Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

czwartek, 7 maja 2009

"Face" - Milligan, Fegredo

Autor: Dominik Szcześniak

Dotychczas, w środowym cyklu prezentującym komiksy Petera Milligana, omówiłem dwa: "The Eaters" i "The Extremist". By pokazać Wam, że brytyjski scenarzysta nie tworzy jedynie komiksów zaczynających się na literę "E" (choć na jakże ważną "Enigmę" i nieco mniej istotny "Egypt" również przyjdzie pora) oraz by być w zgodzie z alfabetem, zanim zaprezentuję Wam komiks "Girl" stworzony wespół z Duncanem Fegredo, zmierzę się z "Face" - one shotem z 1995 roku, który zapoczątkował serię "Vertigo Voices".

"Od piękna dzieli nas tylko skalpel" - to motto, jakie przyświeca komiksowi. David Scholem owym skalpelem posługuje się najlepiej na świecie, co wzbudza zazdrość kolegów po fachu, głębokie zadowolenie u klientek oraz zainteresowanie najpotężniejszych i najpopularniejszych ludzi kultury i polityki. Jednym z tych, którzy talentem Davida z zakresu chirurgii plastycznej są zafascynowani jest Andrew Sphinx - artysta, uznawany za najlepszego w swoim fachu. Mając do dyspozycji te dwie postaci, Milligan miesza w jednym kuble cechy związane ze specyfiką ich zawodów i zadaje czytelnikom pytanie: Co się stanie, jeśli najsłynniejszy artysta świata wynajmie najbieglejszego na świecie chirurga plastycznego w celu "przearanżowania" swojej twarzy?

Andrew Sphinx ma plan przywrócenia swej dawnej świetności. Niegdyś był znakomitym artystą, kumplem Pabla Picassa, z którym przechadzał się po ulicach Milanu paradując w dziwnych ciuszkach i nabijając się z "naciąganej ekscentryczności Dalego". Obecnie radzi sobie równie dobrze, lecz jedynie na gruncie komercyjnym. Wciąż spływają doń pieniądze z masowo produkowanych przez niego podróbek własnych dzieł - kasy ma tyle, że wystarcza na utrzymanie pokaźnych rozmiarów prywatnej wyspy oraz spełniającego wszystkie zachcianki lokaja. Duch artystyczny jednak z niego uleciał. Chcąc go odzyskać, lub właściwie odnaleźć nowego, postanawia się odrodzić. Stary, modernistyczny geniusz musi zginąć, a postmodernistyczny twórca ma narodzić się na nowo. Z nowym postrzeganiem świata, kreowaniem nowych kierunków w sztuce. I nową twarzą.

Intencje Sphinxa co do chirurga plastycznego i przybyłej na wyspę wraz z nim pięknej żony, wydają się być dla nich jasne, a pół roku spełnione w samotni artysty ma zaowocować dwoma skutkami: ukończeniem nowej powieści pisanej przez Rebeccę oraz jeszcze większym wybiciem się Davida w branżowym światku, gdzie najważniejsze
jest poprawianie wielkości biustu i zadziorności nosa. Z czasem jednak zakiełkuje w ich głowach wątpliwość: czy aby nie są pionkami w grze szaleńca? Czy nastrój panujący na wyspie, przedziwne rzeczy nań się dziejące, nie są jedynie tłem dla happeningu postmodernistycznego poszukiwacza nowych trendów w sztuce?

Abstrahując od samej fabuły komiksu, główną problematyką jaką scenarzysta porusza są granice sztuki i wielość jej definicji oraz sposobów jej postrzegania. Chirurgia plastyczna, która Sphinxa tak fascynuje, okazuje się być dla niego nowym medium, przekaźnikiem artystycznych wizji. Coś, co według ojca Davida jest jedynie "podróbką młodości" nagle może zostać podniesione do rangi sztuki. Może, lecz jeszcze nie jest. Analiza i renowacja twarzy, specjalność młodego chirurga, służy jej ulepszeniu, poprawieniu kilku zmarszczek, natomiast zapędy Sphinxa jako artysty sięgają dalej - "Tkwisz w klasycznym realizmie i nawet o tym nie wiesz" - mówi do Davida. Okazuje się, że bardziej niż stworzyć własne dzieło życia, Sphinx oddając się pod skalpel Scholemowi pragnie stać się jego płótnem, wytyczającym wspomniany nowy kierunek w sztuce.

U Milligana nic nie jest jednak proste. Wątek szkolenia młodego rzemieślnika przez starego artystę, skonfrontowany z innymi wątkami w "Twarzy" zmienia diametralnie znaczenie tego, co obserwujemy na kartach komiksu. Postaci dramatu jest bowiem czworo - są nimi wszyscy mieszkańcy wyspy, zarówno ci stali, jak i ci tymczasowi. Koligacje między nimi oraz wiedza jednych na temat drugich, doprowadzą do dramatycznego finału.

Duncan Fegredo jest rysownikiem, który towarzyszył Milliganowi poprzez całą jego karierę. Czy były to serie ("Enigma"), czy one - shoty ("Face"), czy okładki ("Shade, the Changing Man") czy też wreszcie gościnne występy ("X-Statix") - ten team dawał sobie świetnie radę. Nie inaczej jest tutaj. Powiedzieć, że współpraca między tymi panami układa się znakomicie, przez wzgląd na ich długą i zażyłą znajomość, byłoby truizmem. Jasne, że Fegredo "czuje" Milligana i Milligan wie, jak pisać dla Fegredo - widać to w każdym kadrze. Atmosfera posępnego horroru ciążąca nad wyspą artystycznej wersji doktora Moureau, przedstawiona jest niezwykle sugestywnie, w czym duża zasługa kolorystki, jaką jest Sherylin van Valkenburgh.

Zarówno graficznie, jak i w kwestii jakości scenariusza "Face" prezentuje się wyśmienicie. Dziwne, że posiadając w sobie tak duży ładunek tematyki dotyczącej kondycji współczesnej sztuki, a jednocześnie będąc mrocznym thrillerem, nie spotkała się z hucznym przyjęciem przez krytykę i fanów. Z racji tego, że komiks ten posiada mnóstwo fantastycznych patentów, większości z nich nie wymieniałem, a niektóre jedynie zasygnalizowałem, by nie psuć lektury potencjalnym czytelnikom. Szczerze polecam.

"Face". Scenariusz: Peter Milligan. Rysunki: Duncan Fegredo. Kolor: Sherylin van Valkenburgh. Wydawnictwo: Vertigo Voices 1995

Brak komentarzy: