Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kibicujemy - Silva Rerum. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kibicujemy - Silva Rerum. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 sierpnia 2012

Kibicujemy (306)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Odkąd ostatni raz Olga Wróbel wypowiadała się na łamach naszego cyklu na temat komiksu Silva Rerum, wydarzyło się bardzo dużo interesujących spraw, toteż postanowiłem zwabić autorkę do ostatecznego kibicowania. Oddaję jej klawiaturę:
Zwabiona dobrym słowem redaktora Szcześniaka wracam na łamy „Ziniola”, żeby zareklamować dwa projekty. 
Pierwszy związany jest z moim najbardziej udanym dziełem, stworzonym w kooperacji z Danielem Chmielewskim - naszą córką Gretą. Obecnie dzieło dynamicznie rozrasta się i pokrywa fałdkami tłuszczu, a w październiku będzie można zapoznać się z historią jego powstawania - nie dosłownie, więc nie ma co liczyć na pikantne sceny, chociaż „Ciemna strona księżyca”, bo tak nazywa się komiks, zawiera pewną ilość rysunków genitaliów, zarówno męskich jak i żeńskich (to zarazem zachęta i ostrzeżenie). Album opowiada o mojej ciąży i w czasie rysowania służył jako zbiornik na wszelkie lęki, frustracje i nieśmiałe nadzieje. Miło było zarysowywać kolejne strony i wyobrażać sobie, że jestem artystką i tworzę, proszę bardzo, tu mam pędzle, farby i finezyjny papier, a nie tylko rosnący stos ubranek, pieluszek oraz dziecięcych akcesoriów, a także hormonalne tsunami w mózgu. W ten sposób wyprodukowałam 64 strony w kolorze, które teraz składa Daniel, a jesienią sprzedawać będzie Centrala, mój podziwu godny wydawca. Bardzo proszę, żebyście dopisali „Ciemną stronę …” do listy zakupów, bo posiadanie dziecka jest szalenie inspirujące i chętnie Wam o tym opowiem, a jeżeli doprowadzę Centralę do bankructwa w pierwszym podejściu, to kto będzie jeszcze chciał we mnie inwestować? 
Druga z zapowiadanych inicjatyw nie wymaga z kolei żadnych nakładów finansowych ze strony odbiorców (zresztą z mojej też nie). Począwszy od 6 sierpnia, co poniedziałek wrzucam na bloga wielką nieskończoną powieść graficzną „Silva Rerum”. Rozlazła mi się praca nad tym albumem, w listopadzie miną dwa lata od kiedy zaczęłam go rysować, a końca nie widać (między innymi dlatego, że zupełnie przestałam zaglądać do teczki, gdzie czekają wyrysowane ramki do rozdziału nr 3). Ale czemu dwa rozdziały, o łącznej objętości prawie 50 stron, mają nigdy nie ujrzeć światła ekranów? Dlatego skanuję je i publikuję, mimo, że są w szkicu (absurdalnie dokładnym szkicu, czemu tak się z tym cackałam?). Nie wiem, jakie będą dalsze losy całości. Może to kiedyś narysuję do końca, może nie. O ile wątki rozliczeniowe już mało mnie cieszą, bo zdołałam nieco dorosnąć, to żałuję rozdziałów o chorowaniu na depresję i leczeniu się z niej – czułam, że akurat tu mogę powiedzieć coś naprawdę pożytecznego społecznie. Mam nadzieję, że uda mi się ten temat przepracować, jeżeli nie w „Silva Rerum”, to w innej formie. 
I tak to wygląda w fabryce komiksów Olgi Wróbel, liczę na Wasze wsparcie, a tymczasem idę rozwieszać pieluszki i podszczypać córkę, żeby się obudziła, bo czemu ona tak długo śpi?

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 1 października 2010

Kibicujemy (30)

Autor: Dominik Szcześniak Ósma wybiła! Tym, którzy jeszcze tego nie zrobili, zalecam wykonanie kilku banalnie prostych czynności celem zrobienia kawy, po czym - jak w każdy roboczy dzień tygodnia - zapraszam do kibicowania komiksiarzom! Mobilizowania ich do dalszej pracy i wymyślania pomysłów! Badania wykazały, że najlepszy dzień mają ci, którzy zawsze z rańca kibicują komiksiarzom. Kibicuj i Ty!

Przed Wami kolejne informacje na temat komiksu Olgi Wróbel, wrzucone tym razem nieco później niż zwykle. Na swoje usprawiedliwienie mamy korki z jednej strony i nieprzespaną noc z drugiej - dodatkowo, w dwóch różnych miastach. Ale przejdźmy do rzeczy:

Pisanie scenariusza, ciąg dalszy
To, co widać na zdjęciu, to scenariusz „Silva Rerum” skrócony do hasłowych notatek. Metodę pracy ściągnęłam od Daniela, z tym, że on przyklejał konspekt „Zapętlenia” do ściany, upodabniając nasze jednopokojowe mieszkanie do nory psychopaty, rozpracowującego na fiszkach, w jaki sposób głosy każą mu zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ja używam tektury w dużym formacie, która na co dzień wygodnie leży na szafie, bo po pierwsze, pomalowaliśmy niedawno mieszkanie, a po drugie, nie mam ciągle przed oczami wyrzutu sumienia w postaci setki scen czekających na narysowanie.


Metoda jest prosta: osią konstrukcyjną albumu jest dwanaście miesięcy, od września 2008 do sierpnia 2009, czyli karteczki zaznaczone zielonym kolorem. Pod nimi i nad nimi, na razie nieprzytwierdzone na stałe, znajdują się fragmenty retrospektywne, sięgające do stycznia 2008. Ich pozycja jest w tej chwili w miarę ustalona, ale podczas rysowania albumu może ulegać zmianie, w zależności od tego, jak będę w stanie łączyć je z wydarzeniami z głównej osi czasowej. Mogłabym zapewne rozpisywać to i łączyć w finezyjne układy przez następne tygodnie, ale zaczyna mnie gonić czas, a przede wszystkim świadomość, że muszę zrobić ten ostateczny krok w nieznane i zacząć rysować. Nie mam już ochoty na zabawę w szkicowanie najpierw storyboardu wszystkich rozdziałów. Postanowiłam robić to na bieżąco, tak jak przy mniejszych formach. W przyszłym tygodniu idę kupić papier, a potem – porządny wdech i skaczę na głęboką wodę. Jak śpiewała Dorotka w jednej z moich ulubionych bajek muzycznych z dzieciństwa, „Czarnoksiężniku z Oz”, „Boję się, ale tylko troszeczkę, boję się, ale miły to lęk”. Dziękuję czytelnikom „Ziniola” za kibicowanie, na razie znikam, ale powrócę, jak tylko będę miała się czym pochwalić.

PS. Przepraszam za dramatycznie złą jakość zdjęcia, ale zrobiłam je w ostatniej chwili w szale pakowania walizki na MFKiG, co w sumie nic nie tłumaczy, ale uważam, że i tak mnie usprawiedliwia.

Jak wspomniała Olga, na jakiś czas żegnamy się z relacjonowaniem jej zmagań z "Silva Rerum". Wrócimy jednak w jak najbardziej odpowiednim momencie!

Ciąg dalszy nastąpi...

Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 24 września 2010

Kibicujemy (25)

Autor: Dominik Szcześniak Ósma wybiła! Jak w każdy roboczy dzień tygodnia, zapraszam do kibicowania komiksiarzom! Mobilizowania ich do pracy, wspierania w trudzie rysowania, wymyślania pomysłów, czy pisania scenariuszy! Badania wykazały, że najlepszy dzień mają ci, którzy zawsze z rańca kibicują komiksiarzom. Kibicuj i Ty!

Olga Wróbel
powraca po tygodniowym urlopie. Dzisiejszym tematem opisywania postępu prac nad albumem "Silva Rerum" jest:
Pisanie scenariusza

Scenariusz powstawał w lipcu i sierpniu tego roku, głównie w moim ogromnym, całkiem własnym sekretariacie Państwowego Muzeum Archeologicznego (fun fact: pokój w którym pracuję jest większy niż mieszkanie, które zajmuję z Danielem, psem i setkami książek). Długo zastanawiałam się, w czym powinnam stworzyć fabułę "Silva Rerum", ostatecznie wybór padł na tzw. "irlandzki notesik", który dostałam od Anny Błuś (pozdrawiam) i odłożyłam w celu wykorzystania na coś naprawdę ważnego. Zastanawiałam się nad pisaniem na komputerze, ale to jednak nie sprawia mi satysfakcji, lub na wykorzystaniu jednostronnie zadrukowanej makulatury biurowej – w tym wypadku istniało jednak ryzyko, że Porządny Daniel uzna to za śmieć i wyrzuci przy kolejnym sprzątaniu biurka.
Fotografia jest celowo pomniejszona do rozmiarów utrudniających komfortowe czytanie, żeby nie zdradzać zbyt prędko wszystkich sekretów i tajemniczych zwrotów akcji.

Pisanie rozpoczęłam od dość ogólnikowych punktów porządkujących wydarzenia w kolejności chronologicznej, zaczynając od stycznia 2008. Stopniowo punkty zamieniały się w notatki, a notatki w szczegółowe opisy wydarzeń, wszystkich towarzyszących im refleksji i nastrojów. Pisało się to bardzo przyjemnie i psychoanalitycznie, ale po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że w ten sposób nie dobrnę do końca przez następny rok, poza tym i tak nie zmieszczę tego wszystkiego w albumie, nawet, gdybym przypadkiem miała pojęcie, jak narysować te skomplikowane sceny. Zorientowałam się też, że w ten chytry sposób sama sobie odwlekam moment, w którym będę musiała usiąść nad kartką i zmierzyć się ze swoją wizją. Dlatego też z żalem porzuciłam roztrząsanie każdego dnia i zrobiłam tak:
W kalendarzu (też firmowym, można więc powiedzieć, że "Silva Rerum" będzie przesiąknięte muzealnym duchem) spisałam już bez większych ceregieli miesiące i co się w nich wydarzyło, z ewentualnymi refleksjami "Co wyniknie z tych wydarzeń, a o czym jeszcze nie wiem". Zrobiłam to właściwie w jeden dzień, co było dużym szokiem po poprzednim powolnym etapie. W ten sposób zamknęłam definitywnie fazę nr 1, zyskując dokładny rozkład miesięcy od stycznia 2008 do sierpnia 2009. O tym, co się działo potem, opowiem w następnym odcinku.

Ciąg dalszy nastąpi...


Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 10 września 2010

Kibicujemy (15)

Autor: Dominik Szcześniak Ósma wybiła! Jak w każdy roboczy dzień tygodnia, zapraszam do kibicowania komiksiarzom! Mobilizowania ich do pracy, wspierania w trudzie rysowania, wymyślania pomysłów, czy pisania scenariuszy! Badania wykazały, że najlepszy dzień mają ci, którzy zawsze z rańca kibicują komiksiarzom. Kibicuj i Ty!

Pozwólmy sobie na chwilę oddechu od hipotetycznych filmowych adaptacji komiksów polskich twórców z niekoniecznie polskimi aktorami i sprawdźmy jak przebiegają prace nad albumem Olgi Wróbel. Dziś o tytule i formie jej komiksu...

Długo zamierzałam nazwać album "Perły mądrości" z dopiskiem "Rady dla młodych, podstarzałych panien", ze względu na dużą dozę autobiograficznych przemyśleń "Jak żyć?". Pod takim tytułem zamierzałam zgłosić go do pitchingu na Ligaturze 2010, tak o nim myślałam w wannie, z tego tytułu śmiał się Wonder, próbując go bezskutecznie zrymować z czymś wulgarnym i obraźliwym, dla "Pereł mądrości" miałam też ostatecznie wymyśloną okładkę w stylu orientalnym – ja (niespodzianka) siedzę niczym Budda, promieniując wewnętrznym poukładaniem, z uniesionym palcem, gotowa przekazać moje sposoby na życie całemu światu. Tak wyglądałby front. Z tyłu natomiast byłabym w tej samej scenerii, ale już skulona i zapłakana, ponieważ własne dobre rady starczają mi zazwyczaj na pięć minut, a potem ogarnia mnie zwątpienie i zniechęcenie. Takie dwie strony medalu. Jednak podczas pisania scenariusza przyszła mi do głowy formuła, która zgrabnie pomieści treść albumu. Jest to SYLWA w wydaniu staropolskim. Jak głosi Wikipedia, "(…) sylwy staropolskie przybierały postać dwoistą – były poetycko-filozoficznymi "wirydarzami", "ogrodami", "hortulusami", czyli zbiorami, w których obok prozaicznych zapisków z życia codziennego autora rękopisu przeważały teksty o charakterze literackim bądź refleksyjnym. Sylwy były również zwane "Bibliami domowymi", pośród wielu zapisków o charakterze informacyjnym (np. narodziny członków rodziny, śmierci, wydarzenia w okolicy, wyniki sejmów i spotkań samorządowych) znajdowały się również zapisy literackie. Sylwy były również zbiorami zasłyszanych dowcipów czy też przepisów kulinarnych. Dzięki sylwom zachowały się wiersze m.in. Daniela Naborowskiego i J.A. Morsztyna. Mogą znaleźć się w niej nie tylko wspomnienia o ślubach czy narodzinach, ale także pamiątki, np. pukle włosów. Bardzo często umieszcza się również drzewo genealogiczne rodu (rodziny)."

Tak więc przypomniawszy sobie te wszystkie cenne informacje, które miałam zakodowane w głowie od czasów liceum, postanowiłam, że album nazwę "Silva Rerum" – "Las Rzeczy". Nie wiem jeszcze, czy wprowadzać polskie tłumaczenie. Pewnie tego nie zrobię. Posłużę się wspomnianą formą dziennika-kalendarza-notesu. Jest to dla mnie bardzo wygodne narzędzie, przede wszystkim z jednego względu. Jak powszechnie wiadomo, moje braki techniczne i dość duże lenistwo powodują, że poruszam się w obrębie jednej tylko konwencji graficznej, obejmującej gadające głowy i uproszczone do znaków graficznych rekwizyty (głównie, ale nie tylko, o czym świadczy ilustracja do dzisiejszego tekstu). Jeżeli bardzo się wysilę, to płacząc i zgrzytając potrafię narysować inne rzeczy, bazując na odpowiednich fotografiach. Zalecił mi to ćwiczenie Mikołaj Spionek, zaleca mi Daniel, opowiadała o tym w czerwcu Rutu Modan (tzn. nie o tym, co mi zaleca, tylko o korzystaniu z wykonanych specjalnie na potrzeby poszczególnych kadrów fotografii). Tym niemniej, biorąc pod uwagę poważną tematykę albumu i jego szerokie tło czasowe, trudno byłoby to wszystko wyrazić za pomocą tak skąpego arsenału środków. Tymczasem sylwa pozwoli mi ułożyć wydarzenia w formie kalendarza roku 2008/2009, zapełnianego wszelkimi rodzajami narracji: komiksem, ilustracją, collagami, krótkimi wstawkami prozy, odpowiednio spreparowanymi listami, mailami, zdjęciami, przepisami na naleśniki i wszystkim, co mi przyjdzie do głowy.

Oczywiście, tak jak wspominałam w pierwszym odcinku, nie oznacza to pójścia na łatwiznę pt. "Hej, wydrukuję sobie teraz stare maile, wywołam zdjęcia i ho ho, mam album". Wszystko będzie przetworzone i starannie skomponowane w stanowiący zwartą, przemyślaną całość. Album zdecydowanie komiksowy, pomimo pewnej eklektyczności. Mam nadzieję, że wybranie takiej formy graficznej pozwoli mi uniknąć tego, czego boję się najbardziej, czyli ubrania poważnej treści w słabe i schematyczne kadry, które staną się przebojem MFKiG 2011, jak sławetni "Jaćwingowie" tegorocznego BFK, skutecznie niszcząc efekty mojej pracy.


W następnym tygodniu opowiem o pisaniu scenariusza, a na koniec pytanie sentymentalne, głównie do dziewcząt (?) w moim wieku: czy pamiętacie z lat podstawówki serie segregatorów (takich noszonych w plecaku jako zeszyt do wszystkiego) ze zdjęciami na okładce, np. szuflady biurka, albo samego blatu, na którym w starannie zaaranżowanym artystycznym nieładzie rozłożone były różne skarby i pamiątki? Jakaś szminka, okulary, pocztówka, muszelki, książka, pamiętnik, różne inne drobiazgi. Szukałam w całym internecie takiego zdjęcia, które miało posłużyć jako ilustracja idealnego silva rerum, ale nie znalazłam. Odwołuję się więc do waszej pamięci.

Wszystkich, którzy pamiętają uprasza się o pomoc.
Ilustrację, którą Olga dzisiaj prezentuje, zatytułowała "Czasami zastępuję gadające głowy gadającymi nogami".

A teraz nastąpi powrót do filmowych typowań naszych autorów. Oto, jak film "Wykolejeniec" wyobraża sobie
Berenika Kołomycka:

"Wykolejeniec" - kooperacja francusko - szwajcarsko - polsko - czesko - australijska.

REŻYSERIA - Jiri Menzel - za doświadczenie w filmach kolejowych

MAGIK - Daniel Auteuil - za charyzmę i urodę
DZIWAK - Dominique Pinon - za szaleństwo w oczach
KOBIETA GUMA - Emanuel Beart - za wydatne usta
PASAŻER NA GAPĘ - Russel Crowe - za niezapomnianą rolę Rompera Stompera
KONDUKTOR -Bruno Ganz - za rolę Nikopola u Bilala
MASZYNISTA - Wojciech P
szoniak - za Moryca
KOBIETA LINOSKOCZEK - Virginie Ledoyen - bo jest ładniutka

Studio filmowe Barandov

To już ostatnie rekomendacje komiksów w oparciu o ich adaptacje filmowe. W przyszłym tygodniu wracamy do normalnej obsługi tematu.

Ciąg dalszy nastąpi...

Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 3 września 2010

Kibicujemy (10)

Autor: Dominik Szcześniak


Ósma wybiła! Jak w każdy roboczy dzień tygodnia, zapraszam do kibicowania komiksiarzom! Mobilizowania ich do pracy, wspierania w trudzie rysowania, wymyślania pomysłów, czy pisania scenariuszy! Badania wykazały, że najlepszy dzień mają ci, którzy zawsze z rańca kibicują komiksiarzom. Kibicuj i Ty!

Na początek kontynuujemy wątek rozważań nad albumem Olgi Wróbel, który jest aktualnie w fazie koncepcyjnej. Dzisiaj Olga podzieli się z nami tematyką niezatytułowanego jeszcze komiksu...

Postanowiłam skoncentrować się na najtrudniejszym roku mojego życia, czyli okresie od stycznia 2008 do mniej więcej lipca 2009. Wiem, że technicznie nie jest to rok, ale roboczo przyjęłam, że jednak jest, nie pod względem liczby miesięcy, ale procesów, które się w tym czasie odbyły. Tematem przewodnim są wiążące się z ostatecznym końcem etapu pierwszej młodości zmiany, których się boję, ale bez których nie jestem się w stanie rozwijać, przez co grozi mi utknięcie na nieokreślony czas w fazie "dorosła pracująca kobieta mieszkająca z rodzicami ze strachu przed odpowiedzialnością". Ten motyw wiąże cały album – pojawiające się z biegiem czasu przekonanie, że im bardziej nie chcę czegoś robić, tym bardziej powinnam, bo prawdopodobnie jest to dla mnie dobre, a tylko rozpaczliwe pragnienie zachowania istniejącego względnie bezpiecznego status quo każe mi nie podejmować wysiłku. Dookoła tego będą układały się inne bloki wydarzeń: początek depresji, faza ostrej choroby, powolne wydobywanie się z niej, ale i nawroty, koniec długotrwałego związku, który wydawał mi się na zawsze, a który moja choroba bardzo szybko rozłożyła na czynniki pierwsze, radzenie sobie po rozstaniu i budowanie na nowo swojej tożsamości, samooceny, poczucia wartości. Odbudowanie sieci własnych kontaktów, skoro wspólni znajomi są spaleni. Koniec studiów. Samotne wakacje. Szukanie stałej pracy. Decyzja o wyprowadzeniu się od rodziców. Samodzielne mieszkanie i wiążące się z nim wyzwania. Adopcja psa. Straszliwy świat internetowych serwisów randkowych. Układanie na nowo relacji z rodzicami. Życie nie-tak-już-młodej singielki. Romanse. Szukanie nowego partnera. Robienie komiksów. Jak widać, jest z czego wybierać, a na każdy z tych tematów mam wiele do powiedzenia, jako że między innymi ww. depresja skłania mnie do nieustannego, męczącego analizowania swoich postępków i nastrojów i do międlenia ich maniakalnie w głowie na wszystkie strony. Liczę więc też trochę na to, że po zrobieniu albumu będę mogła uznać to za w pełni przerobiony i zamknięty rozdział.

Minusem robienia albumu opartego na własnych doświadczeniach jest oczywiście odsłonięcie się w dużym stopniu na widok publiczny. Wolałabym, żeby świat myślał, że perfekcyjnie radzę sobie z życiem, gotuję obiad z trzech dań, jednocześnie działając społecznie, ćwicząc lineart i czytając Bachtina w oryginale bez rozmazania sobie pomadki, ale niestety! Moje życie to głównie narzekanie i codzienna walka o to, żeby wstać z pościeli. Innym problemem jest przedstawianie relacji z rodziną i bliskimi znajomymi: "Cześć córeczko, jak tam praca nad albumem?" "Cześć mamo, właśnie opisuję, jak kłóciłyśmy się całymi tygodniami wiosną 2008!". "Cześć Justyna, pamiętasz, jak powiedziałam, że nie mogę wpaść, bo idę do lekarza? Otóż wtedy wcale nigdzie nie szłam! Siedziałam w domu i grałam w Championship Manager, brudna i zapyziała!". Trudno. Trzeba wywlec ciemną stronę księżyca na światło dzienne. Tak jak pisałam w poprzednim odcinku "Kibicowania" nie dlatego, że to takie wyjątkowe, ale dlatego, że takie zwykłe. W pierwszych miesiącach depresji z radością przeczytałabym wiarygodną historię o tym, że jest ciężko, ale można z tym żyć i przez większość roku mieć się całkiem dobrze. Rozpaczając ponad miarę po zakończeniu poprzedniego związku chętnie zobaczyłabym, co się dzieje, jeżeli dwoje niedopasowanych ludzi postanawia męczyć się dalej razem, bo jest to mniej przerażające niż samotność i konieczność ponownego rozejrzenia się po świecie. Co ciekawe, wgląd w taką sytuację daje mi "Zapętlenie" Daniela Chmielewskiego, które częściowo rozgrywa się w tym samym czasie (2008) i już w prologu pokazuje uroki takich powrotów po ostatecznym zerwaniu. Kiedy oboje ukończymy swoje albumy, będą się one w pewien sposób uzupełniały, mówiąc o podobnych życiowych problemach, wyborach i drogach, ale w zupełnie inny sposób, zarówno pod względem formy jak i treści. Już w tej chwili ciekawie jest patrzeć, jak zupełnie inaczej radziliśmy sobie z depresją czy chociażby samotnym wyjazdem za granicę.

Tymczasem tak rozwlekłam tę notatkę, że narzucony sobie samodzielnie limit jednej strony właśnie się wyczerpał. Tym samym na rozważania o tytule zapraszam za tydzień.

Ilustracją, nadesłaną przez Olgę jako ekskluzywny materiał do niniejszej odsłony cyklu jest fragment komiksu opublikowanego w zinie "Nansze" i prezentowanego na wystawie komiksu kobiecego w Poznaniu w lutym 2010.

Tak, jak prace nad albumowym debiutem Olgi trwają, Berenika Kołomycka , autorka rysunków do komiksu "Wykolejeniec", po skończonej pracy może spokojnie oddać się wspomnieniom z placu boju i opowieściom o kooperacji ze scenarzystą - Grzegorzem Januszem...

Współpraca była spokojna: żadnych spięć i złości. Oboje z Grzegorzem wiedzieliśmy, że projekt jest bardzo wizualny. Drzemie w nim duży potencjał. Scenariusz jest rozwinięciem opowiadania, które Grzesiek napisał dawno temu. Szkoda żeby taki tekst się zmarnował. Grzesiek rozpisał go na strony, co oczywiście ułatwiło mi pracę. Na szczęście tekst nie miał formy scenopisu. To niestety potrafi czasem skomplikować a nie ułatwić pracę rysownikowi. Podczas tworzenia storyboardu zauważyłam jednak, że nie mogę się kurczowo trzymać tych grześkowych podziałów i oczywiście gdy zaszła potrzeba to rozbijałam jedną stronę na dwie lub odwrotnie - sklejałam. Co w sumie doprowadziło mnie do 60 stron komiksu z pierwotnych 46. Grzegorzowi to nie przeszkadzało. Właściwie nic mu nie przeszkadzało. Zdaje się, że obdarzył mnie sporym zaufaniem. Gdy nie byłam pewna jakiegoś rozwiązania, konsultowałam to z Grześkiem za pośrednictwem internetu. Było to całkowicie wystarczające.

Zdarzyło się też, że wprowadziłam parę razy cenzurę do scenariusza, omijając dużo brutalnych scen i liczne seksualne wybryki bohaterów. Może następnym razem będę bardziej odważna. Myślę, że scenarzysta był odrobinę zawiedziony; Grzesiek to wymarzony współpracownik. Nie ingerował w moja pracę, czyli nie odzywał się do mnie przez kilka miesięcy. Ale przypuszczam, że to sprawa wrodzonej nieśmiałości do kobiet. Chyba taki ma styl. I za to wszyscy go lubimy.


Dreszczyk emocji, towarzyszący kulisom powstawania "Wykolejeńca" nie opuści nas również za tydzień
- zapraszamy!

Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

piątek, 27 sierpnia 2010

Kibicujemy (05)

Autor: Dominik Szcześniak

Hej! Kibicuj z nami pracom nad dobrymi komiksami. Takim, które są już w zapowiedziach wydawców albo które są dopiero rozrysowywane w pracowniach twórców. Do kibicowania zachęcają sami autorzy, którzy w regularnych raportach będą informowali na temat postępu prac. Większość z nich zaprezentuje ekskluzywne, niepublikowane dotąd materiały dotyczące ich utworów. Nieważne czy kochasz zeszytówki, czy lubisz albumy w twardych oprawach! Kibicuj!


Dziś dzień kobiet na stronach "Ziniola" - w naszej rubryce prezentujemy komiksy dwóch bardzo zdolnych pań: Bereniki Kołomyckiej i Olgi Wróbel. Projekt Bereniki Kołomyckiej i Grzegorza Janusza, zatytułowany „Wykolejeniec” według zapewnień wydawcy ma ujrzeć światło dzienne około 25 września. Komiks zapowiada się niezwykle intrygująco, a Berenika tak wspomina jego genezę…

- Z Grześkiem znamy się nie od dziś. Grzegorz lubi młode dziewczyny. Opowiadał mi kiedyś o takiej jednej; ale ja nie o tym. Lubię jego image (ciepła kawa z ciepłym mlekiem ), a on lubi młode dekolty. Posiadam jeden osobisty, więc o współpracę nie było trudno. Tekst "Wykolejeńca" znalazł się migusiem na moich kolanach jak tylko postanowiliśmy razem popracować. Grzesiek jest trochę nieśmiały. Ale to nawet urocze. Nigdy nie pracował z kobietą. Nie wie, że kobieta potrzebuje więcej uwagi, a coroczne schadzki w Łódzkim Domu Kultury (nie mówiąc już o bezdusznych mailach i potajemnych esemesach) to zbyt mało.

Cóż, musiałam się sama o siebie zatroszczyć. Kupiłam farby akrylowe, ryzę papieru (gramatura 180) i bilet do Legionowa. W pociągu (model EN-57 ) relacji Warszawa - Legionowo - Warszawa wykonałam szereg szczegółowych szkiców trakcji kolejowej, technicznych detali wyposażenia pociągu etc. Tak przygotowana mogłam zakasać rękawy i przystąpić do realizacji scenariusza. Wspomnę tylko, że historia pt. "Wykolejeniec" rozgrywa się w większości wśród kolejowych pejzaży.

Czym dla mnie jest ten komiks? w najbliższym czasie dyplomem (wrzesień), a trochę później debiutem albumowym (październik). Praca nad albumem była wyzwaniem i dała mi dużo radości. Myślę o kolejnych projektach, choć cenię sobie rolę debiutantki. Tym bardziej, że debiutantką bywa się tylko raz. A kto mnie inspiruje? Bezian, Mattotti, Auladel, Ware, Cailleaux.


Berenika zakończyła już prace nad "Wykolejeńcem", a Olga Wróbel, dopiero wkracza w fazę produkcyjną swojego albumu. Dlaczego właśnie album? I czego będzie dotyczył? oddaję głos Oldze:

Pracuję obecnie nad moim albumowym debiutem, o którym raz na jakiś czas informuję na blogu, a od dziś będę także na bieżąco relacjonowała postępy czytelnikom "Ziniola". Premiera planowana jest na MFKiG 2011, wydawcą będzie Centrala – Central Europe Comics Art.


Dlaczego album?


Rysowanie komiksów zaczęłam w roku 2007, po okresie umiarkowanej aktywności w środowisku oraz internecie (udział w konkursie paskowym Gildii, konto na Digarcie, raz na jakiś czas piwo w pamiętnej Borynie z ekipą "Jeju") apetyt urósł mi w miarę jedzenia i postanowiłam stać się nieco bardziej płodną i rozpoznawalną twórczynią, czemu sprzyjała też uporządkowana wreszcie sytuacja osobista – mieszkałam z psem w kawalerce, bez telewizora i internetu, pracowałam od 8 do 16 w mało stresujących warunkach, po okresie ostrej depresji powoli mijał mi wstręt do rysowania (dzięki wsparciu ze strony Jacka "Głowonuka" Świdzińskiego) i do ludzi. W tych sprzyjających okolicznościach układania życia od początku odnowiłam kontakt z Tomkiem Pastuszką, który zaangażował mnie do promocji "Jeju 8", co pozwoliło mi bez większych wysiłków powrócić na łono warszawskiego grona komiksiarzy, potem chodziliśmy razem na zajęcia z rysunku, w trakcie których obserwowałam na bieżąco, w ile projektów zaangażowany jest Tomek i ile czasu poświęca komiksom. Pomyślałam, że to właściwy wzór do naśladowania i postanowiłam, że codziennie będę rysować, zamiast drzemać na kanapie lub rozmyślać o niesprawiedliwości całego świata wobec mnie. Owoce pracy wrzucałam na świeżo założonego bloga "Odmiany Masochizmu". Dużo czasu poświęconego na rysowanie pozwalało mi publikować mniej więcej dwa komiksy tygodniowo, życie na własny rachunek dostarczało z kolei wystarczającej liczby refleksji, które spotykały się z szerokim i pozytywnym odbiorem blogosfery. W ciągu roku intensywnej pracy udało mi się zostać osobą rozpoznawalną w środowisku, potem nowy związek i towarzyszące mu obowiązki spowodowały, że musiałam zwolnić tempo i pojawiło się pytanie "Co dalej?". Czy wystarczy mi publikowanie raz na jakiś czas krótkiego paska na blogu? Czy pracować nad antologią narysowanych dotychczas plansz? Czułam, że czas coś wydać, żeby ugruntować swoją pozycję rynkowo-towarzyską i początkowo pomysł zbiorczego zeszytu z autobiograficznymi historyjkami wydawał mi się całkiem dobry. Potem pomyślałam, że nie ma co iść na łatwiznę, skoro można utrudnić sobie życie i zrobić jednak coś zupełnie nowego, opartego jednak na znanych motywach.


Autobiografia


Ponieważ od początku historie autobiograficzne spotykały się na moim blogu i na digarcie z lepszym odbiorem niż opowieści lekko surrealistyczne (jak opublikowany w Maszinie "Pamiętnik znaleziony w rynnie"), oczywiste było, że album też będzie utrzymany w tym nurcie. Ludziom niezwiązanym z komiksem wydaje się to być łatwiejszą formą opowiadania – gotowy materiał dostarcza się przecież codziennie sam. Wiele razy słyszałam od znajomych "No, ale była impreza, musisz to narysować!", "Mam idealną historię do Twojego komiksu!". Tymczasem nie jest to takie łatwe, bo rzeczywistość nie jest oczywiście pokazywana w skali 1:1, trzeba ją odpowiednio przefiltrować, przyciąć i obrobić. Czasami narysowanie wydarzeń tak, jak rzeczywiście miały miejsce, pozbawiłoby historię tempa, czasem trzeba coś uprościć, a inne aspekty podkreślić. Dlatego pisanie o sobie nie wydaje mi się pójściem na łatwiznę – wydaje mi się wręcz, że często wygodniej byłoby wymyślić postaci, osadzić je w odpowiednim kontekście i ustawiać według własnej woli, dorabiając im stosowne motywacje. Nie uważam też, żeby moje życie było tak niesamowicie wyjątkowe, że aż godne uwiecznienia w albumie. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się bardzo przeciętne i naszpikowane klasycznymi problemami, które ma większość ludzi. Interesuje mnie osiągnięcie jak największego stopnia uniwersalizmu przy jednoczesnym zachowaniu osobistego charakteru opowieści, dlatego komentarze "Mam tak samo" czy "Doskonale rozumiem" zawsze były tym, na czym najbardziej mi zależało.

O czym dokładnie będzie opowiadał album? Jak go nazwę?

Tego dowiecie się już w następny piątek!

Nic dodać, nic ująć. No, może jedynie to, że powyżej widzicie kadr z komiksu o dźwiękach, rysowanego w okresie zeszłorocznej prosperity Olgi. Na rysunku można wyróżnić tzw. "wczesną formę kreskowego nosa Olgi Wróbel".

Ciąg dalszy nastąpi...

Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.