Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shade the Changing Man. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Shade the Changing Man. Pokaż wszystkie posty

środa, 26 września 2018

Shade, the Changing Man #70 - Milligan/ Case

Shade, the Changing Man to prawdziwa odyseja przez szaleństwo, zarówno Milligana, jak i pojawiających się na kartach serii postaci. Choć brytyjski scenarzysta radzi sobie doskonale z krótszymi opowieściami, The Changing Man udowadnia, że potrafi urzec czytelnika również czymś o wiele bardziej rozległym.

Shade to pokaz milliganowskich umiejętności na wielu polach, bo cała seria zmienia się znacznie na przestrzeni kolejnych epizodów. Ba, sam główny bohater nie jest przez cały czas taki sam – i nie mam tu na myśli tylko ewolucji jego charakteru.

Na przeczytanie całości przygód Shade’a trzeba poświęcić trochę więcej czasu niż na większość innych komiksów, jakie wyszły spod pióra Milligana, jednak z pewnością nie będzie to czas stracony. Wspominałem już o kwasowości Vertigo lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia i The Changing Man jest tego kolejnym przykładem, nieważne, czy w kadrach pojawia się American Scream, John F. Kennedy, mitologiczna Pandora czy sam diabeł. Dobrych pomysłów jak zwykle nie zabrakło, a 70 odcinków pozwoliło Milliganowi jeszcze bardziej niż zazwyczaj rozbudować niejednokrotnie skomplikowane relacje pomiędzy bohaterami komiksu. Niech za przykład trudnej znajomości posłuży fakt, że na początku komiksu przybywający z planety Meta Shade wiąże swój los z pewną kobietą, nie dość, że wbrew jej woli, to jeszcze przejmując (fakt, że niespecjalnie) kontrolę nad ciałem człowieka, który zamordował jej rodziców i ma zostać poddany karze śmierci.

A do tego wszystkiego Chris Bachalo.

Nie potrafię wyrazić, jak bardzo uwielbiam ten komiks...
(Michał Misztal)
"Shade, the Changing Man" #1-70. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: świetni rysownicy. Wydawca: DC Vertigo

środa, 19 września 2018

Shade, the Changing Man #51 - Milligan/ Phillips

24 lata później. W oddali słyszymy ostatnie dźwięki odjeżdżającej taksówki. I wtedy nadchodzą pierwsze maski. Usilnie starasz się znaleźć odpowiednią stronę, ale na żadnej nie ma odpowiedniego miejsca. Nerwowo wertujesz i trochę świrujesz. On czeka, trochę zniecierpliwiony. Znajdujesz w końcu. Była na samym początku. Przestrzenna. Bogata w biel. Redakcyjna. Zadowolony, podsuwasz mu egzemplarz, a on go bierze i otwiera. Ale nie podpisuje. Jest poniedziałek, 17 września 2018 roku.
Wpatruje się w w słowa na pierwszej stronie. Po kilku chwilach mówi:
- Ja to napisałem?
Śmieje się. Wszyscy się śmiejemy. Wpisuje autograf. 
Jego podpis zawsze wygląda inaczej. 
"Shade, the Changing Man" #51. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Sean Phillips. Kolor: Daniel Vozzo. Wydawca: DC Vertigo, wrzesień 1994

niedziela, 16 września 2018

Shade, the Changing Man #49 - Milligan/ Bachalo

Błędy zdarzają się każdemu. Nawet tym wielkim. Na stronach klubowych 49. zeszytu serii Shade, the Changing Man redaktor Shelly Bond zaprezentowała erratę do zeszytu 46, w którym jeden z komiksowych dymków był pozbawiony dialogu. Wierząc w geniusz scenarzysty, byłem przekonany że taki był jego zamysł. Niekoniecznie sensowny, ale jednak jego. A tu jednak nie. Kathy w rozmowie z Lenny rzeczywiście coś powiedziała, a nie odburknęła pustym bąblem! Tak czy siak, babole zdarzają się wszędzie. Przebijając się przez setki zeszytów widziałem różne cuda - niepokolorowane fragmenty kadru gdzieś na niewielkich fragmentach poza dymkiem, rozmyte liternictwo, źle ucięte strony. Także wiecie, błędy są powszechne. Zdarzają się każdemu.
Swoją drogą strony klubowe Shade'a to temat wcześniej przeze mnie nie poruszany. A przecież wiadomo, że z kontaktów z czytelnikami wychodzą najciekawsze rzeczy. W wydaniu stron klubowych (zatytułowanych This Ain't Kansas) z zeszytu numer 49. znaleźć można na przykład informację o tym, że miniserię Girl narysuje Glyn Dillon. Jak wiemy, tak się nie stało i ostatecznie rysownikiem został Duncan Fegredo. Dużo takich ploteczek i koncepcji przez te strony przemyka, przez co dziś są one znakomitym źródłem informacji. Ale do rzeczy...
Życie pełne jest pustych gestów - oto morał z tego niby spokojnego, a jednak naładowanego materiałami wybuchowymi odcinka. Pierwsza scena zeszytu #49 to ostatnia scena zeszytu #48 pokazana z innej perspektywy. A ostatnia scena zeszytu #49 to ta sama scena przepisana na nowo. A co dzieje się między nimi? No cóż, tego trzeba doświadczyć. 
Polski wydawco, wydaj ten komiks.
"Shade, the Changing Man" #49. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo, Mark Buckingham, Rick Bryant. Wydawca: DC Vertigo, lipiec 1994

