"Dlaczego chciałbyś/ chciałabyś ten komiks mieć?" - pytaliśmy kilka godzin temu o "Przybysza" Shauna Tana, mając do oddania jeden egzemplarz komiksu. Odpowiedzi napłynęło tak dużo, że jednoosobowe jury miało dość duży problem z wytypowaniem zwycięzcy konkursu. Tak naprawdę i 10 sztuk rzeczonego komiksu by nie starczyło. W związku z tym, poza zwycięzcą głównym, dwie osoby otrzymają nagrody - niespodzianki. Ale do rzeczy:
Zwyciężczynią konkursu jest Monika Izdebska, której odpowiedź na zadane pytanie brzmiała następująco:
Chcę ten komiks. Nie śpię po nocach, śniąc o nim. "Przybysz" jest na mych powiekach, gdy je otwieram. Myśl o nim rozprasza mnie w pracy. Zbieram forsę od miesięcy, ale zawsze znajdują się jakieś inne, pilniejsze potrzeby (bez ekstrawagancji - woda, chleb, czasem ciuch). A kiedy już uzbieram, moje dziecię spogląda na mnie wzrokiem błagalnym i uzbieraną forsę z ciężkim sercem oddaję mu na "Wielką Kolekcję Komiksów Marvela". Rozmieniam marzenia o "Przybyszu" na drobne. Na supebohaterów. Czuję się jakbym była w błędnym kole. Konkurs w "Ziniolu" jest jedynym wyjściem z tej sytuacji, jedynym ratunkiem dla kobiety, żony i matki u kresu sił.
Pierwsza niespodzianka trafia do: Kamili Magdaleny:
Komiksy mojego dzieciństwa typu "Kajko i Kokosz" czy "Tytus, Romek i A'Tomek" nie robiły takiego wrażenia jak to, co tworzy Tan. Za to ilustracje Stasysa Eidrigeviciusa czy Antoniego Boratyńskiego a i owszem. Potem miałam dużą przerwę w kontakcie z obrazem w książkach. Wróciłam do niego kiedy ponad 3 lata temu urodziła się moja córka. To dla niej tworzę kolekcję zarówno starszych rzeczy jak "Alicja w krainie Czarów" z ilustracjami Duana Kállaya, jak i nowszych z ilustracjami Joanny Concejo czy Iwony Chmielewskiej. Ponieważ córce trudno jest usiedzieć i zrozumieć dłuższe teksty, to na obrazie opieramy się przede wszystkim, przy wspólnym przeglądaniu i opowiadaniu sobie różnych historii. I dbam o to, by to, co jej pokazuje było różnorodne. A ona zaskakuje mnie tym z jaką łatwością i otwartością wchodzi w te wszystkie światy. Nie będę oczywiście ukrywała, że cieszenie oczu takimi obrazami sprawia ogromną przyjemność i mnie, więc dodam tylko, że w środę skończyłam 35 lat, prezentów
jakoś nie było i chętnie przygarnęłabym "Opowieści" pod nasz dach :)
jakoś nie było i chętnie przygarnęłabym "Opowieści" pod nasz dach :)
Drugą niespodziankę otrzymuje Michał Misztal.
Mógłbym się rozpisać, jak bardzo chciałbym dostać ten komiks, bo pewnie naprawdę jest taki świetny, jak wszyscy mówią i piszą, a do tej pory zawsze się z nim rozmijałem, albo miałem pieniądze, ale polski nakład był wyczerpany, a zagranicznego wydania nie było w empiku, albo, tak jak teraz, komiks jest w sklepach, tylko że akurat nie mam pieniędzy. ale...
wczoraj robiliśmy u mnie imprezę. wszyscy zachowywali się w miarę dobrze, poza jednym kumplem, który wpadł już mocno pijany i niezbyt kontaktował. siadł na sofie i zapalił śmiesznego papierosa. po wypaleniu go zrobił się blady i poszedł spać do pokoju obok. przez kilka następnych godzin piliśmy, głośno rozmawialiśmy, w pokoju leciała muzyka, generalnie zwierzyniec, ale mimo hałasu i tak docierało do nas głównie jego chrapanie. potem kumpel wstał i stwierdził, że idzie bawić się do centrum bielska. nie wyglądał na zdolnego do zabawy, ale poszedł. po kolejnych dwóch godzinach, kiedy już spałem, zadzwonił, że zostawił u mnie torbę i przyjdzie piechotą z centrum za jakąś godzinę. po godzinie znów mnie obudził, tym razem dzwoniąc na domofon, wpadł po torbę, wypił butelkę wody mineralnej, pół kartonu soku i odmówił propozycji noclegu. poszedł do domu piechotą, mając przed sobą całkiem sporo kilometrów. znowu zasnąłem.
dziesiąta rano. dzwonek do drzwi. nie otwieram. kolejny dzwonek. wstaję, patrzę przez wziernik: sąsiadka. chyba, bo jeszcze nie zdążyłem poznać większości sąsiadów, ale skądś ją kojarzę. pomyślałem, że gdyby przeszkadzała jej głośna impreza, przecież przyszłaby z pretensjami w jej trakcie, więc o co chodzi? wracam do łóżka, jednak sąsiadka nadal dzwoni. otwieram. opieprza mnie za to, że koło 23:00 ktoś wylał na jej parapet "colę albo kawę" i że jak tak można, co to jest, jak mi nie wstyd, ona to musi sprzątać w niedzielę rano, ma się to już nie powtórzyć. mówię jej, że nie wiem, o co chodzi, nic nie widziałem i dlatego nie zareagowałem, nie wiem, kto to, ale oczywiście przepraszam. sąsiadka nadal jest wściekła, w końcu jednak wraca do siebie.
po chwili wracam do pokoju, w którym spał kumpel i widzę wymioty na swoim parapecie. brązowa, zaschnięta breja z kawałkami jedzenia. pojęcia nie mam, jak można było pomylić to z kawą albo colą, ale dobrze dla mnie. patrzę dalej: firanki też są obrzygane. no pięknie. piękny początek znajomości z sąsiadką i piękny poranek. w innym pokoju, poza standardowym sprzątaniem po czapie, czeka mnie jeszcze mycie ściany, na której pojawiły się dziwne zacieki.
czyli jest mniej więcej tak: niedziela, po 17:00, nadal mam kaca, nic nie posprzątane, obrzygany parapet i firanki, zacieki na ścianie, armagedon przy stole, na stole i pod stołem. i sąsiadka, która ledwo mnie poznała i już pewnie mnie nienawidzi. dlatego na konkursowe pytanie "dlaczego chciałbyś/chciałabyś ten komiks mieć?" odpowiadam: bo gdybym po tej 18:00 przeczytał, że wygrałem, dzisiejszy dzień mimo wszystko nie byłby taki do końca beznadziejny. uratowalibyście mój dzień. coś bym wygrał, chyba pierwszy raz w życiu, a wtedy pranie firanek i pozbywanie się wymiotów z parapetu byłoby trochę przyjemniejsze.
Wszystkim, którzy nadesłali swoje odpowiedzi - dziękuję. Ze zwycięzcami (gratulacje!) skontaktujemy się drogą mejlową w celu dopełnienia formalności!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz