Do dzisiaj nie wiem w co uderzyli mnie Jonathan Hickman i Tomm Coker. Ale faktem jest, że przywalili mocno. Komiks ich autorstwa, zatytułowany The Black Monday Murders to ryzykowne połączenie horroru okultystycznego, soap opery i komiksu walutowego, ekonomicznego, rynkowego… generalnie: z piniądzem w centrum.
Finanse są tematem mi obcym, niewiele banknotów w życiu widziałem, a giełda to ostatnie miejsce, w jakim mógłbym się znaleźć. Dodatkowo, Hickman operuje fachowym językiem i zdaje się mieć bardzo dobre obeznanie w temacie. A jednak, mimo wrażenia skierowania tematyki do wąskiego grona odbiorców, komiks wchłania się zadziwiająco gładko, a jego fragmenty są wręcz elektryzujące. Są tu rozgrywki między rodzinami u władzy oraz zagadkowe morderstwo, którego tropem rusza ekscentryczny detektyw wraz z okultystycznym doktorem. Bankowe kartele kontrolujące społeczeństwa są w tym komiksie tak naprawdę szkołami magii. Wszystkim chodzi oczywiście o władzę nad światem, a mottem komiksu zdaje się być jedno zdanie: pieniądze są fizyczną manifestacją mocy.
Hickman w The Black Monday Murders stawia mnóstwo ciekawych tez, które rozwija w niebanalny sposób. Dużym atutem tego walutowego horroru są rysunki. Z daleka sprawiają wrażenie nieodbiegającej od schematów, rzemieślniczej roboty w tzw. stylu realistycznym. Biorąc je pod lupę, można się jednak nieźle zaskoczyć: jest w nich precyzja, rozsądek i kilka elementów wyróżniających z powodzi podobnych produkcji.
Finanse są tematem mi obcym, niewiele banknotów w życiu widziałem, a giełda to ostatnie miejsce, w jakim mógłbym się znaleźć. Dodatkowo, Hickman operuje fachowym językiem i zdaje się mieć bardzo dobre obeznanie w temacie. A jednak, mimo wrażenia skierowania tematyki do wąskiego grona odbiorców, komiks wchłania się zadziwiająco gładko, a jego fragmenty są wręcz elektryzujące. Są tu rozgrywki między rodzinami u władzy oraz zagadkowe morderstwo, którego tropem rusza ekscentryczny detektyw wraz z okultystycznym doktorem. Bankowe kartele kontrolujące społeczeństwa są w tym komiksie tak naprawdę szkołami magii. Wszystkim chodzi oczywiście o władzę nad światem, a mottem komiksu zdaje się być jedno zdanie: pieniądze są fizyczną manifestacją mocy.
Hickman w The Black Monday Murders stawia mnóstwo ciekawych tez, które rozwija w niebanalny sposób. Dużym atutem tego walutowego horroru są rysunki. Z daleka sprawiają wrażenie nieodbiegającej od schematów, rzemieślniczej roboty w tzw. stylu realistycznym. Biorąc je pod lupę, można się jednak nieźle zaskoczyć: jest w nich precyzja, rozsądek i kilka elementów wyróżniających z powodzi podobnych produkcji.
Nad tym komiksem unosi się mrok. Upaprany w pradawnych bogach i współczesnych namiętnościach. Atutem jest skrupulatne podejście autorów do kreacji świata przedstawionego: poza samą komiksową esencją album proponuje nam wgląd chociażby w korespondencję między dyrektorem zarządzającym Międzynarodowego Funduszu Walutowego a przedstawicielem biura dyrektora wykonawczego CIA, wycinki prasowe czy dziennik jednego z bohaterów.
Komiks wydaje się piekielnie trudny do tłumaczenia, więc tym większe ukłony dla autora polskiego przekładu. Nawet jeśli nic nie skumacie z tego albumu, to nic. Ja pewnie skumałem niewiele, ale uważam, że jest piękny. Nie jest to lektura na jeden raz. A może im mniej zrozumiecie, tym więcej satysfakcji Wam sprawi?