piątek, 14 września 2018

Shade, the Changing Man #48 - Milligan/ Bond

Herbatka z diabłem? Tak, to tutaj. Na okładce Duncan Fegredo złapał szatana w takiej pozie, że ten wygląda jak zły Cooper z finału drugiego sezonu Twin Peaks. Coś jest na rzeczy. Bo Shade, Lenny i Lilith trafiają tu do swojej własnej Czarnej Chaty: na planetę Meta.
#48 to odcinek skonstruowany w taki sposób, że czytelnik może wietrzyć rychły finał serii. Wszystko zostało tu podporządkowane sentencji (nie padającej w zeszycie) "koniec się zbliża". Na ojczystej planecie Shade poznaje "prawdę", w piekielnym domku zawiera pakt z diabłem, a wróciwszy do rzeczywistości przeskakuje w czasie. Koniec odcinka. Akcja zawieszona. Czy wszystko się zgadza? Który mamy rok? No i "How's Annie"?
Ok, tak naprawdę wyolbrzymiam z tymi nawiązaniami do Twin Peaks. To po prostu kolejny Shade, choć niezwykły, bo zawierający dawkę naprawdę znaczących dla rozwoju serii zdarzeń, których kulminacja nastąpi za dwa numery, w jubileuszowym pięćdziesiątym wydaniu.
W #48 jest sporo gadania, jeden istotny powrót z przeszłości oraz przygotowywanie gruntu pod kolejną historię, która rzeczywiście będzie przybliżała serię do końca. Warto dodać, że autorem rysunków do tego odcinka jest Philip Bond, znany m.in. z serii The Invisibles czy też ze stworzonego wspólnie z Miliganem Londynu. Do rysowania zeszytu przystąpił z pełnym szacunkiem do pracy poprzedników (choć zdecydowanie bardziej do Dillona niż Bachalo), ale jednak bez pazura głównego rysownika serii. Bachalo powróci już w następnym numerze! Nie mogę się doczekać.
"Shade, the Changing Man" #48. Scenariusz: Peter Milligan.Rysunki: Philip Bond. Wydawca: DC Vertigo, czerwiec 1994

środa, 12 września 2018

Shade, the Chaging Man #47 - Milligan/ Bachalo/ Bryant

Starotestamentowe plagi, uciekające dzieła sztuki, naszpikowanie odniesieniami, uwolniona Pandora i unieruchomiona Anjelica Huston oraz gościnny rysownik (Glyn Dillon) - tak w skrócie wyglądał #46 zeszyt serii Shade, The Changing Man
A jak w skrócie wygląda #47?
*Shimmy ma rzadką przypadłość, zwaną "szczęką Don Juana", przejawiającą się poważnym odkształceniem szczęki, jeśli choć dwa razy dziennie nie zażyje przyjemności płynących z ostrego seksu. Shimmy jest żyjącym dziełem sztuki, który spierniczył z muzeum. Ściga go kurator wystawy oraz łowcy sztuki - Geofferey i Clive.
*Puszka Pandory - to tylko głupia historyjka stworzono po to, by faceci czuli się lepiej.
*Hotel się zazielenił i obrósł drzewami, ale nikt w nim nie wygląda na ogrodnika.
*Dzieci chcą zastrzelić rodziców, a rodzice są zmuszani do zabicia dzieci. Nad wszystkim czuwają aniołowie.
*Chris Bachalo i Rick Bryan - ciągła miłość. Duncan Fegredo - najlepsze okładki świata.
*Sytuacja się pogmatwała i skomplikowała. Shade postanawia wrócić na swoją metę o nazwie Meta.
*Pojawia się Lilith.
"Shade, the Changing Man" #47. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo. Tusz: Rick Bryant. Kolor: Dan Vozzo. Wydawca: DC Vertigo, maj 1994

