Gdziekolwiek nie będzie publikowany ten cykl w pozostałych mi jeszcze latach dziennikarskiej działalności komiksowej, gdzieś się zapoznacie w jego ramach z kolejnym podróżami bliskimi i dalekimi, podczas których napotykamy komiks, ilustrację, czy rysunki satyryczne. Pamiętajcie zawsze, że wszystko zaczęło się na Cyfrowym Ziniolu!
Wielka wyprawa do Argentyny nie mogła się obyć bez komiksów, ale nie spodziewałem się tego, że w absolutnej dziurze w interiorze Patagonii, w El Chaltén przy granicy z Chile, spotkam… Mafaldę! To, jak bardzo Mafaldę w Argentynie się kocha i zna przerosło moje oczekiwania. Nie dość, że w El Chaltén jest „składzik Manola”, który w paskach Mafaldowych pracuje w sklepie ojca, to jeszcze ten sklepik wypełniono malunkami postaci z komiksu Quino i ich złotymi myślami. Miło było zrobić tam zakupy i zobaczyć uśmiechniętą Mafalditę. Kiedy zobaczymy ją w pięknym, opasłym polskim wydaniu i usłyszymy po polsku? Póki to nie nastąpi, pozostaje czytać fb Mafalda po polsku. Kawał dobrej roboty – myślę, że wraz z ludźmi za ten profil odpowiedzialnymi moglibyśmy spokojnie sobie poradzić z tą trudną, acz wdzięczną materią tłumaczeniową. Kiedyś już w ramach Panelu Tłumaczeniowego na FKW pokazywaliśmy paski i przybliżaliśmy postaci oraz sam komiks. Mafalda po prostu zasługuje na to, żeby spotkać się z polskim czytelnikiem. W lepszym, bardziej reprezentatywnym wydaniu, niż to stare, malutkie, przerobione i wykrzywiające prawdziwy charakter komiksu, który dla mnie bije na głowę genialne Fistaszki.
A wiecie, co na wystawie jedynej „księgarni” (no powiedzmy, że to księgarnia…) w tym miasteczku można było zobaczyć? Hołd Liniersa z Macanudos dla… Mafaldy – patrz: ostatnie zdjęcie („To szczęście, że zaczęło się przygodę z książkami od takiej pozycji…”).
Wielka wyprawa do Argentyny nie mogła się obyć bez komiksów, ale nie spodziewałem się tego, że w absolutnej dziurze w interiorze Patagonii, w El Chaltén przy granicy z Chile, spotkam… Mafaldę! To, jak bardzo Mafaldę w Argentynie się kocha i zna przerosło moje oczekiwania. Nie dość, że w El Chaltén jest „składzik Manola”, który w paskach Mafaldowych pracuje w sklepie ojca, to jeszcze ten sklepik wypełniono malunkami postaci z komiksu Quino i ich złotymi myślami. Miło było zrobić tam zakupy i zobaczyć uśmiechniętą Mafalditę. Kiedy zobaczymy ją w pięknym, opasłym polskim wydaniu i usłyszymy po polsku? Póki to nie nastąpi, pozostaje czytać fb Mafalda po polsku. Kawał dobrej roboty – myślę, że wraz z ludźmi za ten profil odpowiedzialnymi moglibyśmy spokojnie sobie poradzić z tą trudną, acz wdzięczną materią tłumaczeniową. Kiedyś już w ramach Panelu Tłumaczeniowego na FKW pokazywaliśmy paski i przybliżaliśmy postaci oraz sam komiks. Mafalda po prostu zasługuje na to, żeby spotkać się z polskim czytelnikiem. W lepszym, bardziej reprezentatywnym wydaniu, niż to stare, malutkie, przerobione i wykrzywiające prawdziwy charakter komiksu, który dla mnie bije na głowę genialne Fistaszki.
A wiecie, co na wystawie jedynej „księgarni” (no powiedzmy, że to księgarnia…) w tym miasteczku można było zobaczyć? Hołd Liniersa z Macanudos dla… Mafaldy – patrz: ostatnie zdjęcie („To szczęście, że zaczęło się przygodę z książkami od takiej pozycji…”).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz