"Za imperium" początek ma widowiskowy, wypełniony zachwycającymi scenami walk. Następnie przeradza się w kameralną podróż, w której fajerwerki - zamiast w warstwie graficznej - ujawniają się w dialogach i umysłach bohaterów. Okładka sugeruje, że mamy do czynienia z komiksem historycznym, być może opowiadającym o losach rzymskiego legionu, o jakiejś wielkiej bitwie i o zasadach, jakimi kieruje się cesarski żołnierz. Tymczasem czas i miejsce akcji nie zostają podane w treści komiksu, nie pada również nazwa Cesarstwa Rzymskiego, a tożsamość wodza naczelnego, łącznika między ludźmi a bogami w jednej osobie, pozostaje nieznana. Czytelnik wie jedynie to, co musi wiedzieć: Mervan i Vives mówią o ekspansji imperium, podbijaniu krain w celu potwierdzenia siły, o barbarzyństwie i honorze. Ten ostatni aspekt czynią tematem wiodącym albumu, starając się wniknąć w to, czym dla oddziału przemierzającego nieznane krainy jest honor. I kto tak naprawdę jest barbarzyńcą.
Autorzy, zupełnie rezygnując z historycznej otoczki i ani na moment nie poddając się patosowi, osiągnęli efekt zachwycający. Oto oddział Glorima Cortisa walczy przede wszystkim z nudą i defetyzmem zasiewanym przez bardziej sceptycznych wojowników, a głównym tematem przemyśleń staje się względność barbarzyństwa, wyznaczona przez granicę imperium. Tło w tym komiksie nie istnieje - jeśli jest bitwa, to jest to po prostu "jakaś" bitwa, oddział Cortisa jest "po prostu" oddziałem najlepszych zawodowców, granica ("najdalszy punkt znanego nam imperium") to budowla pośród pustkowia (będąca zresztą miejscem jednego z najlepszych dialogów w albumie). To wyabstrahowanie z nazw, dat i pojęć pozwala skupić się na sednie problemu.
"Jasna cholera! Albo te dzikie małpy są strasznie podobne do nas, albo tracę rozum!" - stwierdza jeden z wojowników po kolejnym spotkaniu z "dzikusami", którzy określani bywają również mianem "padlinożerców", "ludzi bez honoru", "kozożerców", a w początkowej fazie spotkań - "pustynnych zjaw". "Barbarzyńcy" atakują bardzo rzadko i tymi atakami czynią niewiele szkód. Najczęściej stosowanym przez nich trikiem jest ucieczka, bądź obserwacja. Oddział Glorima wrzuca ich do szufladki "ludzi bez honoru" przez wzgląd na to, że w starciu z nimi nie może się wykazać. Nieznajomi są obrazą dla ich męstwa. Obserwacja zachowań obu stron dostarcza wielu przeżyć i ochoty na jak najszybsze wchłonięcie kolejnych tomów historii.
Przepiękne, minimalistyczne rysunki idealnie komponują się z opowieścią. Wspomniane wcześniej sceny batalistyczne porażają dopracowaniem szczegółu, ale również wyważone kadry, ukazujące wędrówkę zachwycają kompozycją planszy i fenomenalną kolorystyką.
"Za imperium" jest jedną z najoryginalniejszych i najbardziej zaskakujących pozycji, wydanych ostatnio w Polsce. Podobnie, jak "Goliat" (również wydany przez Centralę) przewraca coś do góry nogami i daje swoją wersję wydarzeń. Na kolejny tom wyprawy do Nowego Świata czekam z niecierpliwością.
"Za imperium, tom I: Honor". Scenariusz i rysunki: Mervan Chabane i Bastien Vives. Tłumaczenie: Krzysztof Konopacki. Wydawca: Centrala 2013.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl, Picture Book.pl
2 komentarze:
Pierwszy tom Za imperium jest doskonały!
Podzielam zdanie szanownego Anonima. Znakomity tytuł. Recenzja zresztą też.
Prześlij komentarz