poniedziałek, 10 września 2018

Shade, the Changing Man #45 - Milligan/ Bachalo/ Bryant

Wet Screams inauguruje historię A Season in Hell, która zakończy się wraz z 50. numerem serialu i spowoduje w nim gigantyczne zmiany - zarówno w składzie autorskim, jak i fabule. Wet Screams dzieje się zaraz po wydarzeniach opisanych w History Lesson, opowieści o wycieczce Shade'a, Kathy, Lenny i Johna Constantine'a w mroki średniowiecza. 
(Spójrzcie tylko na tę okładkę Duncana Fegredo. Aż się chce wskoczyć do tej kąpieli. Przynajmniej dopóki się nie wie skąd ta woda wzięła się w pokoju Shade'a).
W średniowieczu było ostro, w piekle będzie podobnie, nic więc dziwnego, że Milligan i Bachalo dają sobie na wstrzymanie, lekko zawieszają akcję i skupiają się na konwersacjach zgłębiających relacje między głównymi bohaterami i - wskutek pewnego druzgoczącego zdarzenia - pchających je na zupełnie nowe tory.
Milligan ma tu kilka naprawdę świetnych momentów i spostrzeżeń okołoojcowskich i okołomacierzyńskich. Jest znakomity, kiedy dopuszcza do swych bohaterów myśli na co dzień niedopuszczalne i precyzyjny w dawkowaniu napięcia, którego - mimo dość spokojnego charakteru odcinka - wcale nie brakuje. A duet Bachalo/Bryant znajduje się w mistrzowskiej formie. Szkoda, że już za pięć numerów panowie pożegnają się z serią, bo szaleństwo ukazują na jej łamach idealnie.
"Shade, the Changing Man" #45. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo. Tusz: Rick Bryant. Kolor: Danny Vozzo. Wydawca:DC Vertigo, marzec 1994

środa, 11 lipca 2018

Shade, The Changing Man #50- Milligan/ Bachalo

Seria Shade, The Changing Man to niewątpliwie jedna z lepszych rzeczy, jakie napisał Peter Milligan. I jedna z bardziej szalonych, nawet jak na jego standardy. Siłą rzeczy jest to więc również jedna z najciekawszych pozycji w obszernym katalogu Vertigo. I coś, co z pewnością muszę sobie po latach powtórzyć, bo naprawdę warto zanurzyć się w chorym świecie The Changing Mana ponownie. 
50. zeszyt nie był odcinkiem, od którego rozpocząłem znajomość z Shade’em, ale na pewno jednym z pierwszych. Dorwałem ich kilka i czytałem po kolei, ale i tak nie od początku, zaś jeden epizod był czasem oddzielony od drugiego nawet o kilkanaście numerów. Takie bezsensowne przeskoki bez ładu i składu, ale po prostu czytałem wszystkie komiksy, jakie miałem wtedy pod ręką, a jeśli znajdowało się na nich logo Vertigo, musiałem wiedzieć, co jest środku, choćbym zaczynał serię od… środka.

Czy 50. zeszyt Shade’a to dobry moment, by rozpocząć swoją znajomość z tym komiksem? Oczywiście, że nie. Ale jeśli przypadkiem na dzień dobry zawitacie właśnie tutaj, uwierzcie, że będzie się działo. Ciąże. Mordercze anioły. Brzemienne w skutkach pakty z diabłem. Pogrzeby. Tracenie kontroli nad swoim zachowaniem (I’m… I’m going to kill you. Don’t worry. Everything will be… all right.). Zabójstwa. Gościnne ilustracje takich rysowników jak choćby Brian Bolland, Sean Phillips, Mike Allred czy Ted McKeever. Na ostatniej stronie komiksu reklama  albumu Spin Doctors Turn It Upside Down (nie miałem okazji go przesłuchać). Samo zakończenie historii jest niezwykle dramatyczne i przez jakiś czas wydawało mi się, że jest to zarazem finał całej serii. Piękna rzecz.

Milligan, jeden z moich ulubionych scenarzystów. Do tego kreska Chrisa Bachalo (wtedy, gdy czytałem Shade’a #50 po raz pierwszy, znałem go tylko z TM-Semicowskich X-Men oraz Ghost Ridera 2099), Marka Buckinghama i Ricka Bryanta. Niesamowite i rewelacyjne połączenie.

Ale wiecie… jeśli nie znacie tego cyklu, zacznijcie jednak od pierwszego zeszytu. Jeśli go nie znacie, sięgnijcie po ten komiks natychmiast. I niech Madness Vest będzie z wami!
(Michał Misztal)
"Shade, The Changing Man" #50. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo. Tusz: Mark Buckingham, Rick Bryant. Kolor: Daniel Vozzo. Wydawca: DC Vertigo, sierpień 1994

sobota, 2 czerwca 2018

Shade, the Changing Man #33 - Milligan/ Bachalo

Duże zmiany zaszły między 32 a 33 numerem serii Shade, the Changing Man. Layout DC-owski został zastąpiony przez charakterystyczne dla Vertigo logo i pionowy pasek z lewej strony okładki. Również winieta serii uległa metamorfozie - nową stworzył Rian Hughes. Nastąpiły również zmiany formalne: artystą okładkowym został Chris Bachalo, który po krótkiej rezydencji Coleen Doran wrócił także na stanowisko głównego rysownika serii. We wszystkich wydanych równolegle zeszytach zadebiutowała kolumna On The Ledge, na łamach których w koncepcję zjawiska zatytułowanego Vertigo wprowadziła czytelników Karen Berger. Zaczęło się. Nieco ponad 25 lat temu.
W przypadku serii Milligana i Bachalo, wejście do świata Vertigo znalazło swój symboliczny wymiar w treści zeszytu numer 33. Pierwsza część historii Bóle porodowe to ponowne narodziny głównego bohatera, kosmity z planety Meta, który na przestrzeni całej serii okupował różne ciała, począwszy od seryjnego zabójcy Troya Grenzera. W pierwszym odcinku omawianej historii główne bohaterki serii - Kathy i Lenny - trafiają do szpitala psychiatrycznego, gdzie odnajdują Pustego - pacjenta, którego ciało zdaje się być stworzone do zamieszkania przez odrodzonego Shade'a. Anioły, duchy szukające odkupienia, seks z Ziemią oraz czyhający w tle oprawca, czerpiący radość z obserwowania twarzy swoich ofiar - wszystko to mieści jeden niepozorny zeszyt. Niektóre wątki rozwija, inne sygnalizuje, a jeszcze inne przybliża do zakończenia.
Współpraca Chrisa Bachalo z inkerami (w tym odcinku tę funkcję pełni Rick Bryant) na łamach Shade'a to jedna z najbardziej charakterystycznych kooperacji rysowniczych w historii komiksów Vertigo. Dodatkowo, panowie idealnie wczuwają się w szalony klimat wytworzony przez Milligana. To wyjątkowy odcinek znakomitej serii. Nie zestarzał się po tych 25 latach. 
(Dominik Szcześniak)
"Shade, the Changing Man" #33. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo. Tusz: Rick Bryant. Kolor: Daniel Vozzo.Wydawca: DC Vertigo, marzec 1993.

czwartek, 31 maja 2018

Shade, the Changing Man #10 - Milligan/ Jaaska

Siedem złotych i pięćdziesiąt groszy. Siedemdziesiąt pięć tysięcy starych polskich złotych. Najniższa cenowa półka w katalogu sklepu Comics Universum, przeznaczona dla mało popularnych przeciętniaków. Reprinty Sędziego Dredda, Luke Cage rocznik '92, słabe komiksy z gościnnym udziałem Ghost Ridera oraz maruderzy z Vertigo i ich prekursorzy. Doskonałe miejsce, by za piętnaście złotych pogodzić plebejskie gusta i chęć posiadania komiksów „dla dojrzałego czytelnika.” Loteria. Kosz z przecenami, w którym pod stosem płyt Tercetu Egzotycznego znajdujesz jedną sztukę limitowanego nakładu płyty twojego ulubionego zespołu wydanej w 150 sztukach dla podziemnej oficyny specjalizującej się we frutariańskim ambiencie z Estonii.

Dziesiąty numer Shade’a być może nie był wydawnictwem aż tak niszowym, ale z pewnością okazał się jednym z moich ulubionych komiksów. Komiksem, który dał mi nauczkę, zeszytem który zrobił złe pierwsze wrażenie, ale jednocześnie nie pozwolił o sobie zapomnieć. Był brzydki, dziwny i niepokojący. Miał morał, który dzisiaj brzmi jeszcze bardziej aktualnie niż 27 lat temu. Miał też doskonałą okładkę, która miała niewiele wspólnego z zamieszczoną w środku historią oraz nudne, „zwyczajne” rysunki Billa Jaaski zastępującego ekspresyjnego Chrisa Bachalo. Te artystyczne wybory, choć prawdopodobnie były dziełem przypadku, doskonale współgrały ze scenariuszem Petera Milligana. Rezultatem jest komiks, który uważam za kompletny. Pojedynczy zeszyt, którego każdy element nabiera sensu we wzajemnym kontekście. Kawał dobrej roboty ze starej szkoły, doskonale przemyślany i wykonany plan tercetu Milligan, Jaaska, McCarthy. 


Invasion of the Normalcy Snatchers przedrukowano w drugim tomie wydania zbiorczego Shade’a Edge of Vision, jednak historia ta świetnie sprawdza się jako one-shot -  tak naprawdę  nie wymaga od czytelnika znajomości wątków z poprzednich odcinków, pozwalając mu ruszyć głową i użyć wyobraźni, by wyjaśnić sobie „backstory”, zinterpretować niektóre kadry i wymyślić własny ciąg dalszy. Dzięki temu skromne dwadzieścia dwie strony komiksu za siedem pięćdziesiąt były dla mnie czymś więcej niż kwadransem niezobowiązującej lektury. Odkąd tylko wybrałem go z katalogu, Shade #10 wzbudzał we mnie różne emocje. Zafundował mi solidną dawkę ekscytacji, szczyptę rozczarowania aż po poczucie całkowitej satysfakcji. Teraz najwyraźniej czas na nostalgię…
(Łukasz Szostak)
"Shade, the Changing Man" #10. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Bill Jaaska. Tusz: Mark Pennington. Kolor: Daniel Vozzo. Wydawca: DC Comics, kwiecień 1991.

wtorek, 8 grudnia 2009

"Shade, the Changing Man: The Edge of Vision" - Milligan, Bachalo, Pennington

Autor: Dominik Szcześniak

Kiedy pisałem o ładunku szaleństwa, istniejącym w albumie "American Scream" nie wspomniałem, że w późniejszych odcinkach serii wariactwo sięga zenitu. "The Edge of Vision", zbierający odcinki 7-13 regularnej serii jest najlepszym przykładem na to, że scenarzyście w świrowaniu wtórować zaczęli twórcy rysunków. Szalone kadrowanie, poucinane panele, kadry ciągnące się falowo przez sąsiadujące ze sobą strony oraz okładki, będące pokłosiem McCarthyismu. Witajcie w świecie Shade'a.

Ten album to w połowie ciąg dalszy przejażdżki po Stanach, a w połowie nawiązanie
do pierwszych odcinków serii. Milligan, idąc tropem Amerykańskiego Wrzasku, wsiąka tym razem w środowisko ludzi bez tożsamości (w historii "Nameless"). Nie robi tego jednak w sposób podobny do metod Christiana Slatera i spółki, lecz trafia w sam rdzeń tematu, wyciągając z ludzi zamieszkujących Nowy Jork śmieci, które w nich siedzą. Następnie przenosi się do Komuny Różowych Niebios, na Haigh Ashbury, wysyłając Shade'a na spotkanie z samozwańczym hippisowskim guru, Arnoldem Majorem. W tych okolicznościach Shade'owi zostaje zaprezentowany konkretny sposób zwalczenia Amerykańskiego Wrzasku: pozytywnymi vajbsami. Miłością. Hippisowskim wielokrotnym orgazmem. Ponownie powraca temat rozliczenia amerykańskiego społeczeństwa - tak, jak w pierwszym tomie Milligan dosadnie przekazywał, iż to wszyscy obywatele zabili JFK, tak tutaj daje do zrozumienia, że "American Dream" jest pojęciem dotyczącym tylko i wyłącznie jednostek, którzy zostawiają w tle wiele anonimowych istnień. Sugeruje również, że Ameryka wraz z ego jej obywateli w tej postaci powinna zginąć po to, by mogła się odrodzić duchowo. Większość z tych teorii, będąca efektem działania Szaleństwa jakie ogarnęło Amerykę, jest przez Milligana reinterpretowana w finalnych momentach poszczególnych historii. Okazuje się wówczas, że teoria miłosnego odkupienia jest teorią szaleńca, który ma się za boga, a atak śmieci na Nowy Jork to sprawka wieśniaka, który skuszony amerykańskim snem wyruszył do miasta i poległ, bojąc się do porażki przyznać przed rodziną. Te dwie omówione historie, składające się na "Edge of Vision" to zlepek motywów, pojęć i absurdalnych akcji, pozwalających zastanawiać się co też takiego autor tych opowieści zażywał podczas ich tworzenia...
O wiele spokojniejszym odcinkiem, będącym jednocześnie znakomitą satyrą na normalność jest "Inwazja porywaczy normalności". Na przykładzie kilku dni życia jednego policjanta z Crystal Falls w stanie Wisconsin, Milligan ukazał absurdy, jakie istnieją w zamkniętych społecznościach w USA. "Co to znaczy być normalnym?" - strumień szaleństwa, jaki opanował Amerykę, zadał to pytanie zastępcy szeryfa Chuckowi Kleinowi, który od razu zaczął uskuteczniać swoje pojęcie normalności za pomocą ukrytej w piwnicy Maszyny Korekcyjnej. Do owej maszyny trafiają wszyscy mieszkańcy Crystal Falls. Początkowo normalizowane są jedynie kobiety, które nie noszą staników, przez co są zbyt podniecające, dzieciaki oglądające MTV, czy też pary bez ślubu, a z czasem maszyna obejmuje swoim działaniem wszystkich, którzy nie zachowują się na podobieństwo Chucka Kleina. Milligan źródło szaleństwa odnajduje zawsze w jednostce. A następnie transponuje to na ogół.
Opowieścią wieńczącą album jest tytułowy "Skraj wizji". Zamiast absurdalnych zagrywek i wykładni na temat kondycji amerykańskiego społeczeństwa, Milligan bierze się w niej za rasowy thriller, wprost nawiązujący do "Twin Peaks" Lyncha (różnica czasowa między premierą serialu a pojawieniem się na rynku pierwszego numeru komiksu jest niewielka) oraz do pierwszych odcinków serii, w których Shade dzielił jedno ciało z wielokrotnym mordercą, Troyem Grenzerem. W tejże historii Shade zostaje wplątany w rozwikłanie serii chicagowskich morderstw, przypisywanych Grenzerowi. Czy Grenzer żyje? czy zabójcą jest Shade? Ani mi w głowie spalać tego tematu.
"Edge of Vision" przynosi ze sobą jedno bardzo istotne zdarzenie: na łamach tego albumu po raz pierwszy pojawia się jeszcze jedna barwna postać autorstwa Milligana: Lenny - wyluzowana, uwikłana zarówno w świat sztuki, jak i drobnych przestępstw kobieta, mająca w przyszłości odegrać bardzo dużą rolę w życiu Shade'a i Kathy. Co istotne, Milligan nawiązuje (po raz pierwszy chyba) do twórczości swojego ulubionego reżysera, Romana Polańskiego.
Jak wspomniałem na początku, rysunki Bachalo i Penningtona to istne szaleństwo, wymykające się z ram zwykłego kadrowania. Jedynie "Inwazja porywaczy normalności" (#10) posiada bardzo czyste i eleganckie grafiki w wykonaniu gościnnego twórcy Billa Jaaska, które paradoksalnie pasują do niej jak ulał.

Omówione wyżej historie znalazły się w albumie po raz pierwszy. Są to opowieści bardzo żywe, pozbawione elementu zapoznawania się z bohaterami, przez co mam nadzieję, że spotkają się z dobrym przyjęciem Czytelników. W przyszłym roku minie 20 lat od momentu, w którym serial "Shade, the Changing Man" został odpalony. A jako, że i pisarstwo Milligana jest na fali, trzeba spodziewać się kolejnych zbiorczych wydań komiksu.


"Shade, the Changing Man: The Edge of Vision". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunek: Chris Bachalo. Tusz: Mark Pennington. Kolor: Danny Vozzo. Wydawca: Vertigo 2009

niedziela, 6 grudnia 2009

"Shade, the Changing Man: The American Scream" - Milligan, Bachalo, Pennington

Autor: Dominik Szcześniak

Jakiś czas temu omówiłem jeden z zeszytów najbardziej znanej serii autorstwa Petera Milligana, a przy okazji jednej z tych, które stworzyły imprint Vertigo. Teraz nadszedł czas, by zająć się historią związku Shade'a z Milliganem od samego początku. "The American Scream" to album, który po raz pierwszy ukazał się w 2003 roku, jego reedycja w 2009, natomiast w zeszytowej wersji można było go przeczytać w roku 1990. Czy, mając niemal 20 lat na karku, "Shade, the Changing Man" nie jest przypadkiem oldschoolową lekturą dla komiksowych starców?

Wszyscy, którzy pamiętają takie historie jak "Wygłodniała trawa", czy "Golem z Gotham" (publikowane w polskim wydaniu "Batmana"), powinni być przygodami "Shade'a" usatysfakcjonowani. Jest to komiks absolutnie uniwersalny, świetnie skonstruowany i przede wszystkim - szalony do bólu. Opowieść zasadza się na przybyszu z
planety Meta, który w celach nie do końca sobie znanych trafia na Ziemię. Shade jest zmieniającym rzeczywistość kosmitą, tzw. "agentem umysłu". Na swojej planecie był spokojnym chłopcem, parającym się rozwojem duchowym i wielbiącym poezję. Na ziemi natomiast, wskutek niezidentyfikowanego błędu, trafia wprost do ciała wielokrotnego zabójcy, Troya Grenzera.

Towarzyszką Shade'a jest Kathy George. I właściwie w tej postaci Milligan kumuluje cały emocjonalny arsenał, jaki miał do dyspozycji w tym albumie. Poznajemy ją w momencie psychicznej degrengolady, wywołanej śmiercią rodziców i chłopaka. Shade pojawia się przed nią w postaci Grenzera. Ostatnimi ofiarami Grenzera byli rodzice Kathy. Jej
dochodzenie do siebie stanowi jeden z głównych wątków albumu, zgrabnie zresztą wpisujący się w tytułowy Amerykański Wrzask.

American Scream to bardzo jasne odwołanie do American Dream, podparte osobistymi doświadczeniami Milligana, który przed napisaniem tego albumu odbył wędrówkę po Stanach. W związku z tym, pod jego krytyczne pióro wpadły takie zjawiska, jak rasizm w południowych stanach, czy biznes filmowy. Milligan podał również swoją odpowiedź na pytanie "Kto zastrzelił JFK?". Wszystko to oczywiście w sposób bardzo niekonwencjonalny. Należy bowiem zaznaczyć, że wraz z przybyciem Shade'a nastąpiły zmiany w rzec
zywistości, a całe Stany ogarnęło Szaleństwo, pochodzące z Obszaru Szaleństwa. Dzięki temu Shade i Kathy stawiają czoła personifikacji Amerykańskiego Wrzasku oraz wielkiej głowie JFK, będącej współczesną wersją Sfinksa...

Komiks atakuje wielością przedziwnych zdarzeń, wymykających
się z ram standardowej narracji komiksowej. Milligan wrzucił do jednego kotła całe amerykańskie społeczeństwo, piętnując ich najbardziej wyraziste wady. Zrobił to w sposób bardzo rozrywkowy, lecz jednocześnie niedopowiedziany - po lekturze "Amerykańskiego Wrzasku" Czytelnik zostaje z mnóstwem pytań i kilkoma zaledwie odpowiedziami.

Warto wspomnieć o rysowniku tego komiksu. Chris Bachalo, znany ze swojego charakterystycznego stylu, tutaj jeszcze raczkuje, choć spod tuszu Marka Penningtona momentami przebijają już zwiastuny przyszłej kariery tego rysownika. Efektu dopełnia nieco archaiczna kolorystyka w wykonaniu Danny'ego Vozzo.

"Shade: The American Scream" to fantastyczne wejście w serię, która w późniejszych odsłonach będzie miała swoje wzloty i upadki. Przy okazji niniejszej recenzji, warto odnotować, że Milligan planuje wrócić do jednego ze swoich ulubionych bohaterów. Tak, jak kiedyś na łamach "Shade'a" wystąpił John Constantine, tak niebawem, na kartach "Hellblazera" zagości Shade. Jak stwierdził scenarzysta (w wywiadzie, który polecam), "John będzie w takich kłopotach, że właściwie jedynie Shade będzie mógł mu pomóc". Pozostało tylko czekać.
"Shade, the Changing Man: The American Scream". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Chris Bachalo. Inker: Mark Pennington. Kolor: Danny Vozzo. Wydawca: DC Vertigo 2003

piątek, 2 października 2009

"Shade, the Changing Man" #39 - Milligan, Bachalo, Eaton

Autor: Dominik Szcześniak


Komiks zaczyna się nad stawem, na zewnątrz hotelu. Gdy trzymasz go w dłoni, Twój wzrok prawdopodobnie przebiega po znajdującym się na górze tytule, po czym spoczywa na stawie oraz, co ważniejsze, na ciele w tym stawie pływającym. Chcesz mu się przyjrzeć z bliska i komiks, jakby czytając w Twych myślach, prezentuje Ci zbliżenie unoszącej się w wodzie kobiety. Na imię jej Lenny. Może, ale nie musi być martwa. Jako czytelnik komiksów, będziesz musiał nauczyć się cierpliwości. Będziesz wiedział, że przed Tobą jeszcze dwadzieścia trzy strony, a co za tym idzie mnóstwo czasu na uzyskanie odpowiedzi na Twoje pytania. Być może będziesz sobie życzył, by część Twoich pytań pozostała bez odpowiedzi. Możesz również nie mieć pytań w ogóle. Możesz nie dbać o to, czy Lenny nie żyje, czy żyje. Mogłeś wziąć do ręki ten komiks przez pomyłkę i nie mieć zamiaru przewrócenia kartki...

Powyższy wstęp to nie próba streszczenia trzydziestego dziewiątego numeru komiksu "Shade, The Changing Man", a jego pierwsza strona przetłumaczona na język polski. W tym zeszycie Peter Milligan postanowił zabawić się na całego: odcinkowi zatytułowanemu "Pond life" nadał postmodernistycznego feelu, w stylu Italo Calvino czyniąc czytelnika częścią historii. Stworzył komiks świadomy, w którym on sam komentuje zasady, według jakich funkcjonuje. Na przykład: w momencie, gdy pojawia się pierwszy dialog, narrator z offu komentuje: "To oczywiście nie jest prawdziwy dialog, lecz sekwencja słów w dymkach, wychodzących z ust bohaterów. Postrzegacie to jako konwencję komiksu i macie świadomość tego, że dymki tak naprawdę nie istnieją i że Kathy i Miles nie widzą tych obiektów, fruwających w powietrzu wokół nich..." Wyjaśnienie prawideł komiksowego rzemiosła odnaleźć można na kartach "Pond life" w wielu miejscach. Nie aż tylu co prawda, by uznać ten zeszyt za podręcznik Milligana dotyczący tego zagadnienia, lecz wystarczająco wielu, by komiks zaciekawił, wciągnął w lekturę i nie puścił do ostatniej planszy.

Nie dość, że w omawianym przypadku komiks mówi sam za siebie, to jeszcze scenarzysta wrzuca w jego ramy swoją szanowną osobę. Fabuła odcinka skupia się na wydarzeniach jednej nocy i jest co prawda związana ściśle z poprzednimi numerami serii, ale może być również czytana w oderwaniu od nich. I to właśnie dzięki dwóm zabiegom, z których pierwszy został opisany akapit wyżej, a drugi zostanie omówiony akapit niżej. Historia oscyluje wokół kilkorga bohaterów: Kathy - byłej dziewczyny Shade'a, Lenny - obecnej dziewczyny Kathy, pisarza Milesa Laimlinga, Shade'a oraz jego "złego brata bliźniaka", powstałego na skutek umiejętności głównego bohatera do powielania swojej postaci w nieskończoność. Relacje między głównymi bohaterami odstawiam na bok, podobnie zresztą jak i ciągłość wydarzeń i mitologię serialu. Skupię się na tym, co może przyciągnąć do tego odcinka serii Czytelnika, nie zapoznanego z uniwersum Shade'a.

Miles Laimling to pisarz - artysta, twierdzący, że książki pisać należy językiem kwiecistym i będący właśnie w trakcie pisania takowej. Powieści. Wykorzystując odludny hotel Shade, prowadzony przez trójkę bohaterów serii, stara się posklejać fragmenty powieści w całość, posiłkując się przy tym barwnymi charakterami Shade'a, Lenny i Kathy. Problem polega na tym, że w momencie gdy Laimling wykorzysta dla potrzeb swojej powieści np. szerokie oczy Kathy lub wspomni o poczuciu humoru Lenny, cechy te zaczynają zanikać u istniejących w rzeczywistości bohaterów. Laimling, nieświadomie, kradnie ich charakterystyki. Bohaterowie mają dwadzieścia cztery strony, by uniknąć totalnej katastrofy i znaleźć rozwiązanie tej dość kiepskiej sytuacji. A gdy już znajdą, wyjdzie na jaw, że te dwadzieścia cztery strony zostały napisane przez pulpową wersję Laimlinga, którego anagramem jest nazwisko brzmiące jak nazwa taniej irlandzkiej whiskey - Milligan. Peter Milligan okazuje się zresztą być pseudonimem Milesa Laimlinga, pod którym ów artysta postanawia pisać scenariusze komiksowe, by uniknąć obciachu.

"Pond life" to genialnie przyrządzony komiks o komiksie, jego scenarzyście oraz o tym, kim jego scenarzysta mógł zostać, gdyby obrał inną drogę. Jednocześnie, jest to zamknięta, wzorcowo napisana historia w klimatach horroru. Dla wielbicieli serii "Shade", ale przede wszystkim dla fanów twórczości Milligana, którzy lubują się w wyszukiwaniu ciekawych tropów, jakie ten scenarzysta za sobą zostawia.


"Shade, the Changing Man" # 39: "Pond Life". Scenariusz: Peter Milligan. Szkic: Chris Bachalo, Scot Eaton. Tusz: Rick Bryant. Kolor: Daniel Vozzo. Wydawca: DC Vertigo, wrzesień 1993.