Na okładce zapowiadanego od dawna publicystycznego numeru "Strefy komiksu" postać, stworzona przez emerytowanego już rysownika komiksów Tomasza Bińka, nie tyle drze szaty, co rozrywa swe blade ciało. Jako, że wydawca zeszytu od dawna zapowiadał mocny materiał, okładkę tę można traktować metaforycznie i na dwa sposoby. Po pierwsze, tym który rozdziera swe ciało jest wydawca/czytelnik, nie mogący znieść poziomu prezentowanego przez polskich krytyków i recenzentów komiksów. Po drugie, jest nim sam krytyk/ recenzent, który wypruwa sobie flaki, próbując wykrzesać z siebie coś konstruktywnego i pozytywnego na temat komiksów, które niekoniecznie na pochlebstwa czy też jakąkolwiek opinię zasługują. Wydawca "Strefy komiksu" drugiej opcji nie dopuszcza do myśli, liczy się tylko pierwsza - nieraz bowiem podkreślał, że recenzentów nie szanuje, a efekty ich prac ma w dupie ze względu na układy towarzyskie panujące w środowisku.
Choć tytuł zeszytu sugeruje obecność zestawu tekstów, krytyk i analiz, znalazło się w nim miejsce jedynie dla trzech artykułów i jednego wywiadu. Cała reszta to krótkie formy komiksowe - zarówno takie, które były już publikowane w "Magazynie Fantastycznym" i innych albumach wydawnictwa, jak i stworzone specjalnie na potrzeby tego numeru magazynu. Niemal wszystkie z nich reprezentują sobą klimat komiksów tzw. artystowskich i podczas lektury pozwalają przenieść się w czasie do lat 90. Wyjątkami od tej reguły są dwa komiksy: "Pij polskie mleko" to dynamiczny graficzny popis (a zarazem pomysłowa i scenariuszowa pustynia) Tomasza Kleszcza, a "Ślimak" to zajawka reklamująca nowy komiks Ilony Myszkowskiej.
Najlepszy w zbiorze jest fragment komiksu Pawła Gierczaka, który przewijał się w publikacjach Wydawnictwa Roberta Zaręby już kilkukrotnie, najgorzej natomiast wypada interesujący graficznie, ale nijaki komiksowo Przemysław Geremek w szorcie "Kruche jak szkło" - pełnym ortografów, ze źle dobraną czcionką monologiem zmarłej dziewczynki. Do tego w zbiorze znajdziemy m.in. wariację na temat alternatywnych losów Adolfa Hitlera, zatytułowaną "Fucha" autorstwa duetu Tomasz Sitek/ Tomasz Mering oraz komiks na temat lubelskiej "afery biletowej" opowiedziany z perspektywy Macieja Pałki.
Artystowski klimat zaprezentowanych komiksów w znacznym stopniu rozmija się z tezami zawartymi w clue programu, czyli publicystyce. Tu na pierwszy plan wysuwa się rozmowa Roberta Zaręby z Nikodemem Cabałą, zatytułowana "Moim zdaniem". Warto zaznaczyć, że przeprowadzający wywiad i osoba przepytywana funkcjonują tu na tych samych zasadach - konstruują teorie, wydają sądy. W związku z tym nie jest to profesjonalnie przeprowadzony wywiad, a zwykła rozmowa kolegów (Zaręba i Cabała współpracują ze sobą m.in. przy bardzo dobrej serii "Mrok"). Doprecyzowanie terminologiczne wydaje się niezbędne, zwłaszcza w kontekście burzliwych dyskusji internetowych nad opublikowanym w "Bicepsie" tekstem Szymona Holcmana, który zebrał baty, ponieważ uznany został za recenzję, a nie felieton, którym w rzeczywistości był.
Sytuację panującą w najnowszym numerze "Strefy Komiksu" porównałbym do tej, w jakiej znalazł się walczący z rzeczywistością bohater wiersza Jana Brzechwy "Psie smutki". I tak na przykład Zaręba i Cabała mają smuteczek o to, "że nie wolno wchodzić do ogrodu", czyli polskiego środowiska komiksowego, rozumianego jako grono fascynatów, których połączyła miłość do tej formy sztuki/rozrywki, którzy na jej temat rozmawiają i starają się realizować własne projekty, komentując, pisząc, "lajkując na fejsie". Choć i Zaręba i Cabała do tej grupy należą, to jednak zdają się kreować świat, w którym jacyś "oni" zabraniają im wejścia w te struktury, nie promują ich twórczości i generalnie są wrogo nastawieni. W skład "sitwy", zajmującej się promowaniem własnych interesów według Roberta Zaręby wchodzi wydawnictwo kultura gniewu i publicystka Dominika Węcławek (patrz: "Artykuł sponsorowany"), pozostali "źli" nie zostają wymienieni z nazwiska, wiadomo natomiast, że jest ich wielu.
Jest również smuteczek o to, że "woda nie chce być sucha", nakłady komiksów nie chcą być wysokie, a twórcy nie chcą zarabiać pieniędzy i tworzą artystowskie głupotki dla samych siebie. Cabała, podpuszczony przez Zarębę pytaniem "Skoro twórcy komiksu artystycznego spełniają się robiąc na luzie komiksy dla kilkuset odbiorców, to po co mają zmuszać się do spinania dla mitycznego, szerszego odbiorcy?", mówi: "Jeśli jedynym celem artysty jest zobaczyć swoje rysunki wydrukowane na papierze, pojawić się na konwencie i sprzedać kilkaset egzemplarzy, to nie widzę najmniejszego sensu, żeby miał się starać". Nawet doceniając precyzyjną rysunkową robotę Nikodema Cabały i fakt, że nie chciał nikogo obrazić, zarzut braku zaangażowania u twórców publikujących własnym sumptem lub w niskich nakładach uznać należy za skandaliczny i wykazujący brak akceptacji dla twórczości wielu artystów nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Bije z nich jakaś obojętna automatyka i wyrachowanie, nieznane twórcom "artystowskich komiksów", których prace kipią od emocji, są przejawem radości tworzenia i wyrazem miłości do komiksu.
Jakkolwiek Nikodema w pewnych miejscach może usprawiedliwiać nieznajomość tematu, to postawa wydawcy co najmniej dziwi. Robert Zaręba w swoich pytaniach stawia moim zdaniem dyskusyjne (momentami wręcz absurdalne) tezy, wśród których wyróżnić można następujące:
1) Dobrze narysowany polski komiks to komiks historyczny
2) Najlepszą promocją komiksu są recenzje
3) Istnieje środowisko preferujące komiks autorski z pretensjami artystycznymi
4) Wielu czytelników w różnych miejscach daje upust swojej irytacji na nadreprezentację komiksu artystowskiego nad komiksem środka
5) Spora grupa twórców ma już dość kolejnych reinkarnacji Pokemonów i tęskni za realistycznie rysowanym komiksem środka
6) Sukces kilku polskich artystów podbijających rynek amerykański spotyka się raczej z lekceważeniem niż euforią
7) Twórcy komiksu artystycznego spełniają się robiąc na luzie komiksy dla kilkuset odbiorców
Zaręba walczy z rzeczywistością. Zdaje sobie sprawę z istnienia innych, niż realistycznie rysowane komiksy, jednak nie uznaje ich za narysowane "dobrze". Pytanie co to znaczy "dobrze narysowane"? Chodzi o to, żeby w najdrobniejszym szczególe narysować monetę, czy żeby kilkoma odpowiednio postawionymi kreskami narysować sprawnie i konsekwentnie opowiedziany komiks? Z powyższych teorii bije jakaś straszna buntownicza nuta, która faworyzuje jedynie słuszną wizję komiksu, każdą inną wysyłając na spalenie. Zaręba pisze o środowiskowym lekceważeniu twórców, którzy podbijają rynek zagraniczny (co jest kłamstwem), a jednocześnie sam bez szacunku odnosi się do twórców "komiksu artystycznego", sugerując, że wykonują swoją pracę na odwal i przyrównując jej efekty do "reinkarnacji Pokemonów". Buduje pożywkę dla grupy prawych polskich komiksiarzy, którzy są zwolennikami nadejścia nowego ładu. Choć całkiem możliwe, że i z nich robi sobie jaja - świadczy o tym działalność jego wydawnictwa, które przecież również publikuje niskonakładowe, artystyczne, "źle narysowane i robione na luzie" komiksy, "reinkarnacje Pokemonów".
Forsowana przez Roberta Zarębę teza o istnieniu sitwy, popierana przez słowa o tworzeniu się sieci układów i znajomości wśród twórców "komiksu artystowskiego" może świadczyć o tym, że frustracja i rozgoryczenie wywiozły pewną grupę panów na jakąś odjechaną planetę. W wierszu Brzechwy małe smuteczki idą precz, kiedy piesek dostaje mleczko. Tym mleczkiem dla zwolenników teorii spiskowych mógłby być kurs nauki otwartości i tolerancji dla innych wizji komiksu.
Publicystyczna "Strefa komiksu", poza materiałami świadczącymi o spiskowej teorii dziejów, ma do zaoferowania również przekrojowy tekst Witolda Tkaczyka o polskim komiksie fantastycznym. Najbardziej zapalne punkty programu znalazły się w sieci - "Artykuł sponsorowany" Roberta Zaręby, wywiad z Nikodemem Cabałą i odpowiedź Piotra Kasińskiego na zarzuty artysty pod adresem MFK i Conturu). Lektura omawianego zeszytu była dla mnie wycieczką w kosmos. Znacznie bardziej wolę wcześniejszą formułę magazynu i z niecierpliwością oczekuję chociażby kolejnego odcinka "Mroku".
Na koniec jedno wyjaśnienie: Swego czasu przez jednego z współtwórców komiksu o "Rycerzu Ciernistego Krzewu" zostałem określony mianem pozbawionego etyki zawodowej, głośno szczekającego psa, zjeba, etc., po czym doświadczyłem z jego strony stalkingu w sferze prywatnej. W miłej, facebookowej pogawędce z tym jegomościem, Robert Zaręba (wydawca, scenarzysta, krytyk, publikujący sam siebie artysta) dość niepochlebnie wyraził się na temat recenzentów, zaznaczając że wysyłkę egzemplarzy recenzenckich ma zasadniczo w dupie i że wysyła tylko, jeśli ktoś go o takowy poprosi. Wobec tego chciałem zaznaczyć, że w sprawie recenzji zbioru "Shorty" (która na łamach "Ziniola" pojawi się niebawem) zagaił mnie Robert Zaręba. Przystałem na jego prośbę dopiero po zapytaniu czy nie przeszkadza mu fakt posądzania mnie o brak etyki i schlebiania znajomym (choć dość często zdarzało mi się również schlebiać "Strefie komiksu"). Przeszkadzał, ale komiks wysłał. Publicystyczną "Strefę komiksu" otrzymałem natomiast zupełnie znienacka. Fakt ten pozostawiam czytającym pod rozwagę.
"Strefa komiksu: Publicystycznie". Autorzy: Robert Zaręba, Przemysław Geremek, Paweł Gierczak, Nikodem Cabała, Maciej Łoś, Kobieta-Ślimak, Tomasz Pawlak, Tomasz Mering, Tomasz Sitek, Łukasz "Boruf" Borowiecki, Tomasz Kleszcz, Witold Tkaczyk, Maciej Pałka. Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby, Radom 2014
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl
Inne recenzje serii:
Strefa komiksu: Artur Chochowski
Strefa komiksu: Historie okupacyjne
Strefa komiksu: Mrok: Krwawe żniwo
Więcej recenzji albumów "Strefy komiksu" znaleźć można w papierowej edycji Ziniola.
Choć tytuł zeszytu sugeruje obecność zestawu tekstów, krytyk i analiz, znalazło się w nim miejsce jedynie dla trzech artykułów i jednego wywiadu. Cała reszta to krótkie formy komiksowe - zarówno takie, które były już publikowane w "Magazynie Fantastycznym" i innych albumach wydawnictwa, jak i stworzone specjalnie na potrzeby tego numeru magazynu. Niemal wszystkie z nich reprezentują sobą klimat komiksów tzw. artystowskich i podczas lektury pozwalają przenieść się w czasie do lat 90. Wyjątkami od tej reguły są dwa komiksy: "Pij polskie mleko" to dynamiczny graficzny popis (a zarazem pomysłowa i scenariuszowa pustynia) Tomasza Kleszcza, a "Ślimak" to zajawka reklamująca nowy komiks Ilony Myszkowskiej.
Najlepszy w zbiorze jest fragment komiksu Pawła Gierczaka, który przewijał się w publikacjach Wydawnictwa Roberta Zaręby już kilkukrotnie, najgorzej natomiast wypada interesujący graficznie, ale nijaki komiksowo Przemysław Geremek w szorcie "Kruche jak szkło" - pełnym ortografów, ze źle dobraną czcionką monologiem zmarłej dziewczynki. Do tego w zbiorze znajdziemy m.in. wariację na temat alternatywnych losów Adolfa Hitlera, zatytułowaną "Fucha" autorstwa duetu Tomasz Sitek/ Tomasz Mering oraz komiks na temat lubelskiej "afery biletowej" opowiedziany z perspektywy Macieja Pałki.
Artystowski klimat zaprezentowanych komiksów w znacznym stopniu rozmija się z tezami zawartymi w clue programu, czyli publicystyce. Tu na pierwszy plan wysuwa się rozmowa Roberta Zaręby z Nikodemem Cabałą, zatytułowana "Moim zdaniem". Warto zaznaczyć, że przeprowadzający wywiad i osoba przepytywana funkcjonują tu na tych samych zasadach - konstruują teorie, wydają sądy. W związku z tym nie jest to profesjonalnie przeprowadzony wywiad, a zwykła rozmowa kolegów (Zaręba i Cabała współpracują ze sobą m.in. przy bardzo dobrej serii "Mrok"). Doprecyzowanie terminologiczne wydaje się niezbędne, zwłaszcza w kontekście burzliwych dyskusji internetowych nad opublikowanym w "Bicepsie" tekstem Szymona Holcmana, który zebrał baty, ponieważ uznany został za recenzję, a nie felieton, którym w rzeczywistości był.
Sytuację panującą w najnowszym numerze "Strefy Komiksu" porównałbym do tej, w jakiej znalazł się walczący z rzeczywistością bohater wiersza Jana Brzechwy "Psie smutki". I tak na przykład Zaręba i Cabała mają smuteczek o to, "że nie wolno wchodzić do ogrodu", czyli polskiego środowiska komiksowego, rozumianego jako grono fascynatów, których połączyła miłość do tej formy sztuki/rozrywki, którzy na jej temat rozmawiają i starają się realizować własne projekty, komentując, pisząc, "lajkując na fejsie". Choć i Zaręba i Cabała do tej grupy należą, to jednak zdają się kreować świat, w którym jacyś "oni" zabraniają im wejścia w te struktury, nie promują ich twórczości i generalnie są wrogo nastawieni. W skład "sitwy", zajmującej się promowaniem własnych interesów według Roberta Zaręby wchodzi wydawnictwo kultura gniewu i publicystka Dominika Węcławek (patrz: "Artykuł sponsorowany"), pozostali "źli" nie zostają wymienieni z nazwiska, wiadomo natomiast, że jest ich wielu.
Jest również smuteczek o to, że "woda nie chce być sucha", nakłady komiksów nie chcą być wysokie, a twórcy nie chcą zarabiać pieniędzy i tworzą artystowskie głupotki dla samych siebie. Cabała, podpuszczony przez Zarębę pytaniem "Skoro twórcy komiksu artystycznego spełniają się robiąc na luzie komiksy dla kilkuset odbiorców, to po co mają zmuszać się do spinania dla mitycznego, szerszego odbiorcy?", mówi: "Jeśli jedynym celem artysty jest zobaczyć swoje rysunki wydrukowane na papierze, pojawić się na konwencie i sprzedać kilkaset egzemplarzy, to nie widzę najmniejszego sensu, żeby miał się starać". Nawet doceniając precyzyjną rysunkową robotę Nikodema Cabały i fakt, że nie chciał nikogo obrazić, zarzut braku zaangażowania u twórców publikujących własnym sumptem lub w niskich nakładach uznać należy za skandaliczny i wykazujący brak akceptacji dla twórczości wielu artystów nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Bije z nich jakaś obojętna automatyka i wyrachowanie, nieznane twórcom "artystowskich komiksów", których prace kipią od emocji, są przejawem radości tworzenia i wyrazem miłości do komiksu.
Jakkolwiek Nikodema w pewnych miejscach może usprawiedliwiać nieznajomość tematu, to postawa wydawcy co najmniej dziwi. Robert Zaręba w swoich pytaniach stawia moim zdaniem dyskusyjne (momentami wręcz absurdalne) tezy, wśród których wyróżnić można następujące:
1) Dobrze narysowany polski komiks to komiks historyczny
2) Najlepszą promocją komiksu są recenzje
3) Istnieje środowisko preferujące komiks autorski z pretensjami artystycznymi
4) Wielu czytelników w różnych miejscach daje upust swojej irytacji na nadreprezentację komiksu artystowskiego nad komiksem środka
5) Spora grupa twórców ma już dość kolejnych reinkarnacji Pokemonów i tęskni za realistycznie rysowanym komiksem środka
6) Sukces kilku polskich artystów podbijających rynek amerykański spotyka się raczej z lekceważeniem niż euforią
7) Twórcy komiksu artystycznego spełniają się robiąc na luzie komiksy dla kilkuset odbiorców
Zaręba walczy z rzeczywistością. Zdaje sobie sprawę z istnienia innych, niż realistycznie rysowane komiksy, jednak nie uznaje ich za narysowane "dobrze". Pytanie co to znaczy "dobrze narysowane"? Chodzi o to, żeby w najdrobniejszym szczególe narysować monetę, czy żeby kilkoma odpowiednio postawionymi kreskami narysować sprawnie i konsekwentnie opowiedziany komiks? Z powyższych teorii bije jakaś straszna buntownicza nuta, która faworyzuje jedynie słuszną wizję komiksu, każdą inną wysyłając na spalenie. Zaręba pisze o środowiskowym lekceważeniu twórców, którzy podbijają rynek zagraniczny (co jest kłamstwem), a jednocześnie sam bez szacunku odnosi się do twórców "komiksu artystycznego", sugerując, że wykonują swoją pracę na odwal i przyrównując jej efekty do "reinkarnacji Pokemonów". Buduje pożywkę dla grupy prawych polskich komiksiarzy, którzy są zwolennikami nadejścia nowego ładu. Choć całkiem możliwe, że i z nich robi sobie jaja - świadczy o tym działalność jego wydawnictwa, które przecież również publikuje niskonakładowe, artystyczne, "źle narysowane i robione na luzie" komiksy, "reinkarnacje Pokemonów".
Forsowana przez Roberta Zarębę teza o istnieniu sitwy, popierana przez słowa o tworzeniu się sieci układów i znajomości wśród twórców "komiksu artystowskiego" może świadczyć o tym, że frustracja i rozgoryczenie wywiozły pewną grupę panów na jakąś odjechaną planetę. W wierszu Brzechwy małe smuteczki idą precz, kiedy piesek dostaje mleczko. Tym mleczkiem dla zwolenników teorii spiskowych mógłby być kurs nauki otwartości i tolerancji dla innych wizji komiksu.
Publicystyczna "Strefa komiksu", poza materiałami świadczącymi o spiskowej teorii dziejów, ma do zaoferowania również przekrojowy tekst Witolda Tkaczyka o polskim komiksie fantastycznym. Najbardziej zapalne punkty programu znalazły się w sieci - "Artykuł sponsorowany" Roberta Zaręby, wywiad z Nikodemem Cabałą i odpowiedź Piotra Kasińskiego na zarzuty artysty pod adresem MFK i Conturu). Lektura omawianego zeszytu była dla mnie wycieczką w kosmos. Znacznie bardziej wolę wcześniejszą formułę magazynu i z niecierpliwością oczekuję chociażby kolejnego odcinka "Mroku".
Na koniec jedno wyjaśnienie: Swego czasu przez jednego z współtwórców komiksu o "Rycerzu Ciernistego Krzewu" zostałem określony mianem pozbawionego etyki zawodowej, głośno szczekającego psa, zjeba, etc., po czym doświadczyłem z jego strony stalkingu w sferze prywatnej. W miłej, facebookowej pogawędce z tym jegomościem, Robert Zaręba (wydawca, scenarzysta, krytyk, publikujący sam siebie artysta) dość niepochlebnie wyraził się na temat recenzentów, zaznaczając że wysyłkę egzemplarzy recenzenckich ma zasadniczo w dupie i że wysyła tylko, jeśli ktoś go o takowy poprosi. Wobec tego chciałem zaznaczyć, że w sprawie recenzji zbioru "Shorty" (która na łamach "Ziniola" pojawi się niebawem) zagaił mnie Robert Zaręba. Przystałem na jego prośbę dopiero po zapytaniu czy nie przeszkadza mu fakt posądzania mnie o brak etyki i schlebiania znajomym (choć dość często zdarzało mi się również schlebiać "Strefie komiksu"). Przeszkadzał, ale komiks wysłał. Publicystyczną "Strefę komiksu" otrzymałem natomiast zupełnie znienacka. Fakt ten pozostawiam czytającym pod rozwagę.
"Strefa komiksu: Publicystycznie". Autorzy: Robert Zaręba, Przemysław Geremek, Paweł Gierczak, Nikodem Cabała, Maciej Łoś, Kobieta-Ślimak, Tomasz Pawlak, Tomasz Mering, Tomasz Sitek, Łukasz "Boruf" Borowiecki, Tomasz Kleszcz, Witold Tkaczyk, Maciej Pałka. Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby, Radom 2014
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl
Inne recenzje serii:
Strefa komiksu: Artur Chochowski
Strefa komiksu: Historie okupacyjne
Strefa komiksu: Mrok: Krwawe żniwo
Więcej recenzji albumów "Strefy komiksu" znaleźć można w papierowej edycji Ziniola.