Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 2 listopada 2010

Gniewne popołudnia (11): Trzech gniewnych kulturalnych

Autor: Dominik Szcześniak

Jednoosobowa instytucja, jaką przez pierwsze lata działalności był Jarosław Składanek rozrosła się w 2005 roku do trzyosobowej, sprawnie zarządzanej firmy. Najlepszy fachowiec od składu w Polsce dostał wsparcie w postaci kolegi ze szkoły, Pawła Tarasiewicza oraz poznanego na konwentach komiksowych Szymona Holcmana. Wcześniej obrany przez Składanka koncept wydawnictwa został rozbudowany o produkcje zagraniczne oraz wsparty solidną promocją w internecie.
Trzech gniewnych ludzi
Kultura gniewu radziła sobie coraz lepiej, a jej działania nabrały rozpędu. Jako pierwsi wpadli na pomysł drukowania komiksów niemych, co do tej pory wychodzi im znakomicie. Poza "Damskimi dramatami" Anny Sommer i "Deszczem" Ville Ranty, wydanym na spółkę z Atroposem, koniec roku 2005 zaowocował jednym z najlepszych wydanych przez oficynę komiksów - "Pixy" Maxa Anderssona. Szwecja, Finlandia, Szwajcaria jako kraje produkujące dobre komiksy, były do tej pory znane polskiemu czytelnikowi jedynie z nielicznych (ale świetnych!) publikacji w zinach. Kultura gniewu, mimo tej ekspansji, pozostała wierna swoim ideom krzewienia pozycji niebanalnych, undergroundowych, alternatywnych do głównego nurtu. Zamiast sięgać na półkę z hitami amerykańskimi i francuskimi, skupiła się na mniejszych rynkach , wyławiając z nich same perełki. Orientalne rytmy wzbogacone były polską śmietanką - publikacji doczekała się wreszcie tułająca się po "Talizmanie" i "Arenie Komiks" "Misja" Adriana Madeja (która mimo znakomitej kreski okazała się być pozycją średnią i niedopracowaną przez autora), kontynuacji zaznał "Doktor Bryan" w "Archipelagu Dusz" (potraktowany w sposób bardziej "epicki" niż świetny, acz anegdotyczny pierwowzór), a zbiorczego wydania doczekał się wampirzy duet Tadeusza Baranowskiego w komiksie "O zmroku".
"Pixy" był dla kultury gniewu w 2005 roku tym, czym było dla niej "Glinno" w 2004 i pierwsza odsłona "Ciernia w koronie" w 2003 roku - murowanym hitem. Komiksem, który powinien się znaleźć na półce każdego konsumenta dóbr kultury wszelakiej. Rok 2006, choć dzieła tak dużego kalibru spod skrzydeł kg nam nie zaproponował, sprowadził do Polski nazwisko, które trzeba znać: Daniela Clowesa. Jego "Ghost World", choć znakomity, nie jest w połowie tak dobry, jak inne jego pozycje, ale z marketingowego punktu widzenia był to strzał w dziesiątkę - idealnym wsparciem dla komiksu stał się film, który był jego adaptacją. Nie sposób również przejść obojętnie wobec prac Thomasa Otta. Jednymi z ważniejszych wydarzeń autorstwa kg w 2006 roku była również publikacja (nierównej) antologii piłkarskiej, debiut Mawila ("Bend") oraz uruchomienie bloga wydawnictwa.
Kontakt z czytelnikami stał się dla edytora niezwykle ważnym punktem rozkładu jazdy - obok wspomnianego bloga, kultura gniewu stale obecna jest na wszelkiego rodzaju forach, facebooku, a jej przedstawiciele spieszą z odpowiedzią na bieżące pytania o każdej godzinie. Jak każdy kij, i ten ma jednak dwa końce - przeglądając wspomniane fora natrafić można na czytelników, narzekających na to, iż w wypowiedziach wydawnictwa jest zbyt dużo gniewu, a niewiele kultury. Przedstawiciele firmy bronią swych komiksów jak mogą: żartując, tłumacząc, ironizując, przekręcając tytuły komiksów konkurencji (Kaffliki Życii - pamiętamy!). Będąc hobbystami, mają w końcu do tego prawo, oczywiście w ramach zdrowej konkurencji.
Co również istotne w kwestii obecności kg w internecie, to fakt, że jako pierwsi zdecydowali się na dość ekscentryczne i szalone promo, publikując pierwszy rozdział jednego ze swoich komiksów w całości na stronie www. Zamiast odstraszyć, przyciągnęło to czytelników do "Łaumy", która zdobyła chyba wszelkie możliwe w kraju nagrody, zyskała poklask krytyki, sympatię publiki i wizję ekranizacji.
Kosmicznym rokiem dla wydawnictwa okazał się 2007. Kosmicznym, bo było w nim wszystko, co najlepsze. Patrząc z perspektywy, można spróbować rozpracować klucz według którego kg dobrała swój materiał. Po pierwsze: ukłon w stronę korzeni wydawnictwa i publikacja podziemia, ale nie tylko w wydaniu polskim (zbiorcza "Ósma czara" Prosiaka), ale również zagranicznym ("Kot Fritz" Crumba"). Po drugie: postawienie na sprawdzonego konia ("Pan Śmierć i dziewczyna" Anderssona, "Ester i Klemens" Rebelki). Po trzecie: wybuchowe debiuty: "Black Hole" znanego już z "El Borbah" Charlesa Burnsa oraz "ALIEEN" Lewisa Trondheima. Talent i komiksiarska wirtuozeria tego ostatniego miała co prawda rozbłysnąć dopiero za kilka lat w innym wydawnictwie, ale okazały debiut należy zapisać na konto kultury gniewu. Zresztą ich chęć bycia prekursorem wielkiego komiksu to cecha jak najbardziej pozytywna.
"Black Hole" był niekwestionowanym hitem roku 2007 w Polsce, z bardzo pozytywnym przyjęciem spotkał się również pierwszy odcinek trylogii Michała Śledzińskiego "Na szybko spisane", którego drugi tom ukazał się w 2008 - roku ubogim jeśli chodzi o publikacje polskich komiksiarzy. Kultura gniewu uderzyła w pozycje zagraniczne. Jutro zaczniemy ostatni rozdział celebracji X-lecia wydawnictwa od kilku recenzji, które zamieściliśmy w drukowanym "Ziniolu".
Ciąg dalszy nastąpi

3 komentarze:

Pan Latar pisze...

A "Phenian" nie jest przypadkiem komiksem dużego kalibru z 2006? Przecież jest lepszy od "Glinno".
Wiem, on nie jest tego kalibru tylko większego ;-)

Dominik Szcześniak pisze...

Prawdziwa prawda mówi jednak, że nie jest. Komercyjny sukces wydawnictwa - owszem (i o tym napiszę w tekście nt. sukcesów i porażek kg), ale artystycznie był to komiks bardzo kontrowersyjny. Wystarczy prześledzić sobie dyskusję na forum gildii (z czasów gdy na tematy komiksów jeszcze się dyskutowało) między mykupyku a obrońcami krzyża.
A czy jest lepszy od "Glinna"? Porównywać subiektywny dokument z lynchowską jazdą bez trzymanki jest wyczynem niemożliwym, natomiast można z całą pewnością stwierdzić, że wartości artystyczne wrzucają "Glinno" na wyższą półkę, podczas gdy "Phenian" ląduje pod regałem:-)

Pan Latar pisze...

"Phenian" jest po prostu lepszym komiksem, ale "Glinno" też zawsze lubiłem.
Jasne, że czytałem rozmowę Adama Gawędy z obrońcami "Phenianu". Nie wpadłem na to co mykupyku (obawiam się że prawie nikt inny też) i dobrze, że to przeczytałem. Mam dzięki temu szersze spojrzenie na całą sprawę. Dla mnie to po prostu była i jest świetna powieść graficzna i nic tego nie zmieni. Ale tak, Guy Delisle jest niezłym dupkiem.
No to teraz czekam na "wzloty i upadki KG" i dobre argumenty przeciw dziełu Delisle:-)