28 stycznia w Biblio Lublin odbył się finisaż wystawy zorganizowanej z okazji 5-lecia Warsztatów Komiksowych. Na finisażu zjawili się zarówno prowadzący zajęcia, jak i uczestnicy. Premierowo dostępne były dwie publikacje: "Rysopis warsztatowy", zbierający powstałe na przestrzeni 5 lat prace autorstwa Katarzyny Babis, Katarzyny Flor, Julii Bury, Joachima Kowalskiego, Jana Matczuka, Daniela Grzeszkiewicza, Wioli Sudoł i Kingi Mazur oraz "Grzyby" - komiks autorstwa Jaśka Bronikowskiego (scenariusz), Jaśka Matczuka (rysunek) i Joachima Kowalskiego (okładka).
Zaczęło
się w Chatce Żaka. W grudniu 2010 roku Grzegorz Nowicki i Daniel
Grzeszkiewicz mieli miejsce, w którym mogliby prowadzić warsztaty
komiksowe oraz środki, przeznaczone na ich funkcjonowanie. Krzewić
komiksową naukę zaczęli nieco później, bo pod koniec stycznia.
- Kwestiami merytorycznymi zajmował się Daniel. To on na nich krzyczał, siedział z nimi. Ja byłem księgową i puszczałem filmy. Po pół godzinie byli zmęczeni i znudzeni, wtedy dostawali na deser film animowany. To trwało pół roku, może rok – tak o początkach działalności warsztatów komiksu mówi Grzegorz Nowicki.
Po 12 miesiącach wykrystalizował się stały skład chatkowych spotkań – wśród postaci, zaczynających przygodę z komiksem bądź szlifujących swoje umiejętności pojawiły się takie osobowości, jak Kasia Babis (obecnie uznana rysowniczka komiksów, autorka książki dla dzieci, blogerka o pseudonimie Kiciputek), Martyna Bogusz (znana w sieci jako Zuza Zua), Kasia Flor (zwana Szynszylą lub Florkiem) czy Kinga Mazur. Ambitna ekipa szybko zaczęła pokazywać się „na mieście” – zarówno poprzez organizację wystaw, jak i uczestnictwo w Nocy Kultury w 2011 roku czy realizację muralu w Chatce Żaka. Ten etap działalności warsztatów służył również promocji dzieł nie tyle uczestników, co prowadzących – w 2012 roku w związku z premierą albumu „Gedeon zebrany” odbyło się spotkanie z Danielem Grzeszkiewiczem, który wkrótce potem, porwany przez przepiękny, lecz jakże brutalny świat zawodowego komiksu, przestał prowadzić zajęcia. Jak dziś wspomina tamte czasy?
Od lewej: Joachim Kowalski, Jaś Matczuk, Wiola Sudoł, Katarzyna Flor, Daniel Grzeszkiewicz, Grzegorz Nowicki, Jasiek Bronikowski, Agata Komorowska. |
- Kwestiami merytorycznymi zajmował się Daniel. To on na nich krzyczał, siedział z nimi. Ja byłem księgową i puszczałem filmy. Po pół godzinie byli zmęczeni i znudzeni, wtedy dostawali na deser film animowany. To trwało pół roku, może rok – tak o początkach działalności warsztatów komiksu mówi Grzegorz Nowicki.
Po 12 miesiącach wykrystalizował się stały skład chatkowych spotkań – wśród postaci, zaczynających przygodę z komiksem bądź szlifujących swoje umiejętności pojawiły się takie osobowości, jak Kasia Babis (obecnie uznana rysowniczka komiksów, autorka książki dla dzieci, blogerka o pseudonimie Kiciputek), Martyna Bogusz (znana w sieci jako Zuza Zua), Kasia Flor (zwana Szynszylą lub Florkiem) czy Kinga Mazur. Ambitna ekipa szybko zaczęła pokazywać się „na mieście” – zarówno poprzez organizację wystaw, jak i uczestnictwo w Nocy Kultury w 2011 roku czy realizację muralu w Chatce Żaka. Ten etap działalności warsztatów służył również promocji dzieł nie tyle uczestników, co prowadzących – w 2012 roku w związku z premierą albumu „Gedeon zebrany” odbyło się spotkanie z Danielem Grzeszkiewiczem, który wkrótce potem, porwany przez przepiękny, lecz jakże brutalny świat zawodowego komiksu, przestał prowadzić zajęcia. Jak dziś wspomina tamte czasy?
-Dało
mi to wielką frajdę, bo sobie przypominałem jak się rysuje. Kiedy się
nie rysuje, to się rdzewieje, zapomina o podstawach. A jak musiałem z
dzieciakami wałkować wszystko po pięćset razy od początku, to szło się
nauczyć – mówi Grzeszkiewicz.
Mniej więcej w tym samym czasie skończyła się przygoda z Chatką Żaka, a rozpoczęła tułaczka prowadzących i uczestników. Na kilka miesięcy przycumowali w MDK-u na ulicy Bernardyńskiej (gdzie odbyła się pierwsza wystawa z cyklu „Komiksowa obława”). W tak zwanym międzyczasie, Grzesiek Nowicki nabrał doświadczenia w pracy z dziećmi w Galerii Labirynt, które następnie przeniósł do Dzielnicowego Domu Kultury Węglin. Jak sam wspomina, został tam eksperymentalnie „wpuszczony” przez Sylwię Lasok, gdzie początkowo raz w miesiącu prowadził zajęcia dla dzieci pod szyldem „Dziecinada”, a następnie wraz z Agatą Komorowską ruszył z regularnymi warsztatami. I tu już zarzucili kotwicę. Chcą się rozwijać i mają plany na przyszłość. Po pięciu latach dotarli do celu. Ale czy jest w tym sens? Uczyć dzieciaki zakurzonego rzemiosła, polegającego na siedzeniu zgarbionym przy biurku i rysowaniu obrazków z dymkami? W kraju, gdzie ani to popularne, ani nie przynosi pieniędzy?
Tak, to ma sens. Czego dowodem jest zarówno "Rysopis warsztatowy", podsumowujący pierwszą pięciolatkę warsztatów, jak i zeszłoroczna „Komiksowa obława” zbierająca prace najmłodszych ich uczestników. Zawarte tu i tam komiksy, pokazujące różne stadia komiksowego rozwoju poszczególnych autorów, ujawniają również ich wrażliwość. Jasne, że jest tu gdzieniegdzie dużo do poprawienia. Pewnie, że są rzeczy lepsze i gorsze. Ale widać pasję, która rozwijana pod czujnym okiem prowadzących, da nam kolejnych sprawnych twórców. Po pięciu latach działalności, warsztaty komiksowe nie mają się czego wstydzić.
(fot. DySzcz)
Mniej więcej w tym samym czasie skończyła się przygoda z Chatką Żaka, a rozpoczęła tułaczka prowadzących i uczestników. Na kilka miesięcy przycumowali w MDK-u na ulicy Bernardyńskiej (gdzie odbyła się pierwsza wystawa z cyklu „Komiksowa obława”). W tak zwanym międzyczasie, Grzesiek Nowicki nabrał doświadczenia w pracy z dziećmi w Galerii Labirynt, które następnie przeniósł do Dzielnicowego Domu Kultury Węglin. Jak sam wspomina, został tam eksperymentalnie „wpuszczony” przez Sylwię Lasok, gdzie początkowo raz w miesiącu prowadził zajęcia dla dzieci pod szyldem „Dziecinada”, a następnie wraz z Agatą Komorowską ruszył z regularnymi warsztatami. I tu już zarzucili kotwicę. Chcą się rozwijać i mają plany na przyszłość. Po pięciu latach dotarli do celu. Ale czy jest w tym sens? Uczyć dzieciaki zakurzonego rzemiosła, polegającego na siedzeniu zgarbionym przy biurku i rysowaniu obrazków z dymkami? W kraju, gdzie ani to popularne, ani nie przynosi pieniędzy?
Tak, to ma sens. Czego dowodem jest zarówno "Rysopis warsztatowy", podsumowujący pierwszą pięciolatkę warsztatów, jak i zeszłoroczna „Komiksowa obława” zbierająca prace najmłodszych ich uczestników. Zawarte tu i tam komiksy, pokazujące różne stadia komiksowego rozwoju poszczególnych autorów, ujawniają również ich wrażliwość. Jasne, że jest tu gdzieniegdzie dużo do poprawienia. Pewnie, że są rzeczy lepsze i gorsze. Ale widać pasję, która rozwijana pod czujnym okiem prowadzących, da nam kolejnych sprawnych twórców. Po pięciu latach działalności, warsztaty komiksowe nie mają się czego wstydzić.
(fot. DySzcz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz