Rzadko kiedy zdarza mi się recenzować komiks Petera Milligana, który miał już swoją premierę w Polsce. Poza "Skinem" jest to właściwie pierwszy raz. Nic dziwnego, skoro jedynymi, wydanymi u nas komiksami Milligana są "Skin" i semicowskie "Batmany". Historia, którą dzisiaj omówię ukazała się w "Batmanie" nr 10/92, a jej polski tytuł to "Wygłodniała trawa". Oryginał - "The Hungry Grass" - pojawił się w maju 1991 roku na łamach serii "Detective Comics". Jak więc widać, doczekaliśmy się polskiej edycji niedługo po amerykańskiej. Milliganowi, scenarzyście, partnerowali tu (jak zresztą przez większość jego pobytu na łamach tej serii) Jim Aparo i Steve Leialoha.
Komiks prezentuje się totalnie oldschoolowo - papier gorszy niż w semicach, kiepskiej jakości reklamy i kaligrafowane drobnym drukiem strony, prezentujące ofertę wydawnictwa. Taka też jest i grafika - Jim Aparo z czasów swojej świetności. Kadrowanie regularne, ramki gdzieniegdzie tylko spontanicznie zachwiane. Elegancki, spokojny rysunek. Od Aparo można by się uczyć podstaw komiksowego rzemiosła, a w dodatku dowiedzieć się, jak to rzemiosło uprawiać z gracją. Jim Aparo był po prostu komiksowym dżentelmenem. Hołd tradycji składa również Milligan, choć nie bez swoich pięciu groszy.
W porównaniu z tym, co obecnie twórcy wyczyniają z uniwersum Batmana, stare zeszytówki z jego przygodami jawią się jako mroczne kryminały. Akcentowane są w nich detektywistyczne zdolności Batmana, jego współdziałanie z Alfredem jako nieodzownym pomocnikiem oraz w miarę sensowna logika zdarzeń. "The Hungry Grass", jako komiks z tamtej epoki, wszystko to posiada. Posiada również szczyptę milliganowskiego szaleństwa - w tym odcinku jest to właśnie owa zabójcza trawa z Irlandii, która w rękach szaleńca staje się bardzo niebezpiecznym narzędziem. Na skutek machinacji "Głodnego", Gotham wymyka się Batmanowi spod kontroli, a mieszkańcy, nad którymi sprawuje pieczę, zmuszani sa do wykonywania absurdalnych czynności (np. wykrzykiwania haseł, że "Batman jest głupi" lub szorowania chodników własnymi szczoteczkami do zębów). Aby powstrzymać tę szyderczą akcję, Batman - jak już wspomniałem - dedukuje, obserwuje i wyciąga wnioski. Jak się kończy ta opowieść - wiedzą wszyscy, którzy w październiku 1992 roku pytali kioskarza "czy są jakieś nowe komiksy?"
"Batman" Milligana to nie tylko stary klimat dobrych dla komiksu detektywistycznego czasów. To również dyskusje na temat filmów Davida Lyncha, porównań "Głowy do wycierania" z "Dzikością serca", odniesieniom do Irlandii i do patriotyzmu obywateli USA. Niektóre z tych motywów stają się czytelne dopiero po latach, co świadczy o uniwersalności serii. Jest to komiks świetny zarówno dla dzieciaka, który liczy na dobrą rozrywkę, jak i dla dorosłego, który łaknie "drugiego dna". Tak więc tych, których ta przyjemność ominęła, odsyłam do kiosków - prawdopodobieństwo, że znajdziecie tam semicowe "Batmany" jest zerowe, ale przynajmniej poczujecie klimat. A sam komiks na pewno krąży po internetowych sklepach. Warto. Bo to najlepsze, co Batman miał do zaoferowania.
"Detective Comics" # 629. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunek: Jim Aparo. Inker: Steve Leialoha. Wydawca: DC Comics 1991
Komiks prezentuje się totalnie oldschoolowo - papier gorszy niż w semicach, kiepskiej jakości reklamy i kaligrafowane drobnym drukiem strony, prezentujące ofertę wydawnictwa. Taka też jest i grafika - Jim Aparo z czasów swojej świetności. Kadrowanie regularne, ramki gdzieniegdzie tylko spontanicznie zachwiane. Elegancki, spokojny rysunek. Od Aparo można by się uczyć podstaw komiksowego rzemiosła, a w dodatku dowiedzieć się, jak to rzemiosło uprawiać z gracją. Jim Aparo był po prostu komiksowym dżentelmenem. Hołd tradycji składa również Milligan, choć nie bez swoich pięciu groszy.
W porównaniu z tym, co obecnie twórcy wyczyniają z uniwersum Batmana, stare zeszytówki z jego przygodami jawią się jako mroczne kryminały. Akcentowane są w nich detektywistyczne zdolności Batmana, jego współdziałanie z Alfredem jako nieodzownym pomocnikiem oraz w miarę sensowna logika zdarzeń. "The Hungry Grass", jako komiks z tamtej epoki, wszystko to posiada. Posiada również szczyptę milliganowskiego szaleństwa - w tym odcinku jest to właśnie owa zabójcza trawa z Irlandii, która w rękach szaleńca staje się bardzo niebezpiecznym narzędziem. Na skutek machinacji "Głodnego", Gotham wymyka się Batmanowi spod kontroli, a mieszkańcy, nad którymi sprawuje pieczę, zmuszani sa do wykonywania absurdalnych czynności (np. wykrzykiwania haseł, że "Batman jest głupi" lub szorowania chodników własnymi szczoteczkami do zębów). Aby powstrzymać tę szyderczą akcję, Batman - jak już wspomniałem - dedukuje, obserwuje i wyciąga wnioski. Jak się kończy ta opowieść - wiedzą wszyscy, którzy w październiku 1992 roku pytali kioskarza "czy są jakieś nowe komiksy?"
"Batman" Milligana to nie tylko stary klimat dobrych dla komiksu detektywistycznego czasów. To również dyskusje na temat filmów Davida Lyncha, porównań "Głowy do wycierania" z "Dzikością serca", odniesieniom do Irlandii i do patriotyzmu obywateli USA. Niektóre z tych motywów stają się czytelne dopiero po latach, co świadczy o uniwersalności serii. Jest to komiks świetny zarówno dla dzieciaka, który liczy na dobrą rozrywkę, jak i dla dorosłego, który łaknie "drugiego dna". Tak więc tych, których ta przyjemność ominęła, odsyłam do kiosków - prawdopodobieństwo, że znajdziecie tam semicowe "Batmany" jest zerowe, ale przynajmniej poczujecie klimat. A sam komiks na pewno krąży po internetowych sklepach. Warto. Bo to najlepsze, co Batman miał do zaoferowania.
"Detective Comics" # 629. Scenariusz: Peter Milligan. Rysunek: Jim Aparo. Inker: Steve Leialoha. Wydawca: DC Comics 1991
2 komentarze:
przepięknie
A "DARK KNIGHT, DARK CITY"?
Prześlij komentarz