Jason w swojej drugiej polskiej publikacji zabiera czytelników w niesamowitą podróż w czasie pomiędzy dwoma wymiarami - z jednej strony anonimowym, imitującym świat rzeczywisty, a z drugiej - osadzonym w realiach drugiej wojny światowej, kiedy to najważniejszą postacią na arenie międzynarodowej był dziwnie uczesany tyran ze śmiesznym wąsikiem pod nosem.
W odróżnieniu od premierowego "Pssst!", Jason tym razem działa w kolorze (którą to usługę zapewnia mu niejaki Hubert - jego etatowy kolorysta), dzięki czemu w pełnej krasie można dostrzec jego inspiracje herge'owską ligne claire. Ciągi obrazków, w sposób bardzo jednoznaczny komunikujące czytelnikowi po co są tworzone, nawiązują do techniki ojca Tintina w każdym aspekcie. Plansze są regularnie skadrowane, dzięki czemu mamy do czynienia z płynną, przechodzącą z kadru na kadr akcją. Kreska Jasona uproszczona jest do granic możliwości i podporządkowana komunikacyjnej funkcji opowiadania obrazem.
Interesująco wypada połączenie ligne claire z patentami, wypracowanymi przez samego Jasona. Pierwszym z nich jest anonimowość bohaterów - właściwie jedyną postacią, jaką znamy z imienia i nazwiska jest Adolf Hitler, pozostali - pomimo tego, że odgrywają w komiksie znacznie ważniejsze role - nie zostali obdarzeni żadnym przydomkiem. Co więcej - będąc antropomorficznymi postaciami - zlewają się z tłumem bohaterów drugo i trzecioplanowych (którymi są zazwyczaj masy przechodniów). Zabieg ten do granic możliwości podkreśla reguły, jakimi kierował się Herge - w "Skasowałem Adolfa Hitlera" ważna jest historia i sposób jej poprowadzenia, nie bohaterowie. Paradoksalnie jednak, z tego świeżego podejścia norweskiego twórcy, bohaterowie również wychodzą z tarczą. Stają się bowiem trybikami w miłosnym wątku tego komiksu, który tak naprawdę zdaje się być jego szkieletem.
Jason z konwencją ligne claire zabawia się również na gruncie tematyki, jaką podejmuje w swoim komiksie. Oto świat, gdzie zabójca jest zwykłym zawodem. Do jednego z takich zabójców, likwidujących niewierne żony, nieuczciwych współpracowników, uprzykrzające się teściowe, zgłasza się naukowiec, który stworzywszy wehikuł czasu pragnie wykorzystać go do ocalenia ludzkości. I daje zabójcy zlecenie na Adolfa Hitlera. Ten, zachęcony sowitą zapłatą, je przyjmuje i tutaj zaczynają się problemy...
Herge, chcąc być fabularnie komunikatywnym, nie pozwalał sobie na jakiekolwiek odstępstwa od linearnej fabuły. Jason tymczasem postanowił takie odstępstwa zastosować - podróży w czasie w "Skasowałem Adolfa Hitlera" jest kilka, przy czym podróżują różne osoby i w dodatku w obie strony. Co ciekawe i zaskakujące - łamiąc zasady Herge'a, Jason tak naprawdę wcale od nich nie odszedł. Wręcz przeciwnie - przeskoki czasowe są niewidoczne, a postaci wpadające w wir czasu, lub z niego wypadające, uwypuklają płynność narracji.
Zabawa formą i oczko, puszczane do czytelnika co chwilę, to nie jedyne zalety komiksu Jasona. Niewątpliwie najbardziej charakterystycznymi wyznacznikami jego twórczości są: humor (niejednokrotnie zupełnie czarny) oraz wątek miłosny (zazwyczaj całkiem ponadczasowy). W "Skasowałem Adolfa Hitlera" mamy jedno i drugie - humor jest dosadny, czarny i inteligentny, natomiast wątek miłosny poprowadzony jest tak znakomicie i daje czytelnikowi tak duże pole do popisów interpretacyjnych, że - jak już wspominałem - nieśmiało staje się w pewnym momencie wątkiem, wokół którego cała akcja krąży. Obserwując napędzane miłością, osadzone w przeróżnych czasach perypetie pary głównych bohaterów, można poddać w wątpliwość ich słowa z kart albumu i zapytać: Czym właściwie jest "dawno temu"?
"Skasowałem Adolfa Hitlera" to ubiegłoroczny zdobywca nagrody Eisnera. Jason zgarnął statuetkę zupełnie zasłużenie, a jego komiks to świetna rozrywka, do której można wracać w nieskończoność. Nie po to, by odkrywać "coraz to nowsze smaczki", lecz by delektować się starą szkołą komiksową, podaną z kilkoma innowacjami i podrasowaną znakomitym poczuciem humoru z potężną nutą sensacji. No i sam pomysł skasowania Adolfa Hitlera.
Bezcenny! "Skasowałem Adolfa Hitlera". Scenariusz i rysunki: Jason. Tłumaczenie: Jakub Mazurek. Wydawnictwo: Taurus Media 2009
W odróżnieniu od premierowego "Pssst!", Jason tym razem działa w kolorze (którą to usługę zapewnia mu niejaki Hubert - jego etatowy kolorysta), dzięki czemu w pełnej krasie można dostrzec jego inspiracje herge'owską ligne claire. Ciągi obrazków, w sposób bardzo jednoznaczny komunikujące czytelnikowi po co są tworzone, nawiązują do techniki ojca Tintina w każdym aspekcie. Plansze są regularnie skadrowane, dzięki czemu mamy do czynienia z płynną, przechodzącą z kadru na kadr akcją. Kreska Jasona uproszczona jest do granic możliwości i podporządkowana komunikacyjnej funkcji opowiadania obrazem.
Interesująco wypada połączenie ligne claire z patentami, wypracowanymi przez samego Jasona. Pierwszym z nich jest anonimowość bohaterów - właściwie jedyną postacią, jaką znamy z imienia i nazwiska jest Adolf Hitler, pozostali - pomimo tego, że odgrywają w komiksie znacznie ważniejsze role - nie zostali obdarzeni żadnym przydomkiem. Co więcej - będąc antropomorficznymi postaciami - zlewają się z tłumem bohaterów drugo i trzecioplanowych (którymi są zazwyczaj masy przechodniów). Zabieg ten do granic możliwości podkreśla reguły, jakimi kierował się Herge - w "Skasowałem Adolfa Hitlera" ważna jest historia i sposób jej poprowadzenia, nie bohaterowie. Paradoksalnie jednak, z tego świeżego podejścia norweskiego twórcy, bohaterowie również wychodzą z tarczą. Stają się bowiem trybikami w miłosnym wątku tego komiksu, który tak naprawdę zdaje się być jego szkieletem.
Jason z konwencją ligne claire zabawia się również na gruncie tematyki, jaką podejmuje w swoim komiksie. Oto świat, gdzie zabójca jest zwykłym zawodem. Do jednego z takich zabójców, likwidujących niewierne żony, nieuczciwych współpracowników, uprzykrzające się teściowe, zgłasza się naukowiec, który stworzywszy wehikuł czasu pragnie wykorzystać go do ocalenia ludzkości. I daje zabójcy zlecenie na Adolfa Hitlera. Ten, zachęcony sowitą zapłatą, je przyjmuje i tutaj zaczynają się problemy...
Herge, chcąc być fabularnie komunikatywnym, nie pozwalał sobie na jakiekolwiek odstępstwa od linearnej fabuły. Jason tymczasem postanowił takie odstępstwa zastosować - podróży w czasie w "Skasowałem Adolfa Hitlera" jest kilka, przy czym podróżują różne osoby i w dodatku w obie strony. Co ciekawe i zaskakujące - łamiąc zasady Herge'a, Jason tak naprawdę wcale od nich nie odszedł. Wręcz przeciwnie - przeskoki czasowe są niewidoczne, a postaci wpadające w wir czasu, lub z niego wypadające, uwypuklają płynność narracji.
Zabawa formą i oczko, puszczane do czytelnika co chwilę, to nie jedyne zalety komiksu Jasona. Niewątpliwie najbardziej charakterystycznymi wyznacznikami jego twórczości są: humor (niejednokrotnie zupełnie czarny) oraz wątek miłosny (zazwyczaj całkiem ponadczasowy). W "Skasowałem Adolfa Hitlera" mamy jedno i drugie - humor jest dosadny, czarny i inteligentny, natomiast wątek miłosny poprowadzony jest tak znakomicie i daje czytelnikowi tak duże pole do popisów interpretacyjnych, że - jak już wspominałem - nieśmiało staje się w pewnym momencie wątkiem, wokół którego cała akcja krąży. Obserwując napędzane miłością, osadzone w przeróżnych czasach perypetie pary głównych bohaterów, można poddać w wątpliwość ich słowa z kart albumu i zapytać: Czym właściwie jest "dawno temu"?
"Skasowałem Adolfa Hitlera" to ubiegłoroczny zdobywca nagrody Eisnera. Jason zgarnął statuetkę zupełnie zasłużenie, a jego komiks to świetna rozrywka, do której można wracać w nieskończoność. Nie po to, by odkrywać "coraz to nowsze smaczki", lecz by delektować się starą szkołą komiksową, podaną z kilkoma innowacjami i podrasowaną znakomitym poczuciem humoru z potężną nutą sensacji. No i sam pomysł skasowania Adolfa Hitlera.
Bezcenny! "Skasowałem Adolfa Hitlera". Scenariusz i rysunki: Jason. Tłumaczenie: Jakub Mazurek. Wydawnictwo: Taurus Media 2009