Czwarty odcinek tej serii jest wyjątkowy z kilku względów, ale mnie najbardziej zaintrygowały paralelizmy narracyjne. Jest to środek narracyjny, po który duet twórców efektywnie sięga od samego początku i wykorzystuje go niezwykle efektownie.
Tym razem zaczyna się delikatnie i romantycznie, bo przy kominku z Ruth i Wesem. Kończące tę scenę zdanie „Put a log on the fire…” stanowi klamrę opowieści, która przewrotnie oraz zabawnie i okrutnie otwiera i zamyka ten odcinek pełen wprowadzonych do narracji na dwa sposoby retrospekcji.
Autorzy czasami nie oddzielają przeszłości i teraźniejszości grubym i wyraźnym międzykadrowym gutter. Czasami obok postaci „tu i teraz”, nagle, dokładnie w tym samym miejscu, pojawia się ona sama przed wieloma laty. Miejsce to samo, scenariusz sceny inny. Wspomnienie tak żywe, że osoba, której dotyczy, pojawia się w kadrze w dwóch różnych momentach obok siebie. Widzi i słyszy wyraźnie echa przeszłości. Taka jest scena w domu Wesa, kiedy widzi swoją rozmowę z Ruth, kiedy wyruszał na Wojnę Secesyjną. Innym razem kadry „tu i teraz” przeplatają się z kadrami „tu i wtedy”. Przejścia między kadrami zaprzeczają mccloudowskiemu formalizmowi – no bo nie jest to przejście czyste, a zmyślnie pomieszane (action-to-action + częściowe subject-to-subject?; częściowe, bo przenosimy się tylko w czasie, a nie z miejsca na miejsce; action-to-action-to-subject? :)). Tak jest w podwójnej czasowo scenie pościgu za Atticusem.
Oczywiście temu szaleństwu retrospekcyjno-sekwencyjnemu daleko do Quintanilhii w Wolframie (brazylijskiemu twórcy blisko jest już do stuprocentowego „rozkadrowania” w stylu groensteenowskiej idei the network), ale i tak mój reading experience czuje się miło połechtany.
Tym razem zaczyna się delikatnie i romantycznie, bo przy kominku z Ruth i Wesem. Kończące tę scenę zdanie „Put a log on the fire…” stanowi klamrę opowieści, która przewrotnie oraz zabawnie i okrutnie otwiera i zamyka ten odcinek pełen wprowadzonych do narracji na dwa sposoby retrospekcji.
Autorzy czasami nie oddzielają przeszłości i teraźniejszości grubym i wyraźnym międzykadrowym gutter. Czasami obok postaci „tu i teraz”, nagle, dokładnie w tym samym miejscu, pojawia się ona sama przed wieloma laty. Miejsce to samo, scenariusz sceny inny. Wspomnienie tak żywe, że osoba, której dotyczy, pojawia się w kadrze w dwóch różnych momentach obok siebie. Widzi i słyszy wyraźnie echa przeszłości. Taka jest scena w domu Wesa, kiedy widzi swoją rozmowę z Ruth, kiedy wyruszał na Wojnę Secesyjną. Innym razem kadry „tu i teraz” przeplatają się z kadrami „tu i wtedy”. Przejścia między kadrami zaprzeczają mccloudowskiemu formalizmowi – no bo nie jest to przejście czyste, a zmyślnie pomieszane (action-to-action + częściowe subject-to-subject?; częściowe, bo przenosimy się tylko w czasie, a nie z miejsca na miejsce; action-to-action-to-subject? :)). Tak jest w podwójnej czasowo scenie pościgu za Atticusem.
Oczywiście temu szaleństwu retrospekcyjno-sekwencyjnemu daleko do Quintanilhii w Wolframie (brazylijskiemu twórcy blisko jest już do stuprocentowego „rozkadrowania” w stylu groensteenowskiej idei the network), ale i tak mój reading experience czuje się miło połechtany.
(Kuba Jankowski)
"Loveless" #4. Scenariusz: Brian Azzarello. Rysunki: Marcelo Frusin. Wydawca: DC Vertigo, marzec 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz