Dziewięć lat po starcie imprintu Vertigo oficyna wystartowała z miniserią Grip: The Strange World of Men Gilberta Hernandeza, współtwórcy Love and Rockets. Ten rysowany czystą kreską komiks na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejna produkcja Daniela Clowesa lub Charlesa Burnsa i równie dobrze mógłby zostać wydany przez jakieś niezależne amerykańskie wydawnictwo.
Już od pierwszych kadrów jest dziwnie. Główny bohater stoi pośrodku wielkiego miasta, nie wiedząc kim jest. Na policzku ma ślad po całusie. W tle - menażeria dziwnych postaci. W najbliższym czasie - spotkanie z tajemniczymi superbohaterskimi dziewczętami, osobliwymi gangsterami, dwoma detektywami i psem bez twarzy, a wszystko to w towarzystwie ataków nagłego bełkotu na temat skóry.
Trochę tu kryminału, szczypta horroru i dużo science-fiction. Hernandez swoimi klarownymi rysunkami układa kolejne przesiąknięte absurdem sceny, przesuwając postaci z pierwszego na drugi plan. W Grip dzieje się bardzo dużo, ale wszystko stworzone jest z taką gracją, że nie sposób nie połapać się w rozwoju zdarzeń. Gorzej z połapaniem się o co tu chodzi - komiks Hernandeza ma standardowy dla produkcji Vertigo współczynnik dziwności i tajemniczości, popychający do przewracania kolejnych kartek.
Grip: The Strange World of Men składa się z pięciu vertigowskich kolorowych zeszytów. Lub z jednego twardookładkowego, czarno-białego darkhorse'owskiego tomu (z 2015 roku). W kolorze wygląda świetnie, w czerni i bieli niezgorzej. Po lekturze pierwszego odcinka, jestem kupiony i zachęcony do lektury obu wersji. Wygląda na mocną rzecz.
"Grip: The Strange World of Men" #1. Autor: Gilbert Hernandez. Kolor: Pamela Rambo. Wydawca: DC Vertigo, styczeń 2002.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz