Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

wtorek, 15 marca 2016

Impreza tak czarująca, jak różdżka Harry’ego Pottera

18 marca rozpocznie się piąta edycja Krakowskiego Festiwalu Komiksu. W ciągu ostatnich lat impreza ewoluowała od skromnej po znaczącą. O tym, co czeka fanów komiksu w najbliższy weekend rozmawiam z Michałem Jankowskim – jednym ze współorganizatorów przedsięwzięcia.
Michał Jankowski - rys. Rafał Szłapa


To już piąta edycja festiwalu. Jak ten czas szybko leci! Jakie widzisz postępy w funkcjonowaniu i odbiorze festiwalu jako organizator?

Ktoś kiedyś powiedział, że upływ czasu najlepiej widać po dzieciach. W moim wypadku po... festiwalach. Sam nie wiem kiedy te cztery poprzednie edycje minęły. Jedno wiem - siwych włosów coraz więcej! A zupełnie na poważnie: uczymy się z każdą kolejna edycją coraz więcej. Pracujemy nad wyrobieniem marki imprezy na komiksowej mapie Polski. Podpatrujemy najlepszych i staramy się dodać coś od siebie. Najważniejsze, by nie stać w miejscu. Staramy się, aby każda kolejna edycja była lepsza od poprzedniej. Wkładamy tyle serducha, ile Dżepetto w tworzenie Pinokia! 
Co do odbioru, ciężko mi oceniać. Lepiej zapytać gości oraz uczestników. To oni tworzą klimat festiwalu. My staramy się tylko, by każdy odnalazł coś dla siebie.

Kraków tradycje komiksowe ma całkiem spore. Na przełomie wieków organizowano tu Krakowskie Dni Komiksu. Czy pamiętasz te piękne chwile? Uczestniczyłeś w nich w jakiś sposób?

Z przykrością przyznaję, że nie. We wspomnianych przez Ciebie czasach bardziej uganiałem się za kobietami niż za komiksami. W komiksowie pojawiłem się stosunkowo niedawno. Wszystko za sprawą Artura Wabika. To on poznał mnie najpierw z krakowskimi komiksiarzami, a później resztą komiksowej braci. Wiele dobrego słyszałem o tamtych czasach. Jestem pełen szacunku do chłopaków za ich prace przy tych imprezach. Chciałbym kiedyś usłyszeć, że pomogłem zrobić podobna imprezę. Byłby to dla mnie wielki komplement.

Magnesem przyciągającym festiwalowych widzów są komiksy i goście. Ale nie byłoby ani gości, ani komiksów, ani samego festiwalu, gdyby nie ekipa, która go tworzy…

Ciągle powtarzam, że wszystko jest możliwe dzięki wsparciu dyrektora Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie - Jerzego Woźniakiewicza. To on wyciągnął rękę w stronę komiksu i to dzięki niemu mamy tyle dobra komiksowego w Krakowie. Pan dyrektor zawsze stara się uwzględniać naszą komiksową działalność w rozpisywaniu budżetu na kolejne lata. Sami się domyślacie jakie duże to ma znaczenie dla samej imprezy. 
Nad festiwalem pracuje też wiele koleżanek i kolegów z biblioteki. Ciężko wymienić wszystkich. Od działu księgowości po administrację, promocję aż po zespół arteteczny. To naprawdę jeden wielki organizm pracujący nad imprezą. 
No i nie możemy zapomnieć o Krakowskim Stowarzyszeniu Komiksowym, które jest współorganizatorem imprezy. Bez Nich KFK nie byłby tak szczególny. Wiele osób z olbrzymimi serduchami pompuje dużo energii w cały festiwal. To oni budują charakter imprezy. Tworzą klimat, w którym każdy odnajdzie coś dla siebie. Chwała im za to!

Czy zapraszanie gości z zagranicy stało się tradycją festiwalu? Uli Oesterle, Nicolas Wild, małżeństwo Kasprzaków...

…Tony Sandoval, Anouk Ricard, Stephen Collins - nie zapominajmy o nich!  Często rozmawiamy z wydawcami i prosimy ich o pomoc przy wspólnym ściągnięciu autora do Polski. Mam nadzieję, że stanie się to tradycją. Chcielibyśmy pokazać naszym gościom jakim fajnym krajem jest Polska. Zachęcić do częstszych odwiedzin. Nie oszukujmy się – zagraniczne nazwiska na plakacie festiwalu przyciągają odwiedzających.

W 53 słowach zachęć proszę potencjalnych widzów do odwiedzenia Arteteki między 18 a 20 marca. 
Zapraszam serdecznie na imprezę tak czarującą, jak czarująca jest różdżka Harrego Pottera. Będzie dużo pięknych kobiet, wysportowanych mężczyzn, a z nieba będzie padał komiksowy deszcz. Czy można chcieć więcej? 
Jeśli moja „zachęcajka” jeszcze Was nie zachęciła to odsyłam do programu imprezy. Tam wszystkie dania główne z przystawkami i deserami, które dla Was przygotowaliśmy.

Areteka Arteteką, komiksy komiksami. Ale liczą się również praktyczne informacje. Zatem: gdzie najbliżej można coś zjeść, gdzie wypić, gdzie posiedzieć i gdzie potańczyć.

Nigdy nie byłem ekspertem w tych dziedzinach. Jestem bibliotekarzem. Nie chodzę tańczyć, w dodatku żona dobrze gotuje. Wspomnę tylko, że Arteteka mieści się 5 minut od Rynku Głównego. Oznacza to w okolicy mnóstwo małych i dużych knajpek z jedzeniem oraz fastfoodów. Dodatkowo zadbaliśmy o  foodtracka pod samą Arteteką. Będą frytki belgijskie! No i nie zapominajmy, że WSZYSCY bawimy się po festiwalu RAZEM. Tańczymy, pijemy, jemy i "rozmawiamy o komiksach" w Pauzie in Garden dosłownie pod samą Arteteką ;)

Brak komentarzy: