Autor: Dominik Szcześniak
Dwadzieścia lat minęło. W tym czasie Krzysztof Owedyk zdążył: wejść na scenę zinową, stać się kontrkulturowym gwiazdorem, zaskoczyć wszechstronnością stylistyczną, dostać etykietkę "pomyłki za zaliczeniem pocztowym", zejść ze sceny zinowej w glorii i chwale, wrócić w "głównym nurcie" i wypaść z niego, pozostawiając za sobą niedokończoną serię. Wydawany przez niego zin - "Prosiacek" - kilkukrotnie w ciągu tych dwudziestu lat był wznawiany i za każdym razem stanowił spore wydarzenie. Najnowsze jego wznowienie jest wydarzeniem największym, bo nie dość, że zbiera wszystkie osiem numerów zina w fantastycznej formie edytorskiej, to dodatkowo prezentuje komiksy i rysunki satyryczne Prosiaka dotąd niepublikowane, a zrzeszone w numerze dziewiątym - tym, który nigdy nie istniał.
Na wstępie zaznaczę: "Prosiacek 1990-2010" to największe wydarzenie w polskim komiksie ostatnich lat. Najlepszy komiks, wydany w mijającym roku w Polsce. Najbardziej zasłużona twarda okładka dla polskiego komiksiarza, tworzącego w przedziale czasowym, zawartym w tytule dzieła. O Prosiaku można bez skrępowania mówić w kategorii mistrza komiksu, ponieważ pomimo tego, że znany był przede wszystkim ze swej "undergroundowatości, punkowatości, antyklerykalności", to jednak spod tego kontrkulturowego okrycia co rusz wyskakiwał rysownik i scenarzysta. Twórca komiksu, świadomy tego, w jakim medium zdecydował się operować, znający prawidła nim rządzące i w profesjonalny sposób wykorzystujący wszelkie jego możliwości. Pasek komiksowy, krótka forma, jednoplanszówka, short, pełny metraż - każda z tych form, wielokrotnie przezeń używana, nigdy nie była pretekstowym artystowskim tworem.
"On mówi. Nie krzyczy" - tak o Prosiaku, w kontekście ówczesnych rewolucyjnych pisemek napisał we wstępie do omawianego zbioru Dariusz "Ex pert" Eckert. Punkiem mógł być każdy, kto chlał tanie wino, a rysownikiem anarchistą każdy, kto rysować nie umiał. A Prosiak siedział sobie gdzieś z boku tej wywrzeszczanej kontrkultury i spokojnie poprzez swoje komiksy mówił. Jego kreska bywa nieporadna, ale w szczytowych momentach osiąga najwyższe poziomy rysunku realistycznego, bądź groteskowego - w zależności od tego, w jakiej konwencji autor się porusza. Treści, jakie przedstawia są przemyśleniami człowieka, wiedzącego bardzo dużo, dociekliwego. Zero buntowniczego pozerstwa. Zero pomyłki za zaliczeniem pocztowym.
Prosiak - anarchista dzieli miejsce w chlewiku z kilkoma innymi: Prosiakiem - filozofem ("Genesis"), Prosiakiem - analitykiem rynku komiksów alternatywnych, Prosiakiem - bajarzem ("Bajki Urłałckie", "Klechdy kosmiczne"), Prosiakiem - parodystą ("W KRONgu przyjaciół"), Prosiakiem adaptującym Leśmiana w ramach krakowskich "Transfuzji" z 1994 roku oraz przede wszystkim Prosiakiem - komentatorem życia społecznego, bacznym obserwatorem i celnym demaskatorem. Osobną - bo nie zawartą w komixach - kategorią jest Prosiak - gawędziarz, we wstępach do poszczególnych numerów zina opisujący swoje ówczesne perypetie związane z publikacją komiksów.
Tak, jak na aktualności nie stracił profesorski charakter komiksów Prosiaka (podtytuł albumu, gdyby ten był podręcznikiem, powinien brzmieć: "jak tworzyć komiksy?"), tak i tematyka pozostała świeża. Pod ironiczną przykrywką, pod toną dowcipów z łysych i nabijania się z pazernego kleru, leżą kwestie uniwersalne, dotyczące kondycji człowieka, Boga i społeczeństwa.
"Prosiacek 1990-2010" to jak dotąd najpełniejszy zbiór prac Prosiaka. Komiks mądry, dowcipny, prowokujący do ruszenia mózgownicą. Mistrzowski zbiór. Wstyd nie mieć.
"Prosiacek 1990-2010". Autor: Krzysztof "Prosiak" Owedyk. Wydawca: kultura gniewu 2010 (Wydanie z okazji 10-lecia kultury gniewu. Edycja limitowana)