Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 3 listopada 2010

Gniewne popołudnia (12): 2008 po polsku

Autor: Dominik Szcześniak
2008 w wykonaniu kultury gniewu, jak pisałem poprzednim razem, był rokiem ubogim w publikacje polskich autorów. Wszystkie cztery, które się ukazały, były jednak komiksami twórców niezwykle dla środowiska ważnych i istniejących w nim od bardzo dawna. Obyło się bez - wydawanych do tej pory regularnie - dokonań polskich undergroundowców, ale ze to dostaliśmy świeży materiał od Marka Turka, Mateusza Skutnika i Michała Śledzińskiego. Tak o nich pisaliśmy w drukowanym "Ziniolu:
Trzecie wejście. W paskach
Postać Blakiego swoją przygodę rozpoczynała na witrynie internetowej Mateusza Skutnika, następnie przeniosła się na łamy kserowanego "Ziniola", by wreszcie po trzykroć ukazać się w profesjonalnym druku: w 2005 jako "Blaki", w 2007 jako "Pan Blaki" i wreszcie w roku 2008 jako omawiany tutaj "Blaki: paski". Tym razem małego, wiecznie ubranego na czarno gościa, poznajemy w trzech odsłonach – w normalnym życiu, na urlopie oraz w niuansach życia w związku. A wszystko to w formie pasków komiksowych – czterech (czasem trzech) kadrach na jednej stronie. W porównaniu z poprzednimi albumami brak tutaj dłuższych monologów wewnętrznych głównego bohatera. Zawiłe przemyślenia na temat codziennej rutyny Skutnik zastąpił krótkimi, nieraz zupełnie niemymi grepsami, narzuconymi przez formę paska komiksowego. I choć oczywiście nie są one do końca pozbawione filozoficznej natury Blakiego (bo przecież i na czterech kadrach zdarza mu się popaść w zadumę) to jednak ustępuje ona tutaj miejsca ciekawym codziennym spostrzeżeniom, czy zabawnym sytuacjom. Humor zaprezentowany w albumie należy do spokojnego, opartego na ludzkich zachowaniach, złośliwości rzeczy martwych, kaprysach pogody… i tak też jest narysowany: charakterystyczną "blakową" kreską, z małym czarnym ludzikiem w centrum i filozoficzną szarzyzną wokół niego.
Bajabongo 
Zacznę od końca – tylna strona okładki wymienia atrakcje, jakich można się spodziewać w kurorcie pod nazwą "Bajabongo". Ot, zwykła oferta turystyczna, z przelotem samolotem, 5 – gwiazdkowym hotelem z bogatym wyposażeniem, safari i tradycyjnym wieczorem regionalnym. Taka, jakich wiele na ulotkach luksusowych kurortów. Jednakże właścicielem tego kurortu, jak dowiadujemy się również z okładki, jest Marek Turek. 
Tyle o okładce.
Tego, jakim właścicielem kurortu jest Marek Turek i w jaki sposób potrafi przedstawić swoim gościom tak z pozoru zwyczajną ofertę turystyczną, dowiadujemy się z siedemdziesięciu ośmiu stron czarno-białego, niemego komiksu, znajdującego się pomiędzy okładkami. Przewodnikiem po świecie wykreowanym przez Turka jest facet o słonecznej twarzy. Jest on ogniwem łączącym koniec z początkiem opowieści, jak również jest jej głównym bohaterem, mimo że "Bajabongo" bohaterów ma wielu.
Fabuła w komiksie Turka jest linearna – wszystko dzieje się w ciągu przyczynowo – skutkowym i, choć może być czytane partiami (pod postacią kilkustronicowych epizodów), tak naprawdę stanowi zwartą całość. "Bajabongo" jest fenomenalne pod względem narracji komiksowej – Turek jako specjalista w dziedzinie teorii komiksu, wzorowo sprawdza się także i w praktyce. Mnóstwo wątków i zagadnień, związanych z religią, sztuką, rozrywką i (wydającym się być dominującym w utworze) motywem przeobrażenia, zostaje ze sobą precyzyjnie spiętych niesamowitymi sekwencjami graficznymi. Zresztą warstwa graficzna komiksu to skrzynia pełna małych perełek – "oświetleniowa" sekwencja ze strony 10, skok z basenu rozpisany na strony 17 i 18, czy przepoczwarzenie ze strony 36 to rzadko spotykane w polskim komiksie alternatywnym momenty, które zapadają w pamięć na długo.
Charakterystyczna kreska Marka Turka połączona z jego indywidualistycznym i bardzo osobistym podejściem do opowiadanych przez siebie historii po raz kolejny (czyli po "Fastnachtspielu" i krótkich formach z "Międzyczasu") zaowocowała komiksem wysokiego lotu. Niewątpliwie, Marek Turek to obecnie czołówka polskiego komiksu alternatywnego.
Na szybko spisane 1990 – 2000 
Druga część trylogii Michała Śledzińskiego była chyba najbardziej wyczekiwanym polskim komiksem tego roku – czytelnicy i krytycy wiązali z nią wielkie nadzieje, napędzane licznymi laurami (m.in. najlepszy komiks roku 2007 na MFK w Łodzi), jakie spotkały część pierwszą. I choć historia osadzona w latach 1990 – 2000 jest inna od tej, która działa się podczas poprzedniej dekady, nikt nie powinien być nią zawiedziony. Śledziu kontynuuje perypetie „pewnego introwertycznego człowieczka”, wprowadzając go w okres dojrzewania, pierwszych miłości i pierwszych konkretnych działań w stronę swoich zainteresowań. Pierwszoosobowa narracja głównego bohatera przedstawia jego osobiste podejście do pewnych spraw – dowiadujemy się z niej o jego fiksacji na punkcie dziewczęcych piersi, o przemyśleniach na temat masturbacji, oraz – w bardzo szczegółowych opisach – o zainteresowaniu komputerami. Poprzez bohatera, poznajemy również jego otoczenie i sytuację rodzinną. Wszystko to, przypominam, za użyciem jedynie narracji. Bez dialogów. I tutaj właśnie widać mistrzostwo warsztatowe Śledzia – poznając perspektywę widzenia głównej postaci albumu w formie narracyjnej, doświadczamy jednocześnie obiektywnych spostrzeżeń w postaci obrazkowej, np. kiedy bohater, idąc wśród szyldów i neonów, stwierdza, że „zrobiło się bardzo kolorowo”, co traktujemy jako jego osobiste spostrzeżenie, rysownik serwuje nam jak na tacy fakt znamiennego dla początku lat 90-tych wysypu firm o słabej marce, nazywanych przez właścicieli np. „Marianex”, czy „Burex”. Takich smaczków w komiksie jest mnóstwo. I takie smaczki powodują, że część trzecia komiksu ponownie zdaje się być najbardziej wyczekiwanym komiksem roku. Tym razem 2009.

Wartości rodzinne

Kiedy po lekturze odłożyłem na półkę nowy komiks Michała Śledzińskiego, zacząłem się zastanawiać nad jednym zagadnieniem: Kim w ogóle jest Michał Śledziński? Wyliczanka okazała się prosta: po pierwsze jest twórcą najlepszego polskiego zina („Azbest”), redaktorem najlepszego polskiego magazynu („Produkt”), autorem jednej z najciekawszych polskich serii komiksowych („Osiedle Swoboda”) oraz jednego z bardziej innowacyjnych komiksów produkcji polskiej ostatnich lat („Na szybko spisane”). Po uświadomieniu sobie tych czterech elementów, wziąłem z półki „Wartości rodzinne”, by uzmysłowić sobie wyjątkowość tej właśnie produkcji. Wyjątkowość, której nie dane mi było poznać po pierwszej lekturze. Okazało się, że „Wartości rodzinne” nie są najlepszym komiksem roku, ani nie wprowadzają rewolucji w narracji komiksowej. Są natomiast komiksem, którym Michał Śledziński może przyczynić się walnie do dehermetyzacji komiksu polskiego. Do zaprzestania utożsamiania go z artystowskimi próbkami grafomańskich, samozwańczych twórców komiksu.

Odcinek zatytułowany „Nie wszyscy są zadowoleni” wprowadza nas w codzienność pewnej przeciętnej polskiej rodziny oraz towarzyszących im na każdym kroku postaci drugoplanowych (w pełnej krasie widocznych na okładce zeszytu). Śledziu na 30 stronach znajduje miejsce na przedstawienie każdego z głównych bohaterów sagi – pana domu, pani domu, ich dwójki dzieci (skojarzenie z „Simpsonami” bardzo na miejscu) oraz mieszkającego u nich pokątnie Pana J. (pokątnie w sensie takim, w jakim pomieszkiwał Alf w domu państwa Tannerów). Dostajemy również informacje o szelmach, którzy na pewno nie raz zatrują życie rodziny – Generale Grocie oraz jego słudze, Sekreciku. Aby ubarwić przedstawiane wydarzenia i zbudować sugestywny profil psychologiczny postaci, autor nie waha się używać retrospekcji, a sprawy codzienne ubarwia „telewizyjnymi” wstawkami z showmanem Bingo Benkiem. Wszystko to upstrzone solidną dawką akcji – jest więc sytuacja gaszenia pożaru w stylu, jakiego nie powstydziłby się Homer Simpson, czy też polowanie w supermarkecie, które zapisujemy na konto Tucholskiego Patrolu. Są rzecz jasna również momenty wyciszenia, głównie przy telewizorze.

Dwoma obiektywnymi słowami mógłbym ten komiks określić następująco: komedia obyczajowa. Przez wzgląd na to, co napisałem w pierwszym akapicie niniejszej recenzji, pozwolę sobie dodać jeszcze słowo trzecie, subiektywne: świetna komedia obyczajowa. Taka, która autentycznie bawi i która ma szanse powodzenia w komiksowym wszechświecie. Z przemyślanym scenariuszem, znakomitymi dialogami, dynamicznym rysunkiem i bonusami, dostępnymi w sieci. Jedyne, na co można ponarzekać to, że adres bloga, na którym tzw. e-pizody są dostępne, jest za długi, a sam komiks jest za krótki. Poza tym podtytuł może sprowokować wielu do złośliwości, choć nie byłbym tego pewien na sto procent… 
Jutro przyjrzymy się publikacjom zagranicznym.

55 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Nie rozumiem właśnie ,dlaczego nasz kraj został jakby to mówiąc "opanoway" przez tzw. niszowe komiksy. Z tego to powodu królują na naszym rysnku pozycje, które w normalnym świecie stanowią zaledwie procent dorobku artystycznego. W ameryce rządzi jim lee, czy larocca, natomiast u nas np. pan pastuszka czy też pan skutnik. Nie ujmuję ich umiejętnościom, ale czy to wszsytko na co nas stać? To jak z czołagmi, amerykanie mają abramsa, niemcy lepoparda, anglicy challengera, my starego rosyjskiego t-72, który ubrany w pancerz reaktywny stwarza pozory. dziękuje.

Maciej Pałka pisze...

Słaby trol jest
słaby

Dominik Szcześniak pisze...

Anonimie, tak się ostatnio dobrze dogadywaliśmy, a tu nagle wyjeżdżasz z czymś, co nawet nie zostało poruszone w tekście, który komentujesz. Niefajnie.

turucorp pisze...

ej, ja tam chetnie odpowiem.
szanowny "anonimie", mam wrazenie, ze piszesz o rzeczach, o ktorych masz niewielkie pojecie:
-po pierwsze, PT-91 aka "Twardy" to nie T-72, ma wymieniony silnik, system kierowania ogniem i pancerz reaktywny ERAWA, co w efekcie daje czolg, z ktorym konstrukcje 2-giej generacji (czyli min. T-72) nie maja szansy na polu walki (gdyby MON mial wiecej kasy, to wymieniliby jeszcze armate i pancerz wewnetrzny tak jak w wersji eksportowej).
-po drugie, normalne jest kupowanie dobrej broni od innych krajow (od zarania dziejow), kupujemy niemieckie Lepopardy 2, bo nie mamy kasy ani czasu na budowanie takiej konstrukcji od zera we wlasnym zakresie.
TAKIE SAME czolgi stosuja min. Szwajcaria, Holandia, Szwecja, Finlandia, Kanada, Grecja i Turcja (czyli jedne z najnowoczesniejszych armii swiata).
Jak na nasze potrzeby nie widze sensu budowania od zera czolgu 3-ciej generacji (chyba, ze mamy zamiar zaatakowac Rosje albo Niemcy).

Analogicznie, nie widze sensu budowania od zera rynku komiksowego na wzor amerykanski, tylko po to, zeby jakis anonimowy trol poczul sie spelniony, bo zamiast robic swoje i po swojemu, wszyscy rysownicy w kraju zaczna nasladowac Jima Lee.
Mamy w kraju kilkuset tworcow komiksow, wielu z nich rysuje "na zachod", jakim trzeba byc "slepym zjebem" zeby miec problem z polskimi rysownikami?

Anonim pisze...

@turu
Z tym "Mamy w kraju kilkuset tworcow komiksow" chyba trochę przesadziłeś ?

Maciej Pałka pisze...

Turu nie przesadził.
W bazie na Comix Grrrlz jest na dziś 88 kobiet tworzących komiksy. Chłopaków jest pewnie z 4 razy tyle.

Aktywnych (w różnym stopniu) komiksiarzy jest około 200.
Bardzo aktywnych - kilkadziesiąt osób.

Anonim pisze...

No tak, Maćku, gdyby jeszcze dołożyć do tego tych z Digartu, Devianta i różnych blogów to mielibyśmy i 5 razy więcej.
Nie można każdego kto pokazuje swoje rysunki w internecie nazywać "twórcą komiksów" i stawiać na równi z tymi co rysują "na zachód" (lub choćby wydają w Polsce).

ps. Mam nadzieję, że za powyższą opinię Turu nie nazwie mnie "slepym zjebem, który ma problem z polskimi rysownikami"

Anonimowy pisze...

Pod najnowszym Kibicujemy cicho, to napiszę tutaj:). Z tymi czołgami to rzeczywiście kiepski motyw Anonimie. Z Jimem Lee tym bardziej. Wystarczy zajżeć do starych WildCatsów, żeby zobaczyć, że Lee skończył się na Punisherze. Potem był tylko świecący papier z dodatkiem rozbuchanego Jima.
Ale w całości szczypta prawdy jest. Kiedyś oglądałem program, strasznie głupi, ale jedna anegdotka odnosnie filmu w naszym kraju mocno do mnie trafiła. Różnica między kinem amerykańskim i polskim. W Ameryce siedzi 2 gosci w okopach i palą cygara, nagle szum, hałas i zaper#%$@*& helikoptery, czołgi itd. Rozrywka.
Kino polskie: 2 gości w okopie pali na spółkę jednego kiepa i mówią, że H#%$*@.
Moim zdaniem jest sens budowania rynku na wzrór amerykański. Nawet polskie wydawnictwa,te które już jakiś czas działaja, zwracają na to uwagę. Wtedy i off komiksowy będzie miał lepiej. Ogólenie komiks bedzie miał lepsze notowania.
Kuba CM

Maciej Pałka pisze...

LOL. Pytałeś o twórców komiksowych. Teraz zaczynasz truć dupę jakimiś wyznacznikami bycia twórcą komiksowym.

Możesz albo:
1) Uwierzyć turu i mi na słowo, bo od kilku lat siedzimy w środowisku i mniej więcej orientujemy się co i kto.
2) Kopsnąć się do bazy twórców na Gildii czy innym serwisie i przekonać się samemu.

Sytuacja jest taka, że "śpiochów" mamy u nas sporo. Wychodzi to przy okazji konkursów i różnych projektów za kaskę. To, że taki Ziuto czy inny Raducha obecnie nie napinają komiksików nie znaczy że należy ich wykreślić z oficjalnej listy.

Sparawa Digartów i Deviantów - Paweł Kłudkiewicz i Leszek Wicherek. Ja wiedziałem że coś w trawie piszczy. Przeciętny anonim nie wiedział i nie wie nadal.

Anonim pisze...

To co pisałem o twórcach, było w kontekście wypowiedzi Anonima (o budowaniu w Polsce rynku) oraz odpowiedzi Turucorpa.
Obecny rynek w Polsce tworzą ci autorzy, którzy są aktywni.Twórcą jest dla mnie ten kto tworzy, a nie ten co się za takiego uważa.
Przy okazji konkursów też pojawiają się w kółko te same nazwiska.
ps. i po co od razu te "LOL" ?

Maciej Pałka pisze...

Skąd LOL - bo nie masz pojęcia o czym piszesz. Z założenia skreśliłeś digarty a przecież z nich wyszła cała najnowsza Nowa Fala. Skreśliłeś bo nie wiesz, nie znasz się, cośtam sobie pleciesz bez większego sensu - stąd LOL. Teraz jasne?

Anonim pisze...

Generalizujesz. Nigdzie nie napisałem, że skreślam digarty. Wiem, że większość młodych polskich rysowników ("nowa fala" jak to określiłeś) ma konta na Digarcie. Ale nie możesz zaprzeczyć, że stanowią Oni zaledwie promil wszystkich użytkowników.
Czy każda dyskusja z Tobą musi sprowadzać się do tego, że każdy kto wyraża opinię odmienną od Twojej "nie zna się" albo " plecie bez większego sensu" ?
Naprawdę uważasz się za takiego Alfa i Omegę ?

Dominik Szcześniak pisze...

Jakub: ta różnica między kinem amerykańskim a polskim to motyw z deka przeterminowany. Kolorowe komedie romantyczne produkowane hurtowo w Polsce, tzw. karolaki, to przecież na wzór amerykański.

A jeśli chodzi o komiks, to w polskim wydaniu ma on wiele postaci. Przeróżnych. Uważam, że teoria o komiksach tylko niszowych anonima, jak i Twoja o budowaniu rynku na wzór amerykański, to niekoniecznie dobre rozwiązania. Polski komiks ma swoją specyfikę i mi z tą specyfiką bardzo dobrze. Np. zbiorcze wydania Pały, Prosiaka i Śledzia - polskość z nich bije i są to fenomenalne rzeczy pod wieloma względami. A przy tym absolutnie nie niszowe.

Inna sprawa, że teorii o niszowości przeczą komiksy cartoonowe, stanowiące obecnie większość krajowej produkcji. Przeż Polak kartonu nie wymyślił.

Maciej Pałka pisze...

Tylko w temacie w którym siedzę i jestem pewien że mam rację.

Nie wiem dlaczego masz do mnie pretensje o to, że wyrażasz się nieprecyzyjnie.
Poza tym generalnie chuj mnie obchodzi Twoje anonimowe wcielenie, więc nie bierz tego tak osobiście i nie spinaj dupy.

tomek pisze...

Te zbiorcze rzeczy są może i fenomenalne, ale wizualnie na pewno nie zabijają, i może o to chodziło z tymi niszowymi komiksami. Może i jest kilkuset rysowników, ale komiksów atrakcyjnych wizualnie wł. mnie niewiele, ale może to sprawa tego, że główny nacisk kładzie się na scenar, a rysunek to tylko dodatek.

Dominik Szcześniak pisze...

tomek: ok, no to spójrzmy na tekst, którego dotyczą komentarze. Jest tam mowa o "Wartościach rodzinnych" Śledzia. Wizualnie to przecież Ameryka. Zerowa zawartość niszy.

A jeśli już rozgraniczamy scenariusz od grafiki, czyli jeśli NIE mówimy o komiksie, to przyznaję, że zbiorówki o których pisałem mogą wydawać się nieatrakcyjne.

Wrzucając je jednak w polski kontekst i spoglądając całościowo (scenar+rysun) mamy rzecz fenomenalną, z poprzeczką zawieszoną tak wysoko, że od momentu powstania tamtych komiksów nikt do niej nie doskoczył.

Maciej: poważnie tak bardzo interesują Cię personalia i z anonimem gadać nie będziesz? Spróbuj podyskutować z argumentami, a nie z anonimowością.

Maciej Pałka pisze...

Tomku, wydaje mi się że głęboko w podświadomość zepchnąłeś całe polskie komiksowe lata '90. Moim zdaniem jest dokładnie przeciwnie. To scenariusze nadal są piętą achillesową polskiego komiksu. Na tych "kilkuset rysowników Sztybora" przypada max kilkunastu scenarzystów. Z tego kilku sensownych. Bodajże na Kolorowych sobie o tym ostatnio trolowaliśmy. Zresztą, pisałem o tym u siebie dwa lata temu i zdania niestety nie zmieniłem: http://maciejpalka.blogspot.com/2008/07/lato.html

Anonimowy pisze...

Tak Dominik! Zgadzam się! Specyfika jak najbardziej jest w porządku - polska. To jest super. Jam myslę, że anonima trochę boli "rynkowośc" samego komiksu i niekoniecznie odpowiednio pojechał po personach.
O tym kinie to przykład. Amerykanie lubią sprzedawac rozrywkę, polacy tak średnio - bo wszystko do bólu realistyczne. Wiadomo, że jakieś odskocznie są, ale dobrze, żeby było coś takiego jeszcze w kinie wojennym, sci-fi itd. Fajny był ten tekst porównujący imprezy komiksowe w Ameryce i Polsce. Przykładny. Nie pamiętam gdzie to było.
Kuba

Maciej Pałka pisze...

@Lucek Anonim wie, że pierdoli trzy po trzy. Z założenia wstydzi się tego co pisze lub po prostu troluje. W innym przypadku podpisuje się na przykład "tomek". Nie mam nic przeciwko anonimom, lecz uważam że anonimowy anonim to ZŁO!

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej: jest anonim, który nie chce ujawniać swoich danych bo po pierwsze, nikomu one nic nie powiedzą, a po drugie boi się zaszczucia ze strony hermetycznego środowiska.

Jest tez anonim, który jest członkiem tegoż środowiska i boi się podpaść aktualnym kolegom, bądź ludziom, którzy w przyszłości mogą się przydać jako koledzy, w związku z czym publikuje pod ścierą anonima. Dobrze znamy takie przypadki i łatwo je wyczuć - wystarczy, że spojrzysz do recki "Gangu wąsaczy" na ziniolu:D Takim anonimom mówię nie. Z całą resztą można pogadać.

Kuba: tekst Timofa, na kulturze liberalnej bodajże. A jeśli chodzi o intencje anonima, to znane są zapewne tylko jemu. Pytać o nie nie ma sensu, bo nie wiadomo które jego wcielenie wyskoczy z odpowiedzią...

Maciej Pałka pisze...

BTW (ale właściwie w temacie): Pewnym tropem jest artykuł o historii grackiego komiksu w ostatnim Ziniolu. Pomijając oczywiście obecną sytuację gospodarczą i nieco inną kulturę komiksową obu krajów. Autor artykułu pisze, że u siebie mają: twórców, krytyków i działaczy ale brakuje im rzutkich wydawców. U nas mamy bazę twórców (z przerostem rysowników) ale "obsługa" w postaci krytyków, działaczy i wydawców (zwłaszcza tych rzutkich) jest dość średnia. Każdy orze jak może i po prostu jest jak jest.

Maciej Pałka pisze...

Ciągnąc temat (bo widzę, że anonimy się zmęczyły i uciekły): Pan Grek pisze o braku rzutkich wydawców a my musimy pamiętać, że w Grecji mieli magazyn komiksowy ukazujący się nieprzerwanie przez 30 lat i darmowy dodatek z komiksem dla dorosłych w ichniej wyborczej (co za tym idzie z automatu masę czytelników). I jak tu się nie czuć jak w czarnej dziurze?

Anonimowy pisze...

Ja tam mogę autoryzować każdy swój wpis. Nawet anonimowy. I o ile mój. Całe szczęście podpisuję się "Kuba". Np. na TAMTYM forum zauważyłem, że często wszystkie kłótnie i teksty anty wynikają z tego, że nikomu nie chce się interpretować tego, co poprzednia osoba napisała. I później lecą wulgary i szydery. Nawet od adminów. Cały urok forów, ale często mylona jest dyskusja z "ja mam swoje zdanie a ty jesteś H%$". Ale tak było i bedzie zawsze, po co to w ogolę piszę...
Kuba CM

Anonimowy pisze...

No tak Maciek: każdy orze jak może. Ale trzeba podbijać nowe tereny, pastwiska, gospodarstwa domowe, układy słoneczne i bezsłoneczne, bo będziemy orać aż do usranej śmierci zamiast siedzieć w foteliku na przyzwoitej emeryturce:D. Ja jestem wyznawcą podboju bez walki otwartej(Sun Tze, tsu czy tfu). Trzeba nam dynamiki... na TAMTYM forum napisali, że chcę "obalić komunizm". Tazosami w Chinach Ludowych chyba:). Jak coś działa, to trzeba zrobić, żeby działało dwa razy lepiej. A nie, żeby działało jak działa.
Pozdrówy
Kuba CM jako Anonim:)

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej: nie sądzę żeby ktoś był przygotowany z lektury, którą podałeś.
A to, że jesteśmy w czarnej dziurze to już trochę inny temat chyba. Poza tym będzie jeszcze gorzej - ot, chociażby w przyszłym roku. Z drugiej strony, jeśli kryzys dotknie rynek komiksów zagranicznych, może to być szansą dla polskich twórców?
Oczywiście to przy założeniu że pojawią się jacyś czytelnicy.

Tomek pisze...

chciałem zauważyć ,że po to się podpisałem, żeby nie być kolejnym anonimem. Bo jak sie wczytać, to widać że rózne osoby się pod anonimem wypowiadają, a nie jedna i ta sama to raz.do lucka: masz racje, u nas sa sami kolesie i kolesie kolesiów, i ja np na temat żadnego konkretnego nazwiska bym się nie wupowiedział, bo to może na starcie grozić zgonem w "branży". Do Maciej: nadal twierdze, ze rysowników i mnóśtwo, ale ich jakość średnia.niby co takiego było wspaniałego w latach 90 w polskim wydaniu? Może ja po prostu nie wiem, w sumie wtedy nie było netu, więc z dostępem też gorzej. A w scenariuszach Bartosza nie widze niż aż tak genialnego. Nie mówię że są złe, ale żeby genialne?Na to wygląda, jak się patrzy na jego dorobek ... No ale widocznie się nie znam.

Maciej Pałka pisze...

Oj, rynek komiksów zagranicznych przy skasowaniu opłaty za przesyłkę na brytyjskim Amazonie może trafić szlag. O powrocie kalesoniarzy możemy zapomnieć.
Klikasz kilka razy i prawie dowolnego Trejda z amerykańską pulpą masz za pół darmo.

Maciej Pałka pisze...

Tomek: nie było nic wspaniałego, ale trend był taki że rysunki są ważniejsze od scenariusza. Stąd syndrom "mistrzów pierwszej planszy" świetnie zapowiadających się od 20 lat.

Plusem Sztybora jest to, że sprowokował konkurencję, która wcześniej drzemała. Ja jestem optymistą. Jest lepiej niż rok, pięć, dziesięć, piętnaście temu.

Dominik Szcześniak pisze...

Maciej: miałem na myśli rynek komiksów zagranicznych w POLSCE, którego krach może spowodować chętkę na cokolwiek komiksowego. Wtedy może nawet Polacy się załapią.

Tomek: tutaj już poruszasz wątek mafijności komiksu polskiego. A lata 90 to były lata wesołej artystowskiej twórczości. Bardzo niszowej, zinowej.

Tomek pisze...

w zasadzie lata 90 były dawno temu, więc niebardzo mnie już interesują. Mówiąc że jest mało dobrych wizualnie histori pisałem bardziej do teraźniejszości i tego się trzymam. nie przemawiają do mnie kartonowe ani tympodobne komiksy, ale to kwestia gustu, a o tym się nie dyskutuje. Ale dla wielu miłośników komiksów rysunek jest podstawą, przynajmniej mam taką nadzieję że nie jestem w takim podejściu jedyny :) Po Polchu i Rosińskim nie widzę już za bardzo nikogo na światowym poziomie w Polsce jeśli o realistyczną kreskę idzie, ale może to wynika z mojej niewiedzy, albo mojego indywidualnego gustu.

Maciej Pałka pisze...

@Tomek - od lat nie kupiłem komiksu tylko ze względu na rysunki.Tak samo od lat nie byłem w kinie aby obejrzeć film TYLKO dla efektów specjalnych.

Uważam, że najlepsze rysunki nie uratują komiksu ze słabym scenariuszem. Analogicznie, dobry scenariusz wynagrodzi niedostatki grafiki (tutaj przykład - komiksy Raczkowskiego albo choćby Dema).

Aczkolwiek przyznaję, że to pewnie kwestia indywidualnych preferencji. Ja na przykład wolę oglądać to co siedzi w głowie Mikołaja Tkacza niż podziwiać "małpie zdolności" Igora Wolskiego lub Tomka Grządzieli. Z całym szacunkiem dla wszystkich trzech.

Maciej Pałka pisze...

@Lucek - Właśnie o tym pisałem, tylko ugryzłem temat ze strony przyczyn. A Ty widzisz pozytyw, który ja mam przed oczyma od momentu gdy tylko zaczęło się mówić o zapaści rynku. Polskiego komiksu na razie nie można zamówić na Amazonie :)

Tomek pisze...

no i tu się własnie różni nasz gust. Ja kupuję komiksy głównie dla rysunków i śmiało pójdę do kina tylko dla efektów,tak jak zrobiły to setki milionów idąc na avatara, który jak dla mnie był wybitnoym dowodem wyższości obrazu nad przekazem, hehe. Dzieki za pouczający wymianę poglądów.

Anonim pisze...

@Maciej
To raczej Ty się spinasz.
Nie wstydzę się tego co napisałem -skąd Ci to przyszło do głowy ? Próbowałem z Tobą dyskutować, ale widzę że braki w argumentach nadrabiasz wulgaryzmami.
To, że siedzisz "branży" kilka lat nie znaczy, że we wszystkim musisz mieć rację.
ps. nie podpisuję się innymi imonami, wszystkie komentarze piszę pod tym samym loginem.

