Przy okazji Fables wspomniałem, że ziniolowy cykl Vertigo służy też temu, aby dać pewnym komiksom ze znaczkiem V. drugą szansę. Obok Fables (za drugim razem również oblali test) postanowiłem raz jeszcze sprawdzić American Vampire, po którego początkach swego czasu rednacz. Z. przejechał się bez litości…
…i ja się z tym zgadzam (tak, to CAŁY drugi z zalecanych dla ziniolowego cyklu Vertigo czterech akapitów, więcej tu nie będzie).
System zeszytówek jest bardzo przydatnym systemem, bo zamiast od razu wtopić kasę w całego trade’a albo omnibusa, czy innego dużego zbiorczaka, można sobie dziubnąć troszkę i sprawdzić, czy nam podchodzi. W ten sposób nie będziemy tracić czasu, a w zalewie dostępności tak wielu tytułów do przeczytania jest naprawdę wyższą koniecznością robić dobrą selekcję. W ten sposób jednak również możemy skreślić już na początku coś, co się ładnie rozwinie i złoży w piękną, przemyślaną całość. Z jednej strony, to ryzyko autorów, którzy muszą o czytelnika zawalczyć od pierwszego numeru (choć ile było „pierwszaków”, w których zaczynało się „intrygująco”, a potem nie było?). Z drugiej, to być może nasza strata, jeśli takie z nas raptusy. Zatem, czy ktoś mi napisze coś, co mnie przekona, żeby czytać poza pierwszy numer American Vampire (tak naprawdę to doczytałem gdzieś do ósmego i nie poczułem się wciągnięty)? Zastanawiam się, czy odrzucają mnie wampiry, najmniej ulubione przeze mnie horrorowe postaci (no może poza światem Blade’a, tutaj jakoś było całkiem w porządku; swoją drogą: też Was wkurzyło, że przy okazji filmu Czarna Pantera z MCU, zupełnie zapomniano o tym, że wcześniej w ramach – no, powiedzmy – „black pride” to właśnie Blade zaistniał filmowo?)? Czy może bezpłciowe gadu-gadu tego pierwszego zeszytu?
Nie wiem, co dodać jeszcze w czwartym zalecanym akapicie. Może tyle, że nazwisko King na okładkach komiksów raczej mnie zniechęca (po co ja się dałem nabrać na komiksową Mroczną Wieżę…), niż zachęca do kupna danego albumu. Dużo lepiej, według mnie, radzi sobie w komiksie wyobraźnia „królewskiego syna”, Joe Hilla (poza znanym u nas obłędnym Locke&Key polecam The Cape!).
…i ja się z tym zgadzam (tak, to CAŁY drugi z zalecanych dla ziniolowego cyklu Vertigo czterech akapitów, więcej tu nie będzie).
System zeszytówek jest bardzo przydatnym systemem, bo zamiast od razu wtopić kasę w całego trade’a albo omnibusa, czy innego dużego zbiorczaka, można sobie dziubnąć troszkę i sprawdzić, czy nam podchodzi. W ten sposób nie będziemy tracić czasu, a w zalewie dostępności tak wielu tytułów do przeczytania jest naprawdę wyższą koniecznością robić dobrą selekcję. W ten sposób jednak również możemy skreślić już na początku coś, co się ładnie rozwinie i złoży w piękną, przemyślaną całość. Z jednej strony, to ryzyko autorów, którzy muszą o czytelnika zawalczyć od pierwszego numeru (choć ile było „pierwszaków”, w których zaczynało się „intrygująco”, a potem nie było?). Z drugiej, to być może nasza strata, jeśli takie z nas raptusy. Zatem, czy ktoś mi napisze coś, co mnie przekona, żeby czytać poza pierwszy numer American Vampire (tak naprawdę to doczytałem gdzieś do ósmego i nie poczułem się wciągnięty)? Zastanawiam się, czy odrzucają mnie wampiry, najmniej ulubione przeze mnie horrorowe postaci (no może poza światem Blade’a, tutaj jakoś było całkiem w porządku; swoją drogą: też Was wkurzyło, że przy okazji filmu Czarna Pantera z MCU, zupełnie zapomniano o tym, że wcześniej w ramach – no, powiedzmy – „black pride” to właśnie Blade zaistniał filmowo?)? Czy może bezpłciowe gadu-gadu tego pierwszego zeszytu?
Nie wiem, co dodać jeszcze w czwartym zalecanym akapicie. Może tyle, że nazwisko King na okładkach komiksów raczej mnie zniechęca (po co ja się dałem nabrać na komiksową Mroczną Wieżę…), niż zachęca do kupna danego albumu. Dużo lepiej, według mnie, radzi sobie w komiksie wyobraźnia „królewskiego syna”, Joe Hilla (poza znanym u nas obłędnym Locke&Key polecam The Cape!).
(Kuba Jankowski)
"American Vampire" #1. Scenariusz: Scott Snyder, Stephen King. Rysunki: Rafael Albuquerque. Kolor: Dave McCaig. Wydawca: DC Vertigo, maj 2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz