszkańcy domu okazują się być kompletnie zapuszczeni. Niezbędna inspekcja z wydziału polityki społecznej? Nie całkiem. Bo w końcu o Vertigo tu chodzi.
I jak na Vertigo przystało, zaznaczony powyżej wątek zostaje przeobrażony w istny horror. Słowo horror warto podkreślić (horror), ponieważ rysunki Guya Davisa wspaniale ujmują taką właśnie atmosferę. Dom opieki okazuje się być miejscem, o którym nowe władze po reformie w piekle, zdały się zapomnieć. Miejscem, przepełnionym demonami, którym w głowie tylko jedno. Na szczęście wśród demonów, szalonych kucharek, zdemoralizowanych odźwiernych i pensjonariuszy, w których włosach niejedną glizdę znajdziesz, uchował się również Phantom Stranger, pod postacią starego dziadka.
Alisa Kwitney odrobiłą pracę domową i bardzo sprawnie nawiązała do wielu vertigowskich i pre-vertigowskich motywów, lecz jeszcze ciekawiej udało jej się nawiązać do literatury i kinematografii. Tutaj szczególne brawa za ukłon w stronę "Harry'ego Angela". Drugi plus za wspomnianego już Davisa, który szarpaną kreską idealnie wbija się w tendencje artystyczne, jakie w Vertigo panowały na początku jego powstania.
Cały "Phantom Stranger" jest zresztą sztandarowym przykładem tego, co w wydawnictwie działo się w pierwszych latach jego działalności - klimat rodem z horroru; rysunki, starające się ten klimat chwytać oraz wszędobylskie demony i gadki o magii. Dziś pierwsza produkcja spod szyldu "Vertigo Visions" być może już nieco trąci myszką, jednak zaryzykuję stwierdzenie, że sandmanowski serial odpryskowy utrzymany w tej manierze, miałby znacznie lepsze przyjęcie niż kiepski "Lucyfer".
Nie jest to mistrzostwo świata (no, chyba że chodzi o same rysunki), ale niezłe czytadło, podczas lektury którego może się kilka razy wymsknąć czytającemu jakieś "och!" lub "ach!". W komiksografii Alisy Kwitney jest to chyba najlepsza pozycja, zwłaszcza przez wzgląd na to, że konkurentów ma niewielu (wśród nich "Destiny: A Chronicles of Death Foretold"). Gdyby nie kiepska okładka i fatalne logo, można by nawet mówić o "Phantom Stranger" w kontekście komiksów, które Vertigo zbudowały.
"Vertigo Visions: Phantom Stranger 1". Scenariusz: Alisa Kwitney. Rysunek: Guy Davis. Kolory: Robbie Busch. Wydawca: Vertigo, październik 1993   

2 komentarze:

Michał Misztal pisze...

Zajebisty cykl. Nie wiem, czy to kwestia mojego braku wiedzy, czy bardziej Twojego wyboru rzadszych pozycji z Vertigo (pewnie to pierwsze hehe), ale jak dotąd nie czytałem żadnego z pięciu zrecenzowanych komiksów. Dobrze, że piszecie akurat o czymś, co jest dla mnie nowe.

Dominik Szcześniak pisze...

Dzięki. Po prostu jedziemy od początku. Cały rok 1993 - później zobaczymy.