Magazyn komiksowy (1998-2018). Kontakt: ziniolzine@gmail.com

poniedziałek, 6 lutego 2012

Kajko i Kokosz: Twierdza Czarnoksiężnika

Autor: Łukasz Kowalczuk
W związku z tym, że to mój dziesiąty tekst przygotowany dla Ziniola, tym razem coś z zupełnie innej komiksowej beczki. 
Bardzo lubię pecetowe przygodówki typu point and click. Do komiksów Janusza Christy wracam dość regularnie (jak każdy kto się na nich wychował). Zajarałem się strasznie wiadomością o premierze nowej gry z moimi ulubionymi wojami w roli głównej. Kupiłem ją niemalże w dniu premiery, mamy luty a ja dopiero kończę grać w Twierdzę Czarnoksiężnika. Jest tak świetna? Przechodzę ja po raz piąty? Nie. Jest słaba, nawet bardzo. Uznałem, że tylko cele recenzenckie zmuszą mnie do ponownego uruchomienia produkcji Egmontu i firmy Dagiel. 
W Mirmiłowie od pewnego czasu panuje spokój, który zostaje zmącony przez wizytę podstępnego Hodona. Tylko dzielni wojowie mogą go zdemaskować i stawić czoła kolejnym niebezpieczeństwom. Dni grodu są policzone, pojawiają się zbójcerze, magia itd. Scenarzyści się nie wysilili. 
Nie grałem w poprzednie produkcje z udziałem Kajka i Kokosza. O przygodówce  z 1995 roku tylko czytałem* a po zręcznościówki bałem się sięgać. Darowałem sobie również recenzje Twierdzy Czarnoksiężnika w serwisach growych (mogę sobie teraz pluć w brodę bo nie wierzę, że ktoś poza wydawcami mógł napisać dobrze o tej grze). Byłem więc pozytywnie nastawiony do tej produkcji. 
Zainstalowałem, pograłem i było to doświadczenie przykre. 
Grafika jest kolorowa (tła są ładnie przygotowane) i na pewno mogłaby się podobać w 96 albo 97 roku. Prezentuje się dobrze na miniaturach oraz do momentu, w którym zauważamy wszystkie niedoróbki. 
Animacja postaci jest. Jeśli możemy to określić mianem animacji. 
Poruszanie się po lokacjach to momentami koszmar (przepraszam, dostajemy mapę po przejściu 1/3 gry). Poruszamy się raz Kajkiem, raz Kokoszem, ale jest to podział kosmetyczny. Zagadki, które stanowią o sile tego typu gier, są obrazą dla inteligencji nawet młodszych graczy. Daj psu mięso, żeby nie szczekał. Daj różę pasterce, dostaniesz jajko. Ugotuj 'śniadanko'. Jakiekolwiek zastoje w grze nie są spowodowane poziomem zagadek tylko złą konstrukcją plansz. 
Dialogi są drewniane, głosy aktorów (to są aktorzy?) takie sobie. Jest trochę nachalnej dydaktyki ('biednemu dać wędkę a nie rybę') i nawiązań do aktualnych spraw (autostrada). Postaci nie mają nawet opcji dialogowych. Bo o czym tu rozmawiać? Polotu charakterystycznego dla humoru Janusza Christy brak. 
Są też mini-gry, w których najfajniejsze są przetrącone ręce Kokosza unoszącego koło młyńskie. Można pisać dalej, ale leżący nie ma siły na przyjmowanie kolejnych kopów. Mimo, że nadal mu się należą. 
Nie zależy mi na wizualnych fajerwerkach i lubię grać w starsze tytuły. Ale nawet dla mnie Twierdza jest archaicznym przegięciem pały. Może budżet był mały? Pewnie było spieszno żeby rzecz ukazała się przed gwiazdką i można było nabrać będących w zakupowym szale frajerów.
Nie ulega wątpliwości, że wydanie takiej gry pod koniec 2011 świadczy o bezczelności połączonej z kompletnym brakiem wyobraźni osób zaangażowanych w projekt. Radzę unikać tego tytułu. Nie spodoba się ani miłośnikom komiksu, ani tym bardziej młodszym graczom, dla których rzekomo jest przeznaczony. Przepraszam, ale dzieciaki to bardzo wymagający odbiorca i nie powinno się im wciskać byle syfu. Wyobrażam też sobie scenę, w której rodzic namawia swoją pociechę na wspólną grę i miny obojga po kwadransie obcowania z Twierdzą. 
Z kolei na miejscu psychofanów Christy szykowałbym oręż i chciał pokroić twórców gry na plasterki. 
Jeśli lubicie przygodówki to na rynku jest zatrzęsienie tańszych i tysiąckroć lepszych pod każdym względem tytułów, niejednokrotnie starszych od Twierdzy o kilkanaście lat. Nawet komputerowe kursy prawa jazdy są bardziej emocjonujące. 
*Odsyłam do interesującej książki Bajty Polskie autorstwa Bartłomieja Kluski oraz Mariusza Rozwadowskiego. To smutne, ale producent Twierdzy popełnił prawdopodobnie więcej błędów niż Seven Stars 17 lat wcześniej. 
** Chętnie wymienię mój egzemplarz za jakiś komiks. Może ktoś ze skłonnościami masochistycznymi się zgłosi.

9 komentarzy:

Hegemon pisze...

Recenzję musiałem przeczytać dwa razy bo za pierwszym razem stwierdziłem, że grałem w jakąś inną grę o tym samym tytule. Na szczęście za drugim razem utwierdziłem się w przekonaniu, że to jednak ta sama gra: klasyczna, oldskulowa przygodówka z ręcznie rysowanymi, kolorowymi lokacjami. Jest mapka do łatwiejszego przemieszczania się, w miarę proste i logiczne zagadki (np. Daj psu mięso, żeby nie szczekał), przerywniki w postaci minigier, elementy dydaktyczne ('biednemu dać wędkę a nie rybę') i czytane dialogi, co by nie trzeba było czytać.
Więcej wszyscy psychofani Christy będą mogli niebawem przeczytać na naszym psychoblogu, także zapraszamy.

ps. Panie Łukaszu, a może zechciałby Pan dołączyć do naszej akcji z fanartami ? Ja bym widział taki mush-up ze złorzeczącymi Hegemonem i Kapralem pt."Nienawidzę Mirmiłowa" :)

HateCore.pl pisze...

Jeśli tylko czas pozwoli to chętnie stworzę fanarta, dziękuję za propozycję :)

Christofile (może tak lepiej, psychofani to złe określenie, przepraszam) moim zdaniem powinni być raczej zniesmaczeni żerowaniem na marce. Bo KiK to jest, tu się chyba zgodzimy, bardzo solidna marka.

Mamy się cieszyć, że powstaje cokolwiek?

Całkiem inaczej podszedłbym do tematu gdyby ta gra ukazała się na zasadzie fanowskiej produkcji.
Ale tytuł kosztuje 30-40 złotych.

Nie zmieszałem z błotem Twierdzy dlatego, że nie lubię Kajka i Kokosza tylko dlatego, że komiksom Janusza Christy należą się adaptacje z prawdziwego zdarzenia.

Patrzę też teraz na nowe, podzielone wydanie. Szkoda, że wydawca nie zadbał choć trochę o jakość wersji pudełkowej - instrukcja złożona na szybkiego i najlepszy font świata czyli comic sans. No czegóż chcieć więcej...

Hegemon pisze...

Z fanartem trzymamy za słowo ! :)

Jasne, że się cieszymy, jak powstaje coś nowego, kręcącego się wokół uniwersum komiksów Christy.
Nie jest jednak tak, że rozpływamy się w samych ochach i achach. Jesteśmy bardzo wymagający i krytyczni. Jak Egmont coś poknoci w albumach, to punktujemy bez żadnej litości.

Od wielu lat jestem fanem przygodówek point&click, grałem w masę tytułów. "Twierdza" z pewnością idealna nie jest, jednak uważam, że zbyt surowo ją oceniłeś. Klimatami przypomina- o czym pisałeś - produkcje z drugiej połowy lat 90-tych (Jack Orlando, Hopkins FBI, Książę i tchórz), ale ujmy to nie przynosi. Jest 2D, są ręcznie malowane tła, jest komiksowa atmosfera.
Przed twórcami gry był ciężki dylemat - wymyśleć coś nowego czy zaadoptować - postawili na to pierwsze i nie wyszło to tak tragicznie. Całość trzyma się przysłowowiej kupy, są nowe postaci oraz cała plejada "gwiazd" znanych z komiksów. Zagadki nie są trudne, ale targetem gry są głównie dzieciaki, także nie mogły być zbyt skomplikowane. Gdyby natomiast twórcy wybrali adaptację, to pojawiły by się pewnie głosy, że to już znamy, że poszli na łatwiznę, że się nie wyślili itp. Wszystkim się nigdy nie dogodzi.

Co do comic sansa to niech się już wydawca tłumaczy :)

Anonimowy pisze...

Polska norma. Gra zbiera dobre recenzje od graczy i serwisów, tylko Młody Gniewny Artysta jak zwykle zjedzie od stóp do głów. Szukałem tej nachalnej dydaktyki i recenzent chyba nie zrozumiał dowcipu, bo cytat, który podał, odnosi się do politykowania głównych bohaterów.

Zajrzałem na stronę Artysty i Jego dokonania. Faktycznie, twórcy Twierdzy mogliby się od niego wieele nauczyć...

Kulfon

HateCore.pl pisze...

Hegemonie. Będzie kiedyś okazja to chętnie wypunktuję co mi się tak strasznie nie podobało na konkretnych przykładach. Naprawdę, jestem gotów usiąść do komputera i się poprzyczepiać w Twojej obecności.

Z takimi grami jest problem, bo gatunek jest specyficzny i faktycznie trudno tu dogodzić. Mi niestety nie dogodzono.

Kulfonie-anonimie. Nie mam złych intencji, nie leży mi ta gra, nie podoba mi się. Wpisuje się niestety w kanon słabych produkcji na podstawie komiksu i nie jest to tylko problem naszego kraju. Przykłady? Masa, naprawdę masa badziewia na podstawie komiksów ukazująca się tak na konsole jak i pecety. Choćby Hellboy.

Nie zrozumiałem dowcipu i źle odczytałem intencje autorów? Pardon, dam oczko wyżej. Ocena nadal nie będzie za dobra.

Tak czy siak, podpisuję się pod swoją opinią jakakolwiek by nie była dla przemiłych anonimów. Kurcze, gdybym tak jak ty Kulfonie się nie podpisywał to byś nie zobaczył jakie słabe rzeczy robię :)
Gniewam się rzadko, znowu taki młody nie jestem, za artystę się nie uważam. Skoro tytuł zbiera dobre recenzje wśród graczy i ekspertów, to nie ma się co przejmować ani tym bardziej przypisywać mi polaczkowania tylko grać i się cieszyć a mój tekst potraktować jako bąka przy niedzielnym stole.

"Jest super jest super więc o co Ci chodzi" :)

dedek pisze...

@HateCore.pl

Luz, odniosłem wrażenie, że masz na pieńku z autorami, bo tekst był w stylu "wszystko na nie".

A Kulfon nie ma się czym chwalić, konsumuje tylko, więc zostanie anonimem :)

dedek pisze...

PS Jestem autorem tej gry, jak pewnie się domyśliłeś i nie mam absolutnie żadnych pretensji, że gra Ci się nie podoba. Ale ten tekst "nachalna dydaktyka" musiałem wyprostować.

A resztę możesz kopać, nie czuję się leżący ;)

Pozdro i życzę szczerze wiele sukcesów w przedzieraniu się ze swoją twórczością do szerszego grona odbiorców.

HateCore.pl pisze...

Na pieńku? A w życiu :)

Z mojej strony mogę zaoferować pomoc jako tester (w ramach czynu społecznego) przy następnych produktach tego typu i piszę to całkowicie serio.

Pozdrawiam serdecznie!

dedek pisze...

Testerów nie lubimy, bo się zachowują, jakby nasze gry miały budżet ;)

A tak na serio, to też jedna z przyczyn, dla których tu napisałem - nie żerowaliśmy na niczyjej naiwności - program wyszedł z półrocznym opóźnieniem i przez ten czas pracowaliśmy praktycznie za darmo, bo chcieliśmy zmieścić wszystkie wątki.

Gra miała budżet gazetkowy, bo takie było jej pierwotne założenie (seria 4 gier), naprawdę nie chcieliśmy nikogo skrzywdzić ani wykorzystać decydując się na publikację w pudełku :)

Pozdro