Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

czwartek, 14 stycznia 2010

Wywiad z Marcinem Rusteckim

Autor: Dominik Szcześniak

Wszyscy znają go jako tego, który wprowadził komiks superbohaterski do Polski w postaci zeszytówek Tm-Semic. Wspólnie z Arkiem Wróblewskim kreował gusta czytelników na początku lat dziewięćdziesiątych. Z Marcinem Rusteckim przeprowadz
iłem krótką rozmowę, w której poruszyliśmy sentymentalną nutę starych czasów, jak również skupiliśmy się na teraźniejszym zajęciu naszego gościa, jakim jest współpraca z wydawnictwem Mucha Comics.


Dominik Szcześniak: Jaką funkcję pełni Pan w wydawnictwie Mucha Comics?

Marcin Rustecki: Współpracownika pomocniczego.


A co to za funkcja?

Jeśli funkcją można nazwać pomoc wychodzenia z totalnego chaosu (o tym poniżej), no to jestem funkcjonariuszem. Kierownictwo Muchy znam od prawie dwudziestu lat, jeszcze z czasów TM Semic. Oprócz działalności wydawniczej parają sie także sprzedażą praw na komiksy. Dawniej reprezentowali Malibu Comics, Top Cow, a teraz m.in. IDW, Image. Poza tym, miałem udział w tworzeniu pierwowzoru Muchy w Danii - G.Floy Studio. Myślę, że „współpracownik pomocniczy” jest określeniem trafnym.

Po okresie całkiem niezłego prosperity, coś w Musze pękło i wydajecie nieco mniej komiksów. Co było przyczyną tego zastoju?

No cóż, przykra sprawa. Wydawnictwo zatrudniło człowieka, który delikatnie mówiąc nie do końca uczciwym człowiekiem sie okazał. Pomijając oczywiste straty finansowe, zawalenie planu wydawniczego itd. nastąpiła faza kaca moralnego... człowiek wszystkich oszukał, zawiódł. Poza tym sprawa otarła się o sąd - a to jak wiadomo trwa. Śledztwo, wzywanie świadków... normalnie nienormalne. Jak w takich warunkach prowadzić działalność? Wezwano Hydraulika na pomoc, czyli mnie. Tylko, że ja prowadzę studio graficzne i nie jestem w stanie w 100% poświęcić czas Musze. Staram się jednak, bo robię to dla przyjaciół.

Czytelnicy na forach dość szybko ferują wyroki, skreślając po kolei wydawnictwa, które nic nie wydały przez dłuższy okres lub takie, o których wewnętrznych problemach pokątnie się dowiadują. Śledzi Pan fora pod tym kątem? Jak wrażenia?

Jak mam okazję i czas to śledzę, choć czasami gorzko tego żałuję. Jest to środowisko dość specyficzne. Wśród wartościowych komentarzy i stojących za nimi jak mniemam przyzwoitymi ludźmi, zawsze znajdzie się jakiś pętak, który będąc intelektualnym i mentalnym kurduplem wciela się w rolę tytana. To taki internetowy morfing; lub warping jeśli "odkształcenie" występuje jednorazowo. Jest też cała masa mądrali, którzy WIEDZĄ, posiedli stan ABSOLUTU. Wiedzą np. że Mucha ściemnia, kłamie, oszukuje, kręci tłumacząc, że „Loveless Zagłada Blackwater” w dwóch albumach to NIE wymóg licencyjny, tylko próba zamachu na kieszenie uczciwych czytelników. Tylko że ja niestety WIEM, że taki wymóg BYŁ postawiony.

W tym miejscu chciałbym poinformować, że Mucha nie byłaby w stanie samodzielnie wydawać komiksu, musi szukać partnerów. Wszel
kie koszty, czyli kupno licencji, materiały do druku czy wreszcie sam druk rozbijają się na 2, 3, 4 kraje... im więcej tym lepiej, czyli taniej.

Standardowe pytanie o plany wydawnicze: Czym zas
koczycie Czytelników? Czy może Pan zdradzić jakąś szczególną „bombę”, którą planujecie w najbliższym czasie?

Jest w planach coś takiego, ale na razie jeszcze trwają rozmowy...


Czyli nie zdradzi Pan?


Zdradzę plany (tylko na komiksy Marvela) na 2010 i połowę 2011: "Secret War", "Invincible Iron Man", "New Avengers vol.1", "Wolverine: Enemy of the State
vol.1", "Marvels: Eye of the Camera," "New Avengers vol.2", "Wolverine: Enemy of the State vol.2", "New Avengers vol.3", "House of M".

Zdaje Pan sobie sprawę z tego, że Pańskie nazwisko jest znane każdemu czytelnikowi komiksu w Polsce, który wychowywał się na początku lat dziewięćdziesiątych? Co pan sądzi o tym, że jest Pan w pewnym sensie budowniczym komiksu w Polsce?

Bob Budowniczy...

Właśnie też o tym pomyślałem.


Na pewno pozostaniemy na stałe częścią komiksowej kultury, czy zjawiska.


W ramach tzw. „podróży sentymentalnych” przeprowadziłem w „Ziniolu” wywiady m.in. z Normem Breyfogle, Whilcem Portacio, Peterem Milliganem, których komiksy publikował Pan w czasach Tm-Semic. Żaden z nich nie otrzymywał egzemplarzy polskich wersji swoich komiksów...

W zasadzie powinni byli przekazywać... teoretycznie. My musieliśmy tzw. okazówki wysyłać do wydawnictwa, od którego kupiliśmy licencję. Zresztą jest to wymóg także i dzisiaj.

Kiedy Portacio zobaczył polskie wydania „Punishera” był z nich zadowolony. Cieszył się, że w Polsce jego komiksy były tak popularne. Pokazywał Pan innym twórcom te komiksy?


Pokazywałem na wyjazdach oczywiście. Stan Lee był u nas w redakcji, więc oczywiście widział wszystko co wydajemy. Jak rozumiem, miło jest zobaczyć swoje dzieło wydane "gdzieś tam", poza własnym rynkiem.


Na ubiegłorocznym MFK gośćmi byli Peter Milligan i Scott Lobdell. To są bardzo utalentowani twórcy – może ktoś z Muchy rozmawiał z nimi na temat publikacji ich komiksów w Polsce?

Z nimi akurat nie. Wiem, że trwają rozmowy z różnymi autorami.



Ilustracje:
1. Bohater wywiadu, Marcin Rustecki

2. Okładka komiksu "Loveless:Huczny powrót do domu", wyd. Mucha Comics

3. Okładka komiksu "Loveless: Burza nad Blackwater", wyd. Mucha Comics,

4. Okładka komiksu "Astonishing X-Men: Obdarowani", wyd. Mucha Comics,

5. "Potbot" - ilustracja Marcina Rusteckiego

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

hahaha
chodzi o Nurka złodziej :E

Anonimowy pisze...

Wcale nie jesteś anonimowy. Nie zapominaj o tym.

d. pisze...

Zlodziej zlodziejem. Oczywiscie przykrym jest, ze wydawnictwo ponioslo takie straty, to jednak nazywanie ludzi (i potencjalnych klientow wydawnictwa) 'petakami', czy 'mentalnymi kurduplami' gdyz 'wysmiali' czy tez wyrazili swoje niezadowolenie z podzielenia trejdu na 2 czesci swiadczy o poziomie i kulturze. P. Rustecki sie mocno nie popisal. Mocno. Tym bardziej, ze owe narzekania sa uzasadnione bo chetni otrzymali wydanie drogie. Mucha albym podzielila, ceny juz nie obnizyla, zatem niech sie nie dziwia, ze ludzie narzekaja. Pisze to jako ktos zupelnie nie zainteresowany seria loveless i stwierdzam, ze gdybym zainteresowany byl, a nie posiadal jeszcze 2 tomow to z pewnoscia do zaupienia serii by mnie to nie zachecilo. Bo nawet pomimo 'prestizu cen' jakim okazuje sie byc zbieranie komiksow w Polsce, oraz drozejacego dolara 49zl za 128 stron i miekka okladke to mocna przesada. Pomijajac ze potencjalny nabywca, czy nabywca narzeka juz powinno zadnego wydawcy, przedsiebiorcy nie dziwic. Tym bardziej, ze to prawo konsumenta.

Spidey pisze...

Interesujący wywiad, dzięki.

Pan Latar pisze...

Czyli całość zamknie się w 3 (4)tomach. Fajnie, może kupię.
Kolejnej długiej serii nie chciałem zbierać bo nie lubię długo czekać (a z tego co wiem między 1 i 2 tomem Loveless dziura była spora) ale właśnie zostałem do tego komiksu zachęcony:)

No to nurkuję w miasto w poszukiwaniu Loveless po księgarniach:)