Autor: Paweł Wojciechowicz
Witam w drugim artykule poświęconym grom opartym na przygodach wprost z amerykańskich komiksów. Dziś nadszedł czas na przybliżenie wam gier o jednym z najgorzej ubranych herosów. Zimny oddech, wielka klatka, loczek opadający na czoło - tak to on; jedyny facet, który jest w stanie uratować kobietę spadającą z wieżowca, jednocześnie sprawdzając, jaką bieliznę nosi- Clark "Superman" Kent.
Lećmy (ha, ha, rozumiecie, dowcip taki) więc od początku. Rok 1979 to debiut Człowieka ze stali na ekranach telewizorów - przynajmniej tych, do których podpięte było Atari 2600. Fascynująca przygoda, w której nasz bohater zmuszony jest odnaleźć skradziony przez Lexa most, po czym zdążyć na czas do swej ukochanej redakcji. Prosty, ale jak na tamte czasy całkiem udany tytuł.
W roku 1985 pojawiła się gra na komputery osobiste, natomiast w roku 1988 Superman zaszczyca swoją obecnością NESa. Wykonana w stylu kojarzącym się z kultową Goal 3 gra oparta była (przynajmniej teoretycznie) na filmowych przygodach naszego harcerzyka. Możliwość biegania jako Clark Kent, specjalny pasek po naładowaniu, który pozwalał nam na wykorzystywanie supermocy oraz przyjmowanie zleceń od Statuy Wolności sprawiają, ze do tej pory zdecydowanie lubię co jakiś czas odpalić ten dziwaczny tytuł. Co ciekawe, nie trzeba było nawet przebierać się za bohatera by kopać tyłki złym ludkom, a po świecie nasz bohater podróżował Metrem. Warto wspomnieć również o możliwości doładowania paska życia, przy pomocy Lois Lane (spokojnie, chodzi o zwykły całus).
Lepszą jakościowo pozycją jest zdecydowanie wydany tego samego roku "Superman Arcade". Niezła grafika, oraz możliwość gry w dwie osoby, sprawiła, że tytuł cieszył się sporą popularnością w salonach.
Na kolejnego Supermana fani musieli czekać do roku 1992. Wtedy też na Mega Drive za sprawą specjalistów od licencjonowanych tworów Sunsoftu pojawiła się gra pod wyjątkowo oryginalnym tytułem "Superman". Ta podzielona na dwa typu rozgrywki (poziomy "latane" i "skakane") gra oferowała całkiem niezła grywalność, ale była przy tym piekielnie trudna. Dobiliśmy do lat dziewięćdziesiątych, mogę przejść więc wreszcie do mojej ulubionej pozycji. "Death and Return of Superman", czyli wykonana przez Blizzard (tak ten Blizzard) chodzona bijatyka idealnie oddawała klimat komiksów z lat 90.
Oparta oczywiście na wydanej i u nas historii o śmierci Supermana wiernie śledziła fabułę komiksu. Gra dawała możliwość wcielenia się we wszystkich superchłopców: oryginalnego, który oczywiście musiał polec w walce z Doomsdayem; jego wyszczekanego klona; cyborga; stalowego Murzyna oraz tego od bąbelków, którego imienia nie chciało mi się sprawdzić. Cudnie narysowane, zajmujące z pół ekranu postacie, dobre tła i niezła muzyka - jedynie brak opcji zabawy we dwoje psuł obraz całości. Pierwsza i do tej pory ostatnia naprawdę udana gra o Supermanie.
Trójwymiar nie przywitał naszego bohatera z otwartymi ramionami. Wydana w 1998 roku na N64 gra na stałe zapisała się w historii elektronicznej rozrywki. Nie znajdziecie podsumowań typu "najgorsza gra ever”, w której S na N64 nie zajmuje wysokiej pozycji. Lex Luthor porywa przyjaciół Clarka i więzi ich w jakimś wirtualnym świecie. Tylko odpowiednio dużo "przelecianych" obręczy może ich wyzwolić. Lecimy wiec nad wielkim płaskim dywanomiastem (o takim) i walczymy, głównie z chęcią rzucenia tego niedopracowanego produktu w kąt. Warto zagrać choćby po to by przekonać się jak nie powinno się robić gier. Kolejne gry o Superfacecie pojawiły się dopiero 4 lata później. "Superman: Shadow of Apokolips" (2002, ps2, GameCube), "Superman: The Man of Steel" (2002, Xbox) - obie wydane przez Atari prezentowały sobą podobnie niski poziom.
Były lepsze oczywiście od przygód z 64-bitowej konsoli Nintendo, ale wciąż ledwo grywalne. Jeśli macie jeszcze konsolę z poprzedniej generacji i musicie zagrać w coś z Supermanem, lepiej zagrajcie w tą pierwszą pozycję - przynajmniej udanie oddaje klimat serialu animowanego i pochwalić się może oryginalną dubbingowa obsadą.
Ostania próba obrony dobrego imienia Supermana to wydana w 2006 roku gra "Superman Returns", oparta na filmie Singera pod tym samym tytułem. Pamiętam, ze przed jej premierą wiele sobie po niej obiecywałem, ponieważ pokazane w Internecie materiały dawały nadzieję na udaną grę akcji. Niestety EA, chcąc zdążyć na premierę filmu, wydała strasznie niedopracowany produkt, który mimo przyzwoitej grafiki i niezłego modelu lotu nie nadawał się do grania.
Ostatnie lata dla Człowieka ze Stali były raczej chude jeśli chodzi o gry z jego udziałem. Czy doczekamy się wreszcie jakiegoś porządnego tytułu z nim w roli tytułowej? Czas pokaże. Natomiast w następnym odcinku bohater mający więcej szczęścia do swych elektronicznych przygód.