Autor: Maciej Pałka
Witam!Tu Maciej Redaktor Pałka. Pozazdrościłem znakomitych karier tuzom redaktorskiego fachu takim jak Redaktor Babiel czy Redaktor Chudoliński i postanowiłem wziąć sprawy w swoje sterane pracą komiksowego proletariatu ręce. Informuję, że brutalnie zhakowałem stronę Ziniola i od dziś będę się tu czasami szarogęsił. Zaczynam od supportowania działu kibolskiego i wprowadzenia Ziniola na łono Fejsbooka. Viva la Revolution!
A teraz przejdźmy do rzeczy:Kibicujcie komiksiarzom! W każdy dzień roboczy, o godzinie ósmej zero zero my to robimy na stronie "Ziniola"! Dziś zaczynamy wspierać Daniela Gutowskiego w jego zmaganiach nad albumem "Fear of Life". Oddajmy głos autorowi:
Kochani!
„Fear of Life” jest pokłosiem czterostronicowego komiksu zatytułowanego „One Day with Amy”, który również zrobiłem ze Stevem B. (Brandon? Bradley? Do dziś nie wiem) Wallace’m do amerykańskiej antologii „Reading With Pictures”. Wydaje mi się zasadne cofnąć pamięcią kilka miesięcy wcześniej...
Steve znalazł mnie szczęśliwym trafem na deviantarcie, a jeszcze szczęśliwszym trafem było otworzenie przeze mnie maila, który mi przysłał. No bo koleś którego nie znam, tekst po angielsku, no nie ma bata – pomyślałem w pierwszej chwili – filtr antyspamowy dał dupy. A tu nie, okazało się, że ktoś w Stanach, a dokładniej niejaki Josh Elder, założył organizację non-profit propagującą nauczanie dzieciaków poprzez komiksy. No a jak najlepiej propagować nauczanie poprzez komiksy? Otóż należy zrobić antologię! Szczerze, mail od Steve’a, który chciał w tym wziąć udział, który dodatkowo jeszcze wpadł na pomysł, żeby i mnie do tego zaprosić, to wszystko sprawiło, że chodziłem z bananem na ustach przez kolejny miesiąc. Dodatkowo co chwila byłem czymś zaskoczony. A to tym, że wybrano po kilka osób, z których każda koordynowała kilka zespołów twórców; a to że oferowano pomoc kogoś, kto mógłby zrobić same literki albo kogoś, kto zająłby się tylko kolorami; albo w końcu, że na specjalnej stronie w internecie oferowano umieszczenie czyjegoś wizerunku w komiksie za ileś tam dolarów albo wysłanie oryginałów plansz tylko po to, żeby zebrać pieniądze na wydanie antologii. Człowieka od razu łapał ten pieprzony amerykański optymizm:) Tego samego optymizmu byłem świadkiem wówczas, gdy po wydaniu antologii „RWP” Steve oznajmił mi, że chce zrobić ze mną cały album i zaoferował się, że nawet jak nam tego nigdzie nie wydadzą, to on wyda to za swoje. Nic, tylko emigrować :P
Co do samego „Fear of Life”, który na dzień dzisiejszy planujemy zrobić na 76 stron, to jest on dla mnie komiksem przełomowym, z kilku powodów. Po pierwsze jest to pierwsza tak długa historia, którą rysuję. Zazwyczaj robiłem historie nie dłuższe niż 4 strony, co wynikało z tego, że okropnie długo ślęczałem nad rysunkami i męczyłem papier tak bardzo, że bardziej przypominał linoryt. A to dlatego, że cierpię na chroniczny perfekcjonizm, który uważam za naprawdę ciężką przypadłość, przez którą wylądowałem nawet na kozetce. Zbyt idealistycznemu wyobrażeniu związku, zbyt ślamazarnemu robieniu opracowań do egzaminów (kolejne zagadnienia robiłem kolorowymi czcionkami i raz nawet wydałem 15 zł na wydruk, bo musiałem mieć kolorową czcionkę) towarzyszyło zbyt idealistyczne podejście do rysunku. Nad szkicem siedziałem całymi tygodniami, był dopracowany, idealny, linie były proste i łagodne. A kiedy brałem do ręki cienkopis, chciałem aby tusz idealnie pokrywał się ze szkicem, co nigdy mi się nie udawało. Potem gumkowanie tych niby-linorytów prowadziło do wytarcia tuszu, więc potem kładłem tusz raz jeszcze. A co najlepsze, gdy patrzyłem na końcowy efekt, prawie zawsze byłem zawiedziony, bo to nie wyglądało tak jak chciałem i miałem tego serdecznie dosyć. Do tworzenia „Fear of Life” podchodzę więc w pewien sposób jak do terapii. Rysuję na tablecie (który uznaję za najlepszy wydatek w życiu), dzięki czemu znacznie przyspieszam pracę i jestem w stanie narysować jedną stronę w jeden-dwa wieczory. Bez pieprzenia się z gumkami, ołówkami i kartkami. Mogę od razu nakładać kolory, dzięki czemu już na etapie szkicu mam możliwość sprawdzić jak będzie wyglądać kompozycja całej strony. Mogę też wprowadzać poprawki do gotowych już stron. Ostatnio na przykład uznałem, że nie podobały mi się włosy na rękach i klacie głównego bohatera, więc mogłem poprawić gotowe już plansze bez konieczności rysowania wszystkiego od nowa. Wreszcie rysowanie jest dla mnie w pełni przyjemne i relaksujące. Wreszcie kwestia najważniejsza: ostatnio moimi inspiracjami stały się komiksy na pozór niedbałe w formie, przede wszystkim twórczość Sfara i Blaine’a uświadomiły mi jakie rysowanie daje mi prawdziwą radość. Szczerze mówiąc, aż kusi mnie czasem, żeby na cały album składały się te szkice, które dziergam w Photoshopie. Z pierwszymi stronami i między innymi z załamaniem perspektywy kryję też pewien sekret, o którym tylko na piwie:P
Sam scenariusz jest dla mnie o tyle wspaniały, że opowiada o rzeczach uniwersalnych. Punktem wyjściowym jest historia, która przydarzyła się Steve’owi naprawdę, a mianowicie telefon ze szpitala informujący o tym, że właśnie umiera jego wujek. Sęk w tym, że Steve nie miał żadnego wujka:P I o ile w prawdziwym świecie sytuacja szybko się wyjaśniła, o tyle nasz bohater fikcyjny zdecydował spotkać się z umierającym człowiekiem, mimo pełnej świadomości, że o żadnym pokrewieństwie nie może być mowy. Innym punktem wspólnym z rzeczywistością jest to, że główny bohater nazywa się tak samo jak scenarzysta (choć Steve w rzeczywistości jest łysiejącym grubaskiem). Dodatkowo mieszkanie głównego bohatera narysowałem na podstawie zdjęć mieszkania prawdziwego Steve’a, który ma jednak o wiele większy bajzel w mieszkaniu. Natomiast w życiu nie widziałem bardziej uporządkowanego scenariusza. Każda strona komiksu opisana na oddzielnej stronie, różne czcionki, dialogi pisane capslockiem czy skróty, o które muszę się dopytywać (no bo co to jest MCU?:P). Choć może mało miałem scenariuszy komiksowych w ręku. Mam tylko nadzieję, że mój entuzjazm który widać w tym przydługim opisie widać także w samym komiksie, czego dowód poniżej.
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.
30 komentarzy:
lubię to!
Chcę całość!
Zapowiada się i wygląda smakowicie.
Bardzo ciekawa rzecz!
Kocham to!
Dzisiejszą edycję kibicowania dedykuję wszystkim anonimowym anonimom, którzy uważają że wiedzą co w trawie piszczy.
Spierdalaj, Maciej.
Wiem że to głupie, ale pierwszy obrazek skojarzył mi się jakoś tak z "Deszczem" Ville Ranta (reszta zresztą też).
Łuhu! Chciałbym to bardzo przeczytać (no, ale jak wyjdzie gdzie indziej, to Daniel Gutowski przestanie być przeca POLSKIM autorem).
łał! świetnie to będzie wyglądać, musze to mieć i super, ze kibicujecie bo chyba bym się inaczej nie dowiedział o tym komiksie.
Wiem, że znowu się pogrożę, ale: dla mnie te pare stron to cienizna, takie rysunki może zrobić każdy,zwłaszcza ludzie w podstawówkach mają podobny styl,a jak ich autor:nie obraź się stary: pisze że jest perfekcjonistą i spędza nad nimi całe wieczory to litości... nie rozumiem czym się ludzie zachwycacie, że nie wspomne że to ma być komiks edukacyjny, co siłą rzeczy jest robiony tak, żeby spodobał się jak największej liczbie czytających, więc prawie na pewno będzie bez duszy. Ale u nas jak widać właśnie takie coś się podoba. Śmiało, proszę o gromy.
Przykro mi Tomku, na gromy to trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż kiepską prowokacją trolololo.
Ty zasłuzyżyłeś sobie co najwyżej na nieśmiertelne PRRRYT!
wiem szefie, że bronisz kolegi, w końcu paracie się całkiem podobnym stylem, chociaż twój już uznają za dopracowany :)jeszcze chwila i wstąpi na pozycję "klasyków...jdopracowany jest owszem, co nie zmienia faktu że to tylko uproszczone kartonowe rysunki, a dla mnie komiks to coś więcej, i może dlatego jestem w znaczącej mniejszości, mówi się trudno. Kaczor donald nie jest moim ideałem wśród komiksów, chociaż jest fajny. Tyle.
Komiks edukacyjny?
Tomku, nie oceniam Twojego gustu ale niestety masz najwyraźniej problemy z czytaniem ze zrozumieniem.
Mozliwe, nie ma ludzi idealnych, najważniejsze to uczyć się na błędach.
@Tomek
Piszesz, że komiks to dla Ciebie "coś więcej". Czym więc jest dla Ciebie komiks? Jakie komiksy lubisz? Jakie rysunki uznajesz za dopracowane? W jakich podstawówkach dzieciaki potrafią tak znakomicie rysować? Adresy, kontakty, nazwiska!
@Jaszczu W innej dyskusji Tomek przyznał, że jest zwolennikiem hiper-wypieszczonej kreski jak również że jest zwolennikiem teorii mówiącej o prymacie rysunku nad scenariuszem.
Tak więc pewnie ma na myśli komiksy typu Hard Boiled, Świat Edeny, ewentualnie Batman Jima Lee.
Tak Macieju, masz racje, dlatego ja bynajmniej nie potępiam komiksów tych, o których właśnie mowa, ale dla mnie to nie są komiksy z najwyższej półki, i tyle. Z komiksem edukacyjnym to była wtopa, ale przyznaje się, więc obstaję tylko przy tym, że rysunków nie uważam bynajmniej za rewelacyjne czy dopracowane.
świetne! kibicuję!
Tomek: Twój styl rysownia jest po prostu totalnie odmienny od powyższego, co nie znaczy, że którykolwiek z nich jest gorszy. Różnorodność - to jest to!
Otóż to, ja nie napisałem że te style są bynajmniej gorsze. Po prostu reprezentują inny poziom.
@Lucek: Nie musiałeś tak jasno stawiać sprawy, teraz ktoś może mnie powiązać [jeśli tego nie zrobił do tej pory:] z pojawiąjącymi się tu czasem różnymi komiksami i będzie, że kiepsko rysuje a krytykuje innych, a to wcale nie o to mi chodziło.
I na tym chciałbym zakończyć.
Tomek jest głupi i nie ma duszy.
"Dzisiejszą edycję kibicowania dedykuję wszystkim anonimowym anonimom, którzy uważają że wiedzą co w trawie piszczy."
Fajnie, ale na razie tego komiksu jeszcze nie ma, więc nie wiem czym się tak podniecacie. Jeden hobbysta dostał scenar od drugiego hobbysty i sobie rysuje komiks, a u niektórych taki entuzjazm jakby to już "komiks roku 2011"
Macieju, dużo masz jeszcze takich "królików w rękawie" ?
ps. Chociaż ja nie jestem całkiem anonimowy to jednak dziękuję za dedykację.
Zapomniałem, ze hobbysta to nie twórca.
@Maciej
no właśnie, nie zapominaj się ;o)
Oczywiście, że hobbysta może być twórcą, ale ja takiej twórczości nie stawiam na tym samym poziomie co "twórca-zawodowiec".
Pzdr.
No to nie dziwię się, że z automatu kasujesz większość z polskich twórców. KULT - Z archiwum polskiego jazzu.
@Maciej
Ależ skąd, nikogo z automatu nie przekreślam. Po prostu widzę różnicę poziomów. Nie uważasz za "krzywdzące" stawianie autora z kilkoma publikacjami w jednym szeregu z jakimś Jasiem z digartu, który narysował kilka plansz, ale żadnego komiksu jeszcze nie skończył ? Przecież i jeden i drugi jest twórcą (cokolwiek to znaczy).
Każdemu należy się sprawiedliwa ocena, ale oceniajmy gotowe dzieła a nie próbki.
No, ale przecież Degdeg ma na koncie kilka publikacji i działa w fandomie od bodajże 2005 roku. Twórców udzielających się z zinkach dość łatwo przeoczyć bo nie każdy się tak nachalnie lansuje jak ja. Zresztą, będzie o tym w kolejnym odcinku kibicowania temu projektowi.
Mnie chodziło tylko o tych co coś sobie rysują, ale tak naprawdę jeszcze nic konkretnego nie stworzyli i daleko im do publikacji. Takich są w internecie tysiące, mają galerie pełne szkiców, pinapów, nawet jakieś plansze komiksów - i w większości są to dość nieudolne prace. Wielu z nich nie robi żadnych postępów, albo niewielkie i na tym etapie prawdopodobnie się zatrzymają.
Nieliczni z nich popracują nad warsztatem i zrobią taką karierę jak Ty, Nowacki albo Asu Pastuszka.
Dlatego wstrzymuję się z ocenami aż zobaczę, że potrafią zrobić komiks, który nadaje się do publikacji choćby w zinie :)
Jakiś rysunek czy dwie plansze to dla mnie trochę za mało...
A, nie. Tutaj to mamy zbieżność opinii. Kilka pinupów i dwie strony to troszkę mało. Z drugiej strony mamy takiego Kijucia, który do tej pory nic nigdzie nie pokazywał w zinkach ani w necie, aż tu nagle pierdolnął zeszytówką w każdym kiosku.
Jak widać są dwie drogi do zostania twórcą w Polsce :
pokazywanie swoich mazów w internecie, przebijanie się z nimi do zinów i branie udziału w różnych konkursach i w ten powolny sposób tworzenie swojego "komiksowego dorobku",
albo walnięcie od razu serii osiemdziesięciu zeszytówek :)
Większość młodych idzię tą pierwszą drogą, ten drugi sposób jest dużo bardziej orginalny i nieczęsto wykorzystywany. A taki pomysł na debiut nawet bardziej mi się podoba.
ps. a pamiętasz pierwsze podejsćie Kiyuca ? To było chyba z rok, albo dwa lata temu na forum gildii - jego pierwszy pomysł na serię i chyba "falstart". Ale za drugim razem udało mu się. Gratuluję mu odwagi. Mało kto tak zaczyna komiksową karierę w Polsce.
Hehe, wcześniej niż na Forku Gildii (podczas wspomnianego falstartu w ;ipcu 2009) o Konstrukcie pisał Motyw Drogi - dokładnie 24 Maja 2009. Pamiętam, że wtedy już od dawna znałem tę stronę, bo linkował mi ją kiedyś timof z sugestią aby werbować Kiyuca do... Scen z życia murarza! Teraz trochę żałuję że do niego wtedy nie napisałem. Mógłbym się lansować że go odkryłem, a tu dupa :(
Prześlij komentarz