Rok 2009 by

Przemiany ostatnich miesięcy doprowadziły do sytuacji, w której katalog Diamonda zmalał o połowę, i stał się tylko grubszą broszurą. Zniknęło z niego dużo niewielkich inicjatyw, a komiksy wydawane własnym sumptem przez autorów nie pojawiały się już w katalogu w ostatnich miesiącach roku. Po części było to wymuszone nową polityką firmy, która nie dość, że podniosła wydawcom limity sprzedaży, aby utrzymywać ich towar w katalogu, to również zaczęła rościć prawa do arbitralnej oceny, czy wpuścić na direct market nowe produkty i nowych wydawców. Dlatego też wielu z wydawców skupiło się na pogłębianiu penetracji rynku książkowego, a na serwisach zaczęto dyskutować o sensowności topów sprzedaży DCD, gdy sam Diamond nie ujmował w nich całej swojej sprzedaży – nie obejmuje ona sekcji DBD (Diamond Books Distributions). A już zestawienie obu list powoduje zmiany w postrzeganiu rynku komiksowego. Okazuje się, że zaczyna rosnąć rola rynku książkowego (popularnie zwanego graphic novel) kosztem masowego przemysłu zeszytów komiksowych. Ta rola jest już na tyle znacząca, że duzi wydawcy książkowi coraz śmielej wchodzą w ten interes, ale mając znacznie bardziej rozbudowaną sieć dystrybucji mogą sobie pozwolić na traktowanie direct market po macoszemu i skupianie się na sprzedaży komiksów (graphic novel) przez księgarnie, a nie sklepy komiksowe.
Wróćmy do kryzysu. Zaowocował on zmniejszeniem się rynku, ale nie sprawił, że dynamika jego zmian ustała. Ba, spowodował raczej jej wzmocnienie. Bo czymże innym jest coraz częstsze sięganie przez producentów komiksów superbohaterskich po twórców, którzy jeszcze kilka lat temu nie przeszliby selekcji redaktorów skupionych na naiwnym realizmie, nie chcących (tak „nie chcących!”, a nie „nie mogących!”) pozwolić sobie na eksperymenty graficzne nawet na obrzeżach DC, czy też Marvela. To się zmienia, ale zmienia się też optyka rynku. Tak jak na rynku książkowym zaczyna dominować tematyka autobiograficzna, a coraz większą uwagę przyciągają twórcy komiksu autorskiego. W takich warunkach przychodzi wybrać 10 najlepszych, moim zdaniem, komiksów wydanych w 2009 roku za oceanem.
Zacznijmy jednak od tych tytułów, które się tam nie znajdą, a mogłyby się znaleźć. Nie będzie więc tam Asteriosa Polypa, bo po prostu nie trafiła do mnie zupełnie ta akademicka pseudobiografia, która podbiła listy przebojów wielu krytyków, autorów i znawców w samych Stanach. Nie trafią tam edycje Tardiego ("You are there" i "West coast blues") wydane przez Fantagraphic, bo co z tego, że fajne, jak o 30 lat spóźnione, ale kto wie, może w 2010 roku pojawią się jego lepsze i nowsze rzeczy. Nie znajdzie się też "Scalped", choć jest jedną z niewielu wartych uwagi serii z wielkich wydawnictw. Zabraknie też nowego Mouse Guarda: "Winter 1152", bo dobre to ciągnięcie świetnego pomysłu, ale bez tego specjalnego błysku, który towarzyszył pierwszej serii. Nie będzie też "Sweet Tootha", bo pomimo całego zaufania jaki dałem tej serii, to za wcześnie by wychwalać ją pod niebiosa.
A co będzie? Będzie dziesięć świetnych komiksów, a właściwie 11, bo jednego oba tomy wydane w 2009 roku.
10. "Leagu

9. "Dark Entries" – Ian Rankin, Werther Dell’edera – co by było jakby za Constantine’a zabrał się prawdziwy pisarz kryminałów? Teraz już wiemy. Wszystko to w nowej linii DC – Vertigo Crime. Wszystko to w czerni i bieli. Wszystko to na ponad 200 stronach w kieszonkowym formacie, czyli prawie jak prawdziwy tani kryminał. Gdyby rysunki jeszcze były lepsze, choć… wróć! Przecież to idealny styl dla takiego nawiązania do tradycji pulpy.

8. "The Photographer" – Didier Lefevre, Emmanuel Guibert, Frederic Lemercier – doskonały przykład na świetne możliwości połączenia fotografii i rysunku, i w ten sposób stworzenia świetnego reportażu z Afganistanu – miejsca, które obecnie wydaje się nam całkowicie odmiennym od tego, jakim było 25 lat temu, a zarazem tak podobnym, gdy brniemy przez karty książki i wgłębiamy się w dostępne w sieci informacje o trwającej tam wojnie.

7. "DMZ vol. 6 Blood in the Game" i vol. 7 "War Powers" – Brian Wood, Riccardo Burchielli, Kristian Donaldson I Nikki Cook – wielu mogło się wydawać po poprzednim roku, że to już koniec, nic ciekawego się w serii nie wydarzy, autor zafiksował się na paru pomysłach, które właśnie dogorywają. A jednak, wszyscy wątpiący dostali soczystego kopa w jaja, a seria dostała niezłego powera i z nową siłą kręci się dalej. A robi się coraz ciekawiej, co mogą poświadczyć czytelnicy tej serii w wydaniu zeszytowym, gdzie właśnie w nr 49 nastąpiła kulminacja opowieści zaczętej w tych dwu zbiorczych wydaniach.
6. "Stitches" –

5. "Footnotes In Gaza" – Joe Sacco – długo czekaliśmy na nowy komiksowy reportaż Joe, aż już wielu zwątpiło. Choć wielu wiernych ucieszyło się z preludium o Czeczeni w "I live here", ale wciąż czekaliśmy na nowy komiks Joe. I w końcu kilka dni temu przyszedł, ukazał się na sam koniec roku. Jeszcze nie przeczytałem go, ale już te strony na których właśnie jestem są wyśmienite i przypominają dlaczego tak lubię jego komiksowe reportaże.

4. "The Complete Essex County" – Jeff Lemire – ten komiks pokochałem już w wersji 3 odrębnych albumów bez dodatków. Pokochałem aż do tego stopnia, że jego zbiorcze wydanie w polskiej wersji ukazało się zaledwie tydzień po amerykańskiej premierze.



Być może rok 2009 nie był rokiem obfitym w nowości, ale był niewątpliwie obfity w dobre nowe tytuły, które pokazują, że komiks dawno wyrósł z getta, do jakiego nieustannie szufladkują go miłośnicy wąskiego pojmowania tej dziedziny sztuki, jako prostej rozrywki dla białych nastoletnich chłopców z przedmieść. I miejmy nadzieję, że rok 2010 będzie świetną kontynuacją tego trendu wydawniczego.
2 komentarze:
A jaka szansa na A Drifting Life po polsku?
dobre pytanie, widziałem Cię Timof z tym komiksem już szmat czasu temu ;-)
Na Dżentelmenów się nie zdecydowałem, czekam na polskie wydanie, podobnie z DMZ, ale chyba się złamię i zacznę zbierać po engliszu.
Z Footnotes utknąłem na 80 stronie gdzieś, ale zacznę jeszcze raz. Lubię bardzo Sacco za te reportaże, ale i tak wolę te sfabularyzowane rzeczy (The Fixer, jak Ci mówiłem to mój ulubieny tytuł, i idąc tym samy tropem- Soba). Footnotes ma bardzo fajny pomysł wyjściowy, ale muszę sobie odświeżyć całą faktografię i chronologię wydarzeń, bo momentami się gubię. A komiks z pobytu w Czeczenii jest pomyslany jako pełny metraż, prawda?
Prześlij komentarz