Komiks Dylana Horrocksa „Sam Zabel i magiczne pióro” to rzecz piekielnie interesująca z co najmniej dwóch powodów. Raz, że traktuje o odpowiedzialności, jaka ciąży lub powinna ciążyć nad rysownikiem komiksów i jego wyobraźnią. A dwa, że w sposób super profesjonalny i dzięki sprytnym pomysłom łączy w sobie mnóstwo gatunków i prezentuje szereg odwołań.
Czytając „Magiczne pióro” każdy zapewne będzie miał jakieś swoje bieżące przemyślenia. Na przykład że jest to miks „Tajemniczego płomienia królowej Loany” Umberto Eco z „Indianą Jonesem i ostatnią krucjatą” Spielberga. Albo połączenie komiksowego teoretyzowania Scotta McClouda z zabawami w czasie w stylu serialu „Lost”. Jest tu też szkatułkowość. Jest gender, analiza rozkoszy i niebezpieczeństw towarzyszących fantazjom. Jest też klimat trochę jak w bajce „Zaczarowany ołówek”… A wszystko zaczyna się na biurku pewnego rysownika, który nie ma weny. Rysowanie nie sprawia mu przyjemności, wpędzając do Anhedonii – miejsca, pozbawionego jakichkolwiek radości. Pewnie dlatego, że tworzy coś, co niespecjalnie mu się podoba. Uprawia bowiem – i wbrew pozorom to „uprawia” to trafne słowo – komiks zautomatyzowany, tworzony od szablonów i traktujący o pięknej i brutalnej heroinie nazywającej się Lady Night.
Warto zaznaczyć, że Sam robi remake komiksu z lat pięćdziesiątych, w którym dostojna Lady Night była powierniczką tajemnic i świętych sekretów oraz strażniczką cudownej wiedzy. We współczesnym ujęciu Sama jest natomiast seksowną, skąpo ubraną, świecącą biustem fantazją, a fantazja poza zaspokajaniem przyjemności ma przecież również swoją mroczną stronę. Te fantazje stawiają kobietę w pozycji zabawki, upadlają ją, czynią poddaną kaprysom autora, który staje się dla niej bogiem.
Podróż Sama jest podróżą przez wyrywki z historii komiksu, sposoby jego postrzegania, ale również przez próbę analizy plusów i minusów samego fantazjowania. Jest to także komiks o strachu… panicznym strachu rysownika przed pustą kartką w sytuacji niemożności postawienia na niej kreski.
Horrocks w bardzo poważny sposób zajmuje się również opisaniem ról społecznych kobiety i mężczyzny. A wszystko to podane jest w sposób fascynująco wciągający. Cartoonowa, czytelna kreska, niesamowite przygody, nawiązania do starych komiksów i nowych, superbohaterskich i zinowych, teoretyzujących i erotyzujących… wszystko to powoduje, że te 200 stron pochłania się niezauważalnie szybko. Piekielnie dobra rzecz. Taka, która autentycznie bawi, a pod koniec okazuje się, że również i czegoś nauczyła.
Czytając „Magiczne pióro” każdy zapewne będzie miał jakieś swoje bieżące przemyślenia. Na przykład że jest to miks „Tajemniczego płomienia królowej Loany” Umberto Eco z „Indianą Jonesem i ostatnią krucjatą” Spielberga. Albo połączenie komiksowego teoretyzowania Scotta McClouda z zabawami w czasie w stylu serialu „Lost”. Jest tu też szkatułkowość. Jest gender, analiza rozkoszy i niebezpieczeństw towarzyszących fantazjom. Jest też klimat trochę jak w bajce „Zaczarowany ołówek”… A wszystko zaczyna się na biurku pewnego rysownika, który nie ma weny. Rysowanie nie sprawia mu przyjemności, wpędzając do Anhedonii – miejsca, pozbawionego jakichkolwiek radości. Pewnie dlatego, że tworzy coś, co niespecjalnie mu się podoba. Uprawia bowiem – i wbrew pozorom to „uprawia” to trafne słowo – komiks zautomatyzowany, tworzony od szablonów i traktujący o pięknej i brutalnej heroinie nazywającej się Lady Night.
Warto zaznaczyć, że Sam robi remake komiksu z lat pięćdziesiątych, w którym dostojna Lady Night była powierniczką tajemnic i świętych sekretów oraz strażniczką cudownej wiedzy. We współczesnym ujęciu Sama jest natomiast seksowną, skąpo ubraną, świecącą biustem fantazją, a fantazja poza zaspokajaniem przyjemności ma przecież również swoją mroczną stronę. Te fantazje stawiają kobietę w pozycji zabawki, upadlają ją, czynią poddaną kaprysom autora, który staje się dla niej bogiem.
Podróż Sama jest podróżą przez wyrywki z historii komiksu, sposoby jego postrzegania, ale również przez próbę analizy plusów i minusów samego fantazjowania. Jest to także komiks o strachu… panicznym strachu rysownika przed pustą kartką w sytuacji niemożności postawienia na niej kreski.
Horrocks w bardzo poważny sposób zajmuje się również opisaniem ról społecznych kobiety i mężczyzny. A wszystko to podane jest w sposób fascynująco wciągający. Cartoonowa, czytelna kreska, niesamowite przygody, nawiązania do starych komiksów i nowych, superbohaterskich i zinowych, teoretyzujących i erotyzujących… wszystko to powoduje, że te 200 stron pochłania się niezauważalnie szybko. Piekielnie dobra rzecz. Taka, która autentycznie bawi, a pod koniec okazuje się, że również i czegoś nauczyła.
"Sam Zabel i magiczne pióro". Autor: Dylan Horrocks. Tłumaczenie: Robert Lipski. Wydawca: timof i cisi wspólnicy, Warszawa 2015.
Komiks można nabyć tutaj: Sklep wydawcy, Sklep. Gildia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz