Kiedy pisałem o ładunku szaleństwa, istniejącym w albumie "American Scream" nie wspomniałem, że w późniejszych odcinkach serii wariactwo sięga zenitu. "The Edge of Vision", zbierający odcinki 7-13 regularnej serii jest najlepszym przykładem na to, że scenarzyście w świrowaniu wtórować zaczęli twórcy rysunków. Szalone kadrowanie, poucinane panele, kadry ciągnące się falowo przez sąsiadujące ze sobą strony oraz okładki, będące pokłosiem McCarthyismu. Witajcie w świecie Shade'a.
Ten album to w połowie ciąg dalszy przejażdżki po Stanach, a w połowie nawiązanie do pierwszych odcinków serii. Milligan, idąc tropem Amerykańskiego Wrzasku, wsiąka tym razem w środowisko ludzi bez tożsamości (w historii "Nameless"). Nie robi tego jednak w sposób podobny do metod Christiana Slatera i spółki, lecz trafia w sam rdzeń tematu, wyciągając z ludzi zamieszkujących Nowy Jork śmieci, które w nich siedzą. Następnie przenosi się do Komuny Różowych Niebios, na Haigh Ashbury, wysyłając Shade'a na spotkanie z samozwańczym hippisowskim guru, Arnoldem Majorem. W tych okolicznościach Shade'owi zostaje zaprezentowany konkretny sposób zwalczenia Amerykańskiego Wrzasku: pozytywnymi vajbsami. Miłością. Hippisowskim wielokrotnym orgazmem. Ponownie powraca temat rozliczenia amerykańskiego społeczeństwa - tak, jak w pierwszym tomie Milligan dosadnie przekazywał, iż to wszyscy obywatele zabili JFK, tak tutaj daje do zrozumienia, że "American Dream" jest pojęciem dotyczącym tylko i wyłącznie jednostek, którzy zostawiają w tle wiele anonimowych istnień. Sugeruje również, że Ameryka wraz z ego jej obywateli w tej postaci powinna zginąć po to, by mogła się odrodzić duchowo. Większość z tych teorii, będąca efektem działania Szaleństwa jakie ogarnęło Amerykę, jest przez Milligana reinterpretowana w finalnych momentach poszczególnych historii. Okazuje się wówczas, że teoria miłosnego odkupienia jest teorią szaleńca, który ma się za boga, a atak śmieci na Nowy Jork to sprawka wieśniaka, który skuszony amerykańskim snem wyruszył do miasta i poległ, bojąc się do porażki przyznać przed rodziną. Te dwie omówione historie, składające się na "Edge of Vision" to zlepek motywów, pojęć i absurdalnych akcji, pozwalających zastanawiać się co też takiego autor tych opowieści zażywał podczas ich tworzenia...
O wiele spokojniejszym odcinkiem, będącym jednocześnie znakomitą satyrą na normalność jest "Inwazja porywaczy normalności". Na przykładzie kilku dni życia jednego policjanta z Crystal Falls w stanie Wisconsin, Milligan ukazał absurdy, jakie istnieją w zamkniętych społecznościach w USA. "Co to znaczy być normalnym?" - strumień szaleństwa, jaki opanował Amerykę, zadał to pytanie zastępcy szeryfa Chuckowi Kleinowi, który od razu zaczął uskuteczniać swoje pojęcie normalności za pomocą ukrytej w piwnicy Maszyny Korekcyjnej. Do owej maszyny trafiają wszyscy mieszkańcy Crystal Falls. Początkowo normalizowane są jedynie kobiety, które nie noszą staników, przez co są zbyt podniecające, dzieciaki oglądające MTV, czy też pary bez ślubu, a z czasem maszyna obejmuje swoim działaniem wszystkich, którzy nie zachowują się na podobieństwo Chucka Kleina. Milligan źródło szaleństwa odnajduje zawsze w jednostce. A następnie transponuje to na ogół.
Opowieścią wieńczącą album jest tytułowy "Skraj wizji". Zamiast absurdalnych zagrywek i wykładni na temat kondycji amerykańskiego społeczeństwa, Milligan bierze się w niej za rasowy thriller, wprost nawiązujący do "Twin Peaks" Lyncha (różnica czasowa między premierą serialu a pojawieniem się na rynku pierwszego numeru komiksu jest niewielka) oraz do pierwszych odcinków serii, w których Shade dzielił jedno ciało z wielokrotnym mordercą, Troyem Grenzerem. W tejże historii Shade zostaje wplątany w rozwikłanie serii chicagowskich morderstw, przypisywanych Grenzerowi. Czy Grenzer żyje? czy zabójcą jest Shade? Ani mi w głowie spalać tego tematu.
"Edge of Vision" przynosi ze sobą jedno bardzo istotne zdarzenie: na łamach tego albumu po raz pierwszy pojawia się jeszcze jedna barwna postać autorstwa Milligana: Lenny - wyluzowana, uwikłana zarówno w świat sztuki, jak i drobnych przestępstw kobieta, mająca w przyszłości odegrać bardzo dużą rolę w życiu Shade'a i Kathy. Co istotne, Milligan nawiązuje (po raz pierwszy chyba) do twórczości swojego ulubionego reżysera, Romana Polańskiego.
Jak wspomniałem na początku, rysunki Bachalo i Penningtona to istne szaleństwo, wymykające się z ram zwykłego kadrowania. Jedynie "Inwazja porywaczy normalności" (#10) posiada bardzo czyste i eleganckie grafiki w wykonaniu gościnnego twórcy Billa Jaaska, które paradoksalnie pasują do niej jak ulał.
Omówione wyżej historie znalazły się w albumie po raz pierwszy. Są to opowieści bardzo żywe, pozbawione elementu zapoznawania się z bohaterami, przez co mam nadzieję, że spotkają się z dobrym przyjęciem Czytelników. W przyszłym roku minie 20 lat od momentu, w którym serial "Shade, the Changing Man" został odpalony. A jako, że i pisarstwo Milligana jest na fali, trzeba spodziewać się kolejnych zbiorczych wydań komiksu.
"Shade, the Changing Man: The Edge of Vision". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunek: Chris Bachalo. Tusz: Mark Pennington. Kolor: Danny Vozzo. Wydawca: Vertigo 2009
Ten album to w połowie ciąg dalszy przejażdżki po Stanach, a w połowie nawiązanie do pierwszych odcinków serii. Milligan, idąc tropem Amerykańskiego Wrzasku, wsiąka tym razem w środowisko ludzi bez tożsamości (w historii "Nameless"). Nie robi tego jednak w sposób podobny do metod Christiana Slatera i spółki, lecz trafia w sam rdzeń tematu, wyciągając z ludzi zamieszkujących Nowy Jork śmieci, które w nich siedzą. Następnie przenosi się do Komuny Różowych Niebios, na Haigh Ashbury, wysyłając Shade'a na spotkanie z samozwańczym hippisowskim guru, Arnoldem Majorem. W tych okolicznościach Shade'owi zostaje zaprezentowany konkretny sposób zwalczenia Amerykańskiego Wrzasku: pozytywnymi vajbsami. Miłością. Hippisowskim wielokrotnym orgazmem. Ponownie powraca temat rozliczenia amerykańskiego społeczeństwa - tak, jak w pierwszym tomie Milligan dosadnie przekazywał, iż to wszyscy obywatele zabili JFK, tak tutaj daje do zrozumienia, że "American Dream" jest pojęciem dotyczącym tylko i wyłącznie jednostek, którzy zostawiają w tle wiele anonimowych istnień. Sugeruje również, że Ameryka wraz z ego jej obywateli w tej postaci powinna zginąć po to, by mogła się odrodzić duchowo. Większość z tych teorii, będąca efektem działania Szaleństwa jakie ogarnęło Amerykę, jest przez Milligana reinterpretowana w finalnych momentach poszczególnych historii. Okazuje się wówczas, że teoria miłosnego odkupienia jest teorią szaleńca, który ma się za boga, a atak śmieci na Nowy Jork to sprawka wieśniaka, który skuszony amerykańskim snem wyruszył do miasta i poległ, bojąc się do porażki przyznać przed rodziną. Te dwie omówione historie, składające się na "Edge of Vision" to zlepek motywów, pojęć i absurdalnych akcji, pozwalających zastanawiać się co też takiego autor tych opowieści zażywał podczas ich tworzenia...
O wiele spokojniejszym odcinkiem, będącym jednocześnie znakomitą satyrą na normalność jest "Inwazja porywaczy normalności". Na przykładzie kilku dni życia jednego policjanta z Crystal Falls w stanie Wisconsin, Milligan ukazał absurdy, jakie istnieją w zamkniętych społecznościach w USA. "Co to znaczy być normalnym?" - strumień szaleństwa, jaki opanował Amerykę, zadał to pytanie zastępcy szeryfa Chuckowi Kleinowi, który od razu zaczął uskuteczniać swoje pojęcie normalności za pomocą ukrytej w piwnicy Maszyny Korekcyjnej. Do owej maszyny trafiają wszyscy mieszkańcy Crystal Falls. Początkowo normalizowane są jedynie kobiety, które nie noszą staników, przez co są zbyt podniecające, dzieciaki oglądające MTV, czy też pary bez ślubu, a z czasem maszyna obejmuje swoim działaniem wszystkich, którzy nie zachowują się na podobieństwo Chucka Kleina. Milligan źródło szaleństwa odnajduje zawsze w jednostce. A następnie transponuje to na ogół.
Opowieścią wieńczącą album jest tytułowy "Skraj wizji". Zamiast absurdalnych zagrywek i wykładni na temat kondycji amerykańskiego społeczeństwa, Milligan bierze się w niej za rasowy thriller, wprost nawiązujący do "Twin Peaks" Lyncha (różnica czasowa między premierą serialu a pojawieniem się na rynku pierwszego numeru komiksu jest niewielka) oraz do pierwszych odcinków serii, w których Shade dzielił jedno ciało z wielokrotnym mordercą, Troyem Grenzerem. W tejże historii Shade zostaje wplątany w rozwikłanie serii chicagowskich morderstw, przypisywanych Grenzerowi. Czy Grenzer żyje? czy zabójcą jest Shade? Ani mi w głowie spalać tego tematu.
"Edge of Vision" przynosi ze sobą jedno bardzo istotne zdarzenie: na łamach tego albumu po raz pierwszy pojawia się jeszcze jedna barwna postać autorstwa Milligana: Lenny - wyluzowana, uwikłana zarówno w świat sztuki, jak i drobnych przestępstw kobieta, mająca w przyszłości odegrać bardzo dużą rolę w życiu Shade'a i Kathy. Co istotne, Milligan nawiązuje (po raz pierwszy chyba) do twórczości swojego ulubionego reżysera, Romana Polańskiego.
Jak wspomniałem na początku, rysunki Bachalo i Penningtona to istne szaleństwo, wymykające się z ram zwykłego kadrowania. Jedynie "Inwazja porywaczy normalności" (#10) posiada bardzo czyste i eleganckie grafiki w wykonaniu gościnnego twórcy Billa Jaaska, które paradoksalnie pasują do niej jak ulał.
Omówione wyżej historie znalazły się w albumie po raz pierwszy. Są to opowieści bardzo żywe, pozbawione elementu zapoznawania się z bohaterami, przez co mam nadzieję, że spotkają się z dobrym przyjęciem Czytelników. W przyszłym roku minie 20 lat od momentu, w którym serial "Shade, the Changing Man" został odpalony. A jako, że i pisarstwo Milligana jest na fali, trzeba spodziewać się kolejnych zbiorczych wydań komiksu.
"Shade, the Changing Man: The Edge of Vision". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunek: Chris Bachalo. Tusz: Mark Pennington. Kolor: Danny Vozzo. Wydawca: Vertigo 2009
2 komentarze:
Ziniolu, czy kolory w tych nowych trejdach są zremasterowane?
Wdruq, jest po staremu.
Prześlij komentarz