Maciej Pałka pisze...

Wypłacz mi tako rzeke.

turucorp pisze...

nie wiem czy doleje jeszcze oliwy do ognia, ale:
-aktywni tworcy to tacy, ktorzy po prostu rysuja i publikuja, czyli prasa, antologie, ziny, albumy, konkursy, ale rowniez w internecie.
Na festiwal w Lodzi co roku naplywa blisko 100 komiksow i za kazdym razem pojawiaja sie nowe nazwiska, bazy danych chociazby Gildii czy AK rowniez daja obraz (czesciowy) tego, ilu ludzi para sie w Polsce komiksem. Do tego warto dotac spora ilosc wspomnianych przez Macieja "spiochow" i ludzi, ktorzy dlubia mozolnie albumy "do szuflady".

-kwestia "nastepcow" Polcha i Rosinskiego, ja tam sie nie znam, ale jak ktos mi wmawia, ze np. Ozga, Mazur, Klimek, Oleksicki, Urbaniak, Wyrzykowski, Gawronkiewicz i jeszcze conajmniej kilku innych nie sa "na swiatowym poziomie" i "nie potrafia realistycznie" to sugeruje wizyte najpierw u okulisty, a jak nie pomoze, to u psychiatry.

-"anonim" w pierwszym komciu martwi sie "na co nas stac", a ja (tym razem grzeczniej), odpowiadam, ze stac nas na to, zeby robic swoje i po swojemu, tutaj i teraz, a przy okazji stac nas rowniez na to, zeby aktualnie KILKANASCIE osob spokojnie przebijalo sie "na zachodzie".
Szczyt "gory lodowej":
http://www.comicbookresources.com/?page=preview&id=4141
http://www.harbor-moon.com/gallery.html
http://www.bedetheque.com/auteur-16998-BD-Kowalski-Piotr.html
http://www.bedetheque.com/auteur-11127-BD-Gawronkiewicz-Krzysztof.html
http://www.bedetheque.com/serie-9805-BD-Fishermen-story.html
http://mirasbd.blogspot.com/
http://szymonkudranski.blogspot.com/
http://www.comicbookresources.com/?page=preview&id=6147
a przeciez to tylko maly fragment "polskiego leoparda"

-nie widze sensu kopiowania komiksow skadkolwiek, bo komiksy "skadkolwiek" mozna sobie bez problemu kupic, widze sens w robieniu takich komiksow jakich nie ma nigdzie indziej.
Mozemy wzorowac sie na kostruowaniu rynku, organizowaniu imprez, sposobach wydawania i promowania komiksow, ale jeczenie o krajowe komiksy "na wzor" frankonskich czy amerykanskich to jakis chory onanizm umyslowy.

Jeszcze cos mam wyjasnic?

Anonimowy pisze...

ale również w internecie?
czyli że webkomiksy też są tworzone przez twórców? LOL

Anonim pisze...

Zgadzam się z tym co napisał powyżej Turu za wyjątkiem tej długiej listy "aktywnych twórców". Rynku komiksowego w Polsce nie tworzą tacy co rysują do szuflady tylko Ci co publikują swoje prace.
Na liście ludzi parających się komiksem w Polsce jest bardzo dużo nazwisk, ale wielu z nich zaprzestało komiksowej działalności - chociażby Jezierski, a można by wymienić jeszcze kilka nazwisk twórców z lat 90-tych (chociażby z Conturu), o których słuch zaginął. Tak samo będzie za kilka lat z większością dzisiejsztych "świerzaków" - część się wykruszy zanim wydadzą pierwszy album...
Również rysownicy publikujacy wyłacznie za granicą nie powinni być przywoływani w kontekscie polskiego rynku - przecież taki Kudrański niczego w Polsce nie opublikował.
Po za tym zgadzam się, że nie ma sensu kopiowania na siłę zagranicy - każdy rynek ma własną specyfikę.

ps. szkoda Turu, że nie odezwałeś się wcześniej...

Anonimowy pisze...

święte słowa! polska komiksem stoi - oto dowód:
http://blox.blox.pl/2010/11/Subiektywny-przeglad-komiksy.html

Maciej Pałka pisze...

A tymczasem Turu nigdy nie zmęczony tłumaczeniem oczywistych oczywistości. Szacun.

turucorp pisze...

@anonim #1, ja nie napisalem "webkomiksy", tylko komiksy, czyli wszystkie, bez wyjatku. Trudno to pojac, no nie?

@Gall,
-kwestia Jezierskiego, Polch i Raczkiewicz przez lata nie publikowali komiksow, jak ich w tzw. miedzyczasie nazywales?
"Ludzmi, ktorzy kiedys rysowali komiksy"?
-kwestia rysowania do szuflady, na digarcie pojawiaja sie ludzie, ktorzy przez lata dlubali albumy do szuflady, a teraz wrzucaja je na siec, jak ich nazwiesz? "Ludzmi, ktorzy przez lata chcieli byc tworcami komiksow, ale zostali nimi, dopiero jak wrzucili swoje komiksy na digart"?
-Kuranski debiutowal na Esensji, a nie "gdzies tam",
-ale np. Konior debiutowal we Francji, i Twoim zdaniem odbiera mu to prawo do nazywania sie "Polskim Tworca Komiksow"?

@anonim #2, wszystko, co spelnia formalne warunki bycia komiksem, jest komiksem, tak trudno to pojac?

@Maciej, jak widac "oczywiste oczywistosci" tez trzeba niektorym tlumaczyc.

Dominik Szcześniak pisze...

Gallu, turucorp: sprawa z tak ogromną ilością twórców związana jest z tym, że w Polsce każdy czytelnik twórcą jest. Albo redaktorem, publicystą, recenzentem, scenarzystą... a kimkolwiek z wymienionych by nie był, zawsze pozostaje jednym: specjalistą. Od komiksu.

Lepiej niż na komiksie Polacy znają się chyba tylko na piłce nożnej, ale grać w nią potrafi zaledwie kilku.

Czy dobrze rozumiem, że Gall Anonim słusznie optuje za jakąś selekcją, a turucorp wrzuca wszystkich do jednego worka w rytm tego polskiego szaleństwa?

turucorp pisze...

@lu, znam sporo osob, ktore po prostu czytaja komiksy (i czasmi o nich gadaja), nie maja ambicji "znac sie na komisach" ani tym bardziej "byc autorami", to tacy zwykli/niewykli czytelnicy, ktorych, jak sugerujesz, u nas nie ma.
A z drugiej strony, jak mam nazywac ludzi, ktorzy rysuja, pisza scenariusze itp., i np. nie maja na koncie albumu, "ludzmi, ktorzy sa potencjalnymi tworcami"?
Ja nie mowie o "jednym worku", tylko o prozaicznym fakcie, ze jak ktos robi komiksy, to znaczy, ze jest tworca komiksow, i tyle.
nic mniej i nic wiecej.

Anonim pisze...

@turu
Jeśli twórców rysujących i publikujących nazywamy aktywnymi to takich co nie tworzą można nazwać nieaktywni (albo śpiochami - jak to zostało wcześniej ujęte). Jezierski rozstał się z komiksem - czy na zawsze - zobaczymy. Polch, Raczkiewicz i Ozga to ostatnie powroty po latach - na jak długo - zobaczymy.
Jedni przez lata dłubią i wrzucają to na digart a prace innych nigdy nie opuszczają szuflady. Jeżeli tylko dłubią i nie potrafią skończyć żadnego komiksu to dla mnie są tylko hobbystami. Kilka pojedyńczych plansz nie zrobi z nikogo twórcy komiksów.
Debiut Kudrańskiego musiałem przegapić. Czytałem z nim wywiad, w którym żalił się, że nikt w Polsce nie był zainteresowany publikowaniem jego prac, więc sądziłem, że debiutował za granicą. Mnie tak naprawdę interesuje czas teraźniejszy, a nie to co ktoś kiedyś robił. To samo było z Rosińskim - urodził sie w Polsce, debiutował i przez wiele lat publikował w Polsce, a później wyjechał i dla mnie nie jest już "polskim twórcą komiksów" - rysuje do scenariuszy frankofońskich twórców, publikuje w zagranicznych wydawnictwach i w obcym języku. To samo z Kudrańskim. Jak tacy rysownicy będą tworzyć komiksy po polsku dla polskich czytelników to będą polskimi twórcami.
@lucek
Dokładnie tak, doskonale to zrozumiałeś ! O to mi chodziło - ja rozgraniczam amatorów-hobbystów od twórców, którzy (może nawet nie czesto), ale regularnie publikują komiksy (nie ważne czy w sieci czy na papierze). Właśnie dlatego, że w internecie jest tego tak dużo jestem za selekcją na tych co tworzą i na tych co tylko próbują.

Dominik Szcześniak pisze...

kiedyś się mówiło "amatorami komiksu" a wyznacznikiem był papier. Internet wszystko zniesie, ale w druku 90% rzeczy publikowanych w necie nie miałoby szans.

I myślę, że anonimowi komentatorzy, którzy wypisywali się powyżej, mieli na myśli właśnie tę zależność. Że twórca jest pojęciem, pod którym kryje się teraz i amator, którego rugacie na forach, że "za wcześnie jeszcze na publikację tych wypocin; musi wyrysować wagon papieru" i dziewięciolatek, który wysyła komiks na konkurs, a pani z biblioteki kwalifikuje go do katalogu z powodu jego sympatycznego wieku, i Krzysztof Gawronkiewicz i Jerzy Ozga.

Co do czytelników - oczywiście też znam takich zwykłych. Mówiąc o tych aspirujących mówiłem o wszystkich osobach, których spotyka się na imprezach komiksowych. Krzykniesz w tłum: twórco! lub: redaktorze! i wszyscy się odwrócą.

Dominik Szcześniak pisze...

Powyższy komentarz adresowany był do turu. Zapomniałem zaznaczyć.

turucorp pisze...

@Gall
-czy faceta, ktory przez lata dlubal do szuflady, a teraz wrzuca CALE ALBUMY na digarta (i nigdzie wiecej) nazwiesz "hobbysta" czy tworca komiksow?
http://frimajnd.digart.pl/

-Pala i Prosiak od dawna nie rysuja nowych komiksow, ale sa wydawani, to w takim razie sa "aktywni" czy moze sa "spiochami"?


-Kowalski rysuje na rynek frankonski i do "obcych" scenariuszy, w dodatku przez jakis czas siedzial za granica.
I z tego powodu mam mowic, ze przestal byc krajowym tworca?
Miras Urbaniak mieszka w Wawie, ale publikuje wlasciwie tylko na zachodzie, to jest krajowy czy zagraniczny?

@Lu
-gdyby papier mial byc wyznacznikiem bycia tworca komiksow, to takie rzeczy jak "Copper", "American Elf", "Megatokyo", "The Perry Bible Fellowship", "Questionable Content" i wiele innych byly rysowane przez kogo?
Przez "amatorow komiksu"?

-a komiksy typu "Wisla. Polska grupa wywiadowcza na ziemi lubskiej." staja sie dzieki publikacji w fromie albumu bardziej "zawodowe"?

Dla mnie komiks to komiks, a autor komiksu to autor komiksu, a nie "amator", "spioch", "zawodowiec", "hobbysta" itp.
A od szufladek to mamy "komiksologow", bibliotekarzy i pracownikow sklepow meblowych.

Anonim pisze...

@turu
Jeżeli ktoś do sieci wrzuca skończone komiksy to oczywiście mozna nazwać go twórcą komiksowym. Ale tych co prezentują tylko jakieś próbki, szkice i projekty twórcami bym nie nazywał.
Różnimy się tym, że dla mnie komiks komiksowi nie równy, tak jak autor autorowi. Jeden jest "zawodowcem" a drugi "amatorem". Dotyczy to szczególnie poziomu prac. Ja bym nie postawił w jednym rzedzie Gawronkiewicza z podlinkowanym przez Ciebie digartowcem chociaż obaj rysują komiksy.

Skoro Urbaniak publikuje tylko na zachodzie to dla mnie nie jest krajowym autorem.
Przypominam, że ta dyskusja zaczęła się od komentarza anonima o tym co króluje na polskim rynku komksowym. Trudno mówić, żeby pozycje wydawane przez polskich autorów zagranicą, w obcych językach tworzyły nasz polski rynek.
A z tą selekcją, czy jak wolisz szufladkowaniem komiksiarzy u nas to jest problem skoro wszyscy są "amatorami", trudno o jasny i czytelny podział.

Dominik Szcześniak pisze...

turu: no pewnie, że komiks to komiks. To, co pisałem o papierze to wspominka z przeszłości - masz rację, że nieaktualna. "Amatorzy komiksu" również są określeniem wyciągniętym z dawnych lat, więc nie traktuj tego jako jakichś tropów z mojej strony. Podobnie jak ten twórca, o którym rozmawiamy - wedle Twoich słów mamy ich w Polsce nie setki, a tysiące, tyle że należy się zastanowić jak bardzo jest to grupa reprezentatywna. I jak to się ma do słów anonima, który rozpoczął dyskusję.

Każdy kto coś stworzy twórcą jest, niezależnie od tego poziomu. Czuję, że zahaczamy tu o absurd "artysty" (nie są nim wszyscy, a tylko wybrani - przez cholera wie kogo). Gall Anonim pisze o podziale na zawodowców i amatorów. I tak można, tyle, że wtedy kiepsko z tym zawodowstwem u nas, nie?

turucorp pisze...

@Gall
-niewielu jest rysownikow, ktorych osmielibym sie postawic jednym rzedzie z Gawronkiewiczem (i to nie tylko krajowych)

-albumy Koniora byly rysowane "na zachod", czy gdyby Taurus nie wydal ich w Polsce, Konior nie bylby "krajowym tworca"?
A jak ktos u nas wyda Urbaniaka to stanie sie on nagle "krajowy"?

-nie rozumiem sytuacji, w ktorej ktos ma jakies problemy z "dominacja na rynku krajowym", szczegolnie w kwestii rysownikow, bo patrzac zupelnie obiektywnie, granice miedzy "klasycznym" rysunkiem Wyrzykowskiego a "awangardowym" rysunkiem Kozy sa tak szerokie, ze bzdura jest opowiadanie o jakiejkolwiek "dominacji" czy "opanowaniu rynku"

turucorp pisze...

@Lu
ograniczylem sie do okreslenia "kilkuset ryswonikow", bo wole mowic o ludziach, ktorych spokojnie mozna publikowac.
I uwazam, ze niewiele mijam sie z prawda, twierdzac, ze w Polsce jest kilkuset rysownikow/rysowniczek, ktorzy byliby w stanie zrealizowac albumy komiksowe, lepsze, gorsze, awangardowe, komercyjne itd. itp. ale jednak pelnowymiarowe albumy.
Kwestia tego, ze w kraju nie ma szans i miejsca nawet na kilkadziesiat "zawodowych" krajowych produkcji rocznie, bo nie ma takiej ilosci swiadomych i aktywnych odbiorcow, to juz zupelnie inna bajka.

Dominik Szcześniak pisze...

turu: przybijam piątkę z tym poglądem.

Anonim pisze...

@lucek
Dlatego napisałem amatorów i zawodowców w cudzysłowie i dlatego również napisałem, że ten podział nie jest taki czytelny. I nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby "zahaczyć" o podział na artystów i nieartystów. W przypadku komiksów prędzej użyłbym kryteriów rzemiosła lub jego braku.
@turu
Jeżeli polski autor jest wydawany i tu i tam to oczywiście zaliczamy go do grona polskich twórców. Jeżeli ktos zacznie wydawać komiksy Urbaniaka w Polsce to on też będzie polskim twórcą. Ale Kudrański już nie - bo on nie rysuje polskich komiksów. Jest tylko wynajętym rysownikiem do pracy przy komiksach amerykańskich.

Co do publikowania prac tych kilkuset rysowników to ja nie jestem takim optymistą - ograniczyłbym tę liczbę do tych kilkudziesięciu.
ps. Chciałbyś publikować takie komiksy jak ten z digartu, który dałeś w linku powyżej ?

turucorp pisze...

@Gall, sorry, ale pytanie pod zlym adresem, bo wolabym publikowac np. takie rzeczy:
http://www.digart.pl/zoom/5781953/Czarne_przejscie.html
albo takie:
http://www.famsi.org/research/graz/dresdensis/thumbs_0.html
http://www.cementimental.com/noisebook/index.html
http://www.redfoxpress.com/dada.html
ale nie mam na to czasu ani sily.
Te kilka tysiecy komiksow rocznie, wydawane np. we Francji to nie tylko mainstream, a to co u nas nazywa sie "komiksem undergroundowym" czy "artystycznym", to tak naprawde komiks srodka.
Warto o tym pamietac kiedy rozwaza sie kwestie komiksu jako gatunku, a nie ogranicza sie jedynie do wybranych jego odgalezien.
Bardzo latwo gdyba sie w stylu tego co napisal tutaj np. Anonim w pierwszym komentarzu, kiedy nie ma sie wgladu w totalna roznorodnosc komiksow jakie powstaja na calym swiecie.
W Polsce pojawia sie rocznie +/- 300 komiksow rocznie, w wiekszosci to pozycje komercyjne.
Na swiecie, w skali roku, to kilkadziesiat tysiecy tytulow, od abstrakcji po fotokomiksy.
Jesli ktos podejmuje sie oceny i analizowania komiksu jako gatunku, tylko i wylacznie na podstawie wlasnego widzimisie i wybiorczej znajomosci tego co jest u nas publikowane, to sorry, ale dla mnie jest to jedynie smieszne gdybanie "o dupie Maryny".

Anonim pisze...

@turu
Podałem jako przykład to co Ty sam dałeś w linku. Nie spodziewałem się pozytywnej odpowiedzi znając Twoje komiksowe upodobania z wcześniejszych wypowiedzi.
Też uważam,że określenie "underground" jest u nas mocno nadużywane. Nie wiem czy w czasach internetu w ogóle można jeszcze mówić o jakimś prawdziwym undergroundzie i Polsce i na świecie. To tylko u nas np. Pałkę ktoś mógłby określić takim terminem.