Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

piątek, 27 sierpnia 2010

Kibicujemy (05)

Autor: Dominik Szcześniak

Hej! Kibicuj z nami pracom nad dobrymi komiksami. Takim, które są już w zapowiedziach wydawców albo które są dopiero rozrysowywane w pracowniach twórców. Do kibicowania zachęcają sami autorzy, którzy w regularnych raportach będą informowali na temat postępu prac. Większość z nich zaprezentuje ekskluzywne, niepublikowane dotąd materiały dotyczące ich utworów. Nieważne czy kochasz zeszytówki, czy lubisz albumy w twardych oprawach! Kibicuj!


Dziś dzień kobiet na stronach "Ziniola" - w naszej rubryce prezentujemy komiksy dwóch bardzo zdolnych pań: Bereniki Kołomyckiej i Olgi Wróbel. Projekt Bereniki Kołomyckiej i Grzegorza Janusza, zatytułowany „Wykolejeniec” według zapewnień wydawcy ma ujrzeć światło dzienne około 25 września. Komiks zapowiada się niezwykle intrygująco, a Berenika tak wspomina jego genezę…

- Z Grześkiem znamy się nie od dziś. Grzegorz lubi młode dziewczyny. Opowiadał mi kiedyś o takiej jednej; ale ja nie o tym. Lubię jego image (ciepła kawa z ciepłym mlekiem ), a on lubi młode dekolty. Posiadam jeden osobisty, więc o współpracę nie było trudno. Tekst "Wykolejeńca" znalazł się migusiem na moich kolanach jak tylko postanowiliśmy razem popracować. Grzesiek jest trochę nieśmiały. Ale to nawet urocze. Nigdy nie pracował z kobietą. Nie wie, że kobieta potrzebuje więcej uwagi, a coroczne schadzki w Łódzkim Domu Kultury (nie mówiąc już o bezdusznych mailach i potajemnych esemesach) to zbyt mało.

Cóż, musiałam się sama o siebie zatroszczyć. Kupiłam farby akrylowe, ryzę papieru (gramatura 180) i bilet do Legionowa. W pociągu (model EN-57 ) relacji Warszawa - Legionowo - Warszawa wykonałam szereg szczegółowych szkiców trakcji kolejowej, technicznych detali wyposażenia pociągu etc. Tak przygotowana mogłam zakasać rękawy i przystąpić do realizacji scenariusza. Wspomnę tylko, że historia pt. "Wykolejeniec" rozgrywa się w większości wśród kolejowych pejzaży.

Czym dla mnie jest ten komiks? w najbliższym czasie dyplomem (wrzesień), a trochę później debiutem albumowym (październik). Praca nad albumem była wyzwaniem i dała mi dużo radości. Myślę o kolejnych projektach, choć cenię sobie rolę debiutantki. Tym bardziej, że debiutantką bywa się tylko raz. A kto mnie inspiruje? Bezian, Mattotti, Auladel, Ware, Cailleaux.


Berenika zakończyła już prace nad "Wykolejeńcem", a Olga Wróbel, dopiero wkracza w fazę produkcyjną swojego albumu. Dlaczego właśnie album? I czego będzie dotyczył? oddaję głos Oldze:

Pracuję obecnie nad moim albumowym debiutem, o którym raz na jakiś czas informuję na blogu, a od dziś będę także na bieżąco relacjonowała postępy czytelnikom "Ziniola". Premiera planowana jest na MFKiG 2011, wydawcą będzie Centrala – Central Europe Comics Art.


Dlaczego album?


Rysowanie komiksów zaczęłam w roku 2007, po okresie umiarkowanej aktywności w środowisku oraz internecie (udział w konkursie paskowym Gildii, konto na Digarcie, raz na jakiś czas piwo w pamiętnej Borynie z ekipą "Jeju") apetyt urósł mi w miarę jedzenia i postanowiłam stać się nieco bardziej płodną i rozpoznawalną twórczynią, czemu sprzyjała też uporządkowana wreszcie sytuacja osobista – mieszkałam z psem w kawalerce, bez telewizora i internetu, pracowałam od 8 do 16 w mało stresujących warunkach, po okresie ostrej depresji powoli mijał mi wstręt do rysowania (dzięki wsparciu ze strony Jacka "Głowonuka" Świdzińskiego) i do ludzi. W tych sprzyjających okolicznościach układania życia od początku odnowiłam kontakt z Tomkiem Pastuszką, który zaangażował mnie do promocji "Jeju 8", co pozwoliło mi bez większych wysiłków powrócić na łono warszawskiego grona komiksiarzy, potem chodziliśmy razem na zajęcia z rysunku, w trakcie których obserwowałam na bieżąco, w ile projektów zaangażowany jest Tomek i ile czasu poświęca komiksom. Pomyślałam, że to właściwy wzór do naśladowania i postanowiłam, że codziennie będę rysować, zamiast drzemać na kanapie lub rozmyślać o niesprawiedliwości całego świata wobec mnie. Owoce pracy wrzucałam na świeżo założonego bloga "Odmiany Masochizmu". Dużo czasu poświęconego na rysowanie pozwalało mi publikować mniej więcej dwa komiksy tygodniowo, życie na własny rachunek dostarczało z kolei wystarczającej liczby refleksji, które spotykały się z szerokim i pozytywnym odbiorem blogosfery. W ciągu roku intensywnej pracy udało mi się zostać osobą rozpoznawalną w środowisku, potem nowy związek i towarzyszące mu obowiązki spowodowały, że musiałam zwolnić tempo i pojawiło się pytanie "Co dalej?". Czy wystarczy mi publikowanie raz na jakiś czas krótkiego paska na blogu? Czy pracować nad antologią narysowanych dotychczas plansz? Czułam, że czas coś wydać, żeby ugruntować swoją pozycję rynkowo-towarzyską i początkowo pomysł zbiorczego zeszytu z autobiograficznymi historyjkami wydawał mi się całkiem dobry. Potem pomyślałam, że nie ma co iść na łatwiznę, skoro można utrudnić sobie życie i zrobić jednak coś zupełnie nowego, opartego jednak na znanych motywach.


Autobiografia


Ponieważ od początku historie autobiograficzne spotykały się na moim blogu i na digarcie z lepszym odbiorem niż opowieści lekko surrealistyczne (jak opublikowany w Maszinie "Pamiętnik znaleziony w rynnie"), oczywiste było, że album też będzie utrzymany w tym nurcie. Ludziom niezwiązanym z komiksem wydaje się to być łatwiejszą formą opowiadania – gotowy materiał dostarcza się przecież codziennie sam. Wiele razy słyszałam od znajomych "No, ale była impreza, musisz to narysować!", "Mam idealną historię do Twojego komiksu!". Tymczasem nie jest to takie łatwe, bo rzeczywistość nie jest oczywiście pokazywana w skali 1:1, trzeba ją odpowiednio przefiltrować, przyciąć i obrobić. Czasami narysowanie wydarzeń tak, jak rzeczywiście miały miejsce, pozbawiłoby historię tempa, czasem trzeba coś uprościć, a inne aspekty podkreślić. Dlatego pisanie o sobie nie wydaje mi się pójściem na łatwiznę – wydaje mi się wręcz, że często wygodniej byłoby wymyślić postaci, osadzić je w odpowiednim kontekście i ustawiać według własnej woli, dorabiając im stosowne motywacje. Nie uważam też, żeby moje życie było tak niesamowicie wyjątkowe, że aż godne uwiecznienia w albumie. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się bardzo przeciętne i naszpikowane klasycznymi problemami, które ma większość ludzi. Interesuje mnie osiągnięcie jak największego stopnia uniwersalizmu przy jednoczesnym zachowaniu osobistego charakteru opowieści, dlatego komentarze "Mam tak samo" czy "Doskonale rozumiem" zawsze były tym, na czym najbardziej mi zależało.

O czym dokładnie będzie opowiadał album? Jak go nazwę?

Tego dowiecie się już w następny piątek!

Nic dodać, nic ująć. No, może jedynie to, że powyżej widzicie kadr z komiksu o dźwiękach, rysowanego w okresie zeszłorocznej prosperity Olgi. Na rysunku można wyróżnić tzw. "wczesną formę kreskowego nosa Olgi Wróbel".

Ciąg dalszy nastąpi...

Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

6 komentarzy:

robwajler pisze...

Ach, słodkie czasy Boryny.

kolec pisze...

Do obu tekstów przesyłam sympatyczne "hihi".

Maciej Pałka pisze...

Kibicuję!
A jakże.

Unknown pisze...

Nie od dziś wiadomo, że kobiety nie powinny rysować komiksów. No ale skoro już muszą, to trudno.

Kibicuję.

Urszula pisze...

Jako Twoja największa fanka zawsze kibicowałam, kibicuję i kibicować będę !

kaerel pisze...

na książeczkę Olgi czekam najbardziej.