"Przeczytane"
to rubryka, która powstała na łamach xerowanego "Ziniola" kilkanaście
lat temu. Wówczas twierdzono, że "walimy w niej we wszystko, co się
rusza". Dział na krótko powrócił do drukowanej wersji magazynu, nigdy
natomiast nie pojawił się w jego mutacji internetowej. Do dzisiaj.
Zainspirowany działem "Varia" Kuby Jankowskiego na Polterze oraz
popularnością krótkich facebookowych notek, uruchamiam: przegląd komiksów w
krótkich niekoniecznie-recenzjach.
"Do narysowania
zostały trzy-cztery strony po których przyjdzie czas na wymyślenie co
tak w zasadzie ma się znajdować w dymkach. Prościzna." - gdyby te słowa Łukasza Mazura dotyczące finiszu prac nad jego debiutanckim komiksem wziąć na poważnie, to po lekturze "Planety uciętych kończyn" należałoby przyznać mu status geniusza komiksu. Śmiem jednak twierdzić, że popularny Łazur troszkę się naigrywał i miał wszystko dokładnie zaplanowane. Ex-dowodzący Kolorowych Zeszytów, wielki fan Erika Larsena i 1/3 ekipy ATY zeszytem wydanym pod szyldem "Rok komiksu głupiego" zaskoczył w bardzo pozytywny sposób, wykorzystując wszystko co wie na temat patentów, chwytów i ciosów, wykształconych przez lata w komiksie amerykańskim. Czytelniku! Ten komiks nie jest kolejną lecącą na łatwiznę parodią superbohaterów. Nie jest też nieudaną próbą przeniesienia tychże na grunt polski. "Planeta uciętych kończyn" jest świadomym, polanym popowym sosem dziełem człowieka, który wie o co chodzi i tę wiedzę wykorzystuje w praktyce.
Czytając pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni) odcinek "Opowieści niestworzonych" czułem się jakbym czytał semikowego "Spidermana" nr 5/95 (proszę nie sprawdzać w archiwach, to był strzał). Łazur prowadzi narrację tak, jak mógłby to robić David Michelinie, gdyby potrafił pisać. W przepiękny sposób dba o drugi plan (spójrzcie co robi żona głównego bohatera na drugiej planszy), powodując, że ten drugi plan żyje i też opowiada historię. A sama historia dotyczy Petera Parkera (zbieżność personaliów z bohaterem Marvela przypadkowa) czyli Człowieka-Rakiety i jego sidekicka - Orbitera, w świecie niesuperbohaterskim znanego jako Bruce Wayne (zbieżność personaliów z bohaterem DC przypadkowa). Panowie reagują na wezwanie prezydenta i lecą na planetę Sumatran, by odzyskać jego córkę. Tam czeka ich nieznane i niezbadane. I jeszcze takie, po którym nic już nigdy nie będzie takie samo.
Łazur średnio umie rysować, ale świetnie rozumie język komiksu i wykorzystuje go na kartach "Planety". Kiedy trzeba, stosuje ten sam układ kadrów, gdy zachodzi taka potrzeba stawia na planszy dominantę, stosuje różnorodne kadrowanie. Potrafi pięknie skoordynować graficznie scenę walki bez pokazywania walki, a gadające głowy bez gadających głów. No i to zakończenie! "Planeta uciętych kończyn" to wielka niespodzianka i świetna robota. Oczami wyobraźni widziałbym Łukasza Mazura odbierającego nagrodę za najlepszy komiks 2014 roku na Festiwalu Komiksowa Warszawa. Widziałbym, ale niestety, sądzę, że Łukasz będzie stał poza fleszami fotoreporterów. Ale stał będzie wesoły i cieszący się z sukcesu kolegi. Bo statuetkę, splendor i kupę forsy sprzątnie mu sprzed nosa Mateusz Skutnik.
"Blaki: Czwórka" to powrót bohatera, który miał się już nie odzywać. Decyzja o reaktywacji serii okazała się jedyną słuszną decyzją. Do samego wskrzeszenia nawiązał zresztą autor na dwóch pierwszych planszach albumu - planszach, które rozłożyły mnie na łopatki i zostały w głowie po dziś dzień (na pewno też zadomowią się w niej na dłużej). Tak eleganckiego i konkretnego wejścia nie miał w polskim komiksie chyba jeszcze nikt.
A - uwaga! - dalej jest jeszcze lepiej. Skutnik, jak to u Blakiego, komiksuje o codzienności - relacjach z rodziną, wychodzeniu do sklepu po bułkę tartą, śmierci, fakturze mchu. Do lektury komiksu zaprasza czytelnika jak dobrego kolegę... Wróć! To czytelnik wprasza się tym razem do świata Blakiego. A na standardowe "Co słychać?" dostaje odpowiedź zagłuszoną dziecięcym świergotaniem. "Czwórka" to ukomiksowiona szczera i wielka radość z ojcostwa. Bohater przedstawiony jest jako troskliwy, mający swoje wątpliwości, kochający rodzic, taki sam jak ja, ty i pewnie jeszcze kilku innych gości. Dzieło Skutnika jest totalnie osobiste, a jednocześnie tak uniwersalne, że podczas lektury nie opuszczało mnie wrażenie, że czytam swoje własne przygody.
Skutnik jako twórca posiada cechę, której pewnie zazdroszczą mu wszyscy scenarzyści w Polsce: nie przegaduje swoich komiksów, nie zasypia ich niepotrzebnymi tekstami... on pisze obrazami. W przypadku "czwórki" są to obrazy czarno-białe, za którymi jako fan twórczości autora tęskniłem. Jeśli również tęskniliście, to tutaj macie czarno-białego Skutnika w najwyższej formie. Osobiście do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze skutnikowej kulfoniastej czcionki, ale w obliczu tak wielkiego komiksu (jak również pewnych obowiązujących standardów estetycznych) jestem w stanie zaakceptować tę, która jest.
Jedyne, co w "Blakim" mi się nie podoba, to okładka. Z drugiej strony, taka była koncepcja autora, więc milknę. Zresztą jest inna, niż okładki poprzednich tomów. Bardzo inna.
Pewnie znowu znajdą się tacy, co będą twierdzić, że Skutnik nie umie rysować, ale hej! nawet ci, którzy potrafią idealnie i w najmniejszym szczególe odwzorować monetę nie podskoczą mu w kwestii rozumienia języka komiksu i stosowania tego języka w praktyce.
"Blaki. Czwórka" to ekstraklasa komiksu światowego. Co ważne, komiks ukazał się również w wersji angielskiej. I bardzo dobrze. Teraz zasłużone pochwały będą mogły spływać z najdalszych zakamarków świata (w związku z czym żywię nadzieję, iż wydawca zdecydował się na nakład z co najmniej sześcioma zerami na końcu). Panie Skutnik, kłaniam się nisko, bo przez te 60 stron bawiłem i wzruszałem się bardzo intensywnie.
"Opowieści niestworzone:Planeta uciętych kończyn". Autor: Łukasz Mazur. Wydawca: Wydawnictwo ATY, 2014. Komiks można nabyć tutaj: Incal
"Blaki: Czwórka". Autor: Mateusz Skutnik. Wydawca: Centrala, Poznań 2014. Komiks można nabyć tutaj: Sklep Gildia.pl, Incal