Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kultura gniewu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kultura gniewu. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 października 2018

Ryjówka Przeznaczenia (4): Zguba Zębiełków – Samojlik

Czwarta odsłona sagi o ryjówce jest jakby poważniejsza. Co prawda na scenie występuje większość znanych nam postaci – Sorek, Fiodor, Dobrzyk, Śmiłka, Żywia, Korina, Labhallan, Kosmacz, Odylec, Mordreda, leśniczy, ludź wraz z babką i inni, pojawiają się też nowi – Karkosław, Przymiłek i plemię zębiełków, norniki oraz wielu innych, ale wszyscy oni stają przed bardzo realnie odrysowanym problemem przetrwania nadchodzącej zimy. Z tego też powodu obserwujemy zaciętą rywalizację zwierzątek, które wiedzione instynktem, posuną się do wszystkiego, aby to właśnie sobie zagwarantować potrzebne do przeżycia zapasy. Tym razem mniej jest legend i bajania Sorka i Fiodora, co łagodziły wymiar realnych problemów w poprzednich tomach, a więcej prawdziwej leśnej krzątaniny, która umilknie pod białą kołderką. No, a może przynajmniej przycichnie na czas jakiś.

Drugą kwestią, która spowija kadry tego odcinka sagi, jest „mordercza mgła”. Pod taką nazwą mieszkańcy Doliny Ryjówek i całego lasu znają smog. Nie jest to dla nich problem teoretyczny, a namacalny, ale też Tomasz Samojlik nie czyni z niego głównego zagrożenia dla leśnego życia (jak np. wcześniej jesiennego wypalania traw w Powrocie Rzęsorka), spychając ten wątek w zasadzie na drugi plan. Ale na tym drugim planie, dotyczącym obecnych w ryjówkowym lesie (lub na jego skraju) ludzi, jest równie ciekawie i pouczająco.

Zima w Zgubie Zębiełków zaskakuje, mimo gorączkowych przygotowań, ryjówki, jak ma  to w zwyczaju wobec naszych drogowców. A czy zaskakuje nas Tomasz Samojlik? I tak, i nie. Autor zmienił troszeczkę schemat opowieści: tym razem wyzwaniem jest pora roku, zima, jej nieuniknione nadejście z nieodwołalnymi konsekwencjami dla żywych stworzeń. Z zapowiadającego się na nudną pogadankę pomysłu Autor tworzy niezwykłą przygodę z ciekawymi wątkami pobocznymi (poznajemy prawdziwą historię Koriny). Więcej uwagi poświęcono też ludzkim mieszkańcom tego świata, którzy, jak się okazuje, też się czegoś uczą z czasem. Więcej też (na oko, bo nie liczyłem) absurdalnych żarcików (np. taniec i piosenka zmniejszania ryjówek). Więcej zaskoczeń, kiedy Dobrzyk i Labhallan pokazują jak humorem, a nie pięściami, pokonać przeciwnika, albo kiedy Żywia, Śmiłka i Korina ruszają z odsieczą w stylu „girl power”.

Samojlik nadal uczy, nadal bawi, nadal zaskakuje.
(Jakub Jankowski)
"Ryjówka Przeznaczenia (4): Zguba Zębiełków". Autor: Tomasz Samojlik. Wydawca: kultura gniewu, 2018

sobota, 6 października 2018

Pewnego lata - Jillian Tamaki/ Mariko Tamaki

Pewnego lata to z pozoru historia jakich napisano wiele o wakacyjnej przyjaźni dwóch dziewczyn. Długie miesiące spędzają z dala od siebie, ale w okresie wolnym od nauki zawsze spotykają się w nadmorskiej miejscowości. Łażą po plaży, robią głupoty, bawią się i pływają. Ale pewnego lata nadchodzi kres dziecięcej niewinności i dziewczęta muszą zmierzyć się z bałaganem, obecnym w życiu dorosłych.

A bałagan staje się też ich udziałem. Ten komiks to opowieść o przemianie z naiwnego dzieciaka w żywego obserwatora rzeczywistości. O kiełkowaniu własnych poglądów i czerpaniu wniosków z rzeczy i wydarzeń dziejących się dokoła. Jest to też komiks o próbie przepracowania pewnych dorosłych traum i próbie ich zrozumienia. 

Autorki albumu – kuzynki Jillian Tamaki i Mariko Tamaki – niezwykle sprawnie operują tekstem i obrazem. Świetnie skonstruowanymi scenami niemymi, skupiającymi się na detalach, wywołują napięcie porównywalne z pierwszym seansem Koszmaru z ulicy Wiązów. Narracją i kreską przywołują na myśl i mangę i francuskich klasyków. Nic dziwnego, że za Pewnego lata zostały nagrodzone prestiżową nagrodą Eisnera.

Ten komiks zostanie z Wami na dłużej, a widokówki z niego mogą się śnić po nocach. 
"Pewnego lata". Scenariusz: Mariko Tamaki. Rysunki: Jillian Tamaki. Tłumaczenie: Łukasz Buchalski. Wydawca: kultura gniewu, 2018

piątek, 17 sierpnia 2018

Cykada - Tan

Cykada Shauna Tana to, lojalnie zaznaczę, nie komiks, a cykl ilustracji autora Przybysza wsparty tekstem. Książkę opublikowało jednak wydawnictwo specjalizujące się w komiksie i jest na tyle świetna, że oficjalnie ją dzisiaj rekomenduję do lektury. 
To prosta historia na pięć minut czytania i kilkanaście minut śmiania, zatem nie będę o niej zbyt długo rozprawiał. Cykada, czyli owad wydający szczególne dźwięki, jest pracownikiem korporacji traktowanym gorzej niż owad. Jest też narratorem w książce Tana. Obserwujemy kilka scen podsumowujących jego życie tuż przed odejściem na emeryturę. 
Krytyka korpo i pędu za pieniądzem? Obecna. Pochwała wolności i niezależności? Również. Głos w temacie sensu życia? Też jest. Znakomite ilustracje? Jak najbardziej. 
I to wszystko w jednej niepozornej książeczce, którą bardzo polecam. 
"Cykada". Autor: Shaun Tan. Tłumaczenie: Łukasz Buchalski. Wydawca: kultura gniewu, 2018

środa, 15 sierpnia 2018

Kinderland - Mawil

Kinderland to popisowy komiks Markusa Mawila Witzela, twórcy urodzonego pod koniec lat 70. w Berlinie Wschodnim, autora znanych i dobrze przyjętych w Polsce komiksów Możemy zostać przyjaciółmi, Bend i Safari na plaży. Warto dodać, że Mawil wystąpił również w drugim numerze Ziniola z 2008 oraz dwóch numerach Bicepsa.
We wspominkowym albumie Mawil opowiada o ostatnich dniach Niemieckiej Republiki Demokratycznej z perspektywy dzieciaka, jakim wówczas był. Zamiast historycznych traktatów Kinderland proponuje czytelnikowi historię w tle, na pierwszy plan wysuwając kolorowe, ale osadzone w ówczesnej szarzyźnie, przygody szkolnych mistrzów ping-ponga. Rodzice dzieciaków prowadzą dysputy na temat czmychnięcia na Zachód, a oni sami poświęcają się urokom życia. Niedolom również. 
Choć każdy z poprzednich komiksów Mawila wciąż bardzo mi się podoba, ten ląduje na szczycie listy. Niemiecki twórca prezentuje wybitny constans jeśli chodzi o poziom swoich prac. Znakomite cartoonowe rysunki idealnie trafiają w klimat, pojedynki w ping-ponga ukazane są z niesamowitą witalnością, a zakończenie, na dłużej wprowadzające na karty komiksu wspomnianą historię, jest idealne. 
Nie można tego przegapić! 
"Kinderland". Autor: Markus Mawil Witzel. Tłumaczenie: Grzegorz Janusz. Wydawca: kultura gniewu, 2018

wtorek, 17 lipca 2018

Piękna ciemność - Vehlmann/ Kerascoët

Piękna ciemność wygląda na książeczkę dla dzieci, a w rzeczywistości jest antybaśnią lub niebajką. To Władca Much przeniesiony w bajeczne realia i Aurora w krainie niepokojących czarów. Autorzy biorą czytelnika przez zaskoczenie: oto dziecięcy podwieczorek, w którym udział bierze dziewczynka Aurora z przyjaciółmi, zostaje przerwany przez nagły atak obleśnej mazi. Dzieci ewakuują się z pomieszczenia i wraz z garstką innych lądują w tajemniczym lesie. Przeżycie w niecodziennych warunkach wyzwoli w nich najgorsze instynkty. Najgorsze, choć przykryte beztroską baśniową konwencją.

Piękna ciemność może być komiksem o tym, gdzie po śmierci dziecka podziewają się wytwory jego wyobraźni. Może też być opowieścią o duszkach, które mieszkają w zegarze, z którego obserwują swoich bliskich. Może też być czymkolwiek innym. Autorzy -
Marie Pommepuy, Fabien Vehlmann i Kerascoët - zostawiają interpretacyjną furtkę otwartą na oścież.

Ten komiks działa na czytelnika znakomitą warstwą wizualną oraz dawkowanym na przemian okrutnym niepokojem i ślicznym bajkowym klimatem. Niech was pozory nie zwiodą - nie dawajcie tego komiksu dzieciom. Natomiast jeśli jesteście dorosłymi gotowymi na mocne przeżycia - śmiało zanurzcie się w Pięknej ciemności
"Piękna ciemność". Na podstawie pomysłu Marie Pommepuy. Scenariusz: Marie Pommepuy, Fabien Vehlmann. Rysunek: Kerascoët. Tłumaczenie: Małgorzata Jańczak. Wydawca: kultura gniewu, 2018.

poniedziałek, 7 maja 2018

Pan Żarówka - Wawszczyk

Pan Żarówka to ładny przedmiot. Precjozum. To rzuca się w oczy od razu. Do czarnej cegły wyglądającej jak niewielkiego formatu Biblia dołączona jest zakładka. To zabawne, bo całkiem możliwe, że podczas lektury nie użyjecie jej ani razu. Ja nie użyłem. Przewróciłem pierwszą kartkę, minął jakiś czas, przewróciłem ostatnią. Zakładka się nie przydała. Niezły dowcip.
Jest taka obrazkowa anegdotka. Nad rysującym autorem stoją jego koledzy - Tomasz Leśniak i Śledziu. Pierwszy z nich rzuca: "Nie rysujesz dobrze, ale dobrze to ukrywasz". Drugi dodaje: "Rysujesz źle, ale szczerze". Obaj mają rację. Wojtek Wawszczyk może i nie jest dobrym rysownikiem, ale niewątpliwie jest świetnym komiksiarzem. To reżyser (Kacperiada, Jeż Jerzy), scenarzysta i animator. Potężne doświadczenie fachowo przełożył na swoją debiutancką powieść graficzną. Wspominałem już, że zakładka jest zbędnym gadżetem? Przeprawa przez Pana Żarówkę jest tak ekscytująca, że przerwy stają się zbędne.
Surrealistyczna opowieść o świecącym chłopcu, panu naleśniku i przepołowionej kobiecie czy raczej dogłębna analiza dorastania, wyobcowania i funkcjonowania w społeczeństwie? Absurdalna opowieść napakowana dziwacznością czy chwytający za serce życiowy dramat? Czy może jedno i drugie?
Jedno i drugie. Wawszczyk absurdom nadał ludzką twarz, a skazany na tendencyjność dramat o życiu ożywił surrealną pikanterią. To ponad 600 stron znakomicie opowiedzianego komiksu. Z wizualnym zapisem muzyki techno, animacją i kilkoma wybitnymi kompozycyjnie planszami.
W skrócie: tak. Bardzo tak.
"Pan Żarówka". Autor: Wojtek Wawszczyk. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa, 2018.

sobota, 10 lutego 2018

Binio Bill: Rio Klawo - Wróblewski

Po eleganckim odrestaurowaniu powrócił Binio Bill. Co prawda powrócił już w marcu 2016 roku - komiksem Binio Bill kręci western i... w kosmos, ale tym razem dostajemy go w pełnokrwistym westernie, zatytułowanym Rio Klawo. Już opublikowany dwa lata temu tom był świetny, ale chyba bardziej przez wzgląd na sentyment do znanej z dzieciństwa postaci, do szanowanego twórcy i do Świata Młodych, w którym Binio pierwotnie się ukazywał. Rio Brawo posiada te same atrybuty, ale jest lepsze od poprzednika ze względu na znakomitą realizację i klimaty Dzikiego Zachodu. To po prostu profesjonalnie zrealizowany komiks. Współcześni rodzimi rysownicy mogą go traktować jako podręcznik kadrowania, kompozycji planszy czy różnego rodzaju rozwiązań graficznych. Nic, tylko brać i uczyć się. 
Walory graficzne to jednak nie wszystko. Rio Klawo to przecież także fantastyczna historia naszego rodaka, który wkomponowany zostaje w realia Dzikiego Zachodu. Zbyszek Bilecki, bo tak naprawdę nazywa się Binio Bill, przemierza pustynne tereny stanu Nevada, zostaje szeryfem w tytułowym Rio Klawo, powstrzymuje łase na złoto trojaczki Benneta, poskramia grzechotnika i pojmuje niebezpieczną Jane Klamotę. Częstuje rozmówców dowcipem, a rzezimieszków kulkami. Od alkoholu stroni - woli bąbelkową wodę lub lemoniadę. 

Podczas lektury można się czasem zastanawiać, czy dialogów nie pisał przypadkiem Wróblewskiemu Andrzej Kondratiuk, bo zalatuje tu interesującymi konstrukcjami zdaniowymi reżysera i współscenarzysty Hydrozagadki. W ogóle znakomicie napisany jest ten komiks. Z dowcipem, polotem, akcją i sensacją. To inteligentna rozrywka dla małych i dużych, która nie zestarzała się ani trochę, a wręcz dojrzała i nabrała szlachetności. 

Jerzy Wróblewski - mistrz.
"Binio Bill: Rio Klawo". Scenariusz i rysunki: Jerzy Wróblewski. Renowacja i kolory "Rio Klawo" i "Binio Bill kontra trojaczki Benneta": Arkadiusz Salamońsk. Renowacja i kolory "Na szlaku bezprawia" i projekt okładki: Jarosław Składanek. Redakcja: Maciej Jasiński. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

środa, 17 stycznia 2018

Kibicujemy (436)

"Kibicujemy komiksiarzom" to rubryka, w której twórcy komiksowi opowiadają o tym, nad czym aktualnie pracują. Pokazują zdjęcia z placu boju, pozwalają nam zerknąć w ich szuflady i uchylają rąbka kadru lub planszy. Ziniol kibicuje komiksiarzom! Pokibicujcie z nami!

Wojciecha Stefańca i Krzysztofa "Prosiaka" Owedyka przedstawiać chyba nikomu nie trzeba. Pierwszy z jegomościów to najczęściej nagradzany polski twórca ostatnich lat, autor Noir, Szelek i Mocarza. Drugi zaś to legenda polskiego komiksu podziemnego, twórca Ratboya, Prosiacka i człowiek, który zainspirował wielu innych twórców komiksów. Po sukcesie, jakim okazał się jego najnowszy album - Będziesz smażyć się w piekle - Prosiak postanowił powrócić do bohaterów, których eksploatował w erze głębokiej xeroprasy - Blixy i Żorżety. Na czym właściwie polega obróbka i ponowne przygotowanie tego komiksu do druku? Ile w tym procesie trudności, a ile przyjemności?

- Może zacznę od końca. To miała być tylko przyjemność... Od dawna marzyłem o wznowieniu Blixy i Żorżety i porządnym, zbiorczym wydaniu - mówi Owedyk. -  Niestety w moich archiwach brakowało mi oryginałów pierwszego zeszytu. Dopiero po kilku ładnych latach poszukiwań, dzięki uporowi Jarka Składanka udało się odnaleźć w archiwach Pasażera materiały do pierwszej części. Nie były to co prawda oryginały, ale już dobrze przygotowane kserówki, które wysyłałem do druku. W domu wyciągnąłem oryginalne rysunki z części drugiej oraz trzeciej, no i się zaczęło. Rysowałem Blixę w okresie blisko dziesięciu lat. Wygląda trochę jakby robili to różni rysownicy. Tworzyłem różnymi narzędziami: tuszem, pisakami. Niektóre wyblakły, inne przebiły papier lub rozlały się na nim. Ów papier też był przeróżny: lepszy, gorszy, w różnych formatach. Odbiło się to także na proporcjach kadrów i ich geometrii (nie zawsze był to kąt prosty...). Nawet w wydaniach oryginalnych można znaleźć plansze z różnymi proporcjami kadrów. No i nie wspomnę o tym, jak zmieniał mi się szybki, odręczny charakter pisma w dymkach. Często tak nieczytelny, że podjąłem decyzję, aby to wszystko ujednolicić i poprawić. Wpisałem wszystkie teksty od nowa na kompie, specjalnie przygotowanym na tę okazję fontem.

Blixa i Żorżeta - porządkowanie prac
Komiks Blixa i Żorżeta zostanie wydany nakładem kultury gniewu w tym roku. Czy możemy spodziewać się nowego materiału? Choć bohaterowie są bardzo przyspawani do lat 90., to przecież można iść z obecnym trendem i pokazać ich życie w czasach współczesnych.

- Nie będzie nowego materiału, poza okładką - zaznacza Prosiak. - Już sam wygląd będzie nowy, odrestaurowany. Wiadomo, edytorsko będzie przebijać pierwotne wydania. Komiks rzeczywiście tkwi mocno w latach 90., ale nie miałem pokusy, aby go uwspółcześniać. Mam za dużo pomysłów, a za mało czasu, by wracać do przeszłości. Myślę sobie, że z Blixą jest trochę tak jak z dzieckiem: po latach stwierdzasz, że może nie jest zbyt rozgarnięte, raczej nawet przygłupie... I nie jest zbyt piękne. W zasadzie nie całkiem się udało. Ale to twoje dziecko! "Geny, tato, geny!" - jak by powiedział Blurg.

Porównanie kadrów - Blixa i Żorżeta przed i po poprawkach
Najważniejsze pytanie - kiedy album zagości na księgarskich półkach?

- Dokładnie w niedzielę (14.01) przekazałem materiały Jarkowi z kultury gniewu, więc jest szansa, że to będzie ten rok - dodaje Owedyk. 

Trzymamy kciuki, a do Prosiaka jeszcze wrócimy. Tymczasem Wojciech Stefaniec przyzwyczaił swoich czytelników do tego, że regularnie dostarcza im komiksowe dobro. Nad czym pracuje aktualnie?

- Cała energia idzie na tetralogię Bardo, którą robimy wspólnie z Danielem Odiją. Monstrualna historia o życiu i przeżyciu. Kontynuacja komiksu Stolp. Ponownie wydawcą będzie Wydawnictwo Komiksowe. Na ten moment (od 22 lutego 2017 roku) gotowych jest 60 stron.

Duet Odija/ Stefaniec swój komiks chce skończyć do końca tego roku, a może nawet szybciej. Specjalnie dla Ziniola autorzy przygotowali dwie premierowe plansze z wnętrza Rity. Sprawdźcie je:
Kibicujemy Prosiakowi, Odiji i Stefańcowi! Robimy falę! Krzyczymy! No dalej! Głośnieeeeej!

Ciąg dalszy nastąpi
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej Kibicujemy komiksiarzom jest Rafał Szłapa

niedziela, 31 grudnia 2017

Bezdomne wampiry o zmroku - Baranowski

Bezdomne wampiry o zmroku Tadeusza Baranowskiego trzeba znać bezwarunkowo. A niby dlaczego? - zapytają nieufni. Po pierwsze, ponieważ jest to dzieło jednego z absolutnych Mistrzów polskiego komiksu, autora Orient-Mena czy Antresolki profesorka Nerwosolka. Po drugie, „Bezdomne wampiry” to po prostu znakomity, można by rzec pełnokrwisty (ha ha ha), komiks. Po trzecie, wystarczy otworzyć album na wybranej planszy, by pokochać miłością nie znającą granic.

We wstępie do albumu Adam Rusek stwierdza, że Szlurp i Burp, czyli tytułowe wampiry, należą do najmniej znanych bohaterów wykreowanych przez Baranowskiego. Może i tak, choć według mnie jest wręcz przeciwnie: tych bohaterów wspominam najmilej, a doskonałość kreski Mistrza uważam w tych krótkich formach za absolutną. Nie ma tutaj co prawda takiego ładunku cytatów charakterystycznych dla Mistrza, które weszłyby do powszechnej mowy, ale za to tytułowi krwiopijcy spotykają na przykład Thorgala, czy stawiają czoła Zdzichowi Kołkowi - łowcy wampirów. Też dobrze.

Album jest zbiorem wszystkich historii z wampirami, publikowanymi niegdyś w czasopiśmie „Na przełaj”, czy też powstałymi podczas pobytu autora w Belgii. To była, jest i pozostanie znakomita lektura. Jedna z tych, do których warto wykorzystać lupę, by podziwiać maestrię każdej kreski z jak najbliższej odległości.

Mistrz, pomimo kilkukrotnych deklaracji o zakończeniu rysowania komiksów, nie tak dawno temu zabrał się za rysowanie trzeciego tomu Ciotki Fru-Bęc. To absolutny komiksowy news roku. Zanim komiks ten pojawi się w sprzedaży, cieszmy się wznowieniami. Bo wampiry Baranowskiego to rzecz obiektywnie i subiektywnie wyśmienita. Komiks bezkonkurencyjny. Jako absolutny psychofan talentu Maestra, muszę jednak powiedzieć gromkie "nie" jedynej rzeczy, która w tym albumie nie wyszła spod jego rąk: okładce.
"Bezdomne wampiry o zmroku". Scenariusz i rysunki: Tadeusz Baranowski. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

piątek, 29 grudnia 2017

Zapowiedzi 2018: kultura gniewu

W corocznym cyklu zapowiedziowym czas na kilka słów od kultury gniewu. Szymon Holcman opowiada o mijającym i przyszłym roku...

2017

To był bardzo dobry rok dla kultury gniewu. Tak dobry, że najlepszy w historii. Między innymi dlatego, że w końcu cała nasza trójka - Jarek, Paweł i ja - zajmujemy się w zasadzie już tylko wydawnictwem. To zupełnie dla nas nowa i fantastyczna sytuacja.

Jakie były największe sukcesy w 2017? Było ich przynajmniej kilka – nagroda im. Ferdynanda Wspaniałego dla najlepszej książki dla dzieci i młodzieży przyznana Kościsku Karola Kalinowskiego, laury dla najlepszego polskiego komiksu roku na festiwalach w Warszawie i Łodzi, czyli Będziesz smażyć się w piekle Krzyśka Owedyka, Powstanie - film narodowy Jacka Świdzińskiego na czele podsumowań najlepszych komiksów roku 2017 Polityki oraz Gazety Wyborczej… A to przecież tylko wybrane wydarzenia minionych 12 miesięcy.

Jeśli chodzi o sprzedaż to wśród naszych największych hitów znalazły się m.in. Będziesz smażyć się w piekle, Kościsko, Powstanie, Na szybko spisane, Anastazja, Wampiry, Czerwone wilczątko, Tylko spokojnie, Osiedle Swoboda, Totalnie nie nostalgia i jeszcze kilka innych tytułów.

Nas oczywiście najbardziej cieszy, że udało się przedstawić czytelnikowi nowych autorów: Jesse Jacobsa, Bartka Glazę, Mezzo, Amelie Flechais, Toma Tirabosco czy małżeństwo Ferrierów.

Tak w telegraficznym skrócie wyglądał 2017 z naszej perspektywy.

2018

A co w 2018? Na początek zerknąłem na ubiegłoroczne zapowiedzi na Ziniolu i postanowiłem dokonać ich remanentu.

