Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Non Stop Comics. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Non Stop Comics. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 8 października 2018

Dozorca: Nie wszystko złoto - Sztybor/ Shavrin

Pierwszy (?) tom Dozorcy, zatytułowany Nie wszystko złoto wart jest uwagi chociażby przez wzgląd na fakt, że scenariusz do niego napisał znany i ceniony w Polsce Bartosz Sztybor. Pierwotnie wydany za granicą, Dozorca trafił również do Polski. W naszych okolicznościach przyrody powinien spodobać się przede wszystkim fanom Osiedla Swoboda, którzy jednocześnie lubią szczyptę horroru.

Sztybor stawia tu na krwiste dialogi, trochę niepotrzebnie zanieczyszczone angielskimi wstawkami, oraz na pierwszoosobową narrację. Tak naprawdę jest to historia o trzech ziomkach spod bloku, którzy w miejskiej dżungli muszą stawić czoła drapieżcy. Nie żaden tęgi kulturysta ani doświadczony policjant. Trzech gości. Których na co dzień mijamy w drodze do sklepu. Po bułki. I walczą ze średniowiecznym stworem, nie tracąc przy tym drygu do luzackich dialogów. Dość istotna sprawa – pomaga im dozorczyni, widoczna zresztą na okładce.

Takich historii było wiele. I wiele będzie. Ta opowiedziana jest sprawnie, ale bez odkrywczych momentów, a narysowana bardzo ekspresyjnie, ale momentami na granicy czytelności. To taka niezobowiązująca rozrywka, jakich człowiek czasem potrzebuje, by odetchnąć od zaangażowanych dzieł. 
"Dozorca: Nie wszystko złoto". Scenariusz: Bartosz Sztybor. Rysunki: Ivan Shavrin. Wydawca: Non Stop Comics, 2018.

wtorek, 2 października 2018

Mort Cinder - Oesterheld/ Breccia

Mort Cinder wyprzedził swe czasy o lata świetlne. Stworzony w latach 60. ubiegłego wieku komiks jest tak wizjonerski i nowatorski, że fani komiksu dawno temu powinni postawić pomnik jego twórcom (Matt Fraction stwierdził, że w 1962 roku musiał sprawiać wrażenie, jakby spadł z cholernego tatku kosmicznego. Racja). Przechodząc od planszy do planszy można dziś wyłapywać współczesne nawiązania do Morta i wspominać kadry czy plansze twórców dla których Alberto Breccia, rysownik komiksu, był bogiem. 
Nietuzinkowe połączenie horroru i komiksu przygodowego to także  popis Hectora Germana Oesterhelda, argentyńskiego dziennikarza i scenarzysty. Majstersztyk, opowiadający o losach Ezry Winstona, antykwariusza, który wskutek splotu przedziwnych zdarzeń trafia na grób wciąż odradzającego się Morta Cindera, trzyma w napięciu i co rusz zaskakuje formą. 
Ekspresyjne czarno białe rysunki, cudowne panowanie nad szarościami i efektowne kontrasty to znak firmowy Alberto Brecci. W dopracowanym edytorsko albumie zwracają uwagę niesamowite kompozycje oraz format, przechodzący z pionowego w poziomy. 
Mort Cinder to komiks z kategorii nareszcie wydanych po polsku. Na premierę czekaliśmy długo, ale jakość tego dzieła wynagradza każdą sekundę oczekiwania. Lektura obowiązkowa!
"Mort Cinder". Scenariusz: Hector German Oeterheld. Tłumaczenie: Patrycja Zarawska, Iwona Michałowka-Gabrych. Wydawca: Non Stop Comics, 2018

czwartek, 14 czerwca 2018

Pan Higgins wraca do domu - Mignola/ Johnson-Cadwell

Dlaczego pan Higgins wraca do domu? Odpowiedź na to pytanie może usatysfakcjonować wszystkich, którzy gustują w sytuacjach wampirycznych. Najnowsza produkcja zadomowionego już na polskim rynku Non Stop Comics to bardzo ładnie narysowana parodia opowieści o wampirach. Mało mroczna - ale w końcu parodia, nie horror. Średnio też zabawna - ale dobrze napisana. Z wyczuciem i ze znajomością tematu.

Autorem scenariusza do Pan Higgins wraca do domu jest Mike Mignola, autor Hellboya oraz wielki fan Nieustraszonych pogromców wampirów Romana Polańskiego. I w jego wykonaniu jest to rzecz pozornie odległa od tego, z czego znamy go najbardziej, a zarazem tak bardzo podobna. Bo jest to pisarstwo lekkie niczym najbardziej czerstwe powiedzonka Hellboya, ale… rozpostarte na cały album, a nie na kilka scen.

Za rysunki w Pan Higgins wraca do domu odpowiada Warwick Johnson-Cadwell. Na pewno nawiązuje on w swoich grafikach do wielu uznanych ilustratorów minionych epok, lecz moja krótkotrwała pamięć pozwala na przyrównanie jego twórczości jedynie do miksu Joanna Sfara z komercyjną twarzą Dave’a McKeana. Jest na co popatrzeć. I nawet okładka narysowana przez scenarzystę albumu jest świetna i jakże odmienna od tego, co rysował na okładkach dotychczas!

Nigdy nie potrafię użyć tego znienawidzonego przez wszystkich przymiotnika (który jednych odstrasza, innych zachęca) w rekomendacji jakiegoś komiksu, ale tutaj wyjątkowo mi pasuje, więc proszę: Pan Higgins wraca do domu to bardzo fajny komiks. 
"Pan Higgins wraca do domu". Scenariusz: Mike Mignola. Rysunki: Warwick Johnson-Cadwell. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Non Stop Comics, 2018.

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

The Black Monday Murders (2) - Hickman/ Coker

Do dzisiaj nie wiem w co uderzyli mnie Jonathan Hickman i Tomm Coker. Ale faktem jest, że przywalili mocno. Komiks ich autorstwa, zatytułowany The Black Monday Murders to ryzykowne połączenie horroru okultystycznego, soap opery i komiksu walutowego, ekonomicznego, rynkowego… generalnie: z piniądzem w centrum.
 

Finanse są tematem mi obcym, niewiele banknotów w życiu widziałem, a giełda to ostatnie miejsce, w jakim mógłbym się znaleźć. Dodatkowo, Hickman operuje fachowym językiem i zdaje się mieć bardzo dobre obeznanie w temacie. A jednak, mimo wrażenia skierowania tematyki do wąskiego grona odbiorców, komiks wchłania się zadziwiająco gładko, a jego fragmenty są wręcz elektryzujące. Są tu rozgrywki między rodzinami u władzy oraz zagadkowe morderstwo, którego tropem rusza ekscentryczny detektyw wraz z okultystycznym doktorem. Bankowe kartele kontrolujące społeczeństwa są w tym komiksie tak naprawdę szkołami magii. Wszystkim chodzi oczywiście o władzę nad światem, a mottem komiksu zdaje się być jedno zdanie: pieniądze są fizyczną manifestacją mocy.
 

Hickman w The Black Monday Murders stawia mnóstwo ciekawych tez, które rozwija w niebanalny sposób. Dużym atutem tego walutowego horroru są rysunki. Z daleka sprawiają wrażenie nieodbiegającej od schematów, rzemieślniczej roboty w tzw. stylu realistycznym. Biorąc je pod lupę, można się jednak nieźle zaskoczyć: jest w nich precyzja, rozsądek i kilka elementów wyróżniających z powodzi podobnych produkcji. 
Nad tym komiksem unosi się mrok. Upaprany w pradawnych bogach i współczesnych namiętnościach. Atutem jest skrupulatne podejście autorów do kreacji świata przedstawionego: poza samą komiksową esencją album proponuje nam wgląd chociażby w korespondencję między dyrektorem zarządzającym Międzynarodowego Funduszu Walutowego a przedstawicielem biura dyrektora wykonawczego  CIA, wycinki prasowe czy dziennik jednego z bohaterów. 
Komiks wydaje się piekielnie trudny do tłumaczenia, więc tym większe ukłony dla autora polskiego przekładu. Nawet jeśli nic nie skumacie z tego albumu, to nic. Ja pewnie skumałem niewiele, ale uważam, że jest piękny. Nie jest to lektura na jeden raz. A może im mniej zrozumiecie, tym więcej satysfakcji Wam sprawi?
"The Black Monday Murders", tom 2: Waga Scenariusz: Jonathan Hickman. Rysunek: Tomm Coker. Tłumaczenie: Paweł Cichawa. Wydawca: Non Stop Comics, 2018.

piątek, 27 kwietnia 2018

Pieśń otchłani/ Zabij albo zgiń 2

Najnowszy projekt Roberta Kirkmana - Pieśń otchłani - to kolejna dawka wrażeń dla tych, którzy śledzą najnowsze trendy w popkulturze. Tym razem akcja dzieje się w Filadelfii, której centrum, wskutek niewyjaśnionego zdarzenia, przeniosło się do innego wymiaru, a fragment innego wymiaru, z całą swoją niebezpieczną florą i fauną, przeskoczył do Filadelfii. Ta wymiana przestrzeni skutkowała dużą ilością ofiar po stronie ludzi. Według nielicznych, część z nich jednak nie zginęła i posiada status zaginionych. No więc trwają sobie ich poszukiwania w najlepsze, a nad bohaterami, którzy je przeprowadzają gromadzą się mroczne chmury - w obu wymiarach. 
Choć po pierwszym rozdziale odniosłem wrażenie, że nie jest to nawet poziom standardowego odcinka Żywych trupów, dałem Pieśni otchłani szansę i dotrwałem do końca. Ostatecznie nie jest źle, ale też ciężko powiedzieć tu cokolwiek, poza utartymi formatkami: że postaci są dobrze zarysowane, zawieszenia akcji trzymają poziom, fabuła wciąga, rysunki są niezłe… i tak dalej. Pieśń otchłani nie powala, ale zeszła z zaprawionej w bojach taśmy produkcyjnej, w związku z czym ilość egzystencjalnych pogaduch oraz efektownych cliifhangerów w kolejnych odcinkach zadowoli najbardziej wytrawnych fanów trików nagminnie wykorzystywanych w Żywych trupach czy Outcast.
Oblivion Song to rzecz dla koneserów uniwersum Kirkmana. Oraz dla tych, którzy nie są jeszcze zaangażowani w żadną ukazującą się na rynku serię, a chcieliby poczytać sobie coś niezobowiązująco rozrywkowego.

Natomiast drugi tom Zabij albo zgiń duetu Ed Brubaker/ Sean Phillips to wciąż komiks najwyższej jakości - znakomicie napisany i jeszcze lepiej narysowany. Warto dać się porwać tej historii, choć w finale drugiej części trafia czytelnika lekkie deja vu
Przypomnę, że główny bohater staje przed zawartym w tytule dylematem: by przeżyć, musi zabijać niegodziwców po to, by nakarmić szatana, z którym zawarł pakt. W tej odsłonie akcja przyspiesza tempa - bohater trafia na pierwsze strony gazet, a rosyjska mafia i nowojorska policja ruszają jego tropem. Lekko odstawiony na bok element metafizyczny zostaje zastąpiony osobistym życiem głównego bohatera - mściciela bez trykotów. 
Brubaker elegancko rozstawia sceny, a Phillips rysuje mu to tak, jak trzeba. Momentami odstępuje przy tym od swobodnego kadrowania na rzecz regularnego, z sześcioma kadrami na planszy. 
Efektowny wizualnie i tekstowo album wchłania się jak najlepsze odcinki - na przykład - Dextera. To wciąż seria, która dla miłośników kryminałów zmiksowanych z horrorem powinna być na szczycie list zakupowych. 
"Oblivion Song: Pieśń otchłani", tom 1. Scenariusz: Robert Kirkman. Rysunek: Lorenzo De Felici. Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski. Wydawca: Non Stop Comics, 2018.

"Zabij albo zgiń", tom 2. Scenariusz: Ed Brubaker. Rysunek: Sean Phillips. Kolor: Elizabeth Breitweiser. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Non Stop Comics, 2018.

czwartek, 12 kwietnia 2018

Tank Girl/ Paper Girls

Dziewczyna Czołg i Dziewczyny Gazety. W Non Stop Comics bardzo lubią dziewczyny. Słusznie, bo zarówno wiekowe dzieło Alana Martina i Jamiego Hewletta, jak i świeżutka seria Briana K. Vaughana i Cliffa Chianga to rzeczy godne zaprezentowania polskiemu czytelnikowi. 

To, że drugi zbiorczy tom Tank Girl w ogóle się ukazał to fakt godny odnotowania. Sądziłem, że we współczesnej i kolorowej ofercie wydawnictwa będzie to seria, która stanie się gwoździem do jego trumny. Bo jest kompletnie niewspółczesna i totalnie niemodna. No, chyba, że modyfikowany punk był, jest i będzie modny zawsze.
 

W drugim tomie anarchizująca czołgistka wciąż ugania się za kangurami, robi głupoty, przeżywa kwaśne przygody i ma jeszcze mniej hamulców niż w tomie pierwszym. Otwierając ten album dostaje się siarczystego kopniaka, który transferuje do lat 80. i 90. ubiegłego wieku. To maksymalnie energetyzująca piguła, która tak samo was rozbawi, jak i zażenuje. Prawdziwy skarb z przeszłości. Dodatkowym atutem jest bardzo duża ilość stron rysunków Jamiego Hewletta z kolorze. Przypomnę, że jest to twórca oprawy graficznej teledysków zespołu Gorillaz oraz częsty współpracownik Petera Milligana (Shade, Hewligan's Haircut oraz... Tank Girl: Odyssey). Rysownik genialny, posiadający undergroundowy pazur i potrafiący wkomponować go w mainstreamowy kadr.
 

Tank Girl to absolutna rewelacja. Czy dla wszystkich? Niekoniecznie. Stare zgredy, które 20-30 lat temu nałogowo przyswajały xeroprasę będą zachwycone. Zaś współcześni czytelnicy mogą być lekko skonfudowani. To komiks z gatunku tych, których nie czyta się szybko i bezrefleksyjnie. Żeby wychwycić esencję, niuanse i nawiązania trzeba zaparkować na poszczególnej planszy kilka minut. Ale warto! Oj, jak warto!

Pierwsza część Paper Girls sentymentalnie odwoływała się do lat 80. W drugiej tych odwołań jest już nieco mniej, ale za to scenariusz został podkręcony alternatywnymi rzeczywistościami, z których wynikają niespodziewane spotykania – na przykład ja z lat 80. spotykam siebie z roku 2016. Perypetie kilku dziewcząt, które jeszcze kilka dni wcześniej rozwoziły gazety po sennym amerykańskim miasteczku, a teraz muszą stawić czoła epickim zagrożeniom i użerać się z  piętnem wybrańców, zmierzają w interesującą stronę. 

Rysunki Cliffa Chianga wciąż są świetne, a scenariusz Briana Vaughana… no właśnie. Zbacza nieco na standardowe dla autora tory, znane z Sagi czy Ygreka, ale mam nadzieję, że kiełkujące wrażenie odgrzewanego kotleta zniknie wraz z trzecim tomem serii. 
"Tank Girl 2". Autorzy: Alan Martin i Jamie Hewlett. Tłumaczenie: Marceli Szpak. Wydawca: Non Stop Comics. 
"Paper Girls 2". Autorzy: Brian K. Vaughan i Cliff Chiang. Tłumaczenie: Bartosz Sztybor. Wydawca: Non Stop Comics.

sobota, 13 stycznia 2018

Monstressa (1) - Liu/ Takeda

Monstressa. Ten niezwykle pieczołowicie narysowany komiks już od pierwszych stron wymaga skupienia, bowiem autorki na dzień dobry wrzucają czytelnika w wir akcji. Ludzie-potwory, wiedźmy, handel niewolnikami, radosne słowotwórstwo, niezrozumiałe motywy i zamglone relacje między bohaterami - tak to wszystko wygląda na początku. Jednak po głębszym wwierceniu się w fabułę chaos znika i zaczyna być odczuwalne to, o czym w swojej rekomendacji napisał Neil Gaiman - że mamy do czynienia z niezwykłą, przepięknie opowiedzianą historią o magii i strachu. 
Jak sądzę, brytyjski pisarz miał okazję zaznajomić się z całością cyklu. Ja po pierwszym tomie jestem zaintrygowany i ustawiam Monstressę wysoko w hierarchii serii do dalszego sprawdzania. 
Zaciekawia tu przede wszystkim główny wątek tajemniczej Maiki Półwilk, która - jako jedyna ocalała z krwawej wojny między ludźmi a Arkanijczykami - próbuje odzyskać swoją przeszłość, a przeszłość ta najwyraźniej zdaje się być związana z epicentrum konfliktu. 
Wśród interesujących i potrafiących zaciekawić rzeczy w Monstressie są tacy, którzy wymieniają koty i pieczołowicie narysowane wnętrza. Rzeczywiście architektura jest tu znakomita, a koty… no, po prostu są. I cytują poetów.  
Monstressa póki co nie jest może najlepszą serią wydawaną na rynku, ale warto dać jej szansę i zobaczyć jak się rozwinie. 
"Monstressa, tom 1: przebudzenie". Scenariusz: Marjorie Liu, rysunek: Sana Takeda, tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Non Stop Comics, Katowice 2017.

niedziela, 7 stycznia 2018

Zabij albo zgiń (1) - Brubaker/ Phillips

Wszyscy, którzy ronili łzy po zakończeniu serii Fatale mogą odetchnąć z ulgą. Polscy wydawcy nie poprzestają na eksploracji komiksów niezwykle płodnego duetu Ed Brubaker i Sean Philips. Na rynku, dzięki hiperaktywności Non Stop Comics, pojawił się właśnie pierwszy tom serii Zabij albo zgiń. No właśnie - "pierwszy tom" i "seria" to słowa, pojawiające się ostatnio niezwykle często w kontekście polskiego rynku wydawniczego. Komiksowe tasiemce wyrastają jak grzyby po deszczu. Czy warto angażować się w lekturę kolejnego?
Szósty wspólny komiks Brubakera i Phillipsa na zachodzie wystartował w kwietniu 2016 roku. 30-tysięczny nakład pierwszego zeszytu wyprzedał się bardzo szybko. Na 21 marca Image Comics zaplanowało premierę 17. zeszytu serii, a pierwszych 14 odcinków zebranych zostało w trzech tomach. Polski edytor zapowiedział, że wszystkie dotychczas wydane albumy doczekają się premiery do maja 2018 roku. To niezwykle ważna informacja, głównie przez wzgląd na to, że nowy serial znakomitego duetu to rzecz niezwykle wciągająca.
Zabij albo zgiń to thriller o wiecznym studencie, doktorancie, który po nieudanej próbie samobójczej dostaje od życia kopa… do życia. Brubaker zgłębia tu temat tak zwanych „złych ludzi”. Co ich definiuje? Jak ich rozpoznać? Czy pozbycie się ich z tego świata jakoś go ulepszy? Pierwszoosobowy narrator zaczyna nieco chaotycznie, lecz w miarę rozwoju sytuacji zaczyna coraz bardziej panować nad warsztatem. W efekcie dostajemy naprawdę niegłupią i wciągającą historię, ze sporą ilością rozsądnych rozważań na temat życiowych spraw. 
Ten trochę metafizyczny thriller nie jest narysowany w stylu, do jakiego Sean Philips przyzwyczaił swoich czytelników w pierwszych latach swojej kariery. Nie ma tu kanciastej kreski znanej chociażby z vertigowskiej serii Kid Eternity. Całość to raczej zdjęciowy fotorealizm przefiltrowany przez wyobraźnię rysownika, a więc technika, którą posługuje się we współcześnie realizowanych produkcjach. 
„Zabij albo zgiń” to mocna rzecz. W kategorii seria to jeden z najlepszych kawałków roku. Warto się w nią zaangażować.
"Zabij albo zgiń", tom 1. Scenariusz: Ed Brubaker. Rysunki: Sean Phillips. Kolor: Elizabeth Breitweiser. Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawca: Non Stop Comics, Katowice 2017.

czwartek, 4 stycznia 2018

Zapowiedzi 2018: Non Stop Comics

W corocznym ziniolowym cyklu z zapowiedziami po raz pierwszy witamy przedstawiciela wydawnictwa Non Stop Comics - Krzysztofa Ostrowskiego. Jaki był rok debiutu edytora i co czeka nas z jego strony w 2018?
2017
Rok 2017 był dla nas całkiem ekscytujący - w końcu to nasz pierwszy rok działalności. We wrześniu zadebiutowaliśmy na rynku pierwszymi tytułami. Były to Tank Girl, Giant Days i Paper Girls. Do końca 2017 udało nam się wypuścić 17 pozycji. Na ich odbiór nie możemy narzekać.

2018
Pierwsza połowa 2018 to przede wszystkim kontynuacje rozpoczętych serii. Z nowych rzeczy pojawią się Pan Higgins Mignoli (tym razem w roli scenarzysty) z rysunkami Warwicka Cadwella Johnsona, Vai - nordyckie fantasy skierowane do nastolatków i przy okazji duży przebój na rynku skandynawskim oraz nowy Kirkman, czyli Oblivion Song. Ten ostatni tytuł oprócz tego, że to świetna historia z genialnymi rysunkami, to ukazuje się u nas w formie zbiorczego trade'a (6 zeszytów) w tym samym momencie, w którym w USA premierę będzie miał pierwszy zeszyt. Taka ciekawostka.

W czerwcu nowe tytuły, nad którymi wciąż pracujemy. Potem przerwa na wakacje i we wrześniu między innymi kontynuacja Bonda i The Janitor - komiks, który swoją premierę miał w maju we Francji, a którego scenarzystą jest świetnie znany i ceniony w Polsce twórca (przy okazji nasz tłumacz Paper Girls i Giant Days), Bartosz Sztybor.

Oprócz tego mamy jeszcze parę pomysłów, którymi mamy nadzieję zaskoczyć naszych czytelników w najbliższej przyszłości. Trzymajcie kciuki, sprawdzajcie FB i Instagram. Petera Miligana brak.
Zapowiedzi na styczeń 2018:
Odrodzenie, tom 2,
Paper Girls, tom 2,
Głębia, tom 2,

Luty 2018:
Tank Girl, tom 2,
Rat Queens, tom 2,
Giant Days, tom 2,

Marzec 2018: 
Monstressa, tom 2,
Pieśń Zapomnienia,
The Black Monday Murders, tom 2,
Zabij albo zgiń, tom 2,

Kwiecień 2018: 
Giant Days, tom 3,
Tank Girl, tom 3,
Vei, tom 1,
Paper Girls, tom 3

Maj 2018: 
Rat Queens, tom 3,
Głębia, tom 3,
Odrodzenie, tom 3,
Zabij albo zgiń, tom 3
Pan Higgins wraca do domu,
Wbrew naturze, tom 2

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Jezioro ognia - Fairbairn/ Smith

Pierwsza scena komiksu: Pireneje, Francja, rok 1220, środek nocy. Wieśniaka i jego owce budzi niesamowity łomot. Wybiega z chaty i z niedowierzaniem spogląda na rozbijający się w okolicy ogromny statek kosmiczny. Owce również patrzą z niedowierzaniem. Ocho - myślą - obcy są wśród nas. O tym, żeby monstra z kosmosu wspomagały złe siły podczas krucjaty przeciwko albigensom podręczniki historii nie donoszą, można zatem ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że na kartach komiksu Jezioro ognia nad prawdą historyczną dominuje rozrywkowa fikcja. I dobrze.

Nathan Fairbairn i Matt Smith poszli w stronę zgrabnego akcyjniaka. Skompletowali drużynę, wysłali ją na misję do opuszczonej wioski i skonfrontowali z robakowatymi alienami. Ale żeby nie było, że tylko się tłuką. Autorzy zadbali o pełnokrwiste postaci i interakcje między nimi. Jest na przykład para giermków, którzy z radością marzą o piciu krwi heretyków z pucharu wiecznej chwały. Jest też weteran krucjat, tak smutny wujek, który co chwila stawia młokosów do pionu wspomnieniami ze swoich wcześniejszych akcji. Jest zawzięty inkwizytor, łaknący palenia heretyków na stosie. Jest też dramatyczne zakończenie i bardzo sprawne rysunki.

Sensacyjny wątek oblężonej wioski miesza się tu z poważnymi dysputami na temat sensowności krucjat i przelewania krwi. Jezioro ognia to solidny komiksowy pop i historia z gatunku „co by było, gdyby”. Można przeczytać. 
"Jezioro ognia". Scenariusz: Nathan Fairbairn. Rysunki: Matt Smith. Tłumaczenie: Adam Olesiejuk. Wydawca: Non Stop Comics, 2017.

czwartek, 30 listopada 2017

Chrononauci - Millar/ Murphy

Chrononauci to petarda. Komiks, po którego lekturze rozpocząłem gorączkowe poszukiwania informacji o tym, czy to zamknięta całość czy pierwszy odcinek dłuższej serii. No i się udało. Na grzbiecie jak byk stoi: tom pierwszy*. Jesteśmy uratowani, bo Chrononauci to opowieść z potencjałem, łącząca Powrót do przeszłości z Zabójczą bronią i Top Gunem i - uwaga - rysowana przez genialnego Seana Murpy’ego. A jeden rysunek wykonany przez tego pana wart jest ceny całego albumu. 
Scenariusz napisał wspomniany już wcześniej Mark Millar. Chrononauci to panowie podróżujący w czasie. Zaczęło się od programu obserwacji temporalnej NASA, dzięki której nam współcześni mogli na żywo obejrzeć relację z przebiegu wojny secesyjnej, a skończyło na niesamowitej przebieżce przez stulecia i próbę odpowiedzi na pytania: czy władza nad czasem korumpuje? Czy rzeczywiście zmieniając coś w przeszłości, wpływamy na teraźniejszość? I czy możliwe są happy endy? 
Próżno szukać tu naukowych analiz i teoretyzowania. Autorzy postawili na inteligentną rozrywkę i w nawias wzięli nielogiczne niedorzeczności. Emocje odczuwalne podczas lektury Chrononautów porównałbym to tych, które w latach 80. towarzyszyły nastolatkowi podczas pierwszego seansu Indiany Jonesa. Co za przeżycie!
*być może tom pierwszy, być może ostatni. Choć autorzy zakładali powstanie jeszcze dwóch miniserii, od jakiegoś czasu sprawy nie postępują. Całkiem więc możliwe, że jednak uratowani nie jesteśmy...
"Chrononauci". Scenariusz: Mark Millar. Rysunki: Sean Murphy. Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski. Wydawca: Non Stop Comics, Katowice 2017.

wtorek, 28 listopada 2017

Paper Girls - Vaughan/ Chiang

Wydawnictwo Non Stop Comics to świeży zawodnik na polskim rynku wydawniczym. Choć w swoim dorobku mają niewiele pozycji, są wśród nich takie, które mogą nieźle namieszać.
Pierwszą z potencjalnie hitowych serii jest Paper Girls, absolutnie znakomita opowieść osadzona w końcówce lat osiemdziesiątych i klimatem przywodząca na myśl filmowe blockbustery skierowane do młodzieży. Komiks opowiada o grupce dziewcząt, które trudnią się rozwożeniem gazet - profesją, w której trzeba być rannym ptaszkiem. Akcja komiksu rozpoczyna się właśnie o poranku, w dodatku o poranku zaraz po halloween, kiedy to po mieście szlajają się jeszcze bandy poprzebieranych za postaci z horrorów młodzieńców. I nagle zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Jakieś niesamowite stwory, piwniczne maszyny, latające dziwadła, wybuchy na horyzoncie, trochę futurologii i mnóstwo nawiązań. 
No właśnie.
Z tych powrotów do przeszłości ucieszą się zapewne ci, którzy w latach 80. grali w Arkanoid i oglądali Koszmar z ulicy Wiązów

Paper girls to nostalgiczna jazda bez trzymanki i kolejny przejaw tęsknoty za tymi czasami. Ale poza tymi nawiązaniami oczywistymi, są jeszcze takie, które bezpośrednio dotyczą scenarzysty serii, Briana K. Vaughana. Ten niezwykle płodny scenarzysta kilkoma scenami i motywami wyraźnie sięga pamięcią do swoich najbardziej znanych dzieł - Y, ostatniego z mężczyzn oraz Sagi

Pierwszy tom przygód papierowych dziewczyn to rzecz świetnie napisana, z odpowiednim wyważeniem humoru i buntu i łatwo przyswajalnymi dialogami. Na potrzeby tej produkcji Vaughan połączył siły z niezwykle utalentowanym rysownikiem Cliffem Chiangiem, który w Polsce może być znany czytelnikom z pracy nad Wonder Woman, a na świecie - chociażby z serii Human Target rysowanej do scenariusza Petera Milligana

W Paper girls autorzy stworzyli mieszankę wybuchową. Horror, fantastyka, nostalgia i gry wideo. To wszystko tu jest. W dodatku podane w naprawdę profesjonalny sposób. 
"Paper Girls". Scenariusz: Brian K. Vaughan. Rysunki: Cliff Chiang. Tłumaczenie: Bartosz Sztybor. Wydawca: Non Stop Comics, Katowice 2017.

niedziela, 26 listopada 2017

Tank Girl - Martin/ Hewlett

Polscy komiksiarze mają coraz więcej okazji do nadrobienia zaległości z ponad stuletniej historii komiksu. Nasi wydawcy sięgają po wybijające się współczesne pozycje, pielęgnują popularny rynek superherosów, ale również coraz częściej kłaniają się klasyce. Dzięki temu w ciągu minionych miesięcy mogliśmy wreszcie poznać prace Herrimana, Cazy, Druilleta, czy Serpieriego. Ostatnio, dzięki wydawnictwu Non Stop Comics reanimowano kolejną kultową postać sprzed lat - Tank Girl, czyli arogancką i wybuchową dziewczynę, która narodziła się w głowach dwóch Brytyjczyków: Jamiego Hewletta i Alana C. Martina pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. 
To klasyka wyspiarskiego komiksu. Punkowo-zinowa jazda bez trzymanki. Zbiór krótkich form, w których dzieje się dużo, nie zawsze z sensem, ale zawsze z bezlitosną dawką humoru. Postać wykreowana przez Martina i Hewletta najpierw pojawiła się w opublikowanym przez nich zinie Atomtan, a następnie została przygarnięta przez kultowy brytyjski magazyn Deadline. W dowodzonym przez Bretta Ewinsa i Steve’a Dillona piśmie Tank Girl miała swoich kilka stron, na których trzeba było skondensować dużo treści. W związku z tym autorzy strzelali szybko i nie brali jeńców. Nie ma tu rozwleczonych scen. Wręcz przeciwnie - bywa, że w ramach jednego kadru dzieje się BARDZO dużo. Kangury atakują znienacka, doktor dred wykonuje operacje plastyczne przy pomocy voodoo, a wszystko, co wydarza się w tym postapokaliptycznym świecie ma w sobie dużo ze zgrywy i przekory. Dodatkowo autorzy naładowali komiks odniesieniami do popkultury. Ciekawe czy współcześni czytelnicy będą pamiętali kim był Krokodyl Dundee, Brian Jones czy Eric Estrada bez używania Internetu.
Komiks Hewletta i Martina może wydawać się chaotyczny, ale Polakom, którzy starali się czytać cokolwiek w czasach posuchy na rynku, powinien sprawić dużo frajdy. Bo to zbiór historii bliźniaczo podobnych formą do tych, które były publikowane w naszych zinach - tych kserowanych szmatławcach, które zaspokajały głód komiksowy aż do pierwszych lat XXI wieku. I w tym tkwi siła Tank Girl. Bo to jest komiks prawdziwy, komentujący, odporny na polityczne wpływy i wydawnicze widzimisię. A poza tym narysował go Jamie Hewlett. Mistrz rysunku, który poza Tank Girl znany jest z członkostwa w grupie Gorillaz. To on odpowiedzialny jest za komiksowe postaci, których zespół używa jako swojego wizerunku. 
Pierwszy z trzech tomów przygód Tank Girl to znakomita rzecz. Dwa kolejne będą podobne. Oby wydawca nie poprzestał i przyjrzał się innym historiom z zadziorną bohaterką - chociażby Tank Girl: The Odyssey, w której do Jamiego Hewletta dołączył wybitny brytyjski scenarzysta Peter Milligan.
"Tank Girl, tom 1". Scenariusz: Alan Martin. Rysunki: Jamie Hewlett. Tłumaczenie: Marceli Szpak. Wydawca: Non Stop Comics, 2017.