Kończy się styczeń, kończy się również konkurs na nowe szaty "Ziniola" - napłynęło do nas nieco propozycji, ale jeszcze do niedzielnej nocy czekamy na więcej. Jeśli do kogoś zapuka pomysł na logotyp nawet za pięć dwunasta - niech daje znać. Wyniki, po obowiązkowo burzliwych naradach w gronie redaktorskim, ogłoszę na początku lutego. Wtedy również zaprezentuję wszystkie projekty, które stanęły w szranki. A w przededniu tej wiekopomnej chwili, zapraszam na przejażdżkę po dotychczasowych winietach "Ziniola".
Zaczynaliśmy od czegoś takiego. Prosty design, zresztą wykonany przez niedoświadczonego niżej (wyżej) podpisanego. Projekt ten towarzyszył "Ziniolowi", kiedy ten był "Ziniem", czyli do numeru 24 epoki ksero włącznie. A od nr 25 mogliśmy się pochwalić czymś takim:
Jak więc widać, niedaleko padło jabłko od jabłoni. Prawdopodobny zamysł usprawniający logo i dostosowujący je do nowych czasów, polegał na ukazaniu, że "Zinio", brzmiący dość dziecinnie, staje się dorosłym "Ziniolem", brzmiącym z kolei nieco bucowato. Czarne "L" dodane do poprzedniego projektu, stosowane było wymiennie z kolejnym, aż do momentu, gdy ten wyparł go już na zawsze. Był to projekt Dennisa Wojdy, który wyglądał następująco:
Dennis kompletnie zaprojektował kilka okładek, a jego logo sprawdziło się na tyle, że aż do numeru 40 towarzyszyło zinowi w przeróżnych mutacjach. Historia mówi, że po numerze 40 nastąpiła trzyletnia dziura w egzystencji "Ziniola", po czym zin powrócił w formie magazynu i ze znanym wszystkim...
... autorstwa Pawła Pyzika, który nawiązując do przeszłości magazynu, stworzył całkiem nową jakość.
Do powyższych projektów, jak również do trójcy projektantów, już wkrótce dołączy kolejny. Przypominam: do jutrzejszej nocy może to być każdy, kto nadeśle swój pomysł na ziniol@timof.pl Czekamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz