Szaweł Płóciennik to człowiek-orkiestra. Był wydawcą i redaktorem zina, pisze scenariusze, rysuje i maluje. Ma gigantyczny rozstrzał stylistyczny - pomijając obrazy, niemal każdy jego komiks narysowany jest inaczej - od cartoonu, poprzez niedbały, niczym z wciągniętej przez magnetofon kasety underground, skończywszy na wycyzelowanej grafice, drobiazgowo ukazującej każdy szczegół. Jego życie to, poza komiksem, również muzyka - jest wokalistą zespołów Żelazna Brama i Apacze z wolnej woli. To właśnie aspekt muzyczny zainspirował powstanie "Mojej terapii", a ściślej - spotkanie Szawła ze Sławomirem Gołaszewskim.
Już przy okazji "Spranych dżinsów i sztamy" Szaweł wykazał się nosem, "zatrudniając" do roli współscenarzysty swojego ojca, Jarosława. Podobną funkcję - bajarza, którego opowieści należy spisać - pełni w "Mojej terapii" legenda alternatywnej kultury. Gołaszewski, piewca reggae, znany ze współpracy z zespołami kalibru Izraela i Armii wpadł kiedyś na koncert Żelaznej Bramy, poznał tam Szawła i... zaczął opowiadać, między innymi o tym, jak pracował jako muzykoterapeuta w szpitalu psychiatrycznym. "Temat bomba! - pomyślałem
sobie i postanowiłem zrobić komiks. Zaaranżowałem wywiad, nagrałem
rozmowę na dyktafon i miałem już materiał na kolejną nowelkę komiksową." - pisał Szaweł w ziniolowym kibicowaniu. Gołaszewski w ich wspólnym projekcie nie jest więc scenarzystą sensu stricte, a impulsem, który pchnął sprawę do przodu.
Akcja - jak wspomniano - dzieje się w szpitalu psychiatrycznym, a uściślając: w Bezlekowym Oddziale Terapii Dziennej na ulicy Sobieskiego w Warszawie. Komiks pozbawiony jest dialogów (choć są momenty, gdy bohaterowie komunikują się między sobą rysunkami w dymkach), a na fabułę składa się ciąg wydarzeń od momentu przybycia Gołaszewskiego do szpitala do jego zburzenia. Pomiędzy, znalazło się miejsce na omówienie prowadzonej tam działalności oraz wgłębienie się w kilka interesujących przypadków, jak przystało na pierwszy polski komiks terapeutyczny. Tytuł daje do zrozumienia, że dostajemy opis zarówno zajęć terapeutycznych prowadzonych przez Gołaszewskiego, jak również jego osobistą terapię, opartą o obserwacje.
Z tematyką koresponduje kolorystyka komiksu - najmocniejszy jego punkt. Szaweł zdecydował się na "szpitalne barwy", idealnie podkreślające klimat opowieści i wspaniale współdziałające z dołączoną do "Mojej terapii" ścieżką dźwiękową. Kreska jest odmienna od tej, zastosowanej w "Spranych dżinsach i sztamie" - wszechstronność Szawła zaowocowała psychodelą, będącą jakby połączeniem Papcia Chmiela z Maciejem Pałką. Nawet czcionka - na pierwszy rzut oka nietrafiona i toporna - ma swoje miejsce w tej terapii.
Podobnie jak poprzedni album Szawła, tak i ten osadzony jest w PRLu, jednak gryzie temat z zupełnie innej strony (zresztą pierwotny tytuł tej noweli to "Pracowałem dla reżimu"). Jest spokojny jak muzyka reggae ("smutna i nudna, nic się w niej nie dzieje" - stwierdza główny bohater) i o to w nim chodzi. Na pewno nie jest to pozycja dla wszystkich, jak również nie jest to komiks o którym można napisać, że jest "świetny" albo "słaby". Jest to po prostu komiks, który musiał powstać. Komiks potrzebny.
Moja terapia. Scenariusz i rysunki: Szaweł Płóciennik. Na podstawie opowieści Sławomira Gołaszewskiego. Wydawca: Fundacja Tranzyt/ Centrala - Central Europe Comics Art, Poznań 2012
Komiks można nabyć tutaj: Sklep.Gildia.pl
Tak kibicowaliśmy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz