Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 11 września 2018

Bite Club #2 - Chaykin/ Tischman/ Hahn

Więc sytuacja wygląda tak, że zabity został Eduardo del Torro (dochodzenie w tej sprawie to starter tej mini-serii) i ktoś musi go zastąpić w roli głowy wampirycznej rodziny mafijnej. Eduardo był kiedyś imigrantem na dorobku i nie cofał się przed niczym, żeby zapewnić byt swoim małym wampirkom z rodziny. Teraz jeden z nich będzie musiał wziąć odpowiedzialność za prowadzenie nielegalnych interesów na siebie, w świecie, w którym wampiry istnieją obok zwykłych ludzi.

Bite Club czytany jest w głębszym kontekście jako przypowieść o rasowych podziałach. Rolę problematycznej rasy (i tak zaznaczanej wyraźnie wśród postaci z obsady tej serii) zastępuje bycie lub nie bycie wampirem. To nie kolor skóry decyduje o uprzedzeniach, a procent, w jakim ktoś jest człowiekiem. Oprócz tej kwestii jednak Chaykin postanowił również nie uciekać od tego, co z postacią wampira łączy się zawsze: od kwestii nieśmiertelności.

Wampiryczny wirus jest też wirusem miłości do wiecznego życia (oczywiście są sposoby na zabicie wampira, chodzi o nieśmiertelność zagwarantowaną w sensie bezwypadkowym). Zastanawialiście się, co byście zrobili, dysponując nieśmiertelnością? To pytanie z rodzaju „co zrobisz, jak trafisz szóstkę w totka?” (a – zależy ilu trafi razem ze mną tę samą szóstkę b – rzucę robotę i do końca życia będę czytał komiksy; c – ta, akurat), sugerujące podobnie nierealne zdarzenie. Ale gdyby, gdybyśmy stali się nieśmiertelni, to sądzę, że cykl vertigowski z rednaczem Z. pisalibyśmy do wyczerpania zapasów z Vertigo.

W drugim zeszycie tej serii akcja leci sobie spokojnie do przodu. I mimo wcześniejszego zaznajomienia się z kontynuacją, z Vampire Crime Unit, czyta się bezproblemowo i bez zgrzytów, że coś sobie na własne życzenie zespojlerowano. Daleko do mistrzostwa świata, ale do poczytania. Ślurp!
(Kuba Jankowski) 
"Bite Club" #2. Scenariusz: Howard Chaykin, David Tischman. Rysunki: David Hahn. Wydawca: DC Vertigo, lipiec 2006

Brak komentarzy: