Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

niedziela, 31 stycznia 2010

"Hellboy: Opowieści niesamowite"

Autor: Dominik Szcześniak

Mike Mignola
zapragnął połączyć swojego Hellboya ze starym magazynem pulpowym, w którym zaczytywał się będąc dzieckiem. "Weird Tales", bo o nim mowa, dzięki staraniom redaktora Scotta Allie oraz włodarzy Dark Horse, wylądował na okładce "Hellboya" jako podtytuł dwuczęściowej miniserii, zbierającej przygody Diabelskiego Chłopca spisane piórem i narysowane ołówkiem innych autorów. Takich, którzy byli mistrzami Mignoli; takich, którzy są mu równi wiekiem i wreszcie również takich, którzy w 1994 roku - roku powstania Hellboya - stawiali swoje pierwsze komiksowe kroki. W ten sposób powstała antologia 26 prac komiksowych.

Hellboy posiada obecnie status równie pulpowy, co "Weird Tales", a zaczytujące się w nim dzieciaki odczuwają zapewne te same emocje, jakie czuł Mignola, czytając kolejne numery groszowego magazynu. W odróżnieniu od tego inspirującego pisma, "Hellboy" wkroczył w przeciągu ostatnich lat na wyższy poziom popkultury: filmy, animacje, figurki i cała okołokomiksowa konfekcja służy napędzaniu finansowej machiny tego produktu. Podob
nie jest z "Opowieściami niesamowitymi". Nacisk położony jest tu na rysunki - jest to fakt, którego nie ukrywają redaktorzy tomu. Scenarzyści pojawiają się w epizodach (bywają również subtelnie wyśmiewani, jak chociażby w historii "Abe Sapien: Gwiazda B.B.P.O.", gdzie w stopce przeczytać możemy iż za "scenariusz" odpowiedzialny jest John Arcudi, a za całą ciężką robotę: Roger Langridge). Antologia miała więc za zadanie kusić fajerwerkami graficznymi. I trzeba przyznać, że jeśli już rzeczywiście czymś kusi, to właśnie tylko tym.

Pośród dużej ilości świetnych rysunków znalazło się w "Opowieściach niesamowitych" kilka rasowych komiksów. Pierwszym z nich jest "Hellboy i spółka: Przestój" Boba Fingermana. Jego wyjątkowość polega na tym, że zamiast prezentować kolejną walkę
Czerwonego z demonami z piekła rodem, ujawnia nam życie bohaterów serii "od kuchni", zahaczając o sprawy banalne, takie jak zepsute ksero, brak drobnych, czy nawet brak kieszeni na drobne. Fingerman traktuje Hellboya wręcz "urzędowo" - wnika w struktury B.B.P.O, wpuszcza Czytelnika do pokoju socjalnego oraz przedstawia stażystę w biurze.

"Przestój" jest przedstawicielem
nurtu parodystycznego w omawianej antologii. Obok niego znajduje się również nurt "poważny", demoniczny, starający się wgłębić w mitologię postaci i powiedzieć coś mądrego na temat głównych wątków serii. Niestety, bez powodzenia. Dominują w nim puste, pozbawione celu i sensu opowiastki o kolejnych pojedynkach Hellboya z demonami, jak również historyjki, orbitujące wokół tematyki "dzieci - demonów", którą to, ponad wszelkie ramy zdrowego rozsądku, upodobała sobie większość współtwórców antologii. Mając do dyspozycji niewielką ilość stron, pozbawieni scenarzysty artyści mogli stworzyć jedynie pięknie namalowane wydmuszki. Fantastyczne są prace Seunga Kima, świetnie wygląda Hellboy w wykonaniu Johna Cassadaya, a impresja Alexa Maleeva to graficzna perełka. Mimo tego, największe wrażenie robią utwory z wspomnianego już nurtu parodystycznego. Głównie przez wzgląd na to, że można je nazwać komiksami.

Są wśród nich jeszcze trzy perełki: "Moje wakacje w piekle" Craiga Thompsona, "Profesjonalne wsparcie" Evana Dorkina oraz "Ochłoda" Scotta Morse'a. Pierwsz
a i ostatnia z tych opowieści to bardzo sympatyczne wariacje na temat wakacji Hellboya, natomiast komiks Dorkina to fenomenalne i świeże podejście do mistyki i demonów z norweskim death metalem w tle. W przypadku każdego z tych komiksów można się nieźle uśmiać... ale zaraz, zaraz... czy to aby nie kolekcja zatytułowana "Obrazy grozy"?

Fingerman, Thompson, Dorkin i Morse to skład zaprawiony w parodiach superbohaterów - rok po wydaniu "Opowieści niesamowitych" wspólnie z innymi artystami wzięli udział w projekcie "Bizarro World", w którym wyśmiewali bohaterów z wydawnictwa DC. Nowa fala w obu tych pozycjach wykazała się przede wszystkim oryginalnością, podczas gdy starsi autorzy zadowolili się najwyraźniej tym, że mogą operować kliszami.


"Opowieści niesamowite" nie są komiksem dla wielbicieli serii "Hellboy". Komiks ten należy traktować bardziej jako ciekawostkę, w której na próżno szukać klimatu z komiksów Mignoli oraz jako przegląd mniej lub bardziej interesujących prac. Trafione jest nawiązanie do "Weird Tales" - to również jest zbiór niesamowitych opowiastek, pulpowych, groszowych, lepszych i gorszych. Nietrafione natomiast jest umieszczenie tego zbioru w serii "Obrazy grozy" - na ten zaszczyt na pewno bardziej zasłużył dowolny tom regularnej serii "Hellboya". Wpadką wydawcy jest również mętlik wywołany ilością twórców oraz nieumieszczenie wszystkich opowieści z oryginalnego wydania - skutkiem tego, w kończących zbiorek metrykach twórców nie odnajdziemy Boba Fingermana. Zamiast niego, są notki o takich autorach, jak Lee Bermejo, Ben Templesmith, Michael Kaluta, Ca
meron Stewart i Leinil Francis Yu, których komiksów w zbiorze po prostu nie ma.
"Hellboy: Opowieści niesamowite". Autorzy: różni. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawca: Egmont 2009

2 komentarze:

Łukasz Mazur pisze...

Od Baremjo to jest tylko jedna plansza, ostatnia w zbiorze (a w spisie treści widnieje on jako scenarzysta) w którym brakuje też pracy Franka Cho, wymienionego na końcu.

Jak dla mnie zbiorek całkiem sympatyczny, acz większości historii nie pamiętałem już po 5 minutach. Graficznie jest całkiem nieźle - Scott Morse FTW!

Łukasz Mazur pisze...

Właśnie sprawdziłem, że Leinil Yu i Frank Cho to tylko okładki robili do poszczególnych zeszytów.