Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 31 stycznia 2012

Kibicujemy (242)

Autor: Dominik Szcześniak Nic się nie dzieje. Drzewa zastygły w bezruchu i czekają na poruszenie. Absolutnie nic się nie dzieje.
Chłopcy nie mają nic do powiedzenia. Nic nie jest narysowane, nic się jeszcze nie naszkicowało. Nuda.
NATOMIAST już jutro około godziny 9:00 rozpocznie się tworzenie GadKaszmatki. Komiks przynajmniej częściowo zostanie zrealizowany w murach Pracowni Komiksowej. Możecie spodziewać się cotygodniowych raportów z placu boju. Całkiem możliwe, że powstanie również serial dokumentalny opowiadający o tworzeniu tego komiksu. Wszystkich życzliwych uprasza się o trzymanie kciuksów!
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Kibicujemy (241)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom, kibicujcie nowym inicjatywom! Dzisiaj informujemy o powstaniu smallpress.pl, wspierając jego pierwsze publikacje, jak również zdradzamy co znajdzie się w trzecim numerze Nienawidzę ludzi i pierwszym Automatycznej Skrzyni Skarbów. Oddaję głos Łukaszowi Kowalczukowi:
Hate Core Comics

Nienawidzę Ludzi #3 oraz Automatyczna Skrzynia Skarbów #1 ukażą się na Ligaturze. Prace nad pierwszym z wymienionych idą pełną parą. Nie będzie komiksów do tekstów piosenek, to był najsłabszy punkt programu. Pojawią się nowe postacie: przedłużenie studenta – Szanciarz Szymon oraz gwiazda piłki Retardinho. Historyjka z udziałem żołnierzy włoskiej mafii powoli dobiega końca (nastąpi on w #4). Pojawi się ponownie Noir. Połączę przyjemne z pożytecznym i trochę miejsca poświęcę anonimom. Format A5, 28 stron (3 wersje okładki, czerń i biel). 

Słów kilka na temat Automatycznej Skrzyni Skarbów. W pierwszej z trzech części poznajemy Kapitana Roya, który stoi na czele bezwzględnej ekipy złożonej z chuliganów-sympatyków Portsmouth FC pochodzących z różnych epok historycznych. Po jednej z morskich potyczek załoga statku Anal Cunt wpada na trop tytułowej, legendarnej Automatycznej Skrzyni Skarbów. Będą mieli dwa kolejne odcinki na to, żeby ją znaleźć i spełnić swoje marzenia. Format A6, 28 stron (okładka kolor, środek czerń i biel). 

Przewidziany nakład obu tytułów to 250-300 egzemplarzy.

Smallpress.pl

Wymyśliłem sobie, że wydam w tym roku kilka komiksów. Plany na dziś dotyczą trzech tytułów.
Maciek Czapiewski:


Siedzę właśnie nad trzecią, mam nadzieję, że ostatnią, wersją scenariusza. Zużyłem do tej pory tonę papieru, ale głównie na samo pisanie. Mam kilka rysunków koncepcyjnych głównej bohaterki, ale zrobiłem je na samym początku prac nad komiksem, więc są już chyba nieaktualne. Komiks będzie pulpową historią w klimatach postapokaliptycznych, przynajmniej takie były początkowe założenia. Teraz juz sam nie wiem, co to będzie - bywają dni, kiedy jestem zachwycony tym, co stworzyłem, bywają też takie, że wprost przeciwnie:) To chyba będzie dziwny komiks. Tytuł roboczy to Kwiatuszku.


Agenda z rysunkami Ani Jarmołowskiej (do mojego scenariusza) to sensacyjna opowieść o specjalnej jednostce policji dziejąca się w alternatywnej wersji Anglii lat 80. Realia są równie ponure co barwne. Główny bohater ma pysk bulldoga, pojawiają się geje-naziści, elfy, prawdziwy Paul McCartney, punkowy robot parowy itp. Scenariusz jest niemal skończony, Ania pracuje nad kolejnymi planszami oraz poprawkami starych. Prezentowana plansza to jedna z wersji pierwszej strony. Ostatecznie może to wyglądać nieco inaczej.

Agenda
Trzeci komiks to rzecz autorstwa Łukasza Godlewskiego. Prace są zaawansowane, wygląd prezentowanej strony (podobnie jak w przypadku tej z Agendy) może ulec zmianie.
Informacje o postępach nad poszczególnymi komiksami będą się pewnie ukazywać tutaj oraz na smallpress.pl – premiera strony za czas jakiś. Będę się też musiał przełamać w kwestii facebooka i tym podobnych społecznościowych wynalazków – w końcu nie chodzi już tylko o moją radosną twórczość, ale także prace innych osób którym należy się odpowiednia promocja. Mam nadzieję, że wyrobimy się na tegoroczną BFKę. Knuję jeszcze odnośnie wersji cyfrowych, ale za wcześnie żeby cokolwiek zdradzać. Założyliśmy, że format wszystkich tytułów to B5. Tazosów nie będzie.

Niezależnie od losów powstającego wydawnictwa, w 2013 roku chcę wreszcie napisać (i być może wydać własnym sumptem) książkę o TM-Semic. A raczej podejść do tematu po raz drugi, bowiem tytuł mojej pracy magisterskiej z 2008 brzmi: TM-Semic. Największe komiksowe wydawnictwo lat 90. Rzecz należy właściwie napisać od nowa, ale baza jest. No i mam błogosławieństwo Marcina Rusteckiego, a to dla mnie naprawdę ważne.


W razie czego jestem dostępny pod adresem lk@smallpress.pl, tym samym lukasz@nienawidzeludzi.pl przechodzi do historii. 


Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

sobota, 28 stycznia 2012

Incubatorium Rustecki (47)

Autor: Marcin Rustecki
Incubatorium Rustecki wita przybyłych! Co tydzień o tej samej porze i w tym samym miejscu będziecie świadkami efektów pracy Marcina Rusteckiego, rzeźbiącego co mu do łba przyjdzie. Będzie satyra, będą stripy, będzie space-opera o niemotach space-explorerach... WSZYSTKO będzie! A dzisiaj... 

piątek, 27 stycznia 2012

Kibicujemy (240)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom! Już w maju swą premierę będzie miał album GadKaszmatka. Dostarczy Wam go wydawnictwo Ważka. Aby rozjaśnić co nieco w kwestii tego tajemniczego tytułu, dzisiaj pierwsza z notek jemu poświęconych.

Komiks ten pierwotnie miał się ukazać w zbiorze The Very Best OFF The Ziniols vol.2, jednak po konsultacjach z wydawcą doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie... ale zaraz, zaraz. Na początek, przede wszystkim:
Wracając do tematu: doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie wydać serię w albumie, zwłaszcza, że a) postanowiłem powrócić do rysowania, b) zapragnąłem rozliczenia z GadKaszmatką, w związku z czym powstał pomysł dorysowania kilku epizodów, na które złoży się kilkadziesiąt dodatkowych stron.

Mówiąc w skrócie: komiks opowiada o czterech kolesiach, którzy spotykają się po to, by prowadzić mniej lub bardziej produktywne pogawędki, wybrać się do sklepu, czy też posiedzieć na ławce. Nic szczególnego. Gratka dla fanów xerowanego Ziniola, którzy optymistycznie i wybuchami radości reagowali na kolejne pojawienie się Bambera i spółki.

Natomiast dla pozostałych czytelników - tych, którzy komiksu dotąd nie czytali, bądź tych, którym się on nie podobał, mam mały komunikat: spodziewajcie się niespodziewanego. Powiem więcej: GadKaszmatka albumowa będzie moim opus magnum. Komiksem życia. Nie tylko przez wzgląd na twardą oprawę i sporą objętość.
Warto nadmienić również na jakim etapie jest produkcja albumu. Otóż, na zerowym. Nie została narysowana jeszcze ani jedna plansza, nie przygotowałem żadnego szkicu, a skrawki scenariusza siedzą w mojej głowie, która ma to do siebie, że to, co w niej siedzi, szybko z niej ulatuje. Nie mam również Photoshopa i nie będę wpisywał czcionek komputerowo. Skaner naprawię po narysowaniu komiksu.

Prace nad komiksem rozpoczną się 1 lutego w godzinach okołopołudniowych, a zakończą 29 lutego w godzinach późnowieczornych. Luty roku 2012 nieprzypadkowo został przeze mnie wybrany na realizację tego projektu. Mamy rok przestępny, miesiąc ma 29 dni, mam więc jeden dzień czasu więcej na realizację projektu.
Jak więc widać sprawa jest prosta. Jeśli będziecie trzymać kciuki, dostaniecie do swoich rąk nie komiks roku, nie komiks dekady, a komiks stulecia i wszechświata.
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

czwartek, 26 stycznia 2012

Kibicujemy (239)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicować komiksiarzom należy! Prace nad Ksionzem jak ruszyły z kopyta, tak wydają się być nie do powstrzymania przez nikogo. Dzisiaj kilkoma słowami podzieli się z Wami Marcin Rustecki, a dodatkowo doświadczycie jednej gotowej planszy z komiksu.
Na początku małe wyjaśnienie - plansza, którą zamieścił Dominik nie jest projektem okładki. Jest informacją, że wspólnie ze scenarzystą zdecydowaliśmy sie na zamknięcie tomu pierwszego w 112 stronach. Tomu PIERWSZEGO? To znaczy będą następne, a przynajmniej drugi, czy autorzy postanowili zagrać marketingowo i zKONSTRUKTować nadmuchane dzieło w milionowym nakładzie i czterdziestoma tysiącami alternatywnych okładek tworzącymi całość? No jednak nie.

Musieliśmy się gdzieś zatrzymać. Robienie Ksionza sprawia taką frajdę, że istniało ryzyko pospadania z zaczętych wątków - na wiele pomysłów Dominik wpadł po otrzymaniu gotowych plansz - i historia zaczęła się rozbudowywać... trzeba było to jakoś spiąć a niektóre wątki przenieść do tomu następnego.


Wolę lekki niedosyt, ale też nie chcę przegonić "Szelek" na długim dystansie. Praca zajęła nam ponad rok z milowymi przerwami na prozaiczne życie i przeszkody nieuniknione. Do końca pierwszej części naszej historii już naprawdę niedaleko - jakieś trzydzieści plansz. 


Jak ktoś nam zaoferuje "bańkę ziela", żeby się nie dekocentrować na pierdułach byleby tylko jak najszybciej skończyć tom drugi to jestem  jak najbardziej ZA.


Pozdrawiam obozy ekspertów i dyletantów sztuki obrazkowej! O rany, przecież tych drugich w Polsce nie ma.

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

środa, 25 stycznia 2012

Patronujemy: Dziewczyna i Murzyn

Przedstawiamy polską okładkę komiksu Dziewczyna i Murzyn autorstwa Judith Vanistendael, który w marcu zostanie wydany przez timof comics. Ziniol objął patronat nad tym albumem.

Kibicujemy (238)

Autor: Maciej PałkaKibicujcie komiksiarzom! Czy pamiętacie, gdy 27 czerwca ubiegłego roku ostatni raz kibicowaliśmy Małgorzacie Szymańskiej? Jeśli zastanawialiście się co u niej słychać, zawsze mogliście to sprawdzić na jej blogu. Tymczasem, wracamy do tematu. Co się zmieniło w planach autorki?
Przede wszystkim wymyśliłam tytuł „Pobite Gary” i mam zamiar przy nim zostać. Samych stron komiksu będzie 72 i wciąż nie znalazłam żadnego wydawcy

Myślę, że dobrze też by było jakoś przybliżyć moją fabułę. Chyba już najwyższa na to pora: Rzecz dzieje się w alternatywnej rzeczywistości. Główny bohater, Gary Umyj, właśnie przechodzi żałobę po swoim bracie i jakby tego było mało, nieboszczyk zostawił mu masę problemów na głowię oraz swój tajemniczy wynalazek: ręcznie składanego laptopa i kask w zniewieściałe gwiazdki. Gary nie ma pojęcia do czego służy, Samse (jego brat) zawsze był bardzo tajemniczy. W sumie nie było by w tym nic złego, gdyby nie kilku ludzi pożądających ów wynalazek. Gary będzie musiał stawić czoła wrogowi swojego brata, odkryć jego tajemnicę, skopać kilka tyłków i przy tym nie dać się zwariować. Trochę s-fi, trochę ludzików z dziwnymi imionami, kilka szamanów i odrobina szaleństwa. To wszystko w pierwszej części Pobitych Garów.

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

wtorek, 24 stycznia 2012

Kibicujemy (237)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicowanie Ostatniemu Wynalazkowi niniejszym dobiega końca. Komiks Dominika Szcześniaka i Rafała Trejnisa opuścił już drukarnię. Dziś podajemy datę premiery i dane techniczne albumu.
Twarda oprawa, 54 strony, kolor, format A4 i cena okładkowa 32 PLN - tak prezentuje się Ostatni wynalazek w liczbach. Jego premiera odbędzie się 28 stycznia podczas Lęborskich Spotkań z Fantastyką Lewkon. Impreza potrwa od godziny 16:00 do rana. O godzinie 19:00 odbędzie się spotkanie ze scenarzystą albumu, Dominikiem Szcześniakiem. Zainteresowani będą mogli zakupić również antologię The Ziniols. Innym akcentem komiksowym konwentu jest spotkanie z Janem Platą-Przechlewskim, autorem słynnego komiksu Wampiurs Wars. Spotkaniu z PiPiDżejem będzie towarzyszyła wystawa. Program imprezy znajdziecie pod tym linkiem. W imieniu organizatorów - zapraszamy.
Już dzisiaj natomiast w gazecie Głos Pomorza zamieszczony został materiał dotyczący Ostatniego wynalazku autorstwa Grzegorza Bryszewskiego.

A tak kibicowaliśmy Ostatniemu Wynalazkowi:

Rafał Trejnis o rysowaniu komiksu
Kilka plansz w szkicu
Scenarzysta o współpracy z rysownikiem
Główni bohaterowie opowieści
Powstawanie planszy - step by step
Jak przebiegał research?
Ujawniamy okładkę Ostatniego wynalazku
Wydawca ujawniony
Przykładowe plansze

Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Detektyw Fell - Ellis/ Templesmith

Autor: Dominik Szcześniak
Detektyw Fell to zaskakująco świeży kryminał, rozgrywający się na ulicach i w budynkach zdziczałego miasta Snowtown. Autor scenariusza, Warren Ellis postawił na kameralne dramaty, zamiast naszpikowane akcją sensacyjne fabuły, a detektywistyczne zagadki podrasował niebanalnymi rozwiązaniami. Specyficzny nastrój komiksu w piękny sposób pomógł mu uzyskać rysownik, Ben Templesmith. Wyszedł im kawał porządnej komiksowej roboty.
Kryminalne zagadki Snowtown rozgrywają się pomiędzy zainteresowanymi stronami: podejrzany, ścigający go policjant oraz kilka osób, które przewijają się wokół tego ostatniego, robiąc jednocześnie za jedyny element scalający wszystkie odcinki serii. Zagadki są różne, ale zazwyczaj obywają się bez większej pompy. Śmierć pijaczka, zaginięcia na dokach, zamachowiec w przebieralni. Sprawy, na które policjanci ze znanych seriali kryminalnych nawet by nie spojrzeli, w ujęciu bystrego Fella prowadzonego za rączkę przez Ellisa, nabierają niezwykłego uroku. Są również zagadki większego kalibru: Kto i po co zabija ciężarne kobiety i wycina z nich płody? Dlaczego dziewczynka, patrząca się na ciebie z okna, wygląda jak zombie?

Fabuły są prowadzone spokojnie i precyzyjnie. Ellis waży każde słowo, rozkładając fach detektywa Fella na czynniki pierwsze (spójrzcie chociażby na scenę przesłuchania - scenę, która właściwie przeradza się w cały odcinek). Efektowi sprzyja bardzo dobry rys charakterologiczny postaci - Fell jest typowym cudownym gliną, któremu do oceny danej osoby wystarczy jeden rzut oka na nią, Maiko jest barmanką, starającą się zrewidować powyższy stereotyp dotyczący detektywa i posiadającą swoje tajemnice. Mianem głównych bohaterów można również określić moich osobistych faworytów - porucznika Bearda i jego sekretarkę Violet. Ta ekscentryczna para jest gwarantem wątku humorystycznego w każdej scenie, w jakiej się pojawia.

Na pochwałę zasługuje również kreacja miasta. Mroczne zaułki wieją pustką, na wielu ścianach widnieją specjalne oznaczenia (magia ochronna), a cały szereg innych informacji, świadczących o zdziczeniu miasta, otrzymujemy w świetnie napisanych dialogach.

Zdziczałe miasto stworzone jest według formuły odpowiadającej charakterowi opowieści - większość plansz posiada ten sam układ kadrów na planszy, co zapewnia odpowiedni rytm czytania historii. Templesmith często korzysta z opcji "kopiuj-wklej", ale nie wpada w nadużycia i stosuje ją w odpowiednich momentach. Widać również, że ręka scenarzysty powstrzymała go nieco od szaleństw graficznych, na jakie pozwalał sobie chociażby w znanym w Polsce komiksie 30 dni nocy. Detektyw Fell przygotowany został według zasad żelaznej konsekwencji.

Nie będzie przekłamaniem jeśli napiszę, że Detektyw Fell to połączenie komiksu detektywistycznego w starym stylu z jego nowoczesną mutacją. Zadowoleni więc będą wielbiciele zagadek, które można rozwiązywać wspólnie z bohaterem, jak również ci, którym zależy nie niestandardowych rozwiązaniach. Świetna lektura, przez którą brnie się bez najmniejszych zgrzytów.
Detektyw Fell: Zdziczałe miasto. Scenariusz: Warren Ellis. Rysunek: Ben Templesmith. Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz. Wydawca: Mucha Comics 2011
Komiks możesz nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl 

Kibicujemy (236)

Autor: Dominik Szcześniak Kibicujcie komiksiarzom w dzień i w nocy! W kolejnej odsłonie kibicowania Kamieniowi Przeznaczenia Tomasz Kleszcz zamienia się w instruktora...
Witajcie. Dziś dowiecie się, jak się robi dynamiczny rysunek pościgowy. A przynajmniej chciałbym, żeby sprawiał wrażenie dynamicznego rysunku. Próbowałem żeby sprawiał wrażenie dynamicznego rysunku...że co? Że przejść do opisu? No ok...
1. Myślimy nad koncepcją, która jak zwykle przychodzi w najmniej spodziewanym momencie, więc nie wysilając się dłużej przeszukujemy rozpastne archiwum w poszukiwaniu ujęcia spełniającego nasze wymagania. Albo jak nie mamy archiwum to oglądamy odpowiednie filmy.
2. Z grubsza zżynamy kompozycję nie wstydząc się tego w najmniejszym stopniu, gdyby nie dowód w postaci powyższego zdjęcia nikt by nie odkrył tego małego powiązania. Ale przecież wszyscy tak robią... chociaż ta sprawa z ACTAmi może wiele zmienić...
3. Uporaliśmy się z czynnościami rysowania, skanowania i wypełniania czernią.
4. Z grubsza plan pierwszy gotowy. Dorabiamy na asfalcie plamy szybkości, wykorzystując zniekształcone plamy zrobione pędzlem i farbą akwarelową na zwykłej kartce. Bajerancko to wygląda.
5. Czas na tło, rysujemy je raczej z głowy bo szkoda czasu na poszukiwanie odpowiednich zdjęć, i tak nikt nie będzie się mu przyglądał.
5. Tło wklejamy za obrazek, zmniejszamy nasycenie czerni żeby zwiększyć wrażenie głębi. Dodajemy bajery w postaci świateł, a raczej je malujemy, znaczy te bajery.
6. Doklejamy deszcz zrobiony według własnej, specjalnej receptury. Rysujemy krople wokół błotników. Wklejamy bajeranckie logo komiksu oraz mniej bajeranckie logo z moim adresem, na który możecie czasem zaglądać i voila.  Bez tekstur. Bez wklejania zdjęć. Wszystko zrobione własnoręcznie, żeby nikt nie marudził. Podobało się?. Będzie niedługo tutek z okładki na blogu, i w ogóle różne fajne rzeczy będą.  W podzięce za ten pomocny tutorial możecie kliknąć "lubię to" wiadomo gdzie. Pozdrawiam T. 
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

niedziela, 22 stycznia 2012

Rex Libris #1-3 – James Turner

Autor: Łukasz Kowalczuk
Cyfra nie gryzie
Niniejszą recenzją chciałbym zapoczątkować cykl tekstów o komiksach, które kupiłem w dystrybucji cyfrowej. Celem jest recenzowanie tytułów mało znanych, wydanych nakładem niezależnych wydawnictw. Nie zmieniam zdania - papierowego wydania na półce nie przebije nic, ale nie można mieć wszystkiego. 
Komiksy, o których będę pisał nie są drogie (to jeszcze jeden klucz według którego dokonuję wyboru). Może jestem naiwny*, ale myślę że 15-20 złotych wydanych raz na jakiś czas na kilka cyfrowych zeszytów to nie są pieniądze ani duże ani tym bardziej zmarnowane. 
Tak więc do dzieła. 
A czy Ty oddałeś swoje książki? 
Pamiętacie Conana bibliotekarza z komedii UKF? Ten motyw chyba nigdy nie przestanie mnie bawić. 
Główny bohater serii Jamesa Turnera, Rex Libris, jest bibliotekarzem. Żyjącym od ponad 2 tysięcy lat zabijaką od zadań specjalnych. Biblioteka, w której pracuje też nie należy do normalnych. Ani wypożyczający, ani zwierzchnicy Rexa. 
Historia zaczyna się kiedy Kurui-No-Oni, demon-samuraj, chce zabrać książkę „Evil made Easy” bez wypełnienia karty. Rozpoczyna się walka. Czy to kolejny komiks, w którym dialogi są traktowane jako denerwujący przerywnik? 
Nic bardziej mylnego. Rex Libris to przede wszystkim rozmowy głównego bohatera z zastępem barwnych postaci (wspomniany już japoński demon jest przy nich średnio oryginalny, naprawdę!). Są tu nawiązania do mitologii, historii, filozofii czy wreszcie komiksowych prawideł rządzących branżą. Jest więc na odwrót – to sceny akcji stanowią swoisty przerywnik (choć i tam postacie nadają w najlepsze), przy czym są dobrze skonstruowane i dzięki nim tempo całości jest odpowiednie. 
One of very few vector based comic books in the world 
Tak, tak – Turner tworzy za pomocą grafiki wektorowej. Trzeba wykazać się nie lada kunsztem i pomysłowością żeby przy pomocy tej techniki narysować fajny komiks. Osobiście wolę taką prostotę. Lepsza pomysłowość w wykorzystaniu czerni, bieli i szarości niż nadużywanie photoshopowych fajerwerów. 
Pierwszy numer jest dostępny za darmo. Lekturę skończyłem na trzecim, ale na pewno sięgnę po następne. Tym bardziej, że ciąg dalszy historii o odzyskaniu pewnej książki z rąk kosmicznego tyrana zapowiada się po prostu zajebiście. Więcej na temat fabuły nie będę pisał żeby nie popsuć nikomu zabawy. 
*Na pewno w oczach przyssanych do torrenta cbr-owych pijawek. Nie sądzę, żeby takowi to w ogóle czytali. Pewnie czekają na nowy numer siódmej wersji przygód jakiegoś metroseksualnego ultra-bohatera. 


LINKI:
James Turner
Rex Libris
Slave Labor Graphics (kupiłem recenzowany komiks w Comixology, ale na stronie wydawcy jest on tańszy o 10 centów, są dalsze numery no i można ściągnąć plik DRM free).

sobota, 21 stycznia 2012

Incubatorium Rustecki (46)

Autor: Marcin Rustecki
Incubatorium Rustecki wita przybyłych! Co tydzień o tej samej porze i w tym samym miejscu będziecie świadkami efektów pracy Marcina Rusteckiego, rzeźbiącego co mu do łba przyjdzie. Będzie satyra, będą stripy, będzie space-opera o niemotach space-explorerach... WSZYSTKO będzie! A dzisiaj... 

czwartek, 19 stycznia 2012

Dziewczynka którą bolała głowa - Mei

Autor: Dominik Szcześniak
Dziewczynka którą bolała głowa zbiera różne historie autorstwa Edyty Bystroń - od tych publikowanych w zinach, poprzez stworzone z myślą o większych projektach, aż po takie, które nigdy dotąd nie opuściły jej szuflady. Ten 64-stronicowy zbiorek wykonany metodą DIY jest najbardziej szczerym i emocjonalnym komiksem, jaki ukazał się w Polsce w ostatnich latach. Emocje biją nawet z wykonanego prostą kreską komiksu o wiele mówiącym tytule Ptak Srak.
O odróżnieniu od Księżniczki, Dziewczynka przedstawia całkiem spory przegląd możliwości Mei w robieniu komiksów. Recenzowany już na łamach Ziniola komiks utrzymany był w stylistyce bajkowej i takich komiksów jest również kilka w Dziewczynce. Ale nie tylko. Mei kreśli również wątek autobiograficzny w komiksach do bólu życiowych i dotyczących na przykład gimnastyki korekcyjnej, czy wizyty u lekarza. Te dość proste przyczynki do fabuły, z pozoru nie interesujące, nabierają charakteru solidnego komiksowego mięcha w ujęciu rysowniczki. Bystroń zazwyczaj stosuje kreskę minimalistyczną, ale widać, że panuje nad nią na tyle dobrze, by od czasu do czasu pozwolić sobie na eksperymentowanie (jak np. w tytułowym szorcie, który wygląda jak występ gościnny Mikołaja Tkacza, co niestety nie jest zaletą). Autobiografizm przejawia się również w gościnnych występach autorki, którą poznajemy jako osobę cierpiącą na nerwicę natręctw, wieczną depresję i niemal wciąż płaczącą (tu warto nadmienić, że pasek, obrazujący jej stany emocjonalne - od złości po radość - jest majstersztykiem).
DIY podświadomie wymogło na Mei stworzenie kilku krótkich historii, które oparte są o motywy obecne w zinach od dawien dawna. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że jest to taki zinowy constans - komiksy o jesieni (Jesień), czy zaskakujące czytelnika pozornie niespodziewanym zakończeniem (Eliza).
Dużo miejsca poświęca Mei miłości i przyjaźni - tę pierwszą rozbija na atomy w zabawnym komiksie Chemia, jak również w świetny sposób gloryfikuje w jednym z odcinków Ptaka Sraka. Robi ją nadrzędnym elementem znakomicie rozegranych historii - Wiosna idzie oraz Dziewczynki jedzą muchomory i pestki. Drugi z tych komiksów wyróżnia się na tle pozostałych: rysując go, autorka musiała "wyrzygać z siebie mnóstwo ornamentów", co w efekcie dało kreskę bardziej dopieszczoną i choć nie pozbawioną skrótów i błędów, idealnie pasującą do opowieści. Niestety błędem okazało się tu zastosowanie czcionki komputerowej - Mei literuje bardzo sprawnie i zróżnicowanie, a jej literki nadają komiksom charakteru, szkoda więc z nich rezygnować.
Dziewczynka którą bolała głowa to fantastyczny przegląd możliwości twórczych Edyty Bystroń. Jej komiksy to czasem śmiech przez łzy, czasem ciekawe rozwiązania kompozycyjne, a czasem świetne autobiograficzne story. W kategorii zinów, dokonania Mei to - obok komiksów Sławomira Lewandowskiego i Nienawidzę Ludzi - ścisła czołówka 2011 roku.
Dziewczynka którą bolała głowa oraz inne historyjki Mei. Scenariusz i rysunki: Edyta Bystroń. Wydane własnym sumptem.

środa, 18 stycznia 2012

Kibicujemy (235)

Autor: Dominik Szcześniak Z kibicowaniem Gedeonowi zebranemu nie zdążyliśmy się odpowiednio rozpędzić, a już mamy zapowiedź premiery albumu. Daniel Grzeszkiewicz zakończył skład, dokonał selekcji, w Ważka za chwilę komiks będzie drukowała.

Album objętości 120 stron w twardej oprawie będzie miał swoją premierę 10 lutego 2012 roku. Będzie to trzecia publikacja Ważki. Wydawca zdradził również, że wyda obrośnięty tajemnicą komiks X2, któremu swego czasu kibicowaliśmy. Poniżej prezentujemy okładkę ostateczną albumu Gedeon zebrany:
Ciąg dalszy nastąpi...
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

wtorek, 17 stycznia 2012

Biały Orzeł - Kmiołek/Kmiołek

Autor: Dominik Szcześniak
Biały Orzeł to bodaj pierwszy komiks o polskim superbohaterze, nie będący parodią amerykańskiego odpowiednika. Sam pseudonim głównego bohatera jest równie pompatyczny, co np. Kapitana Ameryki, ale - co cenne - w polskiej wersji nie bazuje na tanim nawiązaniu do herosa zza Wielkiej Wody. Wizualnie bardziej przypomina Batmana (w myśl przysłowia "Gdzie Batman nie może, tam Orzeł pomoże"). Biały Orzeł to zarazem kolejny pisk zeszytówki, która wciąż jeszcze na dobre nie wyszła z gniazda, mimo kilku ambitnych prób, podejmowanych w ostatnich czasach. Czy to będzie bardziej efektywne podejście?
Całkiem możliwe. Adam i Maciej Kmiołek podeszli do sprawy bardzo solidnie i zrobili komiks amerykański w Polsce. Bez silenia się na głębsze fabuły i w formie bezpośrednio nawiązującej do zeszytów z USA. Czuć tu oczywiście sentyment do czasów Tm-Semic, a lista rysowników, którzy stanowili inspirację dla autorów znana jest każdemu, kto interesował się komiksem w Polsce od czerwca 1990 roku. Rysownik, Adam Kmiołek, nawiązuje do tego, co dobre: Erika Larsena, Todda McFarlane'a, Franka Millera, Jima Lee. Najprościej byłoby napisać, że wpływy tych autorów widoczne są na niemal każdej stronie, ale przecież rynek amerykański tak się zunifikował, że wszyscy teraz rysują w niemal identycznym stylu. Dominuje produkcja taśmowa i solidne rzemiosło. Na tym samym założeniu bazuje Biały Orzeł - rzemiosło jest tu bardzo solidne i plansze ogląda się z przyjemnością znacznie większą, niż wertując większość amerykańskich zeszytów. Wracając do inspiracji - w stopce do pierwszego zeszytu, obok wymienionych powyżej nazwisk, nie pojawia się Rob Liefeld. To dobry znak. Znak, że Adam Kmiołek radzi sobie z proporcjami i nie popełnia anatomicznych gaf.
Graficznie jest naprawdę dobrze. Poza rysunkami, komiks jest idealnie przygotowany pod względem edytorskim, kompozycyjnym i kolorystycznym. Są kadry eksponujące głównego bohatera w kozackich pozach, są ujęcia "telewizyjne" znane z komiksów Millera, czy też sympatyczne drobnostki, w rodzaju kolorowego tła w ramkach narracyjnych. Autorzy bardzo dobrze odrobili pracę domową.
Fabularnie również jest bardzo typowo. Tytułowy bohater ma pomocnika, Hudiniego oraz wrogów - Wiktora, Czarną Śmierć, czy też przypominającego Vermina z deMatteisowskich Ostatnich Łowów Kravena kanalarza Nura. Scenarzysta bazuje na retrospekcjach, powoli składając puzzle w jeden duży obraz.
Przyznam, że miło zaskoczył mnie brak być może niesłusznie spodziewanego nachalnego patriotyzmu. Poza ksywką głównego bohatera i jego prawdziwym nazwiskiem oraz lokacjami nic takiego na szczęście się nie pojawia. A przecież tak łatwo autorzy mogli nawiązać chociażby do narodowej pulpy promowanej niegdyś przez Kapitana Amerykę. Widać można inaczej. Zamiast tego mamy więc wyluzowaną historię, która ma swoje momenty. Bywa zabawnie, czasem trzyma w napięciu, a przede wszystkim - chce się więcej.
Biały Orzeł jest bardzo konsekwentnie przygotowanym produktem, który - jeśli autorzy nie spoczną na laurach - może okazać się dużym wydarzeniem. Może nie na tyle dużym, by przedefiniować obecnie panujący na rynku mainstream, ale takim, który bez wstydu pozwoli nam spoglądać na dokonania polskich autorów w kategorii superhero i zeszytówka.
Zapowiedź drugiego numeru przywodzi na myśl Subcity Todda McFarlane'a i wspomniane już przeze mnie Ostatnie Łowy Kravena DeMatteisa i Zecka. Ciekawe, czy autorzy wyjdą cało z tych porównań? A może zaskoczą czymś zupełnie innym? Warto dać im szansę.
Biały Orzeł, numer 1. Scenariusz: Maciej Kmiołek. Rysunki: Adam Kmiołek. Kolor: Daria Widermańska-Spala. Wydawca: Wizuale S.C. 2011
Komiks możesz zakupić tutaj.

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Mrok: Krwawe żniwo - Zaręba/Cabała/Chochowski/Kleszcz/Similak

Autor: Dominik Szcześniak
Mniejsza zawartość mroku w Mroku - być może jest to kwestia zmiany formuły serialu do scenariusza Roberta Zaręby, a być może brak zaskoczenia, które było udziałem pierwszego tomu. Na pewno natomiast nie chodzi tu o zniżkę formy. Wciąż jest bardzo dobrze, choć z kilkoma zastrzeżeniami - warstwa scenariuszowa trzyma fason, a graficzna zwyżkuje bądź strasznie kuleje, w zależności od tego, kto przejmuje pałeczkę rysownika.
Mrok: Przebudzenie przedstawiał konsekwentną fabułkę idealnie zgraną z rysunkiem - Zaręba pisał, Cabała rysował i wszystko miało ręce i nogi. Komiks publikowany był w epizodach, po czym został zebrany w całość, dzięki czemu zyskał znacznie na wartości. Podobnie jest w Krwawym żniwie - fragment z tego albumu został wydany w formie szorta w jednej z wcześniejszych odsłon Strefy komiksu. Cała reszta jest zupełnie świeżym materiałem.
Krwawe żniwo jest bezpośrednią kontynuacją Przebudzenia - równolegle obserwujemy dochodzenie Sary i Waldiego, machloje Młodego i Grubego, a na dokładkę dostajemy wątek fantasy oraz obecny w tle, ale raźnie wybijający się do przodu, akcent watykański. Zaręba nieco wyczyścił język. Przebudzenie mogłoby być rekordy w ilości bluzgów w polskim komiksie, drugi tom jest nieco bardziej stonowany w tym temacie. Zmniejszyła się również ilość anegdotek i dygresji (ściśle powiązanych z fabułą) - tak, jak pierwsza część obfitowała w tarantinowskie sceny z gadającymi głowami, prowadzącymi sprawnie napisane monologi, tak, druga ma ich zaledwie kilka. Wszystko to bez straty dla opowieści, a być może nawet i z profitami, w postaci sprawniejszego wertowania kartek przez zaciekawionego czytelnika.
Postaci stworzone przez Zarębę to twarde charaktery. Scenarzysta nie idzie na żadne kompromisy - gangster jest gangsterem do końca, a zły glina to osobnik totalnie wredny. Główny wątek fabularny wspomagany jest przez anegdotki antyklerykalne, antydresiarskie, tchnące tą anarchią, która obecna była w podziemnych komiksach lat 90. 
Do Nikodema Cabały dołączyła duża paczka nowych kolegów - rysowników: Tomasz Kleszcz, Zygmunt Similak i Artur Chochowski. Zdecydowanie najlepiej wychodzi na tym oryginalny rysownik serii, który dostał do zilustrowania tekst, pozwalający odetchnąć mu od miejskiego wątku i wysłał do świata fantasy (jednocześnie najsłabszego momentu w fabule), najgorzej natomiast - Zygmunt Similak, zupełnie nieprzekonujący i sprawiający wrażenie jakby trafił ze świata rysunków satyrycznych do przymusowych robót przy grafikach ukazujących robienie laski, czy rozpłatany łopatą mózg. Kleszcz i Chochowski zostali dobrani poprawnie - obaj idealnie nadają się do sensacyjnych historii, a ich umiejętności sprawiły, że w albumie mamy kilka naprawdę świetnie skomponowanych i narysowanych plansz. Chochowski powoduje, że blednie przy nim nawet Bond. Philip Bond. Kleszcz natomiast nie popisuje się tylko w grafice stanowiącej stronę tytułową albumu - rysunek na niej jest fatalny.
Mrok to przemilczana przez publikę, ale też jedna z najlepszych serii komiksowych ukazujących się w Polsce. Pierwszy tom wydano w 2007 roku, drugi w 2011 i niestety ta rozpiętość czasowa jest dużym minusem, kompletnie nie służącym komiksowi. Zatrudnienie zastępu rysowników prawdopodobnie i tak przyspieszyło publikację drugiego tomu, zatem wypada tylko liczyć na to, że do trójki uda się zatrudnić jeszcze kilku autorów i komiks pojawi się w sprzedaży - wedle zapowiedzi - "już niebawem".
Mrok: Krwawe żniwo. Scenariusz: Robert Zaręba. Rysunek: Nikodem Cabała, Artur Chochowski, Tomasz Kleszcz, Zygmunt Similak.Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby 2011
Komiks możesz zakupić tutaj: Sklep Gildia.pl

niedziela, 15 stycznia 2012

Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Stulecie: 1910 - Moore/O'Neill

Autor: Dominik Szcześniak
Londyn z roku 1910 wzywa. Londyn AD 1910 potrzebuje pomocy. A kto niesie pomoc lepiej niż Liga Niezwykłych Dżentelmenów, składająca się z przeróżnych, znanych literaturze postaci? Alan Moore, słynący z chorobliwej skrupulatności, i tym razem nie szczędzi czytelnikowi cytatów i nawiązań, z których jedne zidentyfikować można od razu, a innym należy poświęcić kilka chwil. Na przekór filmowej adaptacji rzeczonego komiksu - płytkiej, zrobionej bez polotu i z nastawieniem na tanie zagrywki - Moore realizuje swój projekt ponad poziomami banału i tandety.
Zapewniają mu to nie tylko wspomniane cytaty, a raczej przede wszystkim znakomita kompozycja albumu oraz zachowanie przygodowego charakteru przy tej dość sporej ilości nawiązań. Wiodącą inspiracją jest Opera za trzy grosze Brechta i Weila, nadająca albumowi rytm właściwie od początku do końca, od sceny prezentującej Janni Dakkar przy łożu umierającego Kapitana Nemo, aż po tragiczny finał. Obok owej wiodącej inspiracji istnieje główny wątek komiksu, jakim jest próba zapobieżenia zagładzie Londynu przez członków Ligi. Istotnym problemem, jaki swoim bohaterom zafundował Moore jest brak jakichkolwiek informacji na temat tego, co ową zagładę spowoduje. Opcje, jakie z zaciekawieniem powinien rozpatrywać również czytelnik, to: kometa Halleya? Złowrogi kult? Plany stworzenia Księżycowego Dziecka snute przez Olivera Haddo? Zbliżająca się koronacja? A może powrót mordercy prostytutek z White Chapel?
Ripperologia to konik Alana Moore'a; zagadnieniu morderstw dokonanych przez Kubę Rozpruwacza poświęcił album Prosto z piekła z rysunkami Eddiego Campbella. W Stuleciu jest on obecny oczywiście nie na tak dużą skalę, natomiast stanowi bardzo istotny aspekt fabularny. Jest ich zresztą znacznie więcej: wyróżniłbym tutaj fenomenalnie rozegrany wątek więźnia Londynu, Andrew Nortona. Wśród tego nagromadzenia zagadnień, właściwie tylko jedno dotyczy samej grupy i absolutnie nie jest dla niej niczym przyjemnym: otóż, ekipa ma kryzys i nie daje sobie rady.
Komiks czyta się wyśmienicie, co w gruncie rzeczy jest zasługą idealnej współpracy Moore'a z Kevinem O'Neillem. Każdy rysunek współpracuje z dymkiem, który się na nim znajduje. Nie ma w kadrze nic niepotrzebnego. Co więcej - to, w jaki sposób Moore opracowuje zagadnienia o jakich pisze i jak dużo smaczków do nich wprowadza, pozwala ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że mnóstwo owych specjałów znajduje się właśnie w wyrysowanych przez O'Neilla kadrach. Jego współpraca z kolorystą, Benem Dimigmaliwem, przynosi m.in. niesamowitą wizję Nautilusa i wspaniały Londyn tamtych czasów.
Dwa główne wątki łączą się w spektakularnym finale, który jest fantastycznym przykładem dotyku geniuszu Alana Moore'a. Podczas lektury serce zaczyna bić mocniej - kameralny początek z czasem przeradza się w rozbudowaną, trzymającą w napięciu fabułę, zakończoną istną bombą.
Pierwszy tom trylogii Stulecie to absolutne mistrzostwo. Moore i O'Neill w najwyższej formie. Przeznaczony głównie do czytelników obeznanych w literaturze, ale również dla tych kojarzących jedynie Excalibur, Sherlocka Holmesa i Verlaine'a powinien być świetną zabawą.
Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Stulecie: 1910. Scenariusz: Alan Moore. Rysunek: Kevin O'Neill. Kolor: Ben Dimagmaliw. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Egmont 2010
Komiks możesz zakupić tutaj: Incal

sobota, 14 stycznia 2012

Usagi Yojimbo: Powrót Czarnej Duszy - Sakai

Autor: Dominik Szcześniak
Jednym ze sposobów na zapewnienie serii drugiego życia jest na przykład zrezygnowanie na chwilę z głównego bohatera. W przypadku Usagiego nowe życie nie oznacza oczywiście wprowadzenia trzęsienia ziemi z powodu pogorszenia się poziomu serii - ten, czy to w krótkich historiach czy dłuższych fabułach jest cały czas zachowany. Oznacza natomiast nagłe przyspieszenie i odejście od serialowej monotonii. I to właśnie robi w Powrocie Czarnej Duszy Stan Sakai. Na moment rezygnuje z Usagiego.
Ten fragment, który obchodzi się bez obecności Długouchego, skupia się na retrospektywnym wglądzie w wydarzenia, mające miejsce w albumie Ostrze Bogów i dotyczące masakry w jednej ze świątyń. Sakai relacjonuje krok po kroku przebieg tamtych wydarzeń, swoim zwyczajem znakomicie kreśląc postaci dramatu i tło historyczne, ale również wchodząc w rejony, wcześniej rzadko kiedy eksplorowane. Chodzi o wątek wiary - buddyjskiemu miłosierdziu szlachetnego kapłana Jizonobu przeciwstawione zostaje zło mrocznych bóstw, czczonych przez garbatego znachora, którego jedynymi przyjaciółmi (poza wykutymi w skale wizerunkami bóstw) są latające wokół niego (nie bez powodu) muchy. Jak to w przypowieści, mimo stanowczych uprzedzeń, Jizonobu zostanie postawiony w takiej sytuacji, która wymagała będzie od niego przychylniejszego spojrzenia na garbusa i podjęcia decyzji w sprawie życia i śmierci.
Ten wątek religijny, powiązany z nieczystymi mocami i idące za nim egzorcyzmy, odprawiane w dalszej części albumu, stanowią najmroczniejsze odcinki serii o króliku-samuraju. Sakai faktycznie dał jej nowe życie.
W towarzystwie tego mrocznego epizodu, cały komiks zmienia nieco charakter - staje się nagle nieco bardziej brutalny i nawet umowne przedstawianie śmierci (tak charakterystyczna dla grafik Sakaiego ulatująca z zabitego czaszka) staje się nieco bardziej dosłowne. Jakby tego było mało, autor w wielu momentach opowiadanej historii wodzi czytelnika za nos, dając mu do zrozumienia, że to, co widzi niekoniecznie jest prawdą. Proponuje również swego rodzaju zagadkę detektywistyczną z serii: Kto zabił?
Na kartach Powrotu Czarnej Duszy pojawiają się starzy znajomi: Gen, Inazuma, kapłan Sanshobo, a przede wszystkim ten, który wygryzł Usagiego z roli głównego aktora przedstawienia - demon Jei (aktualnie znajdujący się w ciele Inazumy). To właśnie pogoń za nim stanowi trzon albumu - gonią go setki najemników, na czele z tajemniczym jegomościem o niezwykłych umiejętnościach.
Album zamyka wątek Inazumy, ale daje wyraźny sygnał, że Jei nie raz jeszcze uprzykrzy życie Usagiemu. Jeśli ma to robić w taki sposób i na takim poziomie, jak w Powrocie Czarnej Duszy - nie mam nic przeciwko. Sakai podniósł sobie poprzeczkę i - być może - na zawsze przedefiniował swojego bohatera i swój komiks. Po tej najmroczniejszej przygodzie samuraja, ciekawość następnych jest ogromna.
Usagi Yojimbo: Powrót Czarnej Duszy. Autor: Stan Sakai. Tłumaczenie: Jarosław Grzędowicz. Wydawca: Egmont 2011
Komiks możesz nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl