Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 23 kwietnia 2013

Dobro i zło - Lewandowski

Nie zawsze się udaje. To, co artysta sobie założy, może się nie spełnić troszeczkę, w iluś tam procentach, bądź całkowicie. Sławek Lewandowski dał ciała w 90%. To dużo. O wiele za dużo jak na autora, który odpowiedzialny jest za powiew świeżości w polskim komiksie ostatnich lat.
Sławomir Lewandowski, autor docenianych przez krytykę albumów: "Zamach na prezydenta", "Mikrokosmos" czy też seria o Dzikim Zachodzie, tym razem - kierowany wszelkiej maści rankingami i plebiscytami na najlepsze komiksy konkretnego roku - postanowił stworzyć komiks, który owe rankingi i plebiscyty mógłby przegrać z kretesem. Wylądować na ostatnim miejscu. Lub - w razie pojawienia się TOP10 na komiks najgorszy, zatriumfować w tej kategorii. Trzeba przyznać, że się postarał, ale jednak nie tędy droga. Nie w taki sposób robi się najgorsze komiksy.
Najpierw jednak o największym plusie publikacji: okładce. Faktycznie, jest beznadziejna i ciężko będzie ją w tym roku przebić. Autor postawił na kontrasty, dokonując pewnego żenującego zabiegu, który zabił koncept i spełnił założenie twórcy w 100 %: chodzi mianowicie o umiejscowienie literki "i" w taki sposób, by była na skraju i składała się zarówno z bieli, jak i czerni. W skali komiksowej grafomanii 10/10, w skali obsługi painta - 1/10. Niestety im dalej w las, tym lepiej.
Podstawowa sprawa: jeśli robiąc najgorszy komiks roku, rysownik bierze się za inspiracje undergroundowymi komiksami Pały, a scenarzysta nadaje dialogom zwinnej płynności, to jest to akcja na starcie skazana na porażkę. Lewandowski wybrał sobie nie te inspiracje co trzeba - w Polsce mnóstwo jest rysowników, którzy kompletnie nie mają pojęcia o rysowaniu - dlaczego nie sięgnął po ich prace? Również tworząc scenariusz, niby odszedł od charakterystycznego dla siebie stylu, ale jednak w jego ramach pozostał. Zazwyczaj był to absurdalny dowcip, rozbuchany do granic kilkudziesięciostronicowego zeszytu, tym razem również jest to kawał, ale taki z gatunku "denerwujących". Oto rozmawiają dwie postaci (typowa akcja "gadających głów") - jedna zadaje pytanie, druga odpowiada łapiąc pierwszą za słówko, po czym zadaje pytanie kolejne. Świetnie, że pojawia się kilka żenujących gagów - świadczy to o tym, że intencje autora były czyste i że chciał chłop dobrze, jednak - niestety - większość z zaprezentowanych tekstów jest całkiem śmieszna. Trafia się nawet kilka udanych gier słownych, godnych stażysty, który trzyma farbki mistrzowi Baranowskiemu.

Sławek Lewandowski "Dobrem i złem" pozostawił wrażenie oderwania od rzeczywistości. Czy on naprawdę uwierzył, że w Polsce nie ma rysowników, potrafiących bez trudu stworzyć beznadziejny komiks? Razi brak researchu - wystarczyło przecież pogrzebać po sieci lub zerknąć w zapowiedzi wydawców na najbliższy rok lub choćby rzucić okiem na naprawdę słabe fabuły, wykorzystujące miks polskiej martyrologii z wyrachowanym targetem. Lewandowski jakby tego nie widział. Uznał, że kiepski komiks robi się ot tak: siada się, coś tam bazgra i jest. Jak się okazuje, był to duży błąd w założeniach.
Przykro patrzeć, jak świetnemu komiksiarzowi nie udaje się spełnić swego celu. Myślę, że biorąc do ręki co najmniej kilka komiksów już w Polsce w tym roku wydanych, zrzednie mu mina twardziela, który chciał podbijać do miana "najgorszego komiksu roku". Niestety, jest to komiks co najmniej dobry. Mam nadzieję, że w przyszłości, porywając się na taki plan, Sławek Lewandowski zrobi jednak lepszy research. Póki co daleko mu do miana najgorszego w jakiejkolwiek kategorii. Całość można podsumować standardami: "Polacy niczego się nie nauczyli po Chopinie" bądź "ten komiks może zamknąć drogę pozyskania funduszy dla wszystkich komiksiarzy, którzy będą chcieli naprawdę zrobić najgorszy komiks roku".
"Dobro i zło". Autor: Sławomir Lewandowski. Prawa autorskie: Sławomir Lewandowski 2013
Komiks można nabyć tutaj: Sklep. Gildia.pl

Brak komentarzy: