Autor: Dominik Szcześniak
Nie tylko kultura gniewu obchodzi dziesięciolecie istnienia. To samo spotkało np. Rozmowy w toku. Kultura gniewu w odróżnieniu od wspomnianego talk-show na kompletne dno, wyrażające się w ogłoszeniach typu "Jeśli jesteś dziewicą i chciałabyś stracić cnotę, zadzwoń", na szczęście nie spadła. Żyje i ma się dobrze, a na kartach jej komiksów - co z dzisiejszej perspektywy nieco zadziwiające - padają tytuły i pojęcia z życia i pop-życia wzięte. "M jak miłość" w "Pixy", szereg nawiązań do życia we wznowionych Prosiakach... te dziesięć lat na polskim rynku upłynęło wydawcy nie tylko na wprowadzaniu nowych świetnych komiksów, ale i na gniewnym i kulturalnym komentarzu. Kultura gniewu załapała się na wszystkie ważniejsze nagrody komiksowe w kraju, wygrywała plebiscyty na najlepsze komiksy, a jej pozycje - jeśli już zdarzyło im się nie lądować na pierwszym miejscu - solidarnie okupowały większość z miejsc następnych.
To wszystko samo w sobie nie jest ewenementem, bo podobne, a może nawet i większe sukcesy dotyczą większości polskich wydawców. Każdy z nich wydaje komiksy, z których część dała potężnego kopa polskiemu rynkowi komiksowemu. Każdy z nich sięga po Polaków i grzebie w zagranicznych perełkach. I każdy z nich ma jakiś pomysł na to swoje wydawanie. Gigantycznym plusem kultury gniewu jest to, że ich pomysł - ten, który spowodował u Jarka Składanka chęć wydania "Zakazanego owocu" - jest najbardziej sprecyzowany i ma cholernie jasny przekaz. Wyrasta z nieposkromionego punkrocka i faktycznie jest tym cholernym, charakterystycznym dla niego gniewem, przybranym w kulturalny gajerek. Przed tą ideą chylę czoła.
Czy jednak wciąż jest ona stuprocentowo realizowana? Nie do końca. Można odnieść wrażenie, że gdzieś obok komiksów naprawdę wielkiego kalibru, publikowanych w myśl gniewnej tradycji, funkcjonują marne próby, które tej tradycji przeczą i które można traktować jedynie jako próby prezentacji rodzimych twórców. Promocja polskiego komiksu to rzecz chwalebna, jednak i na tym gruncie pewnych rzeczy należy się wystrzegać. Idealnie obrazuje to rok 2009 w wykonaniu kg. Obok świetnego, zapadającego w pamięć "Przybysza" dostajemy fantastycznie narysowany, ale komiksowo bezwartościowy "Dick4Dick: Harem Zordaxa". Stuprocentowo gniewnemu "Bez komentarza" towarzyszy nieudany "Komiks W-Wa". Czy to jeszcze aby na pewno kultura gniewu?
Wspomniany rok ma na szczęście więcej wzlotów, niż upadków. Fenomenalni "Klezmerzy", świetne polskie albumy "Łauma" i "Hmmarlowe", "Uzbrojony Ogród" oraz najbardziej kulturalnie gniewny zbiorczy tom z przygodami Pana Naturalnego. Wciąż więcej tu tradycji, niż tępego popu.
Rok 2010 jeszcze trwa i - mimo kryzysowej sytuacji na rynku komiksowym - wydawnictwo nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Trzeba przyznać, że z komiksów już opublikowanych można utworzyć bardzo mocną toplistę, ale też kilka z nich byłoby murowanymi kandydatami do wtopy roku (o tym - jutro i pojutrze). Kończąc cykl celebrujący dziesięciolecie wydawnictwa, życzę im utrzymania dobrej passy i nie zapominania o swojej genezie. Jeśli to ostatnie się spełni, o poziom komiksów możemy być spokojni.
8 komentarzy:
no co ja mam powiedzieć parę dni temu psiałem o d4d a kwestia "zawirowań" w klasie wydawanych pozycji to osobny problem.
Kilka wpadek by się znalazło, tylko wchodząc w buty Szymon powiem to co On odpowiada w takich sytuacjach : "gdyby nam się nie podobało to byśmy nie wydali"
I słuszne to
I mądre
I piękne
tylko u mnie zapala czerwoną lampkę pt. "przestaje ufać w gust szymona"
co niczego nie zmienia przecież z punktu widzenia wydawcy:)
Ale co to znaczy "przestaję ufać w gust Szymona" (abstrahując od tego, że wydawnicze decyzje podejmujemy wspólnie)? Czy jest osoba, z którą gusta pokrywają Ci się w 100%? Ja takiej wśród swoich znajomych nie mam. I super. Przynajmniej się można czasami o coś co nie jest polityką pokłócić.
Stara prawda - de gustibus... - nie rdzewieje. Rzeczy, które wydajemy nam się podobają. Ale doskonale rozumiem, że komuś mogą się nie podobać. Naprawdę nie mam z tym problemu.
Natomiast jednego wszystkim komiksom spod szyldu KG nie można odmówić - wszystkie są dobrą komiksową robotą. Ich autorzy świetnie czują to medium i potrafią w nim opowiadać. To czy te historie się komuś podobają, czy nie to już inna sprawa.
no nie do końca właśnie to nie tylko kwestia gustu w sensie czucia medium itd
ale nie chce się wdawać w spory z Tobą bo to i męczące i bez celowe:D co przekonam cię że wydałeś coś słabego:D?
I pachnie flejmem na kilometr...
a tak ufam twojemu gustowi - nie znaczy ze się zgadzam ale trzy kaki pod rząd sprawiają że ufać przestaje:)
bo zgadzać się nigdy nie zgadzałem:)
hyhyhyhy
Ale wdaj się w spór, proszę Cię bardzo :-)
Nie chodzi o to, żebyś mnie przekonywał, że wydaliśmy coś słabego, ale możesz spróbować mi w ciekawy sposób wytłumaczyć dlaczego coś Ci się nie podoba. To już dużo. I na taką rozmowę zawsze jestem otwarty.
"Trzy kaki po rząd" - wiesz, są tacy, dla których jednego dobrego komiksu nie wydaliśmy :-)
Ależ wodzu co wódz:)
Jak próbuje to mi zatykasz gębę " mi się podobało więc wydałem" który to argument doprowadza mnie do ciężkiego szału :D
Kaka to wiesz ... spijasz coś z teleskopu kogoś jak KTOŚ zauważył na MFK:)scomati
Panowie! Odrzućcie te waśnie. Jest dzień niepodległości! Do kościoła!
można bylo też dać tytuł "każde osiedle ma swój gang wąsaczy":D
@Karol
"Zatykam gębę" jedynie w przypadku kiedy głównym argumentem jest "chujowy komiks", bo na takie postawienie sprawy nie można inaczej reagować.
Co do "spijania" - jak wiesz robię to z przyjemnością :-)
Prześlij komentarz