Udało się wydać zdecydowaną większość zapowiadanych tytułów plus sporo takich, o których wtedy nie wspominaliśmy (bo kto spodziewał się trzeciego tomu Na szybko spisane?). Sprawdziła się również nasza przepowiednia, że pewnie wszystkiego się nie uda zmieścić w 2017 i część komiksów przejdzie do nadchodzącego roku. Te interesują nas w tej chwili najbardziej, bo marzy nam się jak najszybsze wypchnięcie wszystkich zapowiadanych przez nas rzeczy. Zatem w 2018 należy spodziewać się:

- Jane, lis i ja - wydrukowany nakład tego komiksu musieliśmy zmielić na skutek popełnionego przez nas błędu. Zależy nam, by do rąk czytelników trafiały komiksy o jak najwyższej edytorskiej jakości, więc ten bolesny dla nas krok był niezbędny. Wprowadzenie wszystkich koniecznych poprawek chwilę jednak trwało,
- Arab przyszłości 2 Riada Sattoufa - czekamy tylko aż autor zaakceptuje pliki z naszą wersją,
- Piękna ciemność - czeka w kolejce do składu,
- Fastnachspiel - zbiorcze wydanie legendarnego komiksu Marka Turka poszerzone o materiał nigdy wcześniej niepublikowany,

- Śmiech i śmierć - genialny komiks Adriana Tomine, znanego polskim czytelnikom z Niedoskonałości,
- Making Comics - czyli druga odsłona komiksów o komiksach Scotta McClouda. Będzie też wznowienie Zrozumieć komiks,
- Klezmerzy - tomy 1 i 2, bo wydaje nam się, że tę serię Joanna Sfara poznało za mało czytelników (o fanach Kota rabina nie wspominając),
- This One Summer - jedna z najlepszych powieści graficznych ostatnich lat. Jej autorki - Jillian i Mariko Tamaki - jeszcze nie były tłumaczone na język polski,
- Olimpia de Gouges - biograficzna opowieść o jednej z pierwszych feministek Europy autorstwa duetu Bocquet /Catel, odpowiedzialnego za świetną Kiki,
- Castle Waiting - długo wyczekiwana polska wersja legendarnego komiksu Lindy Medley. Wariacja na temat słynnych baśni i podań w niezwykłej fabularnie i graficznie formie,
- Najlepsi wrogowie 3 - ostatni tom trylogii o relacjach Stanów Zjednoczonych z Bliskim Wschodem. David B. i Jean-Pierre Filiu doprowadzają rzecz do roku 2013,
- Vademecum złego ojca - czyli Guy Delisle wprowadza nas w tajemniczy świat ojcostwa.
A poza tym „robią się”:
- czwarta część sagi o ryjówkach Tomka Samojlika (tytułu jeszcze nie zdradzamy),
- Syn - czyli nowy komik Benedykta Szneidera,
- Pan Żarówka - komiks Wojtka Wawszczyka, który absolutnie kochamy i chyba najgrubsza polska powieść graficzna - ponad 600 stron!
- Spodouści - Judyty Sosny i Igora Jarka, autorów Słowackiego,
- Istota - erotyczna antologia stworzona przez grupę niezwykłych autorek,
- Kinderland - długo wyczekiwany komiks Mawila o dzieciństwie w NRD,
- drugi tom świetnie przyjętej przez młodych czytelników serii Hotel Dziwny,
- trzeci tom przygód Ivana Kotowicza
- trzeci tom Bajki na końcu świata Marcina Podolca,
- Wilson - przeniesiony niedawno na duży ekran komiks Daniela Clowesa,
- Berlin. Miasto światła - ileż Jason Lutes kazał czekać na zamknięcie swojej słynnej trylogii?!
I kto wie, co jeszcze? Bo i dodruki się na pewno pojawią (np. Pjongjang Guya Delisle) i wpadną rzeczy, o których teraz nawet nie wiemy (albo mówić nie chcemy :-)). Można więc spokojnie zakładać, że podobnie jak w poprzednim roku to plan na kolejne 18 miesięcy.

Natomiast już w połowie stycznia do sprzedaży trafią:

- Binio Bill. Rio Klawo - czyli drugi tom zremasterowanych przygód słynnego kowboja stworzonego przez Jerzego Wróblewskiego,
- Bośniacki Płaski Pies - komiks Maxa Anderssona i Larsa Sjunnessona, który po raz pierwszy zapowiedzieliśmy 10 lat temu. Przepraszamy czytelników, że kazaliśmy im tyle na niego czekać.
- Obiecanki - fantastyczny komiksowy debiut Agnieszki Świętek i kolejny świetny polski komiks w naszej ofercie,
- Tymek i Mistrz 1 – wznowienie pierwszego tomu komiksu Tomka Leśniaka i Rafała Skarżyckiego. O ten dodruk byliśmy w 2017 pytani chyba najczęściej, bo faktycznie wyszedł nam z magazynów błyskawicznie.
A teraz nie pozostaje nam już nic poza – wspaniałego Nowego Roku (nie tylko jeśli chodzi o komiksy)!
Dodajmy, że kultura gniewu jest kolejnym wydawcą, który w 2018 roku nie sięgnie po żadne komiksy ze scenariuszem Petera Milligana:)

środa, 27 grudnia 2017

Na szybko spisane - Śledziu

Polscy komiksolodzy dowiedli, że NSS to drugi najpopularniejszy skrót w krajowej komiksografii. 
Zaraz po OS. 
Podobno.
Chwilę temu do sprzedaży trafił jeden z najdłużej zapowiadanych komiksów produkcji polskiej. Na szybko spisane Michała Śledzińskiego - serial, na którego zakończenie czytelnicy czekali od dekady, został zamknięty w sposób niestandardowy. Pojawiły się dwie wersje tego komiksu. Pierwsza, zeszytowa - kompatybilna z dwiema poprzednimi częściami, a druga - zbiorcza, w pomniejszonym formacie i nową okładką.

Kiedy ukazywały się części pierwsza i druga tej trylogii, coś tam gdzieniegdzie o nich kwękałem. Przed lekturą wydania zbiorczego, po tych 10 latach miałem jednak w głowie jedynie ogólny zarys tego komiksu: że są to wspomnienia dzisiejszego trzydziesto-czterdziestolatka, że mamy w nim szumy w telewizorze, zabawy w piaskownicy,  picie w woreczku i pierwsze komputery. Oraz to, że komiks był bardzo dobrze przyjęty rzez rodzimą krytykę i czytelnię. I tyle.

Czytając po latach do wniosków doszedłem następujących (lub: do wniosków następujących doszedłem): Śledziu nie zrobił prostej wspominki z minionych czasów, w której tęsknota wyrażana jest rysunkami wafelków kuku ruku, reminiscencjami reklamy Polleny 2000 i reklamami Teletomboli. To mięsisty, napakowany emocjami komiks, w którym niezwykle dużo dzieje się w tle i w którym chwile radości gubią się jednak w drastycznych sytuacjach codziennej szarzyzny. To zapis trzydziestu lat życia głównego bohatera, od tzw. okresu barbarzyńskiego jego dzieciństwa po moment ojcostwa. Dużo w niej Polski tamtych lat, a jeszcze więcej emocji.

Prawdziwy, szczery, zabawny, wzruszający komiks. I znakomicie narysowany. Niby takie to wszystko na szybko spisane i narysowane, a jednak widać rękę jednego z mistrzów współczesnego polskiego komiksu. Warto było czekać. Zakończenie trylogii mnie osobiście bardzo usatysfakcjonowało. Chociaż zaraz: na tylnej okładce wydania zeszytowego widnieje napis: „W przygotowaniu: Reszta życia”.

Czy to żart czy nie?

Poczekam cierpliwie. Choćby dekadę.
"Na szybko spisane 1980-2010". Autor: Michał Śledziński. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

piątek, 8 grudnia 2017

Zakładnik - Delisle

Zakładnik. Historia ucieczki to najnowszy album komiksowego reportażysty Guya Delisle'a. Tym razem francuski komiksiarz nie zajął się jednak sprawozdawczością z pobytu w Jerozolimie czy Birmie, lecz opowiedział historię pracownika pozarządowej organizacji medycznej działającej na Kaukazie, który pewnego dnia został porwany i w niewoli spędził kilka miesięcy.

Jest to ponad 400-stronicowy album, w którym główny bohater właściwie przez większość czasu przebywa w pokoju przykuty kajdankami do kaloryfera. Nie ma szalonych ucieczek, nikt tu nie zgrywa Bruce’a Willisa, a jednak nie można narzekać na nudę. Delisle wchodzi do głowy bohatera i dzieli się z czytelnikiem jego przemyśleniami. Panikujemy razem z nim, mierzymy siły na zamiary razem z nim. Razem z nim analizujemy otoczenie, tracimy nadzieję, przeczuwamy nadchodzącą śmierć i dopatrujemy się rychłego uwolnienia widząc drobne zmiany w rutyniarskim rytmie dnia. Razem z nim patrzymy w sufit mówiąc „Coś się musi w końcu stać”.

Autor sugestywnie wnika w to, co dzieje się w mózgu bohatera i bardzo sprawnie rozpisuje to na planszach historii. Delisle operuje ciemnymi barwami i jednostajnym kadrowaniem, które wraz z oszczędnym rysunkiem idealnie oddają dramatyzm sytuacji. 


Zakładnik to rzecz dla koneserów dobrego komiksu. Kawał solidnej lektury, wart każdego grosza. 
"Zakładnik". Autor: Guy Delisle. Tłumaczenie: Małgorzata Janczak. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

środa, 29 listopada 2017

Powstanie. Film narodowy - Świdziński

Bareja polskiego komiksu powraca (niektórzy mówią, że Mrożek!). Tym razem w finezyjnie nazwanym albumie o kręceniu filmu narodowego. „Powstanie. Film narodowy” Lub „Powstanie film narodowy”, w którym prawda czasu miesza się z prawdą ekranu, to najnowszy wytwór wyobraźni Jacka Świdzińskiego, którego czytelnicy literatury wszelakiej mogą kojarzyć z "Paproszków", A niech Cię, Tesla" czy "Wielkiej ucieczki z ogródków działkowych".

Cytat: „Sztuka to zbyt poważna sprawa, żeby zajmowali się nią artyści, jak powiedział Edzio”. Podobnych w albumie Jacka Świdzińskiego jest mnóstwo. Charakterystyczny minimal rysunkowy wsparty jest tu równie charakterystyczną inteligentną formą. Rzecz tym razem dotyczy kręcenia takiego filmu, który według producenta ma się nie mieścić w głowie i na który zasługuje wielki naród. Świdziński pokazuje tworzenie takiej produkcji od podszewki. Omawia etap koncepcyjny, tworzenie i modyfikacje scenariusza, kręcenie scen, ale też sytuacje nieplanowane, jak okupacja istotnego dla filmu drzewa przez związek monarchistów rzeczpospolitej, żądający uwzględnienia autorskich poprawek do scenariusza. Świdziński przygląda się pracy drugiej reżyser, statystów, pracowników szeregowych, ale przede wszystkim obserwuje mechanizmy, jakie funkcjonują na planie tego akurat filmu. 
Dużo tu powagi rozbijanej nagłym atakiem śmiechu. Dużo scenek rodzajowych, które można ze śmiechem odtwarzać w najbliższym otoczeniu. Mnóstwo świetnie napisanych dialogów, które powinny wejść do codziennego użytku. 
W przypadku tego komiksu nie ma sensu się specjalnie rozwodzić. Bareja (a może Mrożek?) i Butenko lepiej by tego nie zrobili. Nawet jakby im pomagali Piwowski z Koterskim.
"Powstanie. Film narodowy". Autor: Jacek Świdziński. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

sobota, 25 listopada 2017

Miesiąc miodowy na safari - Jacobs

O „Miesiącu miodowym na safari”  wydawca napisał, że to opowieść o miłości i szaleństwie, które często trudno od siebie oddzielić. Pewnie tak jest, ale w ten sposób można przecież mówić o niemal każdym komiksie. Jednak od typowej historii Miesiąc miodowy różni się tym, że w gruncie rzeczy jest to tak naprawdę bardzo kwaśna opowieść, która w równym stopniu może wywołać zachwyt, co obrzydzenie. 
Można ją interpretować na przeróżny sposób: jako ekothriller, przyklaskujący całkowitemu zjednoczeniu z naturą, florystyczny horror o nieuchronnym końcu nas wszystkich, ale też jako komiks przyrodniczy traktujący o zniszczeniach jakie mogą w organizmie człowieka wywołać obślizgłe pasożyty. 
Naszpikowana absurdami fabuła zasadza się wokół pary nowożeńców przemierzających niepoznaką przez człowieka dżunglę w towarzystwie ekscentrycznego przewodnika. Ekskluzywność tego safari dociera do czytelnika zarówno w warstwie tekstowej, gdzie brylują fikuśne dania przygotowywane w spartańskich warunkach, jak i rysunkowej. Jesse Jacobs operując pięknymi zieleniami, w niesamowity sposób pokazuje florę i faunę, która - po połączeniu odpowiednich kadrów - składa się w jeden, zwarty organizm. 
Tropikalna podróż poślubna z jednej strony sprawia wrażenie stworzonej bardzo spontanicznie, na zasadzie komiksu drogi ciągnącego się przez zielone zakamarki. W efekcie pełnoprawnym byłoby nazwanie Jacobsa mistrzem spontanu. Lecz tak naprawdę w tym szaleństwie jest metoda i w ostatecznym rozrachunku komiks okazuje się przemyślanym, choć wciąż spontanicznym, dziełem. To taki precyzyjnie rozpracowany spontan, świetnie zilustrowany, posiadający co najmniej kilka możliwych interpretacji, wwiercający się w głowę niczym pasożyt wchodzący ukradkiem do ucha. Być może czytelnicy będą urzeczeni tym albumem po lekturze. A być może poczują obrzydzenie. Autor nie mówi jak trzeba odczuwać jego dzieło. I pewnie dzięki temu ten miesiąc miodowy jest tak bardzo udany. 
"Miesiąc miodowy na safari". Autor: Jesse Jacobs. Tłumaczenie: Agata Napiórska. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.

czwartek, 16 marca 2017

Love in vain - Dupont/ Mezzo

„Love in vain” - komiks o legendzie bluesa Robercie Johnsonie to prawdziwa petarda! Przebywający na tym świecie zaledwie 27 lat autor jedynie 29 utworów był inspiracją dla Erica Claptona, Rolling Stonesów i Boba Dylana. Swoją grą i śpiewem zarażał pokolenia tak skutecznie, gdyż - jak głosi legenda - wszedł w układ z samym diabłem. 
W elegancko wydanym albumie Jean-Michel Dupont i Mezzo uciekają jak najdalej od potulnego schematu, że oto biedny artysta z wielką ambicją na rozstajach dróg podpisuje cyrograf, a następnie żyje długo i szczęśliwie śpiewając śliczne piosenki aż do momentu, gdy szatan w oparach dymu i płomieniach ognia przychodzi po swoje, merdając ogonem. Rozwalają ten system począwszy od ukazania tła społecznego i nieidealizowanego obrazu życia muzyków w Missisipi w pierwszych dekadach XX wieku, aż po celne i niebanalne obsadzenie narratora opowieści. 
Ta koloryzowana biograficzna historia może wydawać się prosta i mało efektowna, ale warsztatowo zrealizowana jest po mistrzowsku. Ma odpowiednio rozłożone akcenty, bardzo przemyślaną kompozycję, a objętościowo nie jest rozbuchana ponad miarę. 
Osobną kwestią są rysunki. Mógłbym napisać, że nie wiem co napisać, ale jednak napiszę coś innego: Mezzo mistrz. Robert Crumb powinien go za ten komiks po stopach całować. Ten album to absolutna perfekcja w panowaniu nad opowiadaniem obrazem oraz niesamowita umiejętność władania czernią i bielą. Oraz szarościami w niesamowitych rysunkach ilustrujących teksty piosenek Johnsona w rysunkowo-tekstowym dodatku do komiksu. Mezzo nie tylko zadziwia talentem graficznym, ale również w niesamowity i nieco zapomniany sposób traktuje na przykład obramowanie w dymkach narracyjnych. 
Robert Johnson doświadczył ogromnej straty w bardzo młodym wieku. Zmarł na zapalenie płuc, mając ciało wyniszczone alkoholem i chorobami wenerycznymi. Wszyscy obrońcy cnót zgodzą się, że jego tragiczny los był jak najbardziej zasłużony. Ale nawet obrońcom cnót polecam „Love in vain” - komiks nazwany tytułem jednej z piosenek Johnsona. Bo to kawał porządnej sztuki. A przy okazji niezwykle elegancki przedmiot. Wręcz precjozum!
"Love in vain. Robert Johnson 1911-1938". Scenariusz: Jean-Michel Dupont. Rysunki: Mezzo. Tłumaczenie: Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017. Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl, Sklep wydawcy.

wtorek, 14 marca 2017

Kościsko - KaeReL

Nowy album Karola Kalinowskiego, czyli KaeReLa - to komiks bezsprzecznie wart polecenia. I można go rekomendować nawet mimo tego, że może wywołać w czytelniku lekki zawód.

„Kościsko” to osadzona w słowiańskiej mitologii historia o tytułowym małym miasteczku, do którego wprowadzają się ojciec z synem. Ten pierwszy znajduje pracę w bibliotece, drugi natomiast rzuca się w wir zabawy z rówieśnikami. No prawie. Dość szybko okazuje się bowiem, że praca w bibliotece nie jest tym, czym się wydawała, rówieśnicy troszkę zafałszowali swoją datę urodzenia, a miasteczko pełne jest osobliwych stworzeń. Nic więcej zdradzać nie trzeba. 
Klimat tego komiksu potrafi uwieść, wciągnąć i nie pozwolić przerwać lektury. W stosunku do swojego poprzedniego albumu - świetnej „Łaumy” - KaeReL zmodyfikował nieco kreskę. Dzięki temu powstała cała masa znakomitych i szczegółowych całostronicowych kadrów. Skutkowało to również tym, że w niektórych partiach komiksu rysunek nieco się sypie i przypomina dokonania podziemnego artysty Maxa Atlanty. Zresztą odwołań graficznych widać nieco więcej – jest tu coś z klimatu Cyrila Pedrosy, Tony’ego Sandovala, są również plansze, które można by przypisać Hubertowi Ronkowi albo Adamowi Święckiemu. 
Tym, co wywołało mój największy zawód jest fakt, że komiks ma tylko 200 stron. Bo jest to materiał na co najmniej drugie tyle lub nawet na kilkutomową serię. Bo choć postaci są świetnie skonstruowane, to ich potencjał nie zostaje w pełni wykorzystany. Bo choć pomysły są znakomite, to często zbyt poupychane na planszach. Innymi słowy: historia nie angażuje tak mocno, jak idealnie skrojona fabuła poprzedniego albumu autora. 
W porównaniu z samym sobą sprzed siedmiu lat, moim zdaniem KaeReL przegrywa. Co nie zmienia faktu, że „Kościsko” to jeden z ciekawszych polskich komiksów minionego roku. Warto się z nim zapoznać i po cichu liczyć na to, że autor powróci do wykreowanego przez siebie świata i dopowie do niego małe lub duże co nieco. 
"Kościsko". Autor: Karol Kalinowski. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2016. Komiks można kupić tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl

poniedziałek, 13 marca 2017

Totalnie nie nostalgia - Hagedorn/ Frąś

„Totalnie nie nostalgia” to komiks produkcji polskiej, któremu towarzyszy najlepsza i -  jak sądzę - najskuteczniejsza kampania reklamowa ostatnich lat. Autorzy odbywają tournee po całej Polsce, w poważnych gazetach, telewizjach i rozgłośniach radiowych pojawiają się równie poważne analizy, a reklamy albumu wyskakują nawet z lodówek niezainteresowanych tematem osobników. O co ten cały raban? 
Głównie o to, że Jacek Frąś powraca, ale też o to, że Wanda Hagedorn napisała memuar. Jedno i drugie jest wielką siłą i… równie dużą słabością "Totalnie nie nostalgii". Anonimowa w świecie komiksu scenarzystka urodziła się w Szczecinie, a w połowie lat 90. minionego wieku wyemigrowała do Australii. Przez ostatnie 10 lat pracowała w organizacjach pozarządowych koordynując projekty na temat gender i zapobiegania przemocy wobec kobiet. Jej autobiograficzna opowieść o życiu w PRL-u nakreślająca opresyjne relacje mężczyzn wobec kobiet idzie tropem innej znanej twórczyni komiksów - Alison Bechdel. W odróżnieniu od Amerykanki, Hagedorn nie skupia się jedynie na relacjach z ojcem. Na kilku przykładach pokazuje ogólne tendencje panujące w narodzie - mizoginię, seksizm i grubych panów z wąsem, przez samych siebie uprawnionych do łapania dziewczynek za kolanka. Wanda Hagedorn, z domu Chmielewska, odsłania czytelnikowi siebie całą. A po co? Ponieważ, jak pisała Kate Zabreno w Heroinach, „istnieje absolutna konieczność pisania siebie, swojego ciała, swojego własnego doświadczenia: pisania siebie, żeby zrozumieć siebie, stać się sobą i nie zniknąć”. Ten feministyczny pamiętnik powstał, ponieważ - jak mówi autorka - „tylko wtedy nasze historie zostaną opowiedziane, jeśli napiszemy je same”. Jest to dość przekonujący powód, choć może skutkować odwrotnie do zamierzeń autorki. Komiksów autobiograficznych, wybebeszania się autorów, opowiadania o swoim życiu bez skrępowania jest na rynku coraz więcej. Dla wielu czytelników "Totalnie nie nostalgia" może się okazać albumem, który spowoduje powiedzenie "dość!" tego rodzaju introwertycznym dziełom
Rewelacyjny początek historii, pokazujący przygotowania do prac nad komiksem od kuchni, pełen nienachlanych metafor, nieprzegadany i infekujący odbiorcę, niestety z czasem popada w niepotrzebne przeintelektualizowanie. Za to jeśli chodzi o rysunki - jest świetnie przez całą długość albumu
Jacek Frąś rysuje PRL-owską opowieść o szarzyźnie w odpowiednio wygaszonych i depresyjnych barwach, a rysunki z epoki opiera na skrupulatnym researchu. I tylko starzy fani twórczości autora, pamiętający go jeszcze z czasów pierwszych krótkich form z AQQ (do których się zaliczam), mogą nieco pojęczeć. Bo nie jest to szalony, nieprzewidywalny Frąś z „Wyspy doktora Morou” czy „Glinna”, a Frąś ugłaskany przez cudze wspomnienia. Szkoda, że nikt nie dał rysownikowi zielonego światła na pierwotną "szaloną" wersję komiksu, której plansza prezentowana była na facebookowym profilu komiksu. Pozostając w sferze minusów - niefajnie sprawdza się okładka, zwłaszcza po ujrzeniu  istniejącego w sieci projektu oraz wersji oryginalnej.
Czytelnikom, tęskniącym za dawną twarzą artysty, „Totalnie nie nostalgia” może sprawić lekki zawód. Ale z tego zawodu może równie dobrze wyniknąć ekstaza związana z porządnym wywiązaniem się rysownika z nowej roli. 

Album Hagedorn i Frąś do najlżejszych nie należy - dla jednych stanie się jednym z najważniejszych komiksów feministycznych (bo na pewno nie pierwszym) w Polsce, innych odrzuci przegadaniem i powtarzaniem schematów. Ja jestem gdzieś w radosnym "pośrodku".
"Totalnie nie nostalgia". Scenariusz: Wanda Hagedorn. Rysunki: Jacek Frąś. Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe/ kultura gniewu, Warszawa 2017. Komiks można kupić tutaj: Sklep. Gildia.pl