Bezdomne wampiry o zmroku Tadeusza Baranowskiego trzeba znać bezwarunkowo. A niby dlaczego? - zapytają nieufni. Po pierwsze, ponieważ jest to dzieło jednego z absolutnych Mistrzów polskiego komiksu, autora Orient-Mena czy Antresolki profesorka Nerwosolka. Po drugie, „Bezdomne wampiry” to po prostu znakomity, można by rzec pełnokrwisty (ha ha ha), komiks. Po trzecie, wystarczy otworzyć album na wybranej planszy, by pokochać miłością nie znającą granic.
We wstępie do albumu Adam Rusek stwierdza, że Szlurp i Burp, czyli tytułowe wampiry, należą do najmniej znanych bohaterów wykreowanych przez Baranowskiego. Może i tak, choć według mnie jest wręcz przeciwnie: tych bohaterów wspominam najmilej, a doskonałość kreski Mistrza uważam w tych krótkich formach za absolutną. Nie ma tutaj co prawda takiego ładunku cytatów charakterystycznych dla Mistrza, które weszłyby do powszechnej mowy, ale za to tytułowi krwiopijcy spotykają na przykład Thorgala, czy stawiają czoła Zdzichowi Kołkowi - łowcy wampirów. Też dobrze.
Album jest zbiorem wszystkich historii z wampirami, publikowanymi niegdyś w czasopiśmie „Na przełaj”, czy też powstałymi podczas pobytu autora w Belgii. To była, jest i pozostanie znakomita lektura. Jedna z tych, do których warto wykorzystać lupę, by podziwiać maestrię każdej kreski z jak najbliższej odległości.
Mistrz, pomimo kilkukrotnych deklaracji o zakończeniu rysowania komiksów, nie tak dawno temu zabrał się za rysowanie trzeciego tomu Ciotki Fru-Bęc. To absolutny komiksowy news roku. Zanim komiks ten pojawi się w sprzedaży, cieszmy się wznowieniami. Bo wampiry Baranowskiego to rzecz obiektywnie i subiektywnie wyśmienita. Komiks bezkonkurencyjny. Jako absolutny psychofan talentu Maestra, muszę jednak powiedzieć gromkie "nie" jedynej rzeczy, która w tym albumie nie wyszła spod jego rąk: okładce.
We wstępie do albumu Adam Rusek stwierdza, że Szlurp i Burp, czyli tytułowe wampiry, należą do najmniej znanych bohaterów wykreowanych przez Baranowskiego. Może i tak, choć według mnie jest wręcz przeciwnie: tych bohaterów wspominam najmilej, a doskonałość kreski Mistrza uważam w tych krótkich formach za absolutną. Nie ma tutaj co prawda takiego ładunku cytatów charakterystycznych dla Mistrza, które weszłyby do powszechnej mowy, ale za to tytułowi krwiopijcy spotykają na przykład Thorgala, czy stawiają czoła Zdzichowi Kołkowi - łowcy wampirów. Też dobrze.
Album jest zbiorem wszystkich historii z wampirami, publikowanymi niegdyś w czasopiśmie „Na przełaj”, czy też powstałymi podczas pobytu autora w Belgii. To była, jest i pozostanie znakomita lektura. Jedna z tych, do których warto wykorzystać lupę, by podziwiać maestrię każdej kreski z jak najbliższej odległości.
Mistrz, pomimo kilkukrotnych deklaracji o zakończeniu rysowania komiksów, nie tak dawno temu zabrał się za rysowanie trzeciego tomu Ciotki Fru-Bęc. To absolutny komiksowy news roku. Zanim komiks ten pojawi się w sprzedaży, cieszmy się wznowieniami. Bo wampiry Baranowskiego to rzecz obiektywnie i subiektywnie wyśmienita. Komiks bezkonkurencyjny. Jako absolutny psychofan talentu Maestra, muszę jednak powiedzieć gromkie "nie" jedynej rzeczy, która w tym albumie nie wyszła spod jego rąk: okładce.
"Bezdomne wampiry o zmroku". Scenariusz i rysunki: Tadeusz Baranowski. Wydawca: kultura gniewu, Warszawa 2017.