“Flesh eaters!! Go vegan or go fuck yourselves. Meat is murder” to jedno z haseł, którymi Jiro prowokuje walczące o niego frakcje restauracyjne. W niedalekiej przyszłości bowiem sektor gastronomiczny stał się najbardziej wpływowym poletkiem społecznym, a każdy specjalista, zwłaszcza taki koneser i fachura jak Jiro, jest na wagę złota dla większych, rywalizujących ze sobą organizacji. On jednak wybiera drogę gastrosamuraja i nie zamierza nikomu ulegać. Zamierza napuścić na siebie ludzi, dla których nie chce pracować, choć oni o jego usługach marzą.
Zrobienie komiksu o tym, jak mógłby wyglądać świat, w którym decydujące o wszystkim jest jedzenie (i w którym policja na kulinarne zbrodnie przymyka oko), to odważny pomysł. W podobny sposób wykreowali rzeczywistości komiksowe autorzy Chew, czy Tomasz Woroniak w dającym do myślenia Edenie. Tym „kulinarnym” komiksiarzom przyświecają zupełnie inne cele, ale jeśli ktoś szukałby tematu na ciekawy artykuł, to w/w komiksy spokojnie można porównać ze sobą i zestawić ze złożoną analizą niezrozumiałego dla mnie fenomenu popularności spod znaku „gotuj na lodzie”. Z tą różnicą, że telewizyjne programy kulinarne w stylu reality shows to granie na najniższych instynktach i lokowanie produktów, podczas gdy komiksy, o których piszę, to jednak dużo wyższa półka.
To nie tak, że nie lubię całkowicie szumu kulinarnego (Ottolenghi mistrz! Totalnie muszę pojechać do jego knajpy w Londynie! Ile tam wcześniej trzeba rezerwować? Rok?), że nie uprawiam turystyki kulinarnej, kiedy już gdzieś poza miejscem zamieszkania przebywam. Uwielbiam gotować, uwielbiam jeść… no i wpadłem w sidła przepysznej kuchni wegetariańskiej. Coraz rzadziej jadam mięso, choć nigdy do końca z niego nie zrezygnuję. Tak jak z czytania komiksów. Nie lubię w kuchni improwizować (gotuję zawsze z Remikiem z Ratatuja, który jest maskotką mojej kuchni), lubię trzymać się przepisów.
A wracając do Get Jiro!, to komiks ten ma tak dużo wad, uproszczeń i konfundujących przeskoków, że aż mi się nie chce ich tutaj wymieniać, ale przy czytaniu z pewnością ani was nie zemdli, ani nie nabawicie się niestrawności. A ja tymczasem poszłem do sklepu po bułki i wziąłem się za tradycyjną sobotnią jajecznicę.
Zrobienie komiksu o tym, jak mógłby wyglądać świat, w którym decydujące o wszystkim jest jedzenie (i w którym policja na kulinarne zbrodnie przymyka oko), to odważny pomysł. W podobny sposób wykreowali rzeczywistości komiksowe autorzy Chew, czy Tomasz Woroniak w dającym do myślenia Edenie. Tym „kulinarnym” komiksiarzom przyświecają zupełnie inne cele, ale jeśli ktoś szukałby tematu na ciekawy artykuł, to w/w komiksy spokojnie można porównać ze sobą i zestawić ze złożoną analizą niezrozumiałego dla mnie fenomenu popularności spod znaku „gotuj na lodzie”. Z tą różnicą, że telewizyjne programy kulinarne w stylu reality shows to granie na najniższych instynktach i lokowanie produktów, podczas gdy komiksy, o których piszę, to jednak dużo wyższa półka.
To nie tak, że nie lubię całkowicie szumu kulinarnego (Ottolenghi mistrz! Totalnie muszę pojechać do jego knajpy w Londynie! Ile tam wcześniej trzeba rezerwować? Rok?), że nie uprawiam turystyki kulinarnej, kiedy już gdzieś poza miejscem zamieszkania przebywam. Uwielbiam gotować, uwielbiam jeść… no i wpadłem w sidła przepysznej kuchni wegetariańskiej. Coraz rzadziej jadam mięso, choć nigdy do końca z niego nie zrezygnuję. Tak jak z czytania komiksów. Nie lubię w kuchni improwizować (gotuję zawsze z Remikiem z Ratatuja, który jest maskotką mojej kuchni), lubię trzymać się przepisów.
A wracając do Get Jiro!, to komiks ten ma tak dużo wad, uproszczeń i konfundujących przeskoków, że aż mi się nie chce ich tutaj wymieniać, ale przy czytaniu z pewnością ani was nie zemdli, ani nie nabawicie się niestrawności. A ja tymczasem poszłem do sklepu po bułki i wziąłem się za tradycyjną sobotnią jajecznicę.
(Kuba Jankowski)
"Get Jiro!". Scenariusz: Anthony Bourdain, Joel Rose. Rysunki: Langdon Foss. Kolor: Dave Stewart. Wydawca: DC Vertigo, kwiecień 2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz