Inicjatywa Komiks Bękartem Kultury powstała jako reakcja na brak zaproszenia europejskich twórców komiksu na organizowany we Wrocławiu Europejski Kongres Kultury. Swój sprzeciw autorzy inicjatywy wyrazili w liście, adresowanym do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Dyrektora Narodowego Instytutu Audiowizualnego. Apel w walce o uznanie komiksu częścią europejskiej kultury został puszczony w obieg – w całej Polsce emisariusze Bękartów zbierają podpisy. Niemniej jednak nie wszyscy są do akcji przekonani. Jeden z takich nieprzekonanych – niżej podpisany – rozmawia o idei Bękartów z Sebastianem Frąckiewiczem, jednym z inicjatorów akcji.
DSz: Zanim ruszyliście z Inicjatywą Komiks Bękartem Kultury musieliście kontaktować się z organizatorami EKK w sprawie zaproszenia do obrad twórców komiksowych. Jakie było ich stanowisko?
SF: Zanim ruszyliśmy z akcją, nie kontaktowaliśmy się z EKK. Opieraliśmy się na informacjach dostępnych publicznie, z których wynikało, że europejskich twórców komiksowych wśród panelistów nie ma. I jak widać, nie pomyliliśmy się. Warto zauważyć, że w dziale „Ludzie” na stronie EKK jest zakładka „Dziedzina”. Wśród tych dziedzin nie było komiksu, a samych twórców komiksowych pośród przedstawicieli np. sztuk wizualnych również nie dało się odnaleźć. Dla nas były to wystarczające informacje.
DSz: Nie wykonaliście nawet żadnego telefonu? Nie wysłaliście choćby mejla?
SF: Jak już wspomniałem - nie.
DSz: Czy zamiast działać w tak wątłym komiksowo kraju, nie lepiej byłoby skontaktować się z komiksowymi instytucjami, zajmującymi się komiksem w Europie i wspólnie obrać jakąś drogę działania?
SF: Kiedy rozkręcaliśmy Bękarta nie pomyśleliśmy o tym. Wydłużyłoby to czas działania. Kongres jest we wrześniu, trzeba było działać szybko.
DSz: Wątpliwości wielu wzbudziła nazwa akcji. Nie trafia do mnie argument o jej chwytliwości. Bękart kultury brzmi źle, a formę graficzną, która niejako wyjaśnia koncept, nie wszyscy rozszyfrują poprawnie. Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby sprokurowanie jakichś pozytywnych konotacji?
SF: Ta nazwa nie jest od „podobania się”. Ta nazwa dość brutalnie i wprost mówi o sytuacji, w jakiej znajduje się komiks w Polsce. I jak został potraktowany przez organizatorów EKK. Bywa, że fakty są bolesne niestety. Nasz list otwarty dokładnie tłumaczy, co mamy na myśli mówiąc, że komiks jest bękartem kultury. A już Twoje doczepianie się do formy graficznej to jest jakieś kuriozum. Myślę, że każdy, kto używa Worda i przeglądarek internetowych wie, co kryje się pod tajemniczym znaczkiem „X”. Wierz mi, że ludzi są inteligentni.
DSz: Mówiłem właśnie o tym „X” i wordowym podkreśleniu w kategoriach in plus. Nie wiem więc skąd Twoja teza o moim doczepianiu się. Wracając do tematu: w dobie panowania bezrefleksyjnej pulpy niemal wszystkie dziedziny kultury można uznać za jej bękarty. Uważam, że ludzie są inteligentni i zdają sobie z tego sprawę, dlatego ta – Twoim zdaniem – brutalna nazwa wydaje mi się być tanią zagrywką.
Z drugiej strony – jest to takie odwieczne biczowanie się czytelników komiksów, takie strzelanie focha. „Nie zaprosili komiksu, więc będziemy brutalni. Wyskoczymy z petycją, zamiast zadzwonić i zapytać”…
SF: Skoro ty nie masz problemu z rozszyfrowaniem znaczenia logo, dlaczego sądzisz, że nie wszyscy rozszyfrują je poprawnie? Może nie warto wypowiadać się za innych. Co do nazwy – sama nazwa nie jest brutalna, tylko brutalnie wskazuje na problem. Nazwa jest raczej przewrotna i prowokacyjna. Takie było założenie. Poza tym mieszasz pojęcia - my mówimy o tym, że na tle innych dziedzin komiks został potraktowany przez EKK jak bękart. Zestawiamy jedną dziedzinę z innymi, a nie kulturę w ogóle z „bezrefleksyjną pulpą”.
Nie uważam, żebyśmy się biczowali. Biczowanie byłoby wtedy, gdybyśmy jęczeli nie robiąc nic. A robimy akcję, która ma konkretny cel – zaproszenie europejskich twórców komiksu do Wrocławia. Wykorzystujemy normalne, obywatelskie możliwości działania w demokratycznym społeczeństwie.
|
List Inicjatywy Komiks Bękartem Kultury |
DSz: Zanim wystartowaliście z akcją, na temat obecności komiksu na EKK rozmawiało już PSK. Wykopaliście na wpół otwarte drzwi. W dodatku takie drzwi, za którymi siedzieli koledzy-komiksiarze, próbujący coś ugrać dla tego biednego komiksu. Czy podjęliście jakąś rozmowę z PSK, czy Wasza akcja miała mieć charakter czysto lanserski?
SF: I tu się mylisz. Gdy dostaliśmy pierwszą odpowiedź od EKK (21 kwietnia), w której dowiedzieliśmy się o rozmowach EKK z PSK, tego samego dnia zadzwoniłem do Pawła Timofiejuka. Paweł wprost powiedział mi, że to PSK samo odezwało się do EKK po wpisie na www.podchmurka.blogspot.com (z 11.02.2011). Pod tymże wpisem, w komentarzach padła propozycja zbierania podpisów. Zatem PSK wiedząc, że będziemy zbierać podpisy, nie mówiąc nam o tym, samo zaczęło negocjacje z EKK. Co więcej, ruszając z Bękartem 3 marca wysłałem mail z propozycją współpracy do Konrada Hildebranda. Bez odpowiedzi. Zatem zarzucanie nam wyważania otwartych drzwi jest totalnym nieporozumieniem.
Co więcej, gdy już zaczęliśmy akcję KBK, PSK siedziało cicho jak mysz pod miotłą i nic nam nie powiedziało. Zresztą siedzi cicho do dziś. Dlatego Twoje określenie „coś ugrać” jest bardzo trafne. Co „ugrać”? My wszystko publikujemy na naszym fanpage. Natomiast, czy wiesz cokolwiek o rozmowach PSK z EKK? Na czym ono polegały? Jak przebiegały? Jak wyglądają dziś? Nie, wszystko jest tajne. Tak czy inaczej PSK jak na razie okazało się nieskuteczne. Na liście panelistów EKK liczba europejskich artystów komiksowych przed startem Bękarta wynosiła zero. Dziś też wynosi zero. Projekt „Czytelnia” to wrzucanie komiksu na margines, a nie do głównego nurtu imprezy. A PSK powinno zależeć na obecności w głównym nurcie. Żeby było jasne, nam nie zależy na sporach z PSK. Liczymy na to, że PSK wesprze nasze postulaty. To wszystko nie jest tak czarno-białe, jak to przedstawiasz. I np. Jakub Jankowski należy do PSK, ale zbiera pod naszym listem otwartym.
DSz: To by było pozytywne rozwiązanie. Powiedz, czy w rozmowie z Pawłem Timofiejukiem – poza kwestią kto był pierwszy – omówiliście również jakiś plan działania? Czy korzystając z okazji, skoro już miałeś prezesa PSK na linii, wykorzystaliście to w jakiś konstruktywny sposób?
SF: Rozmawialiśmy krótko, a po rozmowie wysłałem do Pawła mail z prośbą o wsparcie naszych postulatów. Na razie bez odpowiedzi.
DSz: Wracając jeszcze do samej nazwy: pojawiły się głosy, iż nawiązuje do "terminologii pis-owskiej". Tego nie wiem, wiem natomiast, że tego rodzaju językiem często posługujecie się na swoim facebookowym profilu. Ironizowanie w stylu "Na kolegów getta zawsze można liczyć", "osoby z poza getta myślą o nim (o komiksie) lepiej niż członkowie getta" to tania zagrywka, eliminująca tych, którzy nie zgłosili akcesu, bądź są niezdecydowani. Jeśli uważacie, że gra jest warta świeczki, nie lepiej tych ludzi próbować przekonać?
SF: Ty piszesz o nas „słaba akcja” w ogóle tego nie argumentując, a boli cię ironia. Dlaczego nie mielibyśmy być ironiczni? Z naszego punktu widzenia właśnie tak jest – osoby spoza środowiska komiksowego patrzą na Bękarta pozytywnie, a środowisko czepia się nazwy, ty czepiasz się ironii. Nie rozmawiamy o idei, merytoryce, o zasadności akcji, tylko wojence środowiskowej. A nasza akcja wychodzi poza środowisko i tylko wtedy ma sens.
Co do „terminologii pisowskiej” - ktoś tu za dużo ogląda TV.
DSz: Z mojej strony – osoby niezdecydowanej, ale do przekonania – jest to raczej dopytywanie i drążenie tematu w celu wyjaśnienia wątpliwości, a nie czepianie. Czy osoby „ze środowiska” powinny bezkrytycznie podchodzić do każdej inicjatywy? Uważasz, że jest szansa na jakieś porozumienie i wspólne działanie, zamiast uprawiania walk kogucików, jak my to teraz robimy?
SF: Przepraszam, że ci to znów przypominam, ale dla mnie tekst „słaba akcja” – jak to określiłeś KBK na "Ziniolu", w ogóle tego nie uzasadniając, nie jest przykładem krytycznego myślenia, tylko nastawienia na „nie”. Poza tym, z tym środowiskiem to nie jest tak, że wszyscy podchodzą do akcji krytycznie. Wspiera nas Pałka, Śledziu, Turek, Jakub Jankowski. Czasami trzeba pouprawiać „walkę kogucików”, spory i dyskusje są dobre. Byle do czegoś prowadziły. Gdybym miał cię przekonać to zadałbym ci dwa pytanie: czy chcesz, by komiks był marginalizowany przy takich imprezach jak EKK, czy uczestniczył w nich na równych prawach? Czy wolisz, by komiks tworzył wciąż getto, czy został włączony do normalnego obiegu kultury?
DSz: Wolę robić swoje i to, gdzie to „swoje” później polezie to już temat na dłuższą rozmowę. I nie chcę by był marginalizowany. „Słaba akcja” – wyjaśnię czytelnikom niezaznajomionym z tematem - to moje stwierdzenie o inicjatywie, które pojawiło się w relacji z tekturaFestu (na imprezie pojawiła się list Bękartów do podpisu). Nie miała to być konstruktywna krytyka, a jedynie stwierdzenie mojego „bycia na nie”, przyznaję. Konkretne wątpliwości i błędy chciałem wymienić w późniejszym felietonie. Wcześniej dogadaliśmy się w kwestii rozmowy na ten temat. Ma ona miejsce teraz.
SF: Warto „robić swoje” na tych samych zasadach co literatura, kino czy sztuki wizualne.
DSz: Pamiętam, że kilka lat temu podczas wręczania nagród na MFK soczystą mowę na temat nieobecności komiksu na EKK wygłosił Bartosz Sztybor, już więc wtedy wielu ludzi zaczęło zastanawiać się nad tym zagadnieniem. W Waszym drugim liście bezpośrednio powołujecie się na link do Twojego wpisu na blogu, który miałby być inspiracją akcji. Uważasz się za monopolistę tej myśli?
SF: Kilka lat temu Sztybor nie mógł mówić o EKK, bo wtedy chyba tego jeszcze nie było w planach, a już na pewno nie mieli strony. Chyba chodzi ci o Kongres Kultury Polskiej, a to istotna różnica. Impreza o polskim wymiarze, a wymiarze europejskim. A co do mojego wpisu na blogu to odpowiedziałem ci wcześniej. Nie uważam się za monopolistę, ale jakoś tak wyszło, że poza mną nikt na swoim serwisie, blogu problemu nieobecności komiksu na EKK nie zauważył. A gdy problem został zauważony na Pod chmurką, PSK zgłosiło się do EKK, po cichu, nie informując nikogo, nas też nie. Szkoda, bo razem mogliśmy na pewno więcej zwojować.
DSz: Tak, chodziło mi o KKP. Chociaż bardziej niż o nazewnictwo, pytałem o sam fakt tego, że ktoś zwrócił uwagę na nieobecność komiksu na szerszej kulturowo arenie. Przyznasz, że już wtedy coś zakiełkowało...
SF: Nazewnictwo jest tu pierwszorzędne, bo między Kongresem Kultury Polskiej, a Europejskim Kongresem Kultury istnieje różnica i skali i charakteru imprezy. To są dwie rożne imprezy. Gdyby się uprzeć, to w przypadku Kongresu Kultury Polskiej organizatorzy mogliby powiedzieć „ok, darowaliśmy sobie komiks, bo komiks w Polsce to margines kultury”. I gdyby się bardzo uparli, to musielibyśmy, chcąc nie chcąc, przyznać im rację. Natomiast w przypadku Europejskiego Kongresu Kultury, którego celem jest dyskusja o kulturze europejskiej, a nie polskiej, tego samego już powiedzieć by nie mogli. Komiks w Europie to bardzo ważna część kultury. A zatem nie można go zbagatelizować i nie zaprosić jego przedstawicieli. Oczywiście, wiele osób wcześniej zwróciło uwagę na to, że komiks w Polsce nie funkcjonuje na tzw. szerszej kulturowo arenie. Ale skończyło się na komciach na blogach i forach. Żadnej szerszej akcji, która wyszłaby poza środowisko, nie było.
DSz: A propos drugiego listu - jak słusznie zwróciła Wam uwagę Beata Bełzak - został on napisany jak dla przysłowiowego debila. Organizatorów Europejskiego Kongresu Kultury naprawdę macie za takich, którzy na kulturze się nie znają?
SF: Wczytaj się proszę dobrze w korespondencję między KBK, a EKK to sam doskonale zauważysz, kto kogo traktuje niepoważnie. Ja wiem, że najłatwiej zauważyć wyboldowania, ale to już nie mój problem.
DSz: Ironia? Rzeczywiście, zwracam honor. Uważam, że korespondencja między Bękartami a EKK to odbijanie piłeczki. Rozmowa stron, które nawzajem traktują się niepoważnie.
SF: My traktujemy EKK bardzo poważnie. Zadajemy konkretne pytania, wysyłamy listę z nazwiskami twórców komiksowych, których warto zaprosić. EKK robi natomiast uniki, nie odniosło się do pytań. Musisz zapytać ludzi z EKK, co chcą przez te uniki osiągnąć. EKK w każdym swoim komunikacie prasowym podkreśla, że twórcy komiksowi są dla nich równie ważni, co przedstawiciele innych sztuk i doceniają wartość komiksu. Ale czy idą za tym jakieś działania? Nie. Żadnego twórcy komiksowego wśród panelistów. To tak, jakbyś dostał zaproszenie od kuzynki na ślub, ale kuzynka nie zaprosiłaby Twojej dziewczyny/żony, mówiąc przy tym, że bardzo ją szanuje i ceni.
DSz: To się nazywa cięcie kosztów; wówczas para młoda nie zaprasza np. dziewczyny kuzyna. Co innego w przypadku żony – wówczas brak zaproszenia jest niewybaczalny. Panelistów ma być 40, lista jest zamknięta. Uważasz, że jest szansa na zmianę tej sytuacji?
SF: Uważam, że jest szansa, ale wiele zależy tu od dobrej woli EKK. Inaczej byśmy nie zbierali podpisów. Mówienie „zamknęliśmy listę” jest łatwiejsze niż naprawienie swojego błędu.
Wracając do jednego z wcześniejszych pytań, osobiście uważam, że EKK doskonale zna się na kulturze, o czym świadczą zaproszone przez organizatorów osoby. Ale ich wiedza o komiksie jest śladowa. Komiks potraktowano w iście ignorancki sposób. Przypominam, że EKK poinformowało publicznie tylko o zaproszeniu Satrapi i Sfara, którzy nie chcieli przyjechać. Ale komiks w Europie nie kończy się na tych dwóch nazwiskach, prawda? Zatem potencjalnych zaproszeń mogło być kilkadziesiąt. Zresztą wysłaliśmy do EKK listę z 65 nazwiskami osób, które warto zaprosić. Chcesz mi powiedzieć, że wszystkie osoby z tej listy odmówią przyjazdu do Wrocławia?
DSz: Widzę na niej kilku takich, którzy zgodzą się bez wahania.
SF: EKK wysyła na razie zatrzymało się na sympatycznych deklaracjach. Zero konkretów.
Dlatego wciąż będziemy zbierali podpisy.
DSz: Macie wielu emisariuszy, rozsianych po całej Polsce. Jak do tej pory idzie zbieranie podpisów?
SF: Za chwilę powinniśmy mieć tzw. pierwsze info z terenu. Aczkolwiek do akcji włączają się nowe miejsca i osoby, zatem żadnych liczb nie jestem w stanie ci dziś jeszcze podać.
DSz: A z Twoich osobistych doświadczeń w ich zbieraniu jak to wygląda? Ludzie reagują pozytywnie? Słyszałem, że do akcji włączyło się kilka znanych osobowości, np. ze świata muzyki…
SF: Mamy podpisy ludzi z poznańskiego środowiska naukowego, Kuba Woynarowski zebrał także podpisy wśród bywalców krakowskich klubów. Ludzie poza tzw. środowiskiem komiksowym reagują lepiej niż środowisko komiksowe.
DSz: Akcja jest dobrze nagłośniona. Mówi się o niej w mediach, angażuje dużo osób. Uważasz, że może to mieć pozytywny wpływ na sam odbiór komiksu jako formy sztuki/dziedziny kultury, etc. w naszym kraju? Taka akcja społeczna może zmienić postrzeganie tego medium w narodzie?
SF: Takie prognozy to zawsze będzie trochę wróżenie z fusów. Tak naprawdę najważniejsze jest chyba to, żeby środowisko komiksowe (twórcy, fani, animatorzy imprez itp.) zaczęło siebie traktować jako integralną część polskiego świata kultury, a nie jak grupę hobbystów. I żeby uświadomiło innym, że powinni być tak traktowani. Twórca komiksowy także powinien móc (i chcieć) ubiegać się o artystyczny grant, może być wraz z przedstawicielami innych mediów zapraszany do wspólnych projektów artystycznych. A nie tylko do robienia kolejnej historii o kolejnym powstaniu. Jeśli szanujesz siebie, szanują cię inni. KBK poniekąd informuje ludzi o tym, że komiks nie powinien znajdować się ani na marginesie kultury, tylko stanowić jej integralną część. Przy takich imprezach jak EKK wychodzi, że nie stanowi. Także mam nadzieję, że kilka osób pomyśli „to nie jest ok.”.