Czwarty tom przygód grupy superbohaterów, funkcjonującej pod nazwą New Avengers jest ściśle związany z innymi marvelowskimi produkcjami, ku uciesze polskiego czytelnika - również wydanymi przez Muchę. Najistotniejszą z owych produkcji jest Ród M. To, co wydarzyło się w ostatnich scenach tego albumu zyskało swą kontynuację na kartach Kolektywu. Tę odsłonę serii stworzył jej stały scenarzysta Brian Michael Bendis oraz trójka rysowników - Steve McNiven, Mike Deodato Jr. i Olivier Coipel.
Wydarzenia ze wspomnianego Rodu M doprowadziły do powstania potężnej istoty, której próżno szukać w bazie danych S.H.I.E.L.D, w kartotekach Avengers, czy też w umysłach uczonych, katalogujących istoty zamieszkujące kosmos. Schemat, rozpoczynający się od słów "Ziemia jest zagrożona..." a kończący na "...Avengersi uratują świat" ma w przypadku omawianego komiksu rację bytu tylko w niewielkim procencie. Owszem, superbohaterski zespół ostatecznie dopina swego i ratuje świat, lecz robi to ponownie wielkim kosztem i - wyjątkowo - z wielkim trudem.
Bendis zadbał o dramaturgię i napięcie. Zaczął od trzęsienia ziemi, zobrazowanego całostronicowymi ilustracjami, by zaraz po nim przejść do zgrabnie opowiedzianej historyjki, w której prym wiodą akcja, sensacja, ale również zdrada, tajemnica i podstępne sztuczki sojuszników. Akcja w Kolektywie pędzi tak szybko, jak wspomniana groźna istota, w mgnieniu oka pokonująca dystans kosmos - Genosha. Bendis w trakcie tej szaleńczej jazdy nie bierze jeńców i bez zbędnych sentymentów pozostawia za sobą sznur ofiar (ginie np. pewna kanadyjska grupa superbohaterów), aczkolwiek niejednokrotnie pozwala sobie na porządny, superbohaterski humor.
Scenarzysta w wielu momentach perfekcyjnie poukładał linie dialogowe bohaterom komiksu - czy są to starcia pomiędzy nowym naczelnikiem S.H.I.E.L.D Marią Hill a Kapitanem Ameryką, czy reprymendy rzucane przez wspomnianą panią naczelnik swoim pracownikom, cz wreszcie epizod Luke'a Cage'a, który na chwilę przed wielkim zadaniem grupy, wygłasza siarczysty monolog dotyczący interwencji Avengersów w złych dzielnicach. Z jednej strony ratują wszechświat, z drugiej są pracownikami socjalnymi, działającymi w skali dzielnicy. Tego drugiego trochę mało, ale w końcu to komiks z gatunku super-hero.
To, że Kolektyw powinien wyjątkowo przypaść do gustu fanom panów w trykotach, jest również zasługą rysowników, wśród których najlepsze wrażenie robi (ilustrujący większość albumu) Mike Deodato Jr. W kategorii superbohaterskiego realizmu, czerpiącego garściami z lat 80. i 90. i chlubnych tradycji ówczesnych mistrzów ołówka, Deodato Jr. jest absolutnym mistrzem.
Ważna rzecz: brak w Kolektywie patosu. Kompletnie nie istnieje to tanie rozrzewnienie, tak często pojawiające się w superbohaterskich komiksach. Bendis i spółka spięli się i zrobili czysto sensacyjny komiks, bez skoków w bok. Od głównego wątku odstaje nieco ostatni rozdział albumu (tzw. "ślubny" epizod), głównie przez wzgląd na chaos w scenariuszu i cartoonową groteskę w rysunku. Nie jest to jednak wada, która umniejsza w jakimkolwiek stopniu pozytywne wrażenie, jakie pozostawia całość.
Świetna, wciągająca, nienapompowana rozrywka. Tak trzymać.
The New Avengers: Kolektyw. Scenariusz: Brian Michael Bendis. Rysunek: Steve McNiven, Mike Deodato Jr., Olivier Coipel. Tusz: Dexter Vines, Joe Pimentel, Drew Geraci, Drew Hennessy, Livesay, Rick Magyar, Danny Miki, Mark Morales, Mike Perkins, Tim Townsend. Kolor: Morry Hollowell, Dave Stewart, Richard Isanove, June Chung, Jose Villarubia.Wydawca: Mucha Comics 2012.