Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

środa, 5 stycznia 2011

Kibicujemy (93)

Autor: Dominik Szcześniak
Dziś nie kibicujemy komiksiarzom. Nie bezpośrednio. Wspieramy za to dobrym słowem inicjatywę filmową. O ekranizacji "Domu żałoby" wspominałem już jakiś czas temu. Nadszedł czas, by głos w sprawie zabrała reżyserka tej krótkiej etiudy, Małgorzata Kałużyńska, która na dobry początek opowie o tym, dlaczego właśnie "Dom żałoby" zdecydowała się sfilmować...
Małgorzata Kałużyńska: Każdy nosi w sobie nastrój, atmosferę, obrazy, które uruchamiają jego wyobraźnię. Jako studentka Wydziału Reżyserii starałam się podążać takimi tropami, aby moje filmy odzwierciedlały to, co czuję i lubię. Jednym z obowiązkowych „ćwiczeń” na Wydziale Reżyserii, czyli tak naprawdę etiud do wykonania, była ekranizacja komiksu. 
Najdłużej zajęło mi znalezienie komiksu, który byłby „godny” ekranizacji. Ze względu na treść, wartości o jakich mówi, a także fotogeniczność, która jest nieodzowna w takich sytuacjach. Komiksu szukałam parę miesięcy. Zaczynało być wątpliwe, czy nakręcę komiks na wyznaczony przez wykładowców termin. Wszystkie komiksy albo wymagały użycia efektów specjalnych, co przy zerowym budżecie etiudy szkolnej było nierealne, albo były puste jeżeli chodzi o treść. 
Na krótko przed gwiazdką znalazłam drugi tom „Domu żałoby”. Komiksu nieznanego szerszej grupie czytelników, komiksu polskiego, komiksu, który zaczynał się od ujęcia gąszczu drzew i samotnej postaci zatopionej w krajobrazie. Czułam, że znalazłam fotogeniczność, ale do ekranizacji potrzebowałam historii, która będzie poruszająca i ciekawa. 
Zawsze podziwiałam płeć brzydszą:D. Faceci, moim zdaniem, potrafią przyjaźnić się szczerze i bezinteresownie, tzw. męska solidarność bez względu na konflikty. Lubię amerykańskie filmy o „goodfellas”, czyli mafiosach. Nie mówię, że dobre są środki jakimi podążają do celu, ale piękne jest to, że dla wspólnej idei, są w stanie poświęcić wszystko, niekiedy nawet najcenniejszy dar – życie. Mój ukochany film „Dawno temu w Ameryce” Sergio Leone to epicka opowieść o mężczyźnie, który tak bardzo wierzy w ideę przyjaźni aż po grób, że w jej imię nie zauważa jak ten „najlepszy” przyjaciel krok po kroku niszczy wszystko na czym zależało naszemu bohaterowi. A kiedy bohater dowiaduje się o tym - wybacza, prawdopodobnie dlatego, że potrzebuje przyjaźni do życia jak powietrza, to ona nadaje jego życiu sens. W podobnej sytuacji kobieta szukałaby sprawiedliwości w postaci zemsty na dawnej koleżance. 
Opowieść o męskiej solidarności znalazłam w wątku Gabriela Diuna i jego kolegi Rajmunda, który ginie w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach. Ten bardziej doświadczony i sterany życiem żyje dalej, z wyrzutami sumienia, że być może zamiast niego zginął ktoś, kto kochał życie i miał wielkie plany na przyszłość. Dla mnie ich historia była historią znajomości, być może poczucia odpowiedzialności i powoli rodzącego się uczucia ojcostwa Gabriela Diuna wobec Rajmunda. 
Wątek zabójstwa „Pana X” oraz zamieszanie szefów w jego śmierć oraz śmierć Rajmunda nadawały historii oś dramaturgiczną. A także napięcie niezbędne w każdej dobrej opowieści. Dlatego nie zrezygnowałam z tego wątku, aby jeszcze bardziej podkreślić ironię losu: dwóch detektywów próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci. Zlecenie staje się przyczyną zgonu jednego z nich. Czy Gabriel Diun wybaczy swoim szefom, którzy zlecili obie zbrodnie, czy pomści swojego przyjaciela, chociaż oprócz wewnętrznego przekonania, nikt go o to nie prosi? 
To ładna przypowieść o męskiej przyjaźni, dlatego ją zekranizowałam. Jedyne czego żałuję, to małego budżetu i ograniczeń czasowych, które pozwoliły mi zaprezentować jedynie mały wycinek historii autorstwa Dominika Szcześniaka. 
Ciąg dalszy nastąpi... 
Autorem grafiki tytułowej akcji społecznej "Kibicujemy komiksiarzom" jest Wojciech Stefaniec.

5 komentarzy:

kolec pisze...

Super sprawa :)

Maciej Pałka pisze...

Ba, ścisnęło mnie w dołku jak oglądałem ten film.

Anonimowy pisze...

wow! skoro ta etiuda już powstała, to rozumiem że kibicujemy czemuś grubszemu?
wojtas

Maciej Pałka pisze...

Dobrze rozumiesz :)

Anonimowy pisze...

super. w takim razie trzymam kciuki.
